Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Niemieckie kotlety na europejskim ogniu i polski „bigos”

Ryszard Czarnecki , 12.02.2014
Berlin piecze kilka pieczeni na europejskim ogniu. Po pierwsze: nadaje tempo integracji Europy zgodnie z własnym interesem (korzystając skwapliwie z pożytecznych idiotów w postaci polityków z innych państw czy całych rządów). Po drugie: stara się we własnym kraju o maksymalnie wspólny front w polityce zagranicznej, o ponadpartyjny konsensus. Po trzecie: narzucając innym zakres eurozjednoczenia sam bardzo starannie kontroluje jego kształt, także pod względem formalno- prawnym, zwiększając kompetencje Bundestagu jako "kontrolera" integracji europejskiej - a jak trzeba to i jej "hamulcowego". Po czwarte: generując dla siebie świetne alibi wobec innych państw członkowskich UE w postaci działalności Trybunału Konstytucyjnego RFN, który arbitralnie – ale w niemieckim interesie – rozstrzyga teoretycznie o zgodności unijnych traktatów i dyrektyw z prawem Republiki Federalnej, ale w praktyce reguluje zgodę Niemiec na tempo integracji, lecz ... zrzucając odpowiedzialność z rządu w Berlinie (kanclerz może zawsze powiedzieć: to nie my – to ten Trybunał w Karlsruhe). Niemiecka klasa polityczna zdecydowała o scedowaniu najbardziej fundamentalnych decyzji w relacjach Europa – Niemcy na społeczeństwo niemieckie- co jest rzeczą wyjątkową, bo RFN to nie Szwajcaria i referendum to pojęcie ze "Słownika Wyrazów Obcych" w języku niemieckiej polityki. Te pięć niemieckich pieczeni na jednym europejskim ogniu świadczy o konsekwencji polityki niemieckiej: i tej zagranicznej i tej wewnętrznej. Można się uczyć, warto naśladować. W Polsce natomiast, zapatrzony w kanclerz Merkel premier Tusk i większość elit politycznych deklamująca o strategicznej współpracy Warszawy i Berlina- akurat w polityce "europejskiej" robi dokładnie wszystko odwrotnie niż RFN. Z oczywistą szkodą dla polskiego interesu narodowego.
Pieczeń 1
Jasne, że "pogłębienie" eurointegracji jest korzystne dla największego kraju członkowskiego Unii (największego w sensie demograficznym i gospodarczym- bo terytorialnie Niemcy ustępują choćby Francji czy Szwecji). Slogan: więcej kompetencji dla Brukseli oznacza – w politycznej praktyce – więcej decyzji dla Berlina (czy Bonn – gdzie usytuowany jest wciąż Urząd Kanclerza). Rząd PO-PSL powtarza niemieckie zaklęcia o tym, żeby było "więcej Europy". To, co dobre dla Berlina w tym wypadku nie jest dobre dla Warszawy. O ile dla kraju nr 1 w UE optymalna jest koncentracja decyzji- bo on będzie miał na nie decydujący wpływ, o tyle dla nas, kraju nr 6 (ale też nie, na miły Bóg, 26...) najlepsza jest równowaga sił, "balance of power" na Starym Kontynencie. Mówiąc hasłowo: Niemcom się opłaca Europa federalna czy wręcz "Stany Zjednoczone Europy", Polakom natomiast Europa Ojczyzn, Europa Narodów.
Pieczeń 2
Niemcy wokół polityki zagranicznej stale budują ponadpartyjny konsensus. Zakres integracji europejskiej jest stałym tematem negocjacji między koalicją rządową i opozycją. Podobnie zresztą, jak najważniejsze ustawy ze sfery gospodarki. Oznacza to dwie rzeczy. Po pierwsze: szersze zaplecze polityczne dla rządu RFN w polityce międzynarodowej - a przez to jego wzmocnienie w wymiarze zewnętrznym. Po drugie: gwarancje, że przy zmianie kanclerza po przyszłorocznych wyborach do Bundestagu polityka zagraniczna Berlina zachowuje ciągłość, nie zmieni się diametralnie. U nas, wiadomo: Sejm RP jest maszynką do głosowania, opozycja o stanowisku rządu na kolejne szczyty UE dowiaduje się po tychże szczytach albo z mediów, tzw. kompromis konstytucyjny między PO a PiS w kwestii zwiększenia roli polskiego parlamentu w procesie integracji europejskiej został przez Tuska odrzucony. Słowem: wszystko na odwrót niż u naszego zachodniego sąsiada. A to Polskę tylko osłabia.
Pieczeń 3
Rola Bundestagu jako strażnika stopnia "europejskiej jedności" bardzo wzrosła w ostatnich latach. Ale też, uwaga – bo o tym się mówi znacznie mniej- zwiększyło się też znaczenie Bundesratu czyli izby wyższej Parlamentu RFN. Składa się on z przedstawicieli mianowanych przez władze landów. Dziś z tymi "niemieckimi krajami związkowymi" negocjuje Angela Merkel. Oczywiście za cenę rzeki pieniędzy z budżetu federalnego i – w domyśle – unijnego. Co zaś do Bundestagu: bez jego "OK" ta czy inna kanclerz nie może wyrazić zgody nie tylko na nowe traktaty europejskie czy zmiany w już obowiązujących, ale też na nowe regulacje unijne w postaci zwykłych dyrektyw, jeśli głębiej niż dotąd wchodzą w materię prawa niemieckiego. Co ciekawe: rząd w Berlinie może się Bundestagiem zasłaniać w rozmowach z Komisją Europejską pytającą czemu RFN nie wdraża prawa Wspólnot Europejskich. Niemcy więc wyznaczają drogę europejskiej integracji, ale same już niekoniecznie muszą nią maszerować i akceptować wszelkie regulacje UE. Skądinąd w myśl przysłowia: drogowskazy nie chodzą. Ma to też przełożenie na praktykę gospodarczą: pomoc rządu federalnego i landowych dla przemysłu stoczniowego tego kraju ewidentnie sprzeczna była z unijnym "acquis communautaire" odnośnie swobodnej konkurencji i niedopuszczalnej pomocy państwa. W Polsce natomiast Sejm nie tylko nie poszedł drogą Bundestagu jako kontrolera tempa integracji Polski z UE, ale, stał się "pasem transmisyjnym" rządu. Z opłakanymi skutkami dla polskiej suwerenności.
Pieczeń 4
"Gazeta Polska Codziennie" jako pierwsza i bodaj jedyna poinformowała (17 czerwca w moim tekście "Dwie rzeki w Unii”) o spotkaniu 15 czerwca w Karlsruhe między władzami Trybunału Konstytucyjnego RFN a delegacją Komisji Konstytucyjnej Parlamentu Europejskiego. Przekaz Niemców był jasny: to my, u siebie, będziemy ustalać zakres ingerencji prawa unijnego w prawo niemieckie. Także gdy chodzi o różne pomysły europarlamentu. A co się dzieje w tej kwestii w Polsce? Gdyby żył Benedykt Chmielowski napisałby znów w „Nowych Atenach" – „Koń jaki jest – każdy widzi"...
Pieczeń 5
W RFN rewolucja, bo rząd i szerzej klasa polityczna zaakceptowały już odwołanie się do narodu w referendum w sprawach eurointegracji. Dotąd bały się tego, jak diabeł święconej wody. Ostatnio oświadczył to wprost faktyczny nr 2 w rządzie, najbliższy współpracownik niegdyś kanclerza Kohla, a dziś Merkel, minister finansów Wolfgang Schäuble (od czasu zamachu na jego życie porusza się na wózku inwalidzkim). To nad Renem. A co nad Wisłą? Tu narodu nikt o zdanie nie zapyta – i nie tylko w kwestii Paktu Fiskalnego czy akcesu do strefy euro. Tu nawet rząd tak naprawdę nie chce o nic zapytać Sejmu- w formie prawdziwej debaty przed kolejnym "przełomowym" szczytem UE. Rząd po prostu wie lepiej. Przepraszam, ale przypomina mi się tytuł tekstu zdjętego przez cenzurę w Marcu 1968 roku, polemicznego wobec jednego z ideologów PZPR Tadeusza Kura "Kur wie lepiej". Pięć niemieckich pieczeni na euroogniu. Natomiast Polska grillująca ma to, czego chciała: pięć spalonych, nie do jedzenia, kotletów. Nawet nie „bigos”. Tak się bawią "chłopcy z podwórka".

*Uaktualniona wersja artykułu, który ukazał się w „GPC” i znajdzie się w książce: „Mój kraj, mój świat” , która niebawem ukaże się nakładem wydawnictwa „Zysk”.
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 1849
Ryszard Czarnecki
Nazwa bloga:
Blog autorski

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 6, 828
Liczba wyświetleń: 8,070,498
Liczba komentarzy: 10,992

Ostatnie wpisy blogera

  • 6-4 z Ruskimi czyli kartki z dziejów polskiego hokeja
  • Unia-Ukraina: dać pieniądze,aby korupcja kwitła?
  • Widmo cywilizacji śmierci krąży nad Strasburgiem...

Moje ostatnie komentarze

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • EKSHUMACJA ŚP. WASSERMANA I MILCZENIE PIĄTEJ KOLUMNY
  • Najnowszy kawał o Tusku i Gierku
  • Nowy kawał o Tusku i raju

Ostatnio komentowane

  • mada, Ja pamiętam jak  na Wyścigu Pokoju Królak zdzielił pompką Ruskiego kolarza po plecach, bo ten złapał go za siodełko i chciał jechać nie kręcąc pedalami.Z góry przepraszm za to słowo obrażonych.
  • Marek Michalski, Pamiętam to wydarzenie z dzieciństwa. Istnieje domniemanie, że tajemnicą sukcesu było zakwaterowanie hokeistów radzieckich z czechosłowackimi w jednym akademiku w Katowicach-Ligocie, po którym…
  • Ijontichy, Ciekawe..ile padnie trupów przy podziale tych pieniędzy? Mafia rosyjska,mafie ukraińskie,mafie żydowskie i te zwykłe,ale z kałachami.Ale by był film akcji :-))

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności