Pawlak publiczne oswiadczył, że „ to że nie weszliśmy do strefy euro poprawiło naszą konkurencyjność”. A co na to Tusk- zwolennik akcesu do „eurozony” już w 2011 roku (później zmienił to na 2012, ale obie daty to surrearlizm)? Premier siedzi jak mysz pod miotłą i ani mu w głowie przeprosić za eurobajeczki i eurokit, który wciskał narodowi, jeszcze nie tak dawno.
A w tym samym czasie premier Czech , pragmatyczny do bólu, mówi że przez najbliższe 4 lata nawet potencjalnej daty wejścia do strefy euro swojego kraju nie poda, bo byłoby to szkodliwe dla czeskiej gospodarki...
„Lepiej późno niż wcale” – to stare polskie przysłowie pasuje jak ulał do obecnej sytuacji, gdy rząd PO-PSL, a raczej jego wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak przyznał rację Jarosławowi Kaczyńskiemu i PiS w kwestii akcesu do strefy euro. Były szef rządu, a dziś lider opozycji od lat powtarza, aby do eurolandu nie wchodzić na łapu-capu, w myśl innego polskiego przysłowia „co nagle-to po diable”.