Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
PRZETNIJCIE MEDIALNY WRZÓD
Wysłane przez Rekontra w 21-04-2012 [09:24]
A Ewa Milewicz ośmiela się twierdzić, że „Naczelną cechą Krakowskiego Przedmieścia i jego liderów jest podejrzliwość”. Szukając przyczyn, wydumanej za redakcyjnym biurkiem „podejrzliwości”, psychologizuje o konstrukcji myślowej Polaków opartej na dwóch „wydobytych z historii prętach zbrojeniowych”. Krzywdy wyrządzone przez hitlerowców oraz rosyjski satrapa.
Do prezydenta, do jego winy prowadzono wiele narracyjnych nitek, obudowano tę tezę wieloma klockami (właściwie całymi blokami kłamstw) – gen. Andrzej Błasik w kokpicie, pijany, słabi piloci, ulegający naciskom, pośpiech (oczywiście z winy prezydenta, spóźnił się na lotnisko), samolot był prezydencki, a nie rządowy, to jego kancelaria odpowiadała za bezpieczeństwo, no i oczywiście – wypatrując ziemi lądowano.
Dwa lata po tragedii smoleńskiej lektura „Gazety Wyborczej”, to pouczające doświadczenie. Szczególnie, gdy zna się rozwój gazetowej narracji – dokładanie kolejnych kostek domina do legendy sekty smoleńskiej z ulicy Czerskiej, której ukoronowaniem był artykuł redakcyjnego psychologa Piotra Pacewicza, tekst wręcz kanoniczny: „Nikt nie zawołał: Opamiętajcie się!”.
I gdy się przeczytało wszystkie najważniejsze teksty z minionych dwóch lat, i gdy się ma w pamięci tezy innego tekstu kanonicznego środowiska Czerskiej zatytułowanego „Smoleńskie domino”, w którym to szeregu kostek kluczowymi były: „Presja”, „Ryzyko jak zwykle” oraz „W ciemno”, a którego zwieńczeniem był cytat słów Edmunda Klicha - kapitan leciał „jak zahipnotyzowany" i w którym to tekście autorzy stwierdzili, że gdyby z przewracającego się szeregu udało się wyjąć którąkolwiek z "kostek", kolejne nie upadłyby, to dzisiaj, gdy wiadomo bez wątpienia, co było kłamstwem, co insynuacją, a co manipulacją, jaki tekst powinien spotkać czytelnik GW na pierwszej stronie 12 kwietnia 2010 roku?
Zwykłe przeprosiny. Przeprosiny podpisane przez redaktorów Michnika i Kurskiego, Pacewicza i Stasińskiego, Wrońskiego, a także przez całą redakcję.
Po dwóch latach ogłupiania czytelników, forsowania teorii „presji”, winy prezydenta, publikowania (przedrukowywania) fałszywych przecieków, jaki artykuł powinien się pojawić na jedynce gazety?
Tymczasem, po przyszpileniu setek kłamstw krążących od dwóch lat w medialnej przestrzeni słyszę jak w radio Dominika Wielowieyska się skarży: „To przerażające. Polacy są ogłupiani” i wzywa, by trzymać się faktów – „inaczej zwariujemy”.
A Ewa Milewicz ośmiela się twierdzić, że „Naczelną cechą Krakowskiego Przedmieścia i jego liderów jest podejrzliwość”. Szukając przyczyn, wydumanej za redakcyjnym biurkiem „podejrzliwości”, psychologizuje o konstrukcji myślowej Polaków opartej na dwóch „wydobytych z historii prętach zbrojeniowych”. Pierwszy, to krzywdy wyrządzone przez hitlerowców (tak jest w artykule – hitlerowców, jeżeli już redaktorko, to krzywdy wyrządzali zwykli Niemcy), a drugi pręt zbrojeniowy wygrzebany ze świadomości – „rosyjski satrapa Polaków zabija, wykorzystuje, oszukuje”.
I czyż zdanie przeczytane w rocznicowym artykule Grzegorza Sroczyńskiego - „Psychiatryzowanie - w mniej lub bardziej zawoalowanej formie - rzeczywiście bywa naszym kłopotem”, nie znalazło w tym co opisałem potwierdzenia?Po dwóch latach obcowania czytelników prasy z medialnymi kłamstwami, konstruktami telewizyjnych ekspertów, które kolejno lądowały na śmietniku, gdy znane są kłamliwe tezy raportu MAK, Wielowieyska pisze o ogłupianiu, a jej koleżance Milewicz przeszkadza podejrzliwość Polaków.
Naczelny Michnik uzupełniając nowy wektor narracji, dzieli się doświadczeniem: „Należę do tych, których to przeraża, wiem bowiem, że kłamstwo powtarzane wrzaskliwie i nieprzerwanie bywa skuteczne”, Jacek Pawlicki przekonuje czytelników, że dla niego sprawa katastrofy smoleńskiej jest w zasadzie zamknięta, a red. Kolenda-Zaleska wzywa, by spokojnie czekać na zakończenie śledztwa.
Przejrzałem wszystko, co napisano w „Gazecie Wyborczej” w ostatnich dniach, by zobaczyć jak przestawia się wektor narracji, gdy dla każdego powinno być oczywistym, że wersja zdarzeń forsowana przez media tzw. głównego nurtu uległa totalnej kompromitacji. I cóż spostrzegłem? Jakoś nie słychać odgłosów bicia się w redaktorskie piersi.
Przypominam, że podstawowa teza doszczętnie skompromitowana, a sformułowana już w pierwszych dniach po tragedii, brzmiała – winien prezydent. I starano się śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego bezpośrednio i pośrednio obarczyć winą za katastrofę. I zauważyć należy, ze była to teoria jak najbardziej spiskowa. I do niej prowadziła, była jakby narracyjnym wstępem, treść wiadomości esemesowej: „Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił".
Do prezydenta, do jego winy prowadzono wiele narracyjnych nitek, obudowano tę tezę wieloma klockami (właściwie całymi blokami kłamstw) – gen. Andrzej Błasik w kokpicie, pijany, słabi piloci, ulegający naciskom, pośpiech (oczywiście z winy prezydenta, spóźnił się na lotnisko), samolot był prezydencki, a nie rządowy, to jego kancelaria odpowiadała za bezpieczeństwo, no i oczywiście – wypatrując ziemi lądowano.
Lądowanie uprawdopodobniano dziesiątkami kłamstw – odczytywano słowa, które nie padły, niektóre umieszczono w stenogramie – np. „wkurzy się”, używano przecieków – „zabije nas”, zobaczcie jak „debeściaki lądują”. W myśl spostrzeżenia, że kłamstwo powtarzane nieprzerwanie bywa skuteczne
I po dwóch latach, przeskakuje się nad dziesiątkami dziennikarskich manipulacji, kłamstw i półprawd, większych i mniejszych, i czytam słowa Dominiki Wielowiejskiej „Polacy są ogłupiani teoriami o zamachu. To przerażające”.
I gdyby powiedziała tylko to, można by pominąć milczeniem. Ale „złote usta” dziennikarskie należą się za apel:
„Czytałam w brukowcach rozmaite wypowiedzi naukowców, którzy domagają się zbadania brzozy. Apeluję do dziennikarzy, żeby takich naukowców przepytać z wiedzy, znajomości raportu Millera. Raport Millera jest koszmarną lekturą - naszpikowaną liczbami, danymi, bardzo trudno się przez to przebić, ale tam jest wiele ustaleń. Pewnie nie każdemu się chce, ale naukowiec powinien przysiąść i ten dokument przeczytać, skoro chce się wypowiadać”.
Do kogo apeluje? Do swojego kolegi Pacewicza, czy Stasińskiego?
Zadufana redaktorka (jakie mogłoby być inne wytłumaczenie, niż zadufanie) wypowiadającą tę piramidalną brednię, o nieznajomości tekstu raportu, zdradza wyjątkowy poziom ignorancji. Przecież pisząc to ujawnia, że nie ma bladego pojęcia, co odkryto w ciągu ostatnich dwóch lat, i nie ma pojęcia, że setki blogerów po wielekroć przeczytali tę jej „koszmarną lekturę”, każdą literę podzielili na czworo, sprawdzili każdą cyfrę i liczbę, napisali tysiące artykułów i analiz, i nie byli to gazetowi psycholodzy, i nie są to teatrolożki jak szanowna autorka, wzywająca do prasowaniu fałd, raport nicowali na wszystkie strony nie zootechniczki czy słodkie pogodynki, tylko matematycy, fizycy, praktycy, absolwenci wszystkich możliwych wydziałów politechnik, z doświadczeniem, z tytułami doktorskimi i profesorskimi, a także blogerzy, w tym polscy piloci i kontrolerzy lotów.
I między nimi jest bloger NDB2010, były żołnierz i wojskowy kontroler lotu, starannie, argument po argumencie, obnaża ignorancję autorki GW w artykule „Dziennikarka Gazety Wyborczej, Dominika Wielowieyska zwariowała”.
Ale jest wyjście z sytuacji.
Apeluję o debatę szanowne redaktorki, by nikt nie musiał wariować dzisiaj i za lat dziesięć, Dominiko Wielowieyska i Ewo Milewicz.
Przekonajcie swoje środowisko do debaty, na żywo, w telewizji, wielogodzinnej, niechże w przerwach lecą reklamy, trudno, waga sprawy jest warta nawet reklam odplamiaczy.
Zbierzcie swoich ekspertów, swoich ekspertów dziennikarzy, niech przepytują ze znajomości raportów. I znajdziemy odpowiedź na zasadnicze pytania. Oto przykład jednego z nich: Czy rejestratory odnotowały dwa wstrząsy, a jeżeli tak, czy zostały one opisane i zanalizowane w raportach ministra Millera i Anodiny.
I znajdźmy odpowiedź na pytanie, dlaczego polska komisja nie zleciła naukowcom przeprowadzenia kompleksowej analizy wypadku? Dlaczego nie stworzono modelu zdarzenia i jego komputerowej symulacji?
Na początek należy przeciąć wrzód medialny. Nabrzmiały wrzód medialnych kłamstw. Aby było oczywistym, co jest i co może być nazwane smoleńskim kłamstwem.
Artykuł ukazał się w Warszawskiej Gazecie
Komentarze
21-04-2012 [10:26] - ASPAL (niezweryfikowany) | Link: Jestem pewien,że takiej
Jestem pewien,że takiej debaty o którą Pan apeluje nie będzie.Na pewno nie będzie.Przecież ci wszyscy o których Pan wspomniał,za Boga nie przyznają się do kłamstw i manipulacji,a tym bardziej nie dopuszczą by całe to ich draństwo puścić "na żywo" w formie skomasowanej,wielogodzinnej audycji.Na to absolutnie nie pójdą. Łgarstwa wypełzły by na światło dzienne,a który łgarz idący od lat "w zaparte" chciałby zostać publicznie ośmieszony?
21-04-2012 [11:14] - HENRY (niezweryfikowany) | Link: W GieWu POwinni wiedzieć
Czy judzić pochodzi od Jude ;-)
21-04-2012 [11:34] - Gość (niezweryfikowany) | Link: cytuję:
"Jacek Pawlicki przekonuje czytelników, że dla niego sprawa katastrofy smoleńskiej jest w zasadzie zamknięta". Pytam: A co z nią w kwasie?
"Jakoś nie słychać odgłosów bicia się w redaktorskie piersi". Gieroje z GW mocno biją (bez się) w obce piersi... i szabrują po kieszeniach gojów - pardon po ichniemu gnojów.
21-04-2012 [13:20] - Gosia (niezweryfikowany) | Link: Ja uważam, że jest TYLKO JEDEN sposób
na w miarę normalne życie w tym kraju. Ale sami się domyślcie jaki. Nie jest on bardzo skomplikowany a na pewno skuteczny!