Zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w wyborach samorządowych – pierwsze od 9 lat – może być pewnym zaskoczeniem w kontekście sondaży z ostatnich dwóch miesięcy, które dawały przewagę „odnowionej” (?) PO. Na pewno jednak dużym zaskoczeniem jest skala tego zwycięstwa. Wygrana o ponad 4 punkty procentowe w sytuacji niefortunnych zdarzeń po stronie PiS-u w ostatnich dniach kampanii, a także „podpięcia się” przez PO pod „niezależnych” prezydentów miast – jest wiktorią, która zwiastować może radosny A.D. 2015. Warto jednak zwycięstwo to przeanalizować na chłodno.
PiS: +6, PO: -5
16 listopada 2014 jest kontynuacją 25 maja 2014. Bowiem już wybory europejskie sprzed pól roku pokazały pewną tendencję: PiS odrabia straty w Polsce zachodniej i północnej – tam, gdzie dotąd wyraźnie przegrywał ‒ a jednocześnie powiększa przewagę tam, gdzie dotychczas zwyciężał. W okręgach, gdzie Platforma demolowała Prawo i Sprawiedliwość w wyborach parlamentarnych i samorządowych, mając przewagę nawet do dwudziestu paru procent (!) i tam, gdzie normą była przewaga kilkunastu procent, partia Jarosława Kaczyńskiego w dużym stopniu odrobiła straty: w województwach zachodnich, północno-zachodnich i północnych zmniejszyliśmy dystans do głównej partii rządzącej w wielu miejscach do ledwie kilku procent. Tam, gdzie przedtem przegrywaliśmy o parę procent – teraz już wygrywamy, tam gdzie był remis lub mieliśmy niewielką przewagę – odnosimy zdecydowane zwycięstwo.
Jak to wygląda w liczbach? W 2010 roku, w wyborach samorządowych PO wygrała w 13 województwach na 16, w pozostałych (Podkarpacie i Lubelszczyzna) wygrał PiS oraz PSL (Świętokrzyskie). Cztery lata później Platforma wygrała w 8 województwach ‒ ugrupowanie premiera Kaczyńskiego również w 8. Oznacza to „zjazd” formacji Ewy Kopacz o –5 i „wjazd” Prawa i Sprawiedliwości o +6. Paradoksalnie, mimo odtrąbionego zwycięstwa PSL, przegrał on z PiS, tam gdzie przedtem wygrał ze wszystkimi czyli na ziemi Stefana Żeromskiego.
Niektórzy obserwatorzy mówią o „podziale” Polski między PO i PiS: równo po 8 województw. To sformułowanie efektowne, ale nie pokazuje dynamiki zmian czyli swoistego „marszu” głównej partii opozycyjnej na zachód i północ Polski.
Rzekomy „efekt Kopacz”
Warto też prześledzić sytuację w tych województwach, gdzie wygrała Platforma Obywatelska. Otóż zawsze na drugim miejscu był tam PiS. Oznacza to, że we wszystkich 16 województwach drużyna Kaczyńskiego była w pierwszej „dwójce”. Tymczasem w tych 8 województwach, gdzie wygrało Prawo i Sprawiedliwość, w aż trzech na drugim miejscu znajdował się PSL, a nie PO. Tak było w mazowieckim, świętokrzyskim i lubelskim. Używając metafory sportowej i porównując wybory A. D. 2014 z igrzyskami olimpijskimi, reprezentacja PiS zdobyła 8 medali złotych i 8 srebrnych, a Platforma co prawda też 8 medali złotych, ale tylko 5 srebrnych i 3 brązowe. Ma więc „medale” z gorszych kruszców.
Ciekawa jest reakcja rządowych propagandzistów. Kierunek wyznaczyła pani premier, która w przemówieniu po ogłoszeniu wyników mówiła do zaszokowanej PO, że „odrobiliśmy straty” do PiS. Te same wątki pojawiły się w wypowiedziach telewizyjnych liderów PO (np. Michała Boniego). To oczywiście zafałszowanie rzeczywistości. Ostatnia istotna przewaga PiS nad PO miała miejsce późnym latem roku. Nie tylko zresztą w sondażach, ale w zwycięstwie w trzech okręgach w wyborach uzupełniających do Senatu (Górny Śląsk, Mazowsze i Świętokrzyskie – w tym ostatnim województwie na drugim miejscu zameldował się zresztą PSL i tę tendencję potwierdziły wybory samorządowe). Tymczasem w sondażach jesiennych zawsze z przodu była PO, z mniejszą lub większą przewagą nad PiS, co obserwatorzy tłumaczyli – rzekomym jak się okazało ‒ „efektem Kopacz”. A więc jest to swoiste „zaklinanie” rzeczywistości: szefowa rządu i PO, mówiąc o odrabianiu strat nie powołuje się na ostanie sondaże, tylko te sprzed paru miesięcy. Manipulacja widoczna gołym okiem i aż śmieszna.
Gdzie ten Pyrrus?
Drugi wątek odwracania kota ogonem zaprezentował kandydat na „spina” PO Michał Kamiński, który dzień po wyborach oświadczył, że tak naprawdę... Ewa Kopacz wygrała z Jarosławem Kaczyńskim. Nie wiem, co miał z matematyki były poseł i europoseł PiS, ale nazywanie białego czarnym i odwrotnie to już propaganda nazbyt łopatologiczna i żenująca, a na pewno nie przystająca do nastrojów społecznych w Polsce jesienią A. D. 2014.
I wreszcie trzeci wątek propagandowy obozu władzy, który usiłuje przekuć porażkę Platformy Obywatelskiej na... porażkę PiS. Już od powyborczego poniedziałku ‒ jak na komendę ‒ ze strony przedstawicieli mainstreamowych telewizji i portali byłem atakowany o to, że ostatnia niedziela to pyrrusowe zwycięstwo partii Jarosława Kaczyńskiego, bo przecież PiS nie będzie zdolny do stworzenia koalicji w sejmikach. Taką tezę nachalnie wpiera się opinii publicznej w momencie, gdy kompromitująca się systematycznie w kolejnych wyborach PKW nawet nie ogłosiła jeszcze wyników wyborów. Owi propagandziści kompletnie zapominają, że są ‒ przepraszam, mogą być ‒ województwa, gdzie PiS nie będzie potrzebował żadnego koalicjanta, bo będzie miał większość mandatów na szczeblu wojewódzkim. W niektórych innych radni PO już się zgłaszają, oferując „merytoryczną współpracę” przy tworzeniu władz województwa.
PKW liczy, liczy, liczy. Obojętnie już co z tych wyliczeń będzie wynikało, PiS zrobił wielki krok do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych i utworzenia rządu.
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (18.11.2014)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2496
No właśnie PiS +6, PO -5, a PSL +40 !!! Oooooooooooo odrabiamy straty !
I chłopy będą rządzić Polską, a co ? Jak intelygencja pracująca nie potrafi to co ? Chłopy do koryt !
Robole rządzili 50 lat – pokazali jak należy to teraz kolej na chłopów – no gorzej nie będzie, może tylko bardziej śmierdzieć. No dobra ktoś powie, a co z intelygencją pracującą ? Jak to co , skoro jest pracująca to sruuu do Angli na zmywak do roboty i niech tam pracuje jak nie potrafi rządzić !