W piątek propagandową, rosyjską fetą, rozpoczęły się zimowe igrzyska w Soczi. Moskwa wykorzystała to do przedstawienia swojej „wielkiej” historii – oczywiście bez łagrów, okupacji innych krajów, wewnętrznego i zewnętrznego terroru. Dyktatury i systemy autorytarne uwielbiają Igrzyska Olimpijskie, bo to ich uwiarygadnia w oczach świata. A Międzynarodowy Komitet Olimpijski, który w 2007 roku przyznał zimowe igrzyska Rosji, a rok później bawił się na letnich igrzyskach w komunistycznych Chinach, zaciera ręce, bo dyktatorzy dają na olimpijskie fanaberie dużo więcej pieniędzy niż, kontrolowane przed media i opinie publiczne, demokracje.
Soczi 2014 kojarzyć mi się będzie jako kibicowi z Pekinem 2008 i jako historykowi z Berlinem 1936. Totalitarne czy autorytarne systemy mają różne nazwy, ale chodzi w nich o to samo.
Oby jak najmniej polityków z Zachodu legitymizowało rosyjskie igrzyska. Niech wokół Putina będzie pusto. Niech śladem prezydenta Janukwycza, który już jest w Soczi, pójdzie jak najmniej liderów państw.
Będę trzymał kciuki za Biało-Czerwonych. Za Kamila Stocha z polską, lotniczą szachownicą, za Justynę Kowalczyk, wałczącą z koalicją norweskich „astmatyczek”, za łyżwiarki i łyżwiarzy szybkich, za skoczków. Ale na pewno nie będę trzymał kciuków za gospodarzy igrzysk: Putin na to nie zasługuje.
* komentarz ukazał się w sobotniej „Gazecie Polskiej Codziennie”.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1269