Sytuacja geopolityczna jest dynamiczna. Z jednej strony, Ukraina w sensie politycznym – w wyniku Majdanu ‒ oderwała się od Rosji. Z drugiej strony, Federacja Rosyjska kontratakowała i zajęła, zapewne na dłuższy czas (nie miejmy złudzeń) Krym oraz na niekrótki czas również część wschodniej Ukrainy. Z trzeciej strony, USA, może i czasowo, ale jednak zrezygnowały z nieszczęsnego resetu w relacjach z Moskwą i wróciły na pozycje „rosyjskosceptyczne”. Hillary Rodham Clinton lub kandydat Republikanów (Jeb Bush?, Scott Walker?) tę tendencję może jeszcze pogłębić, o ile odrzucimy teorie ‒ warte wszak rozpatrzenia – o konsekwencjach geopolitycznych dla naszego regionu nowego dealu między Białym Domem a Kremlem odnośnie Iranu. Wreszcie z czwartej strony, Unia Europejska jest też już inną Unią – choć oczywiście warto zapytać czy to tendencja trwała czy czasowa? ‒ niż ta, która biernie przyglądała się agresji Rosji na Gruzję w sierpniu 2008 i faktycznie zaakceptowała odebranie przez Moskwę gruzińskich terytoriów, jak Abchazja i Osetia Południowa.
Wejście do „Pakietu Normandzkiego”
Na tym tle powstaje pytanie czy również nasz kraj, bądź co bądź jeden z sześciu największych pod względem siły demograficznej w UE, może przyczynić się do zmiany sytuacji geopolitycznej. Jest to realne. Zależy wszak od paru czynników. Pomijając kwestie obiektywne, jak „zapotrzebowanie” na Polskę w amerykańskiej polityce zagranicznej i umiejętność znalezienia wspólnego mianownika z Niemcami w kontekście unijnej polityki wschodniej ‒ a z drugiej strony skuteczność rosyjskiego lobby w odwracaniu kota ogonem i zniesieniu (zawieszeniu) sankcji wobec Moskwy, skupić się warto na czynnikach subiektywnych czyli na tym, co zależy wyłącznie czy prawie wyłącznie od Warszawy. A konkretnie od nowej władzy w Polsce czyli nowego prezydenta i nowego (oby) rządu. Przede wszystkim trzeba, aby Rzeczpospolita realnie wróciła do gry, gdy chodzi o Ukrainę. Brak Polski w tzw. Pakiecie Normandzkim świadczył o dramatycznej słabości ustępującej władzy. Ale też bardzo ograniczył instrumentarium dla nowego układu rządzącego.
Dokładna analiza wskazuje, że Polska nie znalazła się tam z kilku powodów: 1) zdecydowany sprzeciw Rosji, 2) sceptycyzm Niemiec, 3) désintéressement Francji, 4) nieskuteczne poparcie Ukrainy. Dało to Berlinowi i Paryżowi możliwość rozgrywania sytuacji w Europie Wschodniej bez udziału największego kraju na wschodniej flance UE i NATO i jedynego państwa członkowskiego Unii, które graniczy jednocześnie i z Ukrainą, i z Rosją. Z polskiego punktu widzenia optymalne byłoby rozszerzenie „Pakietu Normandzkiego” nie tylko o nas, ale także o USA. Jego rozszerzenie jest trudne, żeby nie powiedzieć bardzo trudne, ale – paradoksalnie ‒ trudniejsze może być w przypadku Waszyngtonu niż Warszawy. Z przyczyn fundamentalnych Kreml nie będzie chciał, aby o „jego” strefie wpływów decydował Biały Dom. A z kolei Niemcy i również z całą pewnością Francja wolą ograniczyć „sprawę ukraińską” do rozstrzygnięć podejmowanych wyłącznie na Starym Kontynencie. Kluczem do niełatwego zaistnienia Polski w „Pakiecie Normandzkim 2” będzie bardziej postawa Berlina niż Paryża. Rzecz w tym, że trzeba tę sprawę jednoznacznie postawić, zarówno w relacjach bilateralnych polsko-niemieckich i polsko-francuskich, jak i na forum UE. Jednak nie tyle w wymiarze żądań na forum publicznym – bo to nie musi sprzyjać skutecznemu rozstrzygnięciu – lecz kanałami dyplomatycznymi i politycznych kuluarach w Brukseli, Berlina, Paryża i Warszawy.
Rząd PO-PSL: „dobrze jest być nieobecnym”(!)
Liczne przykłady uznania przez polityków obecnej władzy nieobecności Polski w gronie państw rozstrzygających kwestie Ukrainy za sukces są jednym z najbardziej idiotycznych propagandowych szarż ze strony PO oraz rządu Platformy i PSL. Oto władza uznała, iż... nieobecni mają rację i dobrze, że są nieobecni! W myśl tej kompletnie pokręconej logiki lepiej nie być w żadnych strukturach – nieformalnych czy formalnych – międzynarodowych, bo może to oznaczać udział w inicjatywie zakończonej porażką czy niepełnym sukcesem. Trudno o bardziej przykładną egzemplifikację sięgania prawą ręką do lewego ucha w rządowej propagandzie dotyczącej polityki międzynarodowej. Radość z nieobecności jest niebywałym przykładem politycznej głupoty albo politycznego zakłamania, albo jednego i drugiego. Zapewne więcej to mówi o wizji (albo raczej: braku wizji) polityki zagranicznej rządu PO-PSL niż setki wystąpień i oficjalne programy obu partii.
Tym bardziej sprawę naszej obecności przy „normandzkim stole” należy postawić jako jedno z kluczowych zadań polityki zagranicznej nowej władzy. Musi to być też papierek lakmusowy nowego rozdania w relacjach polsko-niemieckich i polsko-francuskich. Cel ten należy osiągać nie poprzez wiecowe przemówienia w kampanii wyborczej, ale przez operację dyplomatyczno-polityczną.
Po pierwsze: chcieć...
Warto też postawić pytanie na jakich sojuszników może liczyć Polska w ograniczaniu wpływów Rosji? Na pewno kraje bałtyckie. Na pewno na razie, niestety, nie będą to państwa Grupy Wyszehradzkiej ‒ pamiętają przecież, jak rząd PO-PSL poświęcał ich na ołtarzu Trójkąta Weimarskiego. Z największych państw Unii potencjalnym sojusznikiem może być najbardziej Londyn, pamiętający jak Moskwa wyrzuciła z terytorium FR okręt flagowy brytyjskiej gospodarki czyli British Petroleum (BP) oraz zamordowanie już brytyjskiego obywatela Aleksandra Litwinienki ‒ skądinąd w tej właśnie kolejności... Gorzej z Berlinem, Paryżem czy Rzymem śniącymi o swoich własnych partykularnych interesach z Kremlem. Choć i tu są granice ‒ o czym świadczy odmowa sprzedaży Moskwie okrętów „Mistral” ze strony historycznie prorosyjskiej Francji.
Żeby szukać sojuszników dla tej polskiej gry, trzeba najpierw ją zacząć. Ten rząd tego nie zrobi ‒ nie ma ani woli, ani wizji, ani siły. To wyzwanie dla nowej władzy ‒ nowego prezydenta i nowej Rady Ministrów. Oni muszą realizować testament ś. p. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Pod tym względem stary układ władzy od nowego dzielą lata świetlne.
*Artykuł ukazał się w " Gazecie Polskiej" 19.08.2015
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1231