|
|
Admin Naszeblogi.pl Dziękuję za zmianę. Co do łatki oczywiście usuniemy. |
|
|
Zygmunt Korus Jarosław Gowin pojawia się w tekście głównym bez przytyku. Moja opinia o ministrze została wyrażona tak dosadnie tylko dlatego, że nie cierpię tego hipokryty od samego zaistnienia na scenie politycznej. Ale skoro "gowniane" uczelnie Pana tak drażnią na froncie forum, to odnotowuję ten fakt w niniejszym komentarzu i zmieniam nagłówek na "bagno".
Za poluzowanie dyskusji Bóg zapłać! W takim razie proszę więc, jako zaszłość, usunąć tę "łatkę" nad moim zdjęciem, jaką mi administrator Targalski przyfastrygował, bo ostatnio w kilku kwestiach nie zgadzam się z Tomkiem, i jest mi, pod narzuconą mi "kuratelą" wdzięczności, niezręcznie o owych rozbieżnościach moich Czytelników poinformować. Dzięki. |
|
|
Admin Naszeblogi.pl Pomijając obraźliwość określenia, to inkryminowany nie ma z opisanym stanem wiele, jeśli w ogóle cokolwiek, wspólnego. A wręcz zapowiedział próbę zmiany. Co przy wsparciu ugrupowania i rządu, które takie sitwy chcą rozbijać, jest nadzieja, że coś nie coś będzie lepiej. To jednak bardzo trudne zadanie, bo uczelnie są samodzielne i samymi zmianami prawnymi czy dotacjami niewiele, obawiam się, da się tu zmienić. A na zmiany fundamentalne, jak lustracja, jest już za późno.
Jak Pan zauważył nie "cenzuruję" opinii jak to było wcześniej (za poprzedniej administracji) ale z całym szacunkiem dla Pana i innych blogerów, nie może to prowadzić do tego, że będziemy obrażać się nawzajem czy rząd, za którego powstaniem wielu tutaj walczyło przez wiele lat. Nie zwracałbym też pewnie Panu uwagi, gdyby to określenie padło gdzieś tam (i zasłużenie) w tekście, a nie było wywalone w tytule notki. Rozumiem osobiste anse ale nie mogą one przysłaniać reszty portalu, innych wpisów i stawiać administrację/właścicieli portalu w roli wspólników miotających tak obraźliwie i prymitywne określenia. Mam nadzieję, że się rozumiemy. Proszę więc o zmianę tytułu |
|
|
Jabe No właśnie. Można się zachwycać trafnym podsumowaniem, ale nie zmienia to faktu, że ani w tekscie, ani w komentarzach nie ma pomysłu, co z tym zrobić. Też uważam, że trzeba, jeśli nie zamknąć, to przynajmniej odciąć towarzystwo od kasy. Niestety obiecano pieniądze na innowacje, czyli sprawy idą w kierunku przeciwnym.
Częściowym rozwiązaniem byłaby rezygnacja nie tylko z państwowej profesury (która istotnie jest kuriozum), ale generalnie z sankcjonowanych przez państwo stopni naukowych. |
|
|
Zygmunt Korus Panie Januszu, skoro Autor poprosił o komentarze, to rzecz jasna trzeba tekst udostępniać innym, by go przeczytali i o materiale dyskutowali. Co zresztą poniżej widać, bowiem do Pańskich uwag dodano inne akapity merytoryczne, uzupełniające przemyślenia lekarza-naukowca z Bostonu, od lat współpracującego z polskimi uczelniami.
W tym miejscu należy oddać sprawiedliwość naszemu doktorowi geologii z Krakowa, Józefowi Wieczorkowi, który od lat, omal jak samotny Mohikanin, toczy boje o naprawę zgangrenowanych szkół wyższych. Warto zaglądać na Jego autorskiego bloga, dla przykładu np. w kwestii lustracji podaję link: https://blogjw.wordpress… albo inny bardziej ogólny artykuł pod odnośnikiem https://nfaetyka.wordpre…
Dziękuję Panu i wszystkim komentatorom oraz moim Czytelnikom. |
|
|
Zygmunt Korus Mój stosunek do Ministra Gie Jaros(r)awa wyrażam od lat stale w taki sam nieoględny sposób, ponieważ nie akceptuję jego ubabranej i cuchnącej przeszłości, zwłaszcza hipokryzji w związku z byciem szkodnikiem-dostojnikiem PO. Obserwuję ponadto jego obecne zachowania, nie tylko zaniechania i brak determinacji na swoim polu koniecznych zmian, ale np. publiczne danie wsparcia kumoterstwu ministra Glińskiego.
A tak przy okazji: na tym forum zrobiło się ostatnio ciekawiej, mniej jest tłumienia myśli a więcej wolnych głosów - czyżby to była Pańska zasługa (bo chyba vel-Darskiego już w "Cenzurze" nie ma...?)? W każdym razie należy temu tylko przyklasnąć.
Ale jeśli uważa Pan, że tytuł należy zmienić na mniej dosadny, proszę napisać wprost, a to zrobię... |
|
|
Admin Naszeblogi.pl Proszę nie używać takich nomen omen gównianych, obraźliwych i nieadekwatnych do treści wpisu tytułów. Ostrzegam. |
|
|
Czesław2 Czytając artykuł i komentarze rozumiem, dlaczego Gowin nie jest w stanie nic zrobić. Musiałby po prostu ten bajzel zamknąć. To, że studenci nie reagują? To normalne. Student , młody człowiek robi tylko tyle, ile od niego wymagają, najlepiej prawie nic. A konsekwencje? Przecież to nie dziś. |
|
|
jazgdyni Witam Panie Zygmuncie!
Ważny i znakomity tekst. Proszę o zgodę na dalsze jego rozpowszechnianie.
Raz po raz ocieram się o środowisko akademickie. W młodości również byłem zatrudniony na dwóch uczelniach wyższych. Więc wiem co nieco.
Oto taka przypowieść.
Jak to studenci biesiadowaliśmy i popijaliśmy. Wszyscy wiedzą, jak to jest. Miedzy nami był kolega, obiekt żartów i docinków. Głównie z powodu jego nielotności umysłowej. Jak to się mówiło - ciężki kaliber. Lecz to właśnie on został profesorem, na dodatek sławnym profesorem. Już parę lat temu popadł w alkoholizm. Następnie zabił kobietę przechodzącą na pasach drogowych. W końcu popełnił samobójstwo.
Te prawdziwe zdarzenia są piękną egzemplifikacją całej nauki polskiej.
Na uniwersytetach rządzi selekcja negatywna. Pozostawali na nich tylko ci, którzy nie potrafili znaleźć sobie lepszego sposobu na zarabianie. Lepsi uciekli. Moja pierwsza pensja na politechnice wynosiła 1500 zł w roku 1972, co jest dokładnie tyle samo, co dzisiaj. Wyżyć za to trudno. Więc po cholerę się męczyć?
I inna sprawa: - siedzimy przy kawie i gadamy. Słynny i naprawdę dobry w swojej dziedzinie profesor mówi: - Mamy od cholery doktorantów. Wielu absolwentów nie potrafi znaleźć sobie pracy. Więc my ich bierzemy na studia doktoranckie. Niech mają chociaż ten tysiąc złotych. - Czyli ponownie selekcja negatywna i zalew doktorów.
tak to jest Panie Zygmuncie.
Pozdrawiam |
|
|
eska Ten znakomity tekst należy jeszcze uzupełnić o rozbuchany do granic obłędu nepotyzm na uczelniach.
W mojej byłej katedrze tylko dwie osoby, i to ze starszego pokolenia, nie są córkami lub synami pracowników uczelni. Jedna z nich ma obydwoje rodziców na uczelni, do tego na tym samym wydziale.
Sytuacja, gdzie dziecko robi doktorat w katedrze tatusia, a potem dostaje tam etat - nikogo już nie dziwi. To są rodzinne folwarki za publiczne pieniądze, bo piszę o uczelniach publicznych. O prywatnych nawet nie warto wspominać. |
|
|
Do punktów 5 i 6 przydałoby się nawiązanie do wcześniejszego stopnia edukacji. Czyli jak przy okazji wszystkich zmian w szkolnictwie średnim przy wsparciu odpowiednią propagandą zredukowano znaczenie szkół zawodowych i technicznych (a potem same szkoły), kierując dzieciaki do ogólniaków. A potem na uczelnie, bo przecież tak ładnie w gazetach pisali i "mądre głowy" w TV mówiły, że dyplom wyższej szkoły gwarantuje pracę.
Zrobił się boom na naukę, to i namnożyło się uczelni i kierunków, żeby młodzi mieli upragniony papier. Popyt na niego dodatkowo napędzała przez jakiś czas możliwość uniknięcia służby wojskowej dzięki studiowaniu, a potem wymóg posiadania dyplomu w coraz większej ilości zawodów i stanowisk. I tu dochodzimy do punktu dużej ilości studiów niestacjonarnych. Bo to jest możliwość zdobycia wykształcenia dla osób, które muszą pracować, żeby się utrzymać, bo nie stać ich na studia dzienne. Albo możliwość uzupełnienia wykształcenia, bo zmieniły się przepisy i już wykształcenie średnie kierunkowe nie wystarczy - podobny mechanizm związany jest z dużą ofertą studiów podyplomowych. |