Na gorące głowy eurokratów z Komisji Europejskiej kubeł zimnej wody wylewa, od czasu do czasu, brytyjski, nobliwy „The Economist”. Tak stało się ostatnio, w anonimowym (taki to urok tego prestiżowego wyspiarskiego tygodnika) tekście na temat imigracji z innych kontynentów i „kwot imigracyjnych”, które krajom członkowskim UE chce narzucić Bruksela.
Stop! Napisałem „gorące głowy”, choć to tylko tak wygląda. W gruncie rzeczy mamy do czynienia z wyrachowaną grą Junckera, który nie chce by mu zarzucano „nic-nie -robienie” w kwestii zalewu imigrantów (tych którzy giną, tych którzy docierają do Europy i tych, którzy koczują poza Europą, czekając na przepustkę do unijnego raju). Ale też jest w tym wyrachowanie państw „starej Unii” ‒ bogatych płatników netto którzy sprytnie chcą się podzielić kosztami imigracji z państwami biednymi (wypisz, wymaluj, jak przy Pakiecie Klimatycznym). To podwójne wyrachowanie – szefa Komisji Europejskiej i unijnych krezusów, wśród których w zasadzie tylko Austria i Szwecja nie miały własnych kolonii – jest jak podwójny nelson zakładany biedakom z naszego regionu Europy.
Stąd „The Economist” - a więc głos z obszaru „starej Unii” - krzepi. Daje nam amunicję do tej imigracyjnej batalii. Londyński periodyk podkreśla, że według dotychczasowego prawa unijnego przyjmowanie uchodźców zależy od suwerennych decyzji poszczególnych państw członkowskich. Wbrew acquis communautaire, Komisja Junckera, „chce, by istniał przymus przyjęcia określonej liczby uchodźców”.
Cały artykuł zatytułowany jest, trochę prześmiewczo, „Spacer ulicą solidarności”. Bo rzeczywiście owa rzekoma solidarność to przykład hipokryzji Europy Zachodniej. Gdy przed siedmioma laty przyjmowano nieszczęsny Pakiet Klimatyczny, wówczas pojęcie solidarności dla bogatych państw UE wyraźnie było częścią „Słownika Wyrazów Obcych”. Teraz owa solidarność jest potrzebna do przyciśnięcia do ściany krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które kolonii nigdy nie miały (no, tego już brytyjski tygodnik oczywiście nie pisze...), a nagle mają bulić za przyjmowanie imigrantów z Afryki i Azji, z dawnych kolonii swoich zachodnich i południowych eurosąsiadów. Nie dziwmy się zatem, że – w kontekście tego dociskania kolanem „nowej Unii” przez „starą Unię” – „The Economist” pisze: „tak rozumiana solidarność, solidarność zupełna, arytmetyczna, dla wielu jest zbyt daleko idącą ideą”.
Londyński periodyk nie podaje, pisząc o oporze naszego regionu Europy w tej kwestii przykładu spektakularnego wystąpienia Orbana w europarlamencie w Strasburgu, ale cytuje estońskiego ambasadora przy UE Matti Maasikasa, mówiącego, że „dyskusja na temat imigrantów, która toczy się obecnie w Estonii jest największą debatą poświęconą sprawie związanej z polityką UE od czasu przystąpienia do wspólnoty w 2004 roku”. Blisko 66 milionowa Francja czy 81 milionowe Niemcy mogą się śmiać z kwoty 738 imigrantów, którą Bruksela chce wmusić Tallinowi, ale warto wiedzieć, że ten najmniejszy z bałtyckich krajów liczy niespełna milion trzysta tysięcy obywateli.
„The Economist” określa próbę wzięcia państw „nowej Unii” w imigracyjny kaganiec (ale to już moje określenie) jako „zagranie hazardowe”. Podkreśla też, że jest ono „nietypowo agresywne dla Komisji, która nie lubi wdawać się w kłótnie.”. Frustracja Junckera ma mieć genezę w tym, że „w przeszłości dobrowolna solidarność nie zdawała egzaminu”. No, cóż, na tym polega podmiotowość krajów członkowskich Unii, że ta solidarność jest właśnie dobrowolna. Stąd wypada mi, jako eurorealiście, podpisać się pod tezą z „The Economist”, iż „zmuszanie państw do przyjęcia kogokolwiek ściera się z podstawowymi założeniami suwerenności państw.”.
Redagowane w stolicy Zjednoczonego Królestwa pismo nie byłoby sobą, gdyby nie dało trochę po uszach Teutonom. Dzieje się to w kontekście owego banalnego sloganu o europejskiej solidarności (?): „Potępieni jako bezduszni dyktatorzy politycy strefy euro z Niemiec mówią o multimiliardowej pomocy, jaką okazały w ramach solidarności z innymi europejskimi krajami.”.
Cóż, nic dodać, nic ująć....
*tekst ukazał się w lipcowym numerze ”Nowego Państwa” (w rubryce „Czarnecko to widzę...”)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1588