O talii, w której wszystkie karty są znaczone. No prawie...

Tak się złożyło, że zaszedłem sobie tydzień temu, całkowicie nieprzypadkowo do Klubu Ronina na Foksal. Przyszedłem tam w towarzystwie kolegi Juliusza, a cel mojej wizyty był ściśle określony i nie zamierzałem pozostawać tam dłużej niż pięć minut. Zdawało mi się, że tyle czasu wystarczy, bym odebrał pliki z nagraniem głosu Grzegorza Brauna, od kolegi, który je zarejestrował i obrabiał. Okazało się jednak, że muszę tam posiedzieć dłużej nieco. Ponieważ był to dzień 6 maja, dzień inauguracji Telewizji Republika, a do tego pokazywano film Mariusza Pilisa pod tytułem „Bunt stadionów”. Sala była nabita ludźmi, a przed salą wystawione były dwa stoiska z książkami. Z tego co się mogłem zorientować były to stoiska konkurencyjne. Jedno zaś z nich należało do Radia Wnet. Na sali produkowali się twórcy i główni udziałowcy Telewizji Republika, a ja stałem sobie i denerwowałem się okropnie, bo chciałem odebrać te pliki. Na szczęście, nikt nie zwracał na mnie uwagi, nawet osoby, z którymi normalnie witam się dość serdecznie były tak zaaferowane nadchodzącym sukcesem Telewizji Republika, że wprost zapomniały się ze mną przywitać. No, ale tak działa gorąca atmosfera dni rewolucji i nie ma się czemu dziwić. Ponieważ ja się raczej nie ekscytuję dużymi wydarzeniami nie mogłem całymi płucami wciągnąć w siebie tej niezwykłej atmosfery. Stałem tylko i tak się gapiłem. Porozmawiałem chwilkę z panią Joanną, która popiera mnie i promuje moje książki i panem Grzegorzem Kutermankiewiczem. I tak sobie staliśmy z Juliuszem i czekaliśmy. Przed naszymi oczami przechodziły same sławy, ludzie których do tej pory widzieliśmy tylko na ekranach telewizorów, bądź w przelocie, w czasie jakiejś podniosłej, patriotycznej uroczystości. Był więc tam przede wszystkim senator Zbigniew Romaszewski, była Jadwiga Chmielowska oraz Teresa Bochwic. Wszyscy oni pojawili się tam, by uświetnić swoją obecnością ten niezwykły i ważny moment. Ponieważ nie mogliśmy uczestniczyć, jak już nadmieniłem, w całej pełni, w tym wydarzeniu, po załatwieniu naszej sprawy, wybiegliśmy z kolegą Juliuszem na dwór i pognaliśmy w kierunku Dworca Śródmieście.

Ponieważ kolega Juliusz pisze właśnie książkę o Mikołaju Koperniku, nie może myśleć o niczym innym niż Kopernik i okoliczności, w których żył. Ma on obsesyjny styl pracy, co objawia się tym, że jak pracuje nad tym całym Kopernikiem i w trakcie, przyjdzie mu na przykład do głowy, żeby sobie kupić banana i go zjeść, to patrząc na tego banana powie, że ma on taki kształt, jak któraś tam część elipsoidalnej orbity Ziemi, czy innego jakiegoś ciała niebieskiego. I wtedy po obejrzeniu sobie tych wszystkich Romaszewskich, Wildesteinów, Sakiewiczów i Pilisów, powiedział do mnie tak: wiesz Gabryś, my też jesteśmy nowi w mieście.

Musiałem się z tym zgodzić, choć oczywiste jest, że nie miał on na myśli tego co potocznie rozumie się przez pobyt w mieście. Jemu chodziło o to, że w czasach Mikołaja Kopernika ośrodkami miejskimi rządziły półtajne organizacje, które przenikały patrycjat i gildiie. Były one oparte o jakieś budżety pochodzące z rozpoznanych, a czasem nie rozpoznanych ośrodków. Co jakiś jednak czas w miastach pojawiali się nowi ludzie, tak jak to pięknie opisywał badacz dziejów Lubeki Ahaswerus von Brandt – neue reiche – czyli mówiąc po polsku nowobogaccy. Oni zmieniali stosunki w mieście, w czasie mniej więcej pół pokolenia i czynili to za pomocą pieniędzy oraz dobrego słowa. Zupełnie w takim samym stylu w jakim dużo później czynił to Alfonso Caponi, zwany przez pracowników filmu i telewizji Alem Capone. Tak to wyglądało w rzeczywistości miejskiej średniowiecza i wczesnych lat doby nowożytnej, zanim wielkie, scentralizowane monarchie nie okrzepły na tyle, by – przynajmniej w teorii – podporządkować sobie miasta i działające w nich organizacje.

My, to znaczy ja i kolega Juliusz nie mamy rzecz jasna nic wspólnego z neue reiche, bo tacy z nas reiche, jak z koziej dupy okaryna. Koledze Juliuszowi chodziło o pewną sympatyczną, ale odległą analogię. Odległą, bo w przeciwieństwie do ludzi z tych odległych czasów, do których w swojej wypowiedzi nawiązał Juliusz, my nie robimy w pieniądzu tylko w promocji, co się z pieniądzem wiąże, ale tak silnie jak niektórzy myślą. W propagandzie i promocji robią także inni ludzie, ale oni są „starzy”, mają też w branży znacznie dłuższy od nas staż. Co nie znaczy, że mają większe szanse na sukces. Tak już jest bowiem we wszystkich branżach, jak świat światem, że nie staż się liczy, ani nawet nie wielkość budżetu. Liczy się refleks i celowe wykorzystanie wspomnianego budżetu, który nie musi być wcale wielki. On może być, że się tak wyrażę, wręcz żaden. Ważne jest kto nim dysponuje. To nam daje trochę nadziei, zważywszy na fakt, że w rewolucyjnym wrzeniu, w świetle nadchodzącego sukcesu zostaliśmy, jak te dwa smutne clowny całkowicie niezauważeni. A jak Wildstein na mnie spojrzał, to normalnie ciarki mi przeszły po grzbiecie. Mocny człowiek polskiej telewizji i polskiej polityki, tak sobie o nim pomyślałem. Naprawdę. I patrząc na te dwa stoiska przed salą, w której kłębił się tłum pomyślałem też, że nie jest łatwo, a my podobni jesteśmy do kłączy perzu, które pod ziemią walczą o przeżycie z innymi kłączami i korzeniami innych roślin, a tego o co walczą nie jest wcale aż tak dużo. Jeśli nie wierzycie odedrzyjcie łopatą kawałek darni w ogródku i sami się przekonacie.

Niedawno też usłyszałem też bardzo ciekawą opowieść o innych „starych”. Otóż okazuje się, że Gazownia ma specjalnego faceta od organizowania spotkań autorskich po bibliotekach. Naprawdę. Jest ponoć gość, który niczym się więcej nie interesuje jak tylko wpisywaniem w grafik roczny nazwisk Szczygła, Vargi i Magdaleny Tulli. I oni potem jeżdżą po tych bibliotekach zabijać ludzi swoim głosem i swoimi tekstami. Sami też się przy tym męczą, tak strasznie, że nie mogą ukryć tej nienawiści do bliźniego swego, co łatwo odnaleźć w ich produkcjach. I nie ma ludzkiej siły, która by to zatrzymała. Znudzona publiczność, znudzony prowadzący, wkurwiony autor, którego wkręcono w antypolską robotę propagandową i który ma jej dosyć, ale przecież się nie przyzna, bo go wywalą z redakcji, a sam sobie nie poradzi przecież i do tego jakieś grosiki do podziału. Czy my mamy zamiar z tym walczyć? Jeszcze nie zgłupieliśmy. To jest rytuał taki sam jak przesiadywanie w Dworach Artusa w dawnych czasach, taki sam jak wizyty najbardziej wtajemniczonych wojowników z plemienia Crow w świętej ziemiance na odludziu. Nie można tego zmieniać, bo niebo może spaść nam na głowę. Musicie wiedzieć takie rzeczy. Nie będziemy z tym walczyć. Będziemy to omijać. Będzie nam trudno, ale jakoś sobie poradzimy. Trudność zaś główna polega na tym, że tych grafików jest kilka i one się na siebie nakładają, a kiedy się już nałożą, to okazuje się, że na moje spotkania autorskie nie ma już nigdzie miejsca. Naprawdę. Polska to nie jest wcale takie wielki kraj. Całe szczęście, że pewna pani zaoferowała się, iż pogada z Czechami na temat tych wieczorków. Może więc poszerzymy obszar naszej działalności. Mimo to popatrzcie jak sobie pięknie poradziłem i ile spotkań udało mi się obstawić. Oto lista:

24 maja spotkanie w Hajnówce, w bibliotece miejskiej, prawdopodobnie o 18.00

27 maja spotkanie w Błoniu, ale jeszcze nie wiem w jakim lokalu

14 czerwca spotkanie w Kielcach, nie wiem niestety gdzie i o której godzinie

21 czerwca spotkanie w Zielonej Górze, także w nieznanym mi jeszcze miejscu

22 czerwca spotkanie we Wschowie, nie znam miejsca i godziny

Gdzieś pomiędzy 7 a 12 lipca będę miał prawdopodobnie spotkanie we Wrocławiu, a 12 lipca w Nysie. I to na razie tyle. Wszystkich zainteresowanych zapraszam.

Www.coryllus.pl

Nieźle, co nie? Czekam teraz na to kto tam pierwszy zadzwoni i zażąda odwołania wieczorku. Kiedy się dowiem kto to był od razu Was poinformuję. Może być niezła zabawa.

Nagraliśmy właśnie audiobook, którego największym walorem jest głos Grzegorza Brauna. Brzmi on tak, że każdy wysłucha go z przyjemnością. Tak się złożyło, że znany reżyser Grzegorz Braun zgodził się zostać współtwórcą mojego pierwszego audiobooka. Tak to trzeba właśnie nazwać – współtwórcą, nie inaczej. Ponieważ dopiero w jego wykonaniu teksty z pierwszego tomu „Baśni jak niedźwiedź” brzmią tak jak brzmieć powinny. To jest coś niesamowitego, a żeby się o tym przekonać musicie zajrzeć na stronę www.coryllus.pl i odsłuchać jedno z nagrań, które tam umieściliśmy. Nagrania na płycie są wprost fantastyczne również dlatego, że bardzo się nad ich obróbką i aranżacją napracował Witold Zieliński, którego niektórzy z odwiedzających blog znają. Witold nagrał wszystko, oczyścił, dodał muzykę i mamy to co mamy, czyli coś niesamowicie dobrego i profesjonalnego.

Ponieważ zbliżają się Warszawskie Targi Książki, które w tym roku odbywają się na Stadionie Narodowym, chciałbym wszystkich zaprosić na tę imprezę. Moje stoisko podpisane jest nickiem Coryllus i nie powinno być trudne do odnalezienia. W czwartek na stoisku będzie również Toyah, który niestety wyjedzie do Katowic jeszcze tego samego dnia, tak więc jeśli ktoś chce mieć jego autograf w książce powinien odwiedzić nas w czwartek właśnie.

Nasz najnowszy produkt czyli audiobook również tam będzie, ale jedynie 100 egzemplarzy, tyle nam się udało wydać przez targami. Reszta nakładu dojedzie do nas już po imprezie i będziemy te płyty sprzedawać w systemie wysyłkowym tak jak książki. Pozdrawiam.

Coryllus



Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika dogard

13-05-2013 [09:27] - dogard | Link:

wez takiego ks.Zalewskiego--w tydzien 8 imprez o polsko-ormiansko-ukrainskich stosunkach plus ryt religijny.Ucz sie od starszych mlody czleku.Powodzenia.

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

13-05-2013 [21:40] - Teresa Bochwic | Link:

"My, to znaczy ja i kolega Juliusz..."