„HEIL WAŁĘSA!”

Tytułem wstępu
Felieton ten pochodzi z września 1989 r. kiedy to pisywałem do toruńskiego solidarnościowego periodyka „Wolne Słowo”. Miałem stałą rubrykę na ostatniej stronie, a serii patronowało motto „Swoją drogą”.
Ale ten felieton się nie ukazał. Jako jedyny z tych, które wysyłałem został przez Redakcję zablokowany. Gdy później pytałem Naczelnego o powody, użył argumentu rodem z piosenki Młynarskiego: widzi pan jaką mamy sytuację.
Piszę o tym, aby Czytelnik zechciał wziąć poprawkę na czasy, w których tekst powstał. Dziś wielu zamieszczonych tam opinii bym nie wyraził. Wyznam, że z trudem oparłem się pokusie autocenzury.
Publikuję zaś zainspirowany kolejną „okołowałęsową” wrzawą.
 
„HEIL WAŁĘSA!
Okropnie brzmi, nieprawdaż? Już widzę święte oburzenie na Waszych twarzach, Drodzy Czytelnicy. Zupełnie takie, jak u pewnego mojego ko­legi, gdym Mu, bodaj w 84 roku, pokazał napis ZOMO wykonany soli­darycą z dziarsko powiewającą chorągiewką nad literą M. Cóż, taki już jestem przewrotny, w złośliwości nienasycony.
Postawa przymrużonego oka budzi zgorszenie, gdy dotyka wartości uz­nanych za święte. Słuszną tę zasadę można - chyba cokolwiek cynicznie - używać jako papierka lakmusowego - do rozpoznania rozległości obszaru sacrum konkretnego człowieka lub całych grup społecznych. Przykładowo: zjadliwe karykatury Jana Pawła II ukazujące się od czasu do czasu w prasie zachodniej nie robią tam większego wrażenia, podczas gdy u nas wywołują powszechne oburzenie. Taki stan rzeczy bierze się stąd, że w zniewolonym sekularyzacją Zachodzie nie ostoi się żaden autorytet – nawet, gdy w grę wchodzi osoba z racji pełnionej służby podległa szczególnej „kurateli” Ducha Św. Wrażliwość religijna Polaków pozwala jeszcze uszanować ową niezwykle subtelną strukturę powiązań wymiaru doczesnego z transcen­dentalnym realizującą się w funkcji Namiestnika Chrystusa. Jeszcze - bo wrażliwości tej nie starcza już dla niższego rangą duchowieństwa; autorytet krajowych liderów duszpasterskich coraz częściej bywa kwestionowany.
Historia ludzkich autorytetów poraża ilością przypadków już to gorszą­cych, już budujących, lecz w znakomitej większości nie poddających się żadnym racjonalizującym zabiegom. Przestrzeń rozpostartą między św. Fran­ciszkiem z Asyżu a Hitlerem wypełnia mnogość karier nie podle­ga­jących tak jednoznacznym moralnym osądom. Tak jak trudno podać re­cep­tę na murowany przebój w muzyce pop, tak nie daje się przewidzieć, jaki wzorzec ludzkiego zacho­wania może wzbudzić masową akceptację w danym kontekście kultu­rowym i społecznym. Przeprowadzona w latach sześćdziesiątych wśród francuskiej młodzieży ankieta „Kim chciałbyś być” dała odpowiedzi zaskakujące: większość chłopców wybrała nie Jurija Ga­garina, nie Toni Sailera, nie Rogera Moore'a, lecz... Alberta Schweitzera. A wśród dziewcząt Brigitte Bardott i Sylvie Vartan druzgocąco przegrały z Jo­anną D'Arc...
Fascynującym przykładem lat ostatnich w interesującej nas tu kwestii jest Lech Wałęsa. Droga, jaką przebył od zwykłego robotnika do męża sta­nu, o któ­rego względy zabiegają nawet mocarze tego świata jest najlep­szym dowodem na to, że niewiele tu są warte jakiekolwiek oparte na racjonalnych przesłankach prognozy.
Nieoznaczoność, jakiej podlega ewolucja większości autorytetów naka­zuje traktować ów fenomen z właściwą ostrożnością. Zwłaszcza po doś­wiad­czeniach naszego wieku. Bo­wiem obok przykładów tak budujących jak Maksymilian Kolbe, Matka Teresa z Kalkuty, Jan Paweł II egzystują prze­rażające: Adolf Hitler, Józef Stalin, Pol Pot. Ogromu krzywd nie­sio­nego przez tych ostatnich nie jest przecież w stanie zrekompensować na­wet cała armia tych pierwszych.
Tytuł niniejszego felietonu jest tylko żartobliwym (choć mam świado­mość, że humor to czarny) zwiastunem równie bulwersującego pytania, któ­re chciałem postawić - całkiem już serio: czy istnieje niebezpie­czeń­stwo, by Wałęsa okazał się polskim Hitlerem?
Odpowiedzi na to pytanie nie ma - choćby z powodu owej nieo­zna­czoności, o której było przed chwilą. Pozostają jedynie spekulacje - Bóg wie, na ile jałowe. Pozwólmy sobie na nie.
Sposób, w jaki Wałęsa „omamił” krajowy intelektualny establishment żywo przypomina działania niedoszłego malarza. Gdy słyszę „światowca” Waj­dę, jak mówi, że kandyduje do Senatu, to dlatego, że go Wałęsa po­prosił - czuję - obijcie mnie za to - jakieś zażenowanie. Gdy widzę, jak sztab polskich (i nie tylko!) mózgów zgodnym chórem pieje peany wy­sławiające Wałęsy intelekt, refleks, intuicję - mrużę ze zdumienia oczy. Lecz - o paradoksie! - sam ulegam czarowi, jaki Lech emanuje. No, prze­cież trick z koalicją był nie do podrobienia! Tak, w tym człowieku coś drze­mie. Ciarki przebiegają przez plecy na myśl, że to „coś” mogłoby się tak do końca obudzić.
Aby Wałęsa mógł pełnić tu funkcję Hitlera, musi być spełniony szereg warunków, których co najmniej część jest do ogarnięcia. Przede wszystkim - Polska musi być biedna, biedna beznadziejnie. Jest taka. Lecz czy to mo­że wystarczyć do obudzenia się bestii fanatyzmu - zrodzonego właśnie z poczucia beznadziei? Fanatyzmu, który każe zogniskować spojrzenia ca­łe­go narodu na Tym Jednym? Bóg jeden wie.
Po drugie, Ten Jeden musi być wrażliwy na zniewalający, demora­lizu­jący urok władzy. Tu nasz Wódz nie jest nazbyt idealnym kandydatem. Co prawda, wychodzi zeń czasem chłopsko-roztropna megalomania, lecz trud­no wyrokować, na ile jest to złudzenie spowodowane wymownością; gdzież Lechowi do Geremka z Jego talentami oratorskimi.
Swoją drogą istnieje powód, dla którego fenomen Wałęsy nie da się wpi­sać ani w casus Hitlera, ani Nikodema Dyzmy. Motorem Jego działania nie jest bowiem ani skłonność do paranoi, ani - jak to nam kiedyś usi­łowano wciskać w Bardzo Mądrej Telewizji - bezwzględny cynizm. Tym motorem jest - sądzę - autentyczne chrześcijaństwo. Chrześcijań­­stwo pro­ste, wyrosłe nie z wyżyn akademickich dociekań, lecz z zasobnej w krew, pot i łzy tradycji narodowej.
Lecz prawdziwe wnętrze bliźniego nie jest nam dane do bezpośred­niego wglądu. Dlatego muszę dodać, że sądzić tak każe mi zaufanie. Tylko w oparciu o jego kruchy fundament mogę twierdzić, że zawołanie „Heil Wałęsa!” jest i na zawsze pozostanie tylko ponurym żartem.
 
Toruń, 1989.09.26

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika dogard

22-05-2013 [13:14] - dogard | Link:

jest zawolanie 'HAIL tuSSek'

Obrazek użytkownika tsole

22-05-2013 [13:46] - tsole | Link:

Tusek swoją szansę na bycie Führerem pogrzebał :)

Obrazek użytkownika dogard

22-05-2013 [14:49] - dogard | Link:

jaki tuSSek taki hitlerek...jak go zwa lemingi to mnie malo interesuje.Dla nich moze byc nawet tkniety palcem bozym wielkim wodzem POlszewii.

Obrazek użytkownika Leszek Witkowski

22-05-2013 [16:58] - Leszek Witkowski | Link:

Nasze zludzenia rozwiazuje czas. Bylismy zafascynowani tym typem.
Prostak, ale ta Madonna w klapie ?
Dlugo nic, lub niezbyt wiele wiedzielismy.
Szydlo wychodzilo powoli. Teraz wiemy.
Agent pilnowany od piewszych swych krokow, az po prezydenture, przez kpt. Wachowskiego.
Perfidne scierwo wypromowane przez tajne sluzby i wspierajace je calym soba. Odpowiedzialny za "gruba kreske", wysokie emerytury dla UBecji, zalanie kraju pornografia, obalenie rzadu Olszewskiego. Mozna wymieniac dlugo jeszcze...
Wierzyc sie nie chce, kogo mozna umieszczac na najwyzszych stanowiskach.
A Bronek, stawiajacy pomnik bolszewicki pod Ossowem - to lepszy ?
Podobno uwielbiany przez Polakow. Fajne, prawda ?
A Tusk, od dawna gardzacy Polska - to inny od wymienionych ?
Zostal tam umieszczony, by zrujnowac do fundamentow nasz kraj.
Poszedl dalej. Niszczy i fundamenty.
Groza bierze, gdy widze, przesuwajace sie jak na karuzeli, od lat te same twarze.
Wizerunki gdne albumu Lombroso.

Obrazek użytkownika tsole

22-05-2013 [18:10] - tsole | Link:

Jedynego, co nie był podróbką wyeliminowali.
Ech, może by tak wrócić do monarchii?