Donald Tusk dał w Strasburgu "one man show", który wszak dla nas jest normą, bo premier, co jak co, bajerować umie. Tym przemówieniem rządziła zasada, która przez ostatnie 4 lata ćwiczona była na Polakach: "dla każdego coś miłego". Np. Grecja jest w wielkim kryzysie, ale w Starożytności miała przecież Peryklesa…
Jednak w gospodarce i polityce zagranicznej nie liczą się przemówienia, czy słowa (tylko), lecz konkrety, fakty, pieniądze. A tam, gdzie o nich się dyskutuje i podejmuje decyzje Polski, niestety, brakuje. A konkretnie brakuje rządu Tuska. Tak też było na ostatnim posiedzeniu ministrów finansów krajów strefy euro, które odbyło się 4 dni przed sesją Europarlamentu w Strasburgu. Rząd Tuska wybłagał, aby minister Rostowski był obecny w pierwszej części tego spotkania- ale biedakowi, nie dano nawet prawa głosu i siedział cicho- bo musiał- jak mysz pod miotłą. Nie mógł zabrać głosu, mimo że sprawydotyczyły całej UE, a nie tylko eurolandu. Jeszcze gorzej było w części drugiej, gdy po prostu, mówiąc metaforycznie- pokazanu mu drzwi. To był niestety sprawdzian rzeczywistego znaczenia, albo braku znaczenia rządu Tuska w Europie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2439
ale od czegóż mamy w Polsce reżimowe media ? Już zdążyły wszystko przekuć w sukces i Tuska i Rostowskiego,wazelina gotowa przez ekran wypłynąć z telewizora i zabrudzić podłogę.Niemiłe Polsce wypowiedzi zagranicznych europarlamentarzystów natychmiast ,,przykryto''wypowiedzią Ziobry jakże słuszną i prawdziwą.No i nie rusza się przyszłego koalicjanta reprezentowanego w Europarlamencie przez zidiocialego Siwca.