Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Postkolonializm medialny i romantyczna zgrywa
Wysłane przez Coryllus w 05-09-2012 [10:00]
Ponoć – jak zdradzili profesorowi Zybertowiczowi dwaj wysocy urzędnicy państwowi – w Polsce nie da się nic zrobić, bo w narodzie dominuje myślenie postkolonialne. Tak jest napisane w nowym felietonie profesora opublikowanym na portalu niezalezna.pl No chyba, że ja znowu czegoś nie zrozumiałem. Dwaj urzędnicy państwowi opowiadają profesorowi, że nie mogą pracować dla Polski właściwie, bo rządzi myślenie postkolonialne, za które odpowiedzialne są media. Media z obcym kapitałem dodajmy. To jest siła tak przemożna, że nie sposób się jej przeciwstawić. Można oczywiście próbować, ale człowiek jest skazany na klęskę. No chyba, że czegoś nie zrozumiałem. Nie wiem poza tym jak profesor Andrzej Zybertowicz, ale ja gdyby mi coś takiego powiedział urzędnik państwowy wysokiego szczebla przywaliłbym mu chyba krzesłem wyciągniętym spod tyłka temu drugiemu urzędnikowi. Postkolonializm medialny? I co jeszcze. Może zlikwidujmy budżet ministerstwa, w którym pracują ci panowie i przeznaczmy go na walkę z postkolonializmem medialnym? Niezły pomysł – tak sądzę. Ja – o czym donoszę z radością – wolny jestem od wpływów postkolonialnych albowiem wyrzuciłem telewizor za okno. Radia także nie słucham. Jak widać można kiedy się chce. Oczywiście nie jest to program dla wszystkich, nie każdy jest tak zdeterminowany. Żeby walczyć z wspomnianym postkolonializmem trzeba mieć dobrą ofertę. Inaczej się nie da. Można oczywiście liczyć na to, że „nasi” zdobędą władzę i za pomocą dwóch lub trzech ustaw rozprawią się z zagranicznym kapitałem obecnym w mediach, który kolonizuje Polaków i czyni z nich niewolników. Wyobrażacie to sobie? Ja nie. Jest to po prostu nie do pomyślenia. Nie wierzę by ktokolwiek zrezygnował z tego co nazywa „obecnością obcego kapitału w mediach”. Nawet Andrzej Zybertowicz. Przeciwnie, pewien jestem, że po hipotetycznym, a dziś niemożliwym zwycięstwie w wyborach, „nasi” szybciutko dogadaliby się z „onymi” i postkolonializm trwałby nadal w najlepsze. Różniłby się od tego poprzedniego tym może, że częściej puszczaliby w telewizji film o Hubalu.
Pomówmy teraz o ofercie. Jaka jest oferta „naszych”. Profesor Andrzej Zybertowicz lansuje – mogę się mylić, albowiem nie nadążam za wszystkimi myślami profesora – pracę organiczną. Są jednak inni, jak Ewa Stankiewicz na przykład, którzy chcą by naród ruszył z posad bryłę świata i zmiótł znienawidzony, postkolonialny rząd Tuska. Do tego z grubsza sprowadza się oferta „naszych”. Jest jeszcze Anita Gargas, która ostatnio powiedziała, że „my Polacy będziemy walczyć”. Niech może pani Gargas mówi za siebie. Ja walczył nie będę, a już na pewno nie w jednym szeregu z takimi jak ona. Musiałbym chyba całkiem oszaleć.
Dla kogo przeznaczona jest oferta „naszych”. W mojej ocenie dla ludzi z jakimiś poważnymi deficytami intelektualnymi, jej zaś sens praktyczny sprowadza się do tego, by PO i to co zwiemy salonem, merdiami i „onymi” miało jasno zdefiniowanego, głupszego i słabszego przeciwnika przed sobą. O nic innego nie chodzi. I trudno mi doprawdy uwierzyć w to, że ktoś tak przenikliwy jak Andrzej Zybertowicz tego nie dostrzega.
Wokół czego obraca się ta dziwna oferta? Wokół lęku. O strachu pisze dziś Wolski i o strachu pisze Ewa Stankiewicz. Szanowni Państwo – jeśli w istocie szykujecie jakieś kryterium uliczne lub go pragniecie, nie możecie zaszczepiać ludziom do serc lęku tylko odwagę. Albo więc jesteście złośliwi, albo głupi. I niestety trzeciej możliwości nie ma. O, przepraszam jest jeszcze trzecia możliwość – ta o której wspomniałem już tutaj – chodzi o zdefiniowanie przeciwnika dla PO. To wam wychodzi świetnie.
Wobec powyższych konstatacji trudno traktować poważnie to co dzieje się po „naszej” stronie, bo niby jak? I po co? Ponieważ na prawicy nie ustają dyskusje, które roboczo tytułuje się – co dalej robić, a ja będę uczestnikiem takich dyskusji, spróbujmy tutaj zastanowić się co dalej robić. Dlaczego tutaj? Bo atmosfera jest swobodniejsza.
Przede wszystkim nie wolno straszyć. To jest pierwszy błąd, a być może premedytacja, która prowadzi do tego, że ludzie zamykają się w gettach środowiskowych i nie mają zamiaru ich opuszczać. Nie wolno straszyć i nie wolno się bać, bo póki co nic nam nie grozi. Można oczywiście budować psychozę, ale to jest działanie na szkodę. Kiedy bowiem zacznie być naprawdę groźnie może się okazać, że nie ma nikogo, kto byłby w stanie zrobić cokolwiek. Wyobraźcie sobie św. Pawła, który miast jeździć po świecie siedzi w Jerozolimie i opowiada chrześcijanom w piwnicy, jacy są straszni i groźni ci Rzymianie. To jest dokładnie ten rodzaj działalności, którą zajmują się dziś „nasi”.
Później rozwija się ona w dwóch wspomnianych już kierunkach – pracy organicznej i romantycznego zrywu. I nie wiem doprawdy co jest głupsze. Chyba jednak ta praca organiczna, bo wszyscy wiedzą, że do żadnego romantycznego zrywu nie dojdzie. Nie dojdzie nawet do romantycznej zgrywy. Można więc tę drugą opcję traktować lżej. Praca organiczna zakłada, że przez niezbadaną liczbę lat będziemy się mordować nie wiadomo właściwie z czym i w jakim celu, a wszystko po to, by naszą pracę zmiótł w jednej sekundzie zagraniczny kapitał postkolonialny. No chyba, że czegoś nie zrozumiałem.
Praca organiczna – ta prawdziwa możliwa była – o ile w ogóle miała miejsce, a nie była tylko wytworem literackiej wyobraźni pozytywistów, dlatego, że Polska pełna była ludzi dobrze i starannie wychowanych i wykształconych. Ludzie ci pochodzili z dworów. Ja wiem, że się powtarzam, ale tak to właśnie było i nic tego zmienić już nie może. To dzięki ich poświęceniu możliwe było to co nazywamy zmianą świadomości mas. O ile – zaznaczam – nie było to jedynie wytworem wyobraźni. Dziś za prace organiczną biorą się ludzi tacy jak Jan Filip Staniłko. Ja bardzo przepraszam, ale godzina w towarzystwie tego pana przekonała mnie, że o żadnej pracy, a już organicznej to na pewno, nie może być mowy.
Kiedy rozmawiałem ostatnio ze Sławomirem Cenckiewiczem podrzuciłem mu koncept, który moim zdaniem świetnie nadaje się do wykorzystania przez osobę taką jak Andrzej Zybertowicz. „Polityka na poważnie” powinien się nazywać ten projekt. Powinien mieć budżet, sale wykładowe i powinien rekrutować słuchaczy z różnych środowisk i grup wiekowych. Coś na kształt uniwersytetu trzeciego wieku dla wszystkich. Program musiałby być poważny. To znaczy taki, żeby ludzie nie usnęli i nie mieli poczucia, że robi się ich po raz kolejny w bambuko za pomocą haseł z XIX wieku całkiem dziś nie aktualnych. Nasycenie takiego programu treścią i sprawne przeprowadzenie serii wykładów w ciągu dwóch trzech semestrów zaowocowało by stworzeniem – tak myślę – sporej grupy osób świadomych, znających się i gotowych do rozmaitych działań. Warunek jest jeden – nie wolno tych ludzi oszukiwać. Ja wiem, że to trudne, ale bez tego się niestety nic nie uda. I koniecznie trzeba z tego projektu wyeliminować Staniłkę, który zimą tłumaczył mi, że kołczing patriotyczny to kwestia nauczenia ludzi na prowincji, że winni zwracać pieniądze za podróż jemu i Zybertowiczowi, kiedy już raczą do nich przyjechać z wykładami. To tyle na początek, którego oczywiście nigdy nie będzie. Zamiast tego życzę państwu owocnego uczestnictwa w pracach organicznych i zrywach romantycznych.
Zapraszam do Katowic w dniach 7-9 września, gdzie będziemy obecni własnymi osobami – Toyah i ja. Odbywają się w tym mieście w tych dniach właśnie targi książki. Nasze stoisko oznaczone jest numerem 26. Książki nasze są zaś dostępne w księgarniach: Tarabuk – Browarna 6, Ukryte Miasto – Noakowskiego 16, sklep FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, księgarnia Karmelitów w Poznaniu przy Działowej 25, oraz księgarnia http://www.ksiazkiprzyherbacie...(link is external) I jeszcze księgarnia Multibook, księgarnia Biały Kruk w Kartuzach, Księgarnia Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim, księgarnia Wolne Słowo, ul. 3 maja 31 w Katowicach. Aha i jeszcze strona www.coryllus.pl(link is external)
Komentarze
05-09-2012 [12:12] - NASZ_HENRY | Link: Dobrze, że jeszcze lato
bo w zimie bo takim kuble zimnej wody to zapalenia płuc można się nabawić ;-)
05-09-2012 [13:23] - fritz | Link: coryllus dostaje drgawek kiedy widzi racjonalny tekst.
Traci kontrole nad rezdrganymi antypolskimi emocjami.
Polski romantyzm je wywoluje.
Potezny Polski Romantyzm.. wsciekly strach wywoluje o coryllusow wszystkich.
Tekst prof. Zybertowicza jest elementarnie prosty i sluszny.
Tylko wlasnie takie rozedrganie emocji antypolskich uniemozliwia jego pojecie, wywoluje blokade umyslowa u rozedrganych.
05-09-2012 [13:58] - Coryllus | Link: fritz
Zjedz sobie lepiej fritz coś ciepłego, to cie brzuch przestanie boleć.
05-09-2012 [14:33] - fritz | Link: Nie zartuj, To przeciez Ty cierpisz na skurcze i drgawki
post-romantyczne.
I slusznie.
05-09-2012 [14:27] - dogard | Link: mam mala prosbe do naj,naj..itd
wymien wiec z kim z naszych masz jakas wspolna mysl, obojetnie czy antyromantyczna czy organiczna, oczywiscie w stylu Stanillki ,a nie wielopolskiego.Ten Stanillko ma swietne teksty w 'Arcanach'; czy lubi kase to jego sprawa.Ty zapewne jestes jej wrogiem,u siebie oczywiscie.
05-09-2012 [20:22] - Coryllus | Link: dogard
Póki co z Braunem.
05-09-2012 [14:45] - cbrengland | Link: Mysle podobnie
i wracając do meritum sporu, czy nie sporu, czy po prostu działań na przyszłość, byśmy my, a nie oni mieli dobrze, bo to wszak nasze naturalnym jest, nie ich. Wcześniej, czy później wyzioną ducha. Cos właśnie trzeba robić, by nastąpiło to wcześniej, niż później. I podrzucam pomysł, który jakoś jawi mi się od dłuższego czasu, a który kto wie, może zrealizuje.
Właśnie nauczanie, zdobywanie doświadczeń w świecie normalnym, nabywanie wiedzy historycznej każdej, nie tylko tej słusznej, czy spreparowanej, kontakty z ludźmi, mającymi inna, wielka historie itd itd. I widzę to za granica. Nawet u mnie. I to jest do zrobienia. To wszystko może być połączone z turystyka i wypoczynkiem. Ba, uważam, ze nawet niejeden Leming przyjedzie ku chwale Ojczyzny i swojej. Bo teraz to on do Egiptu tylko jedzie i wśród swoich żłopie i rechocze z nas.
A nie wie (jeszcze), ze z siebie.
05-09-2012 [14:49] - Humphrey | Link: Od drugiej Baśni na ogół traktuję poważnie to, co Pan pisze.
Ale trzysemestrowy uniwersytet trzeciego wieku, jakoś nie przekonuje. Nawet gdyby było prawdziwie z budżetem i bez Staniłki. Mógłby być najwyżej wyspą w archipelagu, który Pan wyśmiewa.
05-09-2012 [20:21] - Coryllus | Link: Humphrey
Może pan wskazać inne wyspy?
05-09-2012 [20:55] - Humphrey | Link: No nie za bardzo, poza namiotem solidarnych
Ale ja twierdzę, że byłaby to tego rozmiaru, albo niewiele większego, inicjatywa. Dalej czekam na wskazanie skąd szybki i duży sukces, który Pan postuluje.
05-09-2012 [21:55] - Coryllus | Link: Humphrey
Ja wierzę tylko w szybkie sukcesy. Sukcesy wolne to klęski. Udałoby się, mówię Panu.
05-09-2012 [19:07] - ed89998 | Link: edukacja?
Witam, mamy przeciez swietne doswiadczenia w pracy samoksztalceniowej - np. Wolne Zwiazki Zawodowe na Wybrzezu, czy ks. Miroslaw Mikulski ze swoim Universytetem Parafialnym w Lubochni, czy wreszcie spotkania kiboli z zolnierzami podziemia antykomunistycznego. Tylko trzeba chciec.
Ks. Mikulski o Uniwersytecie Parafialnym - http://www.youtube.com/watch?v...(link is external) (od 10 minuty)
05-09-2012 [19:55] - Heretyk | Link: może zacznijmy od 1 książki ....
http://allegro.pl/chrzescijans...(link is external)