Na przełomie lat 40-tych i 50-tych XX wieku słynny polski aktor Adolf Dymsza wraz z przyszłym wielkim kompozytorem i autorem muzyki do wielu filmów Andrzejem Markowskim, chodzili – razem z rodzinami - po polskich Tatrach. Gdy w pewnym momencie Dymsza powiedział: „dzisiaj wchodzę na Tomanową” – chodziło mu o wierzchołek „Tomanowej Kopy” – mistrz humoru sytuacyjnego Andrzej Markowski zapytał: „a co na to Toman?”. Anegdota ta przypomina mi się, ilekroć słyszę o książce Małgorzaty Tusk, która z rzadko spotykaną szczerością opowiada o tym, co wyrosło na głowie Donalda Tuska. Trzeba przyznać, że pan premier stwierdzając, że książka jego żony ujawniająca dość wstydliwe sekrety Tuskowej alkowy jest jedną z jego ulubionych lektur, prawdopodobnie wejdzie do „Księgi Dziwów Polskich”. Zwykle faceci bowiem ukrywają wiarołomstwo żon, choć, jak widać, są wyjątki.
Andrzej Markowski twórca Międzynarodowego Festiwalu Wratislavia Cantans, autor muzyki do na przykład „Popiołów” i „Pana Wołodyjowskiego”, a wcześniej żołnierz AK i powstaniec warszawski, miał olbrzymie poczucie humoru. Gdy w Pradze jakiś czeski muzyk zapytał go przy posiłku, jak jest po polsku Smetana, nasz rodak odparł bez wahania: „jak to jak? – Moniuszko”, co u krajana Bedřicha Smetany, wybitnego czeskiego kompozytora, wywołało niepohamowany wybuch śmiechu.
Co do Dymszy, to jego życie może być przykładem, jak wiele zależy od czystego przypadku. W czasach, gdy młodzi aktorzy grali pod pseudonimami, Adolf Bagiński – bo tak się naprawdę nazywał Dodek wymyślił sobie zupełnie inną ksywkę: „Scipio del Scampio”. Ale, gdy zadzwoniono z teatru z prośbą o podanie pseudonimu na afisz, siostra Adolfa zgubiła kartkę i strzeliła na poczekaniu do słuchawki: „Dymsza”. I słowo ciałem się stało.
Gdyby Janusz Piechociński wiedział, że przypadki chodzą po ludziach, to może ostrożniej by mówił to, co mu ślina na język przynosi. Nieładnie jest pluć, ale pluć pod wiatr to już skrajna głupota. Wicepremier Piechociński atakujący premiera Kaczyńskiego znaczoną brytyjską kartą czyli królem pikowym zwanym Cameronem, jakby zapomniał o starym polskim przysłowiu, że: „kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”. Gdyby lider PSL-u skorzystał z szansy, by siedzieć cicho, może by mu nie wypomniano, że jego macierzysta partia – PSL wraz ze swoim małżonkiem z rozsądku (albo, po europejsku, małżonką) czyli PO jest w tej samej frakcji w europarlamencie, co CDU Angeli Merkel i Eriki Steinbach. A tak, pan Januszek pogalopował, zapomniawszy zabrać do kulbaki rozumu. Teraz musi wysłuchiwać, że jakoś PSL i PO nie protestowały, gdy ich niemieccy polityczni przyjaciele zakładali w Berlinie Muzeum Wypędzonych fałszujące polską historię, gdy wspierali działalnie Jugendamtów na siłę germanizujących polskie dzieci w RFN, forsowali Nordstream, choć z tego gazociągu uciechę ma Rosja, a nie my, czy wreszcie przepchnęli – wbrew polskim interesom − Pakiet Klimatyczny.
Skądinąd i partia Tuska i partia Piechocińskiego przez długich sześć lat: (2003-2004) jako obserwatorzy, (2004-2009) jako pełnoprawni europosłowie byli w tej samej europartii, co brytyjscy Torysi i jakoś nosami nie kręcili. Widać, że „zapomniał wół, że cielęciem był”. Akurat to przysłowie chyba znawca trzody chlewnej ob. Piechociński zna. Nie mówiąc już o ob. Tusku, który – jak widać, słychać i czuć – na wszystkim zna się najlepiej. Poczynając od własnego poroża…
*Artykuł ukazał się w "Gazecie Polskiej" (15.01.2014)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3110
Gdy Malgosia"przprawiala rogi" Donkowi ,byla z Donkiem w Konkubinacie..
Wyraznie uzyla liczby mnogiej w tym temacie :))
Donek wiec oficjalnie zostal uznany za wielokrotnego "rogacza"...:))
Gdzie on te swoje Rogi powiesi ?
Wielcy Politycy najcenniejsze atrybuty ich wielkosci , ofiarowali i zawieszali w Czestochowie..