Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Stary kelner
Wysłane przez Krzysztof Pasie... w 11-12-2012 [18:59]
Od zarania lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku miałem zaszczyt celebrować z przyjaciółmi piękną świąteczną tradycję.
Co roku, przed Bożym Narodzeniem, w Wigilię Wigilii, spotykaliśmy się w secesyjnej sali kolumnowej krakowskiego hotelu Pollera by przełamać się opłatkiem. Nasza kompania składała się wówczas z ambasadorów sfer uniwersyteckich, śmietanki krakowskiej palestry, czołówki szanowanych pod Wawelem lekarzy i znanych galicyjskich artystów.
Były to serdeczne, przyjacielskie spotkania odbywane z rzadko już spotykanym pietyzmem podług nad wyraz wytwornej etykiety. Służba hotelowa ustawiała w podkowę elegancko zastawione stoły zasłane wykrochmalonymi, śnieżnobiałymi obrusami. Na proscenium puszyła się pięknie ubrana choinka. A kapituła naszej grupy miała swoje, od zawsze te same honorowe miejsca przy świątecznym przy stole.
Odświętnie ubrani, po krótkim entrée na stojąco zasiadaliśmy do uroczystego podwieczorku. Wszyscy mówili półszeptem. Czuło się wzruszenie w oczekiwaniu na moment podzielenia się opłatkiem, a na sali panowała atmosfera podobna tej w kościele tuż przed podniesieniem.
A gdy nadchodziła chwila świętego dla Polaków obrządku wszyscy wstawali od stołu z listkami opłatka w ręku i z łezką w oku życzyli sobie najlepiej i najszczerzej, jak tylko przyjaciel przyjacielowi życzyć może.
Usługiwał nam niezmiennie od lat niejaki pan Józef – starej daty kelner, który mi pewnego razu powiedział, że choć dawno już powinien był pójść na emeryturę, to tak naprawdę wciąż pracuje za naszą przyczyną, gdyż jak się wyraził: „ja przez cały rok na was czekam, bo tworzycie państwo towarzystwo, które mi jak żywo przypomina przedwojenne czasy, kiedy dama była damą, a pan rzeczywiście był panem”.
I trwała ta nasza piękna tradycja całymi latami, aż ż nadszedł czas kiedy Bóg pokarał Polaków wolnością i zaczęła się tak zwana „transformacja”. Starsi zapewne pamiętają hasła, jakie lansowały wówczas media: „bierzcie polskie sprawy w swoje ręce”, „liczy się tylko przyszłość i pomnażanie kapitału”, „niewidzialna ręka wolnego rynku rozwiąże wam wszystkie problemy”, „liberalna Polska receptą na szczęście”…
Jak się okazało, wielu moich przyjaciół wzięło sobie owe hasła głęboko do serca. Oddani w przeszłości wyłącznie nauce profesorowie prawa wraz z zaprzyjaźnionymi gwiazdorami krakowskiej palestry pozakładali firmy konsultingowo doradcze, co obrotniejsi lekarze dogadali się z koncernami medycznymi, a niektórzy artyści zaczęli tworzyć dla potrzeb biznesu.
No i bractwo, które od zawsze jeździło rozklekotanymi „maluchami”, a w porywach wartburgiem na talon, przesiadło się raptem do luksusowych „audic” i „beemek” z serii 700. I nie byłoby w tym absolutnie nic złego, gdyby nie nieszczęście, że powąchanie pieniędzy wyzwoliło z nich ślepy pęd do zbicia fortuny za tak zwaną „wszelką cenę”.
Nowe realia skłoniły ich do wejścia w zażyłe stosunki ze swoimi klientami, a mówiąc dokładniej byłymi prywaciarzami, sekretarzami partii, prezesami et consortes, czyli post-komuszą nacją geszefciarzy, którzy w czasie transformacji przepoczwarzyli się w sektę „nowofalowych biznesmenów”, których historia zapamięta z tego, że do garniturów z Vistuli nosili białe frotowe skarpetki. A z czasem ta nowobogacka ferajna zaczęła się panoszyć w eleganckim towarzystwie z markowymi cygarami w zębach, choć aromatu Cohiby do dziś nie odróżnia od swądu skisłego ogórka.
Aż nadszedł rok, kiedy moi wieloletni przyjaciele postanowili wyjść naprzeciw „nowym czasom” i zaprosić na opłatek do Pollera swych „nowych znajomych”.
Przedstawienie zaczęło się już w hotelowej szatni, gdzie odbył się pokaz, obowiązkowo długich aż po same kostki futer z norek, syberyjskich soboli, ocelotów - reszty wykrzykiwanych na głos nazw kosztownych okryć nie zapamiętałem.
Poprawiwszy makijaże i klapy garniturów od Bossa „elita” polskiego „biznesu” wlała się do hotelowej sali kolumnowej zasiadając bez żenady na honorowych miejscach zwyczajowo przeznaczonych dla kapituły.
Jeden z „biznesmenów” chciał za wszelką cenę zaistnieć w nowym towarzystwie. Ryknął więc na całe gardło: „Kelner!!!”... Pan Józef, jak zawsze w kremowym smokingu wyrósł obok niego jak spod ziemi ze słowami: „do usług szanownego pana”… Gdzie jest wódka!!! – ryczał nowofalowy bonza… Najmocniej szanownego pana przepraszam, ale myślałem, że jak zwykle podam po opłatku – skłonił się grzecznie pan Józef… Po jakim opłatku!!! – wrzasnął podkręcony parweniusz. Żeby mi tu zaraz było na stole parę flaszek!!! Zrozumiano???... Jak szanowny pan sobie życzy – skłonił się uprzejmie stary kelner.
Z niepomiernym zdumieniem stwierdziłem, że gros moich przyjaciół nie reaguje na to rynsztokowe zachowanie znakomicie się bawiąc w nowym towarzystwie, a głównym tematem dyskusji są chełpliwe opowiastki ile też gwiazdek miał hotel na wyspach, skąd właśnie wrócili i jak wiele kafelków Versace mają ich żony w łazience. Z zażenowaniem patrzyłem jak mizdrzą do swoich potencjalnych klientów.
Grupa biznesowa stawała się coraz bardziej hałaśliwa, a niegdysiejsza uroczyście podniosła atmosfera naszych opłatkowych spotkań prysła jak bańka mydlana przemieniwszy się w bazarowy harmider.
A gdy nadeszła pora podzielenia się opłatkiem, zbratane towarzystwo poklepując się poufale po plecach zaczęło sobie pośpiesznie składać sztampowe życzenia, by czym prędzej powrócić do rozmów, kto, ile, gdzie i jakim sposobem zarobił pieniędzy.
Wtedy przypomniałem sobie o naszym kelnerze i jak co roku poszedłem z opłatkiem na zaplecze by złożyć życzenia panu Józefowi. Siedział zafrasowany przy kuchennym stole jakiś taki skulony i w siebie wpełznięty.
Panie Józefie! Z najlepszymi życzeniami do pana przychodzę! – krzyknąłem od progu.
Pan Józef wstał ciężko od stołu i z gorzkim uśmiechem na twarzy odpowiedział: „Ja też, panie Krzysztofie życzę panu wszystkiego najlepszego, a przy okazji chciałbym się z panem pożegnać”…
Widać było, że z trudem opanowuje wzruszenie.
Co się stało panie Józefie? – zapytałem. Coś ze zdrowiem nie tak???
Stary kelner przez dłuższą chwilę milczał, aż zebrał się w sobie i wyksztusił przez ściśnięte gardło: „ze zdrowiem dzięki Bogu wszystko dobrze, lecz niech się szanowny pan na mnie nie obrazi, ale wie pan, czas mi już pójść na emeryturę, bo to już nie to towarzystwo”.
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
Patrz także:
Salon podwawelskiego Krakówka:
http://salonowcy.salon24.pl/470573,salon-podwawelskiego-krakowka
Komentarze
11-12-2012 [19:28] - marekagryppa | Link: Nie to towarzystwo
Panie Profesorze niestety to wspólnota zdrajców,zbrodniarzy i złodzei.
Przykre ....by nie wspomnieć słów paprykarza - "i jak tu żyć"......
Kraków już nie ten................................................
12-12-2012 [10:16] - Krzysztof Pasie... | Link: Nie to towarzystwo...
Z tym, że to już "nie to towarzystwo" pełna zgoda. Ale resztę epitetów, choć rozumiem, że Pana ponosi, mógł sobie Pan darować.
Pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
11-12-2012 [19:34] - Ryszard Kapuściński | Link: Panie Krzysztofie, nic dodać,
Panie Krzysztofie, nic dodać, nic ująć. Ja się już od dawna nie spotykam. Jakoś to przeżyłem. Pozdrawiam świątecznie.
12-12-2012 [10:14] - Krzysztof Pasie... | Link: Panie Krzysztofie...
Panie Ryszardzie, czytałem świetny tekst Pańskiego "Wykładu pod krzyżem". Moje gratulacje!!! Tak trzymać. Tylko prawda!!!
Pozdrawiam przedświątecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
11-12-2012 [20:10] - Jolanta Pawelec | Link: była młodość -
było pięknie... Nie całkiem.
Muszę dodać trochę dziegciu... W tej wigilii zabrakło pustych miejsc dla:
- wyrzuconych ze studiów w marcu 68
- tych co nie dostali asystentury (choć wcześniej była pewna)
- tych, co w kompaniach karnych, w woju - mieli za sobą pracę w kamieniołomach i żadnych szans
- tych niepokornych absolwentów, których ulokowano na placówkach mało intratnych i z dala od "towarzystwa"
Dodałabym jeszcze rzecz gorzką - ale nie będę legend niszczyć. Też mam sentyment do czasów młodości. My też mieliśmy Wigilie - spotkania daleko od miasta, w małym wiejskim domku kolegi. Kelner nie był potrzebny - byli nasi trubadurzy.
Pozdrawiam.
11-12-2012 [22:44] - BHKaczorowski | Link: Wlasnie , no wlasnie , jak by tu ..., a nie zelgac.
Pani Jolanto. Cos tu u P.Profesora za slodko. Pan Jozef jakby przerysowany nie z tego Krakowa ....
Bajeczny swiat "komuny" ? , albo cos pomylilem .
Pozdrawiam Pania serdecznie i zycze wesolych i zdrowych.
Boguslaw Henryk Kaczorowski
12-12-2012 [10:10] - Krzysztof Pasie... | Link: była młodość...
Droga Pani Jolanto,
Bardzo Pani dziękuję za dopełnienie przesłania mojego tekstu.
Wszystkiego najlepszego Pani życzę,
Krzysztof Pasierbiewicz
11-12-2012 [20:22] - bolesław | Link: Szanowny Panie Krzysztofie.
Bardzo smutne to co Pan napisał. Niestety prawdziwe.Ja dorzucę kilka słów z własnego podwórka. Rok temu po Bożym Narodzeniu u nas w miejscowej prasie ukazał się artykuł na temat organizacji spotkań opłatkowych w miejscowych restauracjach. Były wywiady z obsługą tych lokali oraz z organizatorami spotkań. Po pierwsze nie można już nazywać tradycyjne "spotkania opłatkowe" lecz imprezy integracyjne.Znaczna część organizatorów nie życzy sobie "opłatka" bo może to obrażać uczucia niewierzących lub innej wiary. Choinkę najlepiej też postawić na uboczu, w kącie aby nie raziła. Był taki przypadek,lokal mający choinkę "na stałe" musiał ją zasłonić.Oczywiście nie ma miejsca na śpiewanie kolęd. Zamiast ryb podawana jest golonka (w innych okolicznościach to smaczne danie). Ale wódka leje się strumieniem. Zamiast kolęd często biesiadnicy śpiewają "Góralu czy ci nie zal"(też piękna) .W skrócie przedstawiłem treść obszernego artykułu.
Panie Krzysztofie, takie imprezy nie tylko odbywają się w Krakowie. Niestety!!
A swoją drogą bardzo żal jest mi pana Józefa. Proszę Go pozdrowić. Ja symbolicznie z Panami dzielę się opłatkiem.
Bardzo serdecznie pozdrawiam,
bolesław.
12-12-2012 [10:09] - Krzysztof Pasie... | Link: Szanowny Panie...
Szanowny Panie Bolesławie,
Na szczęście mamy swoje domy.
Dziękuję za komentarz i jak każdego roku życzę Panu i Pańskim bliskim wszystkiego najlepszego i duż zdrowia i uśmiechu,
Krzysztof Pasierbiewicz
11-12-2012 [20:40] - ezaw | Link: Perły i Dyzma
No tak, no tak, a mówiono: Nie rzucać pereł przed wieprze. No tak, no tak, ech jak ten Dyzma się sklonował.
Pozdrawiam uniżenie Pana, Panie Krzysztofie
12-12-2012 [10:06] - Krzysztof Pasie... | Link: Perły i Dyzna...
"Perły i Dyzma" - ta, to w trzech słowach można streścić to, co napisałem.
Sedecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
11-12-2012 [20:52] - dogard | Link: bo to byl KELNER
wprost od WORCELLA.
12-12-2012 [10:03] - Krzysztof Pasie... | Link: to był KELNER...
Nieprawdaż???
Pozdrawiam bardzo serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
11-12-2012 [20:54] - xena2012 | Link: stary kelner miał rację
to już nie towarzystwo jak dawniej bywało.a towarzycho.
12-12-2012 [10:02] - Krzysztof Pasie... | Link: stary kelner miał rację...
Całkowicie się z Panią zgadzam Pani Kseno.
Przy okazji wszystkiego, co najlepsze życzę,
Krzysztof Pasierbiewicz
11-12-2012 [21:10] - Jan11 | Link: Smutne, po prostu smutne.
Smutne, po prostu smutne.
12-12-2012 [10:00] - Krzysztof Pasie... | Link: Smutne...
Smutne??? Ja bym raczej powiedział "żałosne".
Serdecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
11-12-2012 [22:02] - ascofer | Link: czesc
Krzysiu , podoba mi sie to co piszesz , wszystko sie zmienia tak szybko , pozdrawiam cie goraco wraz z Kasia , Marek
12-12-2012 [09:59] - Krzysztof Pasie... | Link: cześć...
Witam!!! Sami znajomi dzisiaj piszą komentarze. Cieszę się, że Ci Marku tekst smakował.
Pozdrawiam serdecznie i wszystkiego najlepszego zyczę,
Krzysztof
11-12-2012 [23:11] - katon starszy | Link: Trafione w sedno
Drogi Panie Krzysztofie,
Jak zwykle historia trafiona w sedno, o czym drudzy czytelnicy nie watpia. Pytanie tylko, na ile mozemy swym dzieciom przekazac najwazniejsza prawde o zyciu dotyczaca umiejetnosci odrozniania prawdziwej wartosci od pozloty. Moze powinnismy sie zdac w tym na dzialalnosc Sw. Ducha i w tym samym momencie radowac sie historia starego kelnera.
Panski uczen
12-12-2012 [09:57] - Krzysztof Pasie... | Link: Trafione...
Z ogdromną radością witam swojego Ucznia!!! Jakże mi miło Pana gościć na blogu!!!
A ja, niezależnie od działań Świętego Ducha piszę w tym celu książki, w których staram się przekazać młodym tę prawdziwą hierarchię wartości. Taka jest właśnie moja ostatnia powieść pt. "Magia namiętności" - patrz:
http://www.portal.arcana.pl/Wi...
Serdecznie Pana pozdrawiam i wszystkiego najlepszego życzę,
Krzysztof Pasierbiewicz
12-12-2012 [10:58] - patologiczny an... | Link: Szanowny Panie Profesorze
Dziękuję za ten kolejny, piękny i mądry tekst.
Sedecznie Pana pozdrawiam.
12-12-2012 [22:46] - Krzysztof Pasie... | Link: Szanowny...
To ja Panu dziękuję.
Pozdrawiam Pana serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
12-12-2012 [11:19] - ezaw | Link: Pocieszenie
Pocieszające jest to, że można powtórzyć za Pierre Cambronne: "Gwardia umiera, ale się nie poddaje" - wersja soft, lub "Me.de!" - wersja hard. Pozdrawiam
12-12-2012 [22:45] - Krzysztof Pasie... | Link: Pocieszenie...
:-)))
Pozdrawiam serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
12-12-2012 [11:38] - BHKaczorowski | Link: Slodko.
Jasny ... , ale slodko. Mialem racje "cus" tu nie tak.
Ale to , swieta . Wiec te wpisy tutaj , "towarzycha" wzajemnej adoracji daja , ale daja z dziubka poprostu .
To towarzystwo teraz tak wzgardzone , cos wtedy nie przeszkadzalo .
Specyficzna atmosfera Krakowa tak przedstawiana tylko ja wypacza i nic dziwnego ze powoduje wzgarde u innych.
Dzis wszyscy byli anty , wszyscy walczyli lub w najlepszym razie sie "brzydzili".Naturalnie po cichu , inna forma mogla by zaszkodzic w karierze , na oplatek by braklo .... , ech nawet sie nie chce tego ruszac.
Panie i Panowie czas swietowac,odpoczac "w poczuciu dobrze spelnionego obowiazku". Krakowek jak zwykle jakies legendy dorobi.
Boguslaw Henryk Kaczorowski
12-12-2012 [12:46] - Krzysztof Pasie... | Link: Słodko...
Szanowny Panie,
To nie było tak, jak Pan myśli.
Wielu "bohaterów" mojego tekstu pt. "Stary kelner" działało aktywnie w Solidarności.
I daję głowę, że sam by się Pan na nich nabrał.
Niektórzy byli nawet internowani.
I dopiero po "okrągłym stole" wyszło na jaw, do czego im ta "dysydencka" działalność była potrzebna.
To taki galicyjski plankton ludzi pokroju Borusewicza et consortes.
Proszę jeszcze raz uważnie przeczytać moją notkę.
Pozdrawiam Pana przedświątecznie i wszelkiej pomyślności życzę,
Krzysztof Pasierbiewicz
12-12-2012 [18:21] - BHKaczorowski | Link: Wiem , wiem ...
Duzo racji jest w tym co P.Profesor napisal. Moze zbyt napalczywie naskoczylem .... no przepraszam poprostu .
By wtlumaczyc ta moja goraczke musze cos dodac. Sam uczestniczylem w tego rodzaju spotkaniu oplatkowym bylo to u Oj.Karmelitow w kosciele przy wiadomej nam ulicy .Traume mam do dzisiaj !. Przy kolacji zobaczylem panow z Mogilskiej jak ochoczo rej wodzili wsrod ,tak mi sie wtedy zdawalo , znamienitej czesci spolecznosci Krakowa. Ah kogo tam oczy moje nie widzialy , profesorowie , lekarze , no "mniod" poprostu Krakowa. Ta zazylosc tych "panow" jakby sie znali od lat.No koledzy od zarania dziejow. Wyszlem po parunastu minutach z ogromnym niesmakiem , nie moglem przespac nocy. Wtedy po raz pierwszy zaswiecilo mi czerwone swiatelko.Dzis poniektorzy piersi maja ogromne do zaszczytow.Chca Polske naprawiac, tzn. wroc , naprawia to co zlajdaczyli znaczy sie. Tacy TYTANI wolnosci , demokracji.
Ci co dali sie nabrac P.Profesorze i z calego serca chcieli ta Polske odzyskac , dzis zyja w nedzy ! Czesto za marne renciny , bo zdrowie im odebrali. Cisi , skromni nie zala sie ...., nie slychac ich ! Oplatkiem nikt sie z nimi nie dzieli. Kelner P.Jozef to byla elita Krakowa P.Profesorze.
Jeszcze raz przepraszam nie chcialem urazic , Wesolych i pogodnych swiat zycze .
Boguslaw Henryk kaczorowski.
12-12-2012 [22:44] - Krzysztof Pasie... | Link: Wiem, wiem...
Wielce Szanowny Panie Bogusławie,
Ależ nie ma za co przepraszać! Doskonale rozumiem Pańskie wzburzenie i rozgoryczenie. Sam nie raz się zagalopywałem. Ale z czasem nabrałem dystansu. Dobrze, że Pan to wyrzucił z siebie. Bo za dużo tego draństwa wokół. Szczególnie dla wrażliwców.
Pozdrawiam Pana serdecznie i wszystkiego, co najlepsze zyczę,
Krzysztof Pasierbiewicz
12-12-2012 [12:51] - NASZ_HENRY | Link: Kelnera na poziomie
trudniej znaleźć niż dobr(an)e towarzystwo ;-)
14-12-2012 [17:17] - Zdenek Wrhawy (niezweryfikowany) | Link: DLACZEGO TEJ NOTKI NIE MA NA SG???!!!
Gdybym nie kliknął w nazwisko Pana Pasierbiewicza,to bym jej w życiu nie widział!
Upssss! Bo to z 11.12.2012...a ja dopiero teraz odpalilem kompa :-)
Mi dispiace....