Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

XXI wiek: wiek narodów, a nie globalizacji

Ryszard Czarnecki , 12.03.2015
Słynne powiedzenie XIX-wiecznego polityka brytyjskiego, Lorda Palmerston (czyli Henry'ego Temple), przypisywane skądinąd żyjącemu kilkadziesiąt lat później premierowi Churchillowi, pewnie dlatego, że lubił je powtarzać, iż: „Wielka Brytania nie ma wiecznych sojuszników, ani wiecznych wrogów; wieczne są tylko interesy Wielkiej Brytanii i obowiązek ich ochrony” można w zasadzie odnieść do każdego normalnego państwa, kierującego się własnym interesem i na tyle dużego, aby być podmiotem, a nie przedmiotem w polityce międzynarodowej. Dotyczy to oczywiście także Polski. A raczej dotyczyć powinno...

Jednak można to uogólnić i uznać, że jest to pewien kanon geopolityczny w tym sensie, że choć zmieniają się sojusze, układy, traktaty i wzajemne zobowiązania, to interes narodowy (państwowy) pozostaje głównym drogowskazem także w XXI wieku. Albowiem głupawe przepowiednie niektórych politologów i „ekspertów” głoszone jeszcze w latach 70. i 80. ubiegłego wieku, iż XX stulecie będzie: „końcem ery narodów” kompletnie się nie sprawdziło. W ostatnich dwóch i pół dekadach nastąpił proces będący spektakularnym zaprzeczeniem tej kompletnie nierealnej tezy: rozpadła się na państwa narodowe wieloetniczna Jugosławia, Związek Sowiecki pogrążył się w otchłań niebytu i uwolnił narody z komunistycznego gorsetu, podobny los spotkał również „świętej pamięci” Czechosłowację. Ba, nawet wydawałoby się stabilne Królestwo Hiszpanii może niedługo uszczuplić się o pragnącą niepodległości Katalonię, a może nawet o kraj Basków... To tylko gwoli przypomnienia co stało się w Europie i ‒ w przypadku Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich – Eurazji.

Pożegnanie z układem dwubiegunowym

Oczywiście istnieją i istnieć będą silne tendencje globalizacyjne i unifikacyjne, które wszak jednak, przy bliższym poznaniu, nie oznaczają bynajmniej wprowadzenia „ładu światowego” polegającego na likwidacji interesów narodowych i na swoistym „zglajszachtowaniu” państw i „internacjonalnej urawniłowce”. Przeciwnie: służą one, mówiąc wprost, jako instrument dominacji (jej zaznaczenia lub powiększenia) dla największych lub/i najzamożniejszych państw. Integracja europejska z czasem przekształciła się w windę dla powiększającej się, choć nie „w linii ciągłej” i nie w sposób oczywisty, niemieckiej supremacji. O „balance of power” czyli staromodną „równowagę sił” coraz trudniej jest i na samym kontynencie i we współczesnym świecie, gdzie układ bipolarny (Waszyngton-Moskwa) został zastąpiony na chwilę przez dominację jednego supermocarstwa (USA), by niemal natychmiast przekształcić się w grę zmiennych sił z mniejszą niż kiedyś – choć też olbrzymią ‒ rolą Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Jednocześnie obserwujemy błyskawiczny wzrost potęgi gospodarczo-politycznej Chin oraz powstaniem regionalnych mocarstw o ponadregionalnych ambicjach, jak Indie czy Brazylia.

Proces ten trwa. Jednak pewne jest, że rywalizacja między poszczególnymi państwami, nie jest wcale mniejsza niż niegdyś, choć odbywa się w innych runkach, na innych zasadach i w innych ideologicznych szatach (komunistyczny internacjonalizm został zastąpiony przez, równie pozorny, internacjonalizm globalizacyjny.). Jednak i wtedy, w drugiej połowie XX wieku i teraz w pierwszych dekadach wieku XXI korzystają na tym najwięksi gracze: globalni czy kontynentalni „playmakerzy”. I wtedy i dzisiaj zresztą wyraźnie widać, że w polityce międzynarodowej nie ma „nic na zawsze” czyli nic nie jest dane „na wieki wieków, amen”.

Cóż, imperia upadały w czasach starożytności, w średniowieczu i ostatnim stuleciu. To skądinąd nadzieja dla państw pokrzywdzonych na danym etapie dziejów, bez znaczenia adekwatnego do ich potencjału ekonomicznego, geopolitycznego czy roli historycznej. Ale jest to też przestroga dla państw - „możnych tego świata”, aby swojej dominacji czy po prostu przewag w kontekście globalnym czy kontynentalnym nie traktowały jako rzecz daną do końca świata czyli ad Kalendas Graecas.

Na przykład widzimy spektakularne słabnięcie gospodarcze i polityczne (choć w tym kraju nie zawsze idzie to w parze) kontynuatorki „białej” Rosji i „czerwonej” Rosji ‒ Federacji Rosyjskiej. Moskwa znalazła się na równi pochyłej, co wcale jednak nie musi oznaczać, że będzie znajdować się na niej w nieskończoność. Trwałe zmniejszenie jej roli i sprowadzenie do roli dużego, istotnego państwa regionalnego – ale jednak nie mocarstwa – jest już zadaniem jej bliższych i dalszych, raczej bardziej niż mniej zjednoczonych, sąsiadów. Także tych zza „Wielkiej Wody”. Ale też, żeby było jasne, owa „tymczasowość”, nawet ujęta w okresie, by użyć sformułowania francuskiego historyka Fernanda Braudela, „długiego trwania”, dotyczy w równym stopniu bytów ponadnarodowych, struktur międzynarodowych, organizacji państw na kontynencie. Historia nie rozwija się linearnie, choć sugerowali to niektórzy marksiści. Unia Europejska zatem nie musi wiecznie przeskakiwać na kolejne piętra „pogłębionej integracji” i stawać się coraz bardziej quasi-państwem z wspólną (?) polityką zagraniczną, obronną, jednolitą walutą, konstytucją i pseudo-hymnem. Historia, ta nauczycielka życia, poucza, że nawet byty o znacznie większym stopniu centralizacji niż Unia Europejska (jak Związek Sowiecki) czy bardziej niż UE trzymane w karbach militarnej zależności i podległości (jak Imperium Rzymskie), byty wydawałoby się całkowicie bezalternatywne, rozpadały się szybciej niż pomyśleliby o tym ich najwięksi wrogowie.

Również system sojuszów, których cechą wspólną była dominacja mocarstw nad mniejszymi państwami lub nad narodami pozbawionymi własnych państw przechodził do historii żwawiej niż to zakładano...

I w tym jest nadzieja.

*artykuł ukazał się w „Gazecie Polskiej” (11.03.2015)
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 1506
Ryszard Czarnecki
Nazwa bloga:
Blog autorski

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 6, 828
Liczba wyświetleń: 8,070,551
Liczba komentarzy: 10,992

Ostatnie wpisy blogera

  • 6-4 z Ruskimi czyli kartki z dziejów polskiego hokeja
  • Unia-Ukraina: dać pieniądze,aby korupcja kwitła?
  • Widmo cywilizacji śmierci krąży nad Strasburgiem...

Moje ostatnie komentarze

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • EKSHUMACJA ŚP. WASSERMANA I MILCZENIE PIĄTEJ KOLUMNY
  • Najnowszy kawał o Tusku i Gierku
  • Nowy kawał o Tusku i raju

Ostatnio komentowane

  • mada, Ja pamiętam jak  na Wyścigu Pokoju Królak zdzielił pompką Ruskiego kolarza po plecach, bo ten złapał go za siodełko i chciał jechać nie kręcąc pedalami.Z góry przepraszm za to słowo obrażonych.
  • Marek Michalski, Pamiętam to wydarzenie z dzieciństwa. Istnieje domniemanie, że tajemnicą sukcesu było zakwaterowanie hokeistów radzieckich z czechosłowackimi w jednym akademiku w Katowicach-Ligocie, po którym…
  • Ijontichy, Ciekawe..ile padnie trupów przy podziale tych pieniędzy? Mafia rosyjska,mafie ukraińskie,mafie żydowskie i te zwykłe,ale z kałachami.Ale by był film akcji :-))

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności