Wywołuje to- i słusznie- wściekłość europosłów. Skutek: debata w PE i potepiająca ChRL rezolucja, która dzisiaj popołudniu przegłosowaliśmy. A w tym samym czasie, w środku Europy, na terenie Unii Europejskiej, bo ...na Litwie władze w Wilnie na siłę, na chama, narzucają Polakom język litewski. Oczywiście wbrew chęciom miejscowych Polaków i ich tradycjom. Skądinąd stanowią oni ledwie 7 proc. populacji Litwy, więc tak naprawdę nie ma sie czego bać. Wiem, że takie porównanie nie jest „politycznie poprawne”, ale jak się dłużej zastanowimy, to mimo kompletnie różnych ustrojów, mentalności, obyczajów oraz szerokości geograficznych analogia nasuwa się sama. Litwini-mimo wszelkich różnic- sytuują się dziwnie blisko komunistów w Pekinie, a Polaków na Wileńszczyznie czy w regionie solecznickim dyskryminuje się niczym Tybetańczyków parę tysięcy kilometrów od Europy...
Dziś w Parlamencie Europejskim m.in. debata nt. sytuacji w Tybecie. Przemawiając uświadomiłem sobie pewną, może egzotyczną, ale jednak zastanawiającą analogię. Oto władze w Pekinie narzucają Tybetańczykom na siłę, wbrew ich chęciom i tradycji, język mandaryński (mówi nim w całym „Kraju Środka” podobno tylko 50 proc. obywateli).