Otrzymane komantarze

Do wpisu: Hayek, Mises i mit pieniądza bez państwa 
Data Autor
Dark Regis
To prawda, choć już wtedy były "dzikie" tokeny w obrocie w Internetach. Głównie pojawiające się gry MMO wprowadzały je eksperymentalnie. Istotny przełom nastąpił w 2003, gdy pojawiło się Second Life, Entropia Universe itp. "kasyna" internetowe. Za to ja patrzę na fakty. Nie było nawet mowy o komputerach kwantowych, obowiązywała jakaś dziwna wiara w prawo Moore'a (podwajanie się szybkości komputerów i szybki kres tego trendu), nie wiedziano czy da się uzyskać energię z fuzji jądrowej, samochody elektryczne były w literaturze SF, Chiny nigdy nie były podejrzewane o wysłanie rakiety z łazikiem na Marsa, ba nie wierzono nawet w planety pozasłoneczne i czarne dziury. Wierzono za to w wizje utopistów rynkowych. A dziś mamy już wszystko to, czego wtedy "nie można było zrobić" za wyjątkiem jakiejkolwiek - nawet malutkiej - wyspy szczęśliwości zarządzanej nie przez filozofów jak u Platona, ale przez światłych ekonomistów szkoły wiedeńskiej i otwockiej. To są właśnie fakty.
Grzegorz GPS Świderski
W latach 90-tych nie było kryptowalut...
Dark Regis
Szkoda mojego czasu na jałowe dyskusje, które prowadziłem w latach 90-tych, będąc wtedy napalonym brydżystą przed gabinetem samego guru Korwina. To była taka kamienica na przeciw dworca Śródmieście. od tego czasu wiele się zmieniło. Między innymi to, że nie wierzę w przereklamowanych Mesjaszy Dobrobytu.
Grzegorz GPS Świderski
A konkretnie jakie masz zarzuty w stosunku do tego, co pisał Mises? Włączyłeś się do dyskusji, to chyba wiesz kto to i co pisał...
Dark Regis
Mizesizm.... To mi przypomina trochę ten oto naukowy eksperyment. To po prostu skłoniło mnie do pewnych przemyśleń ;))) https://www.youtube.com/…
Grzegorz GPS Świderski
Tu moja odpowiedź na ten wpis: https://naszeblogi.pl/74674-pieniadz-panstwo-i-mit-wspolnej-miary
Do wpisu: Polska w pułapce długu i politycznej iluzji: o niezależnym pieniądzu i reformie państwa
Data Autor
Grzegorz GPS Świderski
To bardzo często powtarzany mit, że porządek wymaga centralnej miary i instytucji, która go pilnuje. Ale właśnie to Mises, Hayek i Rothbard podważyli: nie trzeba centralnego planisty, by istniał porządek. Porządek rynkowy jest produktem interakcji, nie dekretu.Mises nigdzie nie pisał, że pieniądz musi być wspólny z urzędu. Przeciwnie – w "Teorii pieniądza i kredytu" wyjaśnia, że pieniądz powstał historycznie bez państwa, poprzez stopniową dominację najbardziej płynnych towarów – złota, srebra, soli, zboża. To była właśnie konkurencja walutowa w praktyce – zanim ktokolwiek słyszał o banku centralnym.Hayek, w "Denacjonalizacji pieniądza", poszedł dalej: postulował całkowite uwolnienie emisji walut, aby rynek sam wyłonił te, którym ludzie najbardziej ufają. Dokładnie tak, jak język wyłania gramatykę, a prawo zwyczajowe wyłania sprawiedliwość.To, że w XIX-wiecznej Ameryce niektóre banki upadały, nie wynikało z „nadmiaru wolności”, lecz z braku pełnej wolności – bo państwo wymuszało regulacje rezerw, ograniczało konkurencję między stanami i faworyzowało wybrane instytucje. Bankowość była tylko pół-wolna, a więc pół-stabilna.Rynek nie potrzebuje jednej władzy, by istniał język wartości — wystarczy, że uczestnicy reagują na sygnały cen. To właśnie system cenowy jest wspólnym językiem rynku. Waluty są tylko jego dialektami.Zaufanie jest efektem dobrowolnej wymiany, nie jej warunkiem. Jeśli ktoś emituje walutę, której nikt nie chce – bankrutuje. To naturalny mechanizm selekcji, którego państwo unika tylko dlatego, że samo byłoby pierwszym bankrutem.Kryptowaluty to nie „chaos”, lecz pierwszy od stuleci powrót do zasady, że pieniądz nie musi mieć pana. Ich zmienność to cena wolności – tak samo jak zmienność cen towarów w wolnym handlu. Stabilność wymuszona dekretem to tylko iluzja porządku – taka sama, jak „planowa gospodarka”, która miała być bardziej racjonalna od rynku.Wolny rynek pieniądza nie niszczy zaufania. On je testuje i wzmacnia – przez codzienny wybór. A jedyną prawdziwą anarchią w gospodarce jest ta, którą tworzy monopol państwa.
mjk1
Ta koncepcja brzmi efektownie, ale nie ma niestety nic wspólnego z realną ekonomią. To nie jest klasyczna teoria szkoły austriackiej, tylko jej skrajna interpretacja, popularna w kręgach anarchokapitalistycznych i kryptowalutowych. Mises czy Hayek nigdy nie twierdzili, że każdy może „tworzyć” pieniądz jak chce. Ich postulatem była konkurencja w emisji przy zachowaniu reguł zaufania i wymienialności – nie chaos setek prywatnych tokenów, które zmieniają wartość co godzinę.Pieniądz nie jest ani językiem, ani metaforą „spontanicznego porządku”. Jest instytucją zaufania – narzędziem rachunku gospodarczego. Żeby rachunek działał, miara musi być wspólna i stabilna, tak jak wspólna jest jednostka długości czy wagi. Można oczywiście handlować w różnych walutach, ale cały system wymaga jednego punktu odniesienia – bez tego bilans gospodarczy przestaje mieć sens.Nie bez powodu nawet kraje najbardziej liberalne utrzymują centralne banki i rezerwy strategiczne. Historia uczy, że tam, gdzie każdy mógł „emitować” pieniądz (jak w USA w XIX wieku w epoce tzw. free banking), kończyło się to falą bankructw i utratą zaufania społecznego.Kryptowaluty to interesujący eksperyment technologiczny, ale nie rozwiązanie dla gospodarki narodowej. Ich wartość jest niestabilna, a realny rynek zbyt płytki, by zapewnić wymienialność i płynność. Prawdziwy pieniądz musi bilansować cały system produkcji i konsumpcji, nie tylko umożliwiać transakcję, ale też odzwierciedlać realną wartość pracy i towaru.Dlatego nie da się zastąpić wspólnej waluty „językiem wolnego wyboru”, tak jak nie da się zastąpić prawa kontraktami ustnymi między sąsiadami. Rynek bez zaufania, wspólnej miary i ram instytucjonalnych nie tworzy porządku – tworzy anarchię.
Grzegorz GPS Świderski
To klasyczne nieporozumienie: wspólna „miara wartości” nie jest warunkiem rynku, tylko jego skutkiem. Nie potrzeba państwa, by ustalić, czym ludzie się posługują — rynek sam wybiera najlepsze narzędzie wymiany. Tak powstał pieniądz, zanim państwo go zawłaszczyło.Pieniądz nie jest jak metr czy kilogram, tylko jak język. Każdy może mówić jak chce, a mimo to ludzie dogadują się doskonale, bo wspólne standardy powstają spontanicznie. Jednolita waluta narzucona przez państwo nie gwarantuje stabilności, lecz eliminuje mechanizm korekty. W systemie wolnym zła waluta bankrutuje. W systemie państwowym – bankrutują ludzie.Dlatego konkurencja walutowa nie znosi porządku, lecz go tworzy. To rynek, nie dekret, decyduje, która miara wartości jest uczciwa i trwała. Waluta, tak jak każdy inny towar, potrzebuje konkurencji.Różne transakcje naturalnie wymagają różnych walut. Do małych, szybkich płatności — takich jak zakup gazety — lepsze są waluty o niskim koszcie transakcyjnym, np. lekkie kryptowaluty lub lokalne tokeny. Do dużych, poważnych transakcji — np. kupna domu — sensowniejsze są waluty stabilne i odporne na manipulację, np. oparte na kruszcu.Tak działa spontaniczny porządek: każdy wybiera to, co najlepiej pasuje do konkretnego celu. Oszczędzać lepiej w walucie, na której mamy deflację. Jedna narzucona waluta jest jak jeden język – może ułatwia kontrolę, ale zabija różnorodność i rozwój.
mjk1
Pomysł konkurencji walutowej brzmi atrakcyjnie – szczególnie jeśli spojrzeć na niego przez pryzmat cyfrowych technologii i kryptowalut. Ale w istocie nie rozwiązuje problemu, o którym pisałem. Przeciwnie, tylko go przenosi na inny poziom.Zacznijmy od podstaw.Pieniądz jest miarą wartości i narzędziem bilansowania wymiany.Aby system gospodarczy był stabilny, wszyscy uczestnicy rynku muszą używać tej samej miary.Gdy każdy zacznie tworzyć własną, niezależną jednostkę rozliczeniową – nawet przy pomocy aplikacji – nie powstanie wolny rynek, tylko rynek chaosu, w którym żaden z towarów i żadna z inwestycji nie będzie mogła być porównywana w czasie.To tak, jakby każdy przedsiębiorca mógł sam zdefiniować, ile centymetrów ma metr i ile sekund trwa minuta.Technicznie da się to obsłużyć, ale ekonomicznie i społecznie to paraliżuje wymianę, bo brakuje wspólnego mianownika wartości.A przecież istotą pieniądza nie jest jego forma (papier, kryptokod czy zapis w bazie danych), lecz społeczna zgoda na jego używanie.Bez wspólnego zaufania do jednej jednostki rozliczeniowej – żadna gospodarka nie może się bilansować, bo każdy bilans wymaga wspólnej miary.To właśnie z tego powodu nawet w świecie kryptowalut ogromna większość użytkowników rozlicza wszystko w dolarze – niezależnie od tego, jaką „walutą” akurat operuje.Nie dlatego, że dolar jest doskonały, ale dlatego, że jest wspólną miarą odniesienia.Dlatego też reforma pieniądza nie polega na tym, żeby każdy mógł drukować swoją walutę, lecz na tym, by ta jedna wspólna waluta była niezależna od monopolu politycznego i bankowego.To zasadnicza różnica między anarchią walutową a suwerennością monetarną.W moim ujęciu „niezależny pieniądz” to nie dziesiątki konkurujących tokenów, ale pieniądz oparty na realnej wartości wytworzonej pracy i produkcji, emitowany w sposób proporcjonalny do zdolności gospodarki do tworzenia dóbr.Innymi słowy – chodzi nie o zniesienie miary, lecz o przywrócenie jej sensu.Bo tak jak nie można prowadzić rachunkowości w setkach dowolnych walut wymyślonych przez uczestników, tak samo nie da się utrzymać gospodarki, w której nie istnieje wspólne pojęcie wartości.To byłby nie wolny rynek, lecz permanentny targ chaosu, na którym przestaje istnieć sens słowa „uczciwa cena”.
Marek Michalski
Mamy zgodność.W gruncie rzeczy jedni i drudzy zarżnęli możliwość racjonalnej współpracy z UE. Również przyczynili się do zrobienia z członkostwa w NATO wydmuszki.
Grzegorz GPS Świderski
Żadna reforma pieniądza nic nie pomoże, gdy państwo ma monopol na walutę. Tylko konkurencja walutowa rozwiązuje wszelkie te problemy. Postulat konkurencji walutowej jest komplementarny z Pana propozycjami, czy propozycjami kogokolwiek na reformę pieniądza — po prostu należy pozwolić, by każdy tworzył walutę zgodnie z dowolnymi zasadami, które sobie wymyśli. Już takie mamy — to kryptowaluty. W dzisiejszym świecie operowanie wieloma walutami to nie jest żaden problem, bo wszelkie rozliczenia, kalkulacje i przeliczanie mogą robić aplikacje na komórkach. 
mjk1
Dziękuję za ten głos Panie Marku – to bardzo trafna diagnoza.Rzeczywiście, sedno problemu nie leży w tym, że PiS i PO się różnią, lecz właśnie w tym, że różnią się tylko retoryką, a nie kierunkiem działania.Jedni i drudzy funkcjonują w ramach tego samego paradygmatu socjaldemokratyczno-korporacyjnego, w którym gospodarka państwowa, redystrybucja i rosnące zadłużenie są traktowane jak naturalny mechanizm „stabilizacji”.W istocie mamy więc do czynienia nie z dwiema wizjami Polski, ale z jednym systemem w dwóch kolorach – systemem, którego prawdziwym fundamentem jest utrzymanie popytu przez kreację długu.To dokładnie to, co Pan słusznie nazwał: „kreowaniem popytu na kredyt”.I rzeczywiście, nieprzypadkowo kolejne rządy – niezależnie od barw – wdrażały te same rozwiązania:ratyfikację pakietów ETS i zgodę na unijną politykę klimatyczną,zadłużenie się na setki miliardów złotych w ramach KPO,lockdowny i przymusowe restrykcje w okresie „pandemicznym”,gigantyczne transfery socjalne, które krótkoterminowo poprawiają nastroje, ale długofalowo niszczą wartość pieniądza i uzależniają gospodarkę od zewnętrznego finansowania.To nie są błędy – to jest logika systemu, który nie może działać inaczej, bo musi stale pompować nowy pieniądz, by nie dopuścić do załamania bilansu.Każdy kolejny rząd gra w tę samą grę: kto szybciej zadłuży kraj, ten kupi więcej społecznego spokoju i kilka punktów poparcia.W tym sensie ma Pan absolutną rację: mamy do czynienia z dwiema frakcjami tego samego mechanizmu.Jedni są bliżej Berlina i Brukseli, drudzy – bliżej Waszyngtonu. Ale żadna z tych stron nie myśli kategoriami suwerennej gospodarki narodowej, opartej na własnym kapitale i niezależnym pieniądzu.Polska od lat tkwi w systemie neokolonialnym, w którym kraj jest zarządzany poprzez zadłużenie, a nie rozwój.Zresztą sama koncepcja „sporu o wartości” między PiS a PO jest dziś czysto teatralna.Jedni krzyczą o patriotyzmie, drudzy o europejskości – ale w tym samym czasie obydwie strony akceptują model, w którym emisja pieniądza jest poza kontrolą państwa, a polityka gospodarcza sprowadza się do roli administratora cudzych interesów.To nie przypadek, że tak łatwo zmieniają zdanie w sprawach fundamentalnych:PO, która jeszcze wczoraj krytykowała 500+, dziś je „usprawnia” i rozszerza.PiS, który jeszcze wczoraj odrzucał politykę klimatyczną UE, dziś wdraża jej założenia z gorliwością neofity.Obie strony potrafią w jednym tygodniu kochać węgiel, w drugim – ogłaszać zieloną rewolucję.Bo to nie jest spór o ideę – to spór o dostęp do instrumentów dystrybucji długu.I dopóki nie zmienimy zasad emisji pieniądza – dopóki pieniądz będzie długiem, a gospodarka będzie zależeć od zewnętrznego finansowania – dopóty każda władza będzie w praktyce realizować tę samą politykę, choć pod innym sztandarem.W moim cyklu o niezależnym pieniądzu i naprawie państwa staram się właśnie pokazać, że nie da się wyjść z tego zaklętego kręgu, dopóki źródło kreacji pieniądza pozostaje poza suwerenną kontrolą społeczeństwa.Nie chodzi o nacjonalizację banków czy odgórne sterowanie, ale o przywrócenie realnej równowagi między wartością pracy, produkcji i pieniądza – tak, by gospodarka bilansowała się bez konieczności zadłużania przyszłych pokoleń.Dziś Polska jest jak dom, w którym ciągle zmienia się tapetę, a nikt nie naprawia instalacji.Dlatego potrzebujemy nowej formuły – nie trzeciej partii w tym samym układzie, ale nowego modelu gospodarczo-państwowego, w którym polityka finansowa służy społeczeństwu, a nie odwrotnie.
mjk1
Zgadzam się Panie Grzegorzu, że szkoła austriacka wniosła do ekonomii ogromną wartość, przede wszystkim w zrozumieniu błędnych sygnałów inwestycyjnych, które pojawiają się wtedy, gdy państwo ingeruje w rynek pieniądza.To właśnie Mises i Hayek trafnie zauważyli, że sztuczne zaniżanie stóp procentowych przez bank centralny prowadzi do misesowskiego cyklu koniunkturalnego: boomu napędzanego tanim kredytem i późniejszej recesji będącej „oczyszczeniem” z błędnych inwestycji.I rzeczywiście – w warunkach czysto rynkowych, z twardym pieniądzem (np. opartym o złoto), taki mechanizm mógłby działać stabilnie. Problem w tym, że dzisiejszy kapitalizm nie ma już nic wspólnego z klasycznym rynkiem, o którym pisali Mises czy Rothbard.Żyjemy w systemie, gdzie:pieniądz nie jest neutralny, lecz dłużny i kreowany z powietrza przez banki komercyjne,zysk jest obowiązkiem, a nie nagrodą za efektywność,państwa, korporacje i gospodarstwa domowe są permanentnie zadłużone,i wreszcie – nikt nie dopuszcza „oczyszczenia”, o którym Pan pisze, bo oznaczałoby ono globalne bankructwo.Innymi słowy, to nie państwo samo z siebie zniekształca sygnały rynkowe, ale konieczność utrzymania płynności w systemie, który strukturalnie się nie bilansuje.W klasycznym modelu austriackim zakłada się, że gospodarka może się sama oczyścić, bo łączna suma dochodów wystarczy na wykup produkcji po realnych cenach.Ale w praktyce – i tu właśnie jest sedno – nie wystarczy.Każde rentowne przedsiębiorstwo musi wygenerować zysk, a więc łączny koszt (czyli suma płac i dochodów czynników produkcji) musi być niższy niż cena sprzedaży.Jeśli przeniesiemy to na poziom całej gospodarki, to łączny popyt konsumpcyjny z definicji jest mniejszy niż wartość wyprodukowanych dóbr.To nie jest błąd w polityce banku centralnego, lecz matematyczna konsekwencja zasady rentowności.Dlatego – nawet w idealnie wolnym systemie rynkowym – zawsze pojawia się moment, w którym brakuje pieniądza na wykup towarów, a równowaga może być przywrócona tylko przez:zwiększenie zadłużenia (czyli kreację pieniądza dłużnego),eksport nadwyżek za granicę,lub interwencję państwa (np. poprzez redystrybucję lub inwestycje publiczne).To właśnie ta nieusuwalna luka między sumą kosztów a sumą cen sprawia, że czysty kapitalizm nie jest w stanie się samoregulować – może jedynie przesuwać kryzysy w czasie.Dlatego w moim cyklu o niezależnym pieniądzu i reformie naprawczej państwa próbuję pokazać, że rozwiązaniem nie jest większy interwencjonizm ani też „czystszy kapitalizm”, tylko przebudowa systemu emisji pieniądza, tak by jego ilość odpowiadała realnej wartości wytworzonych dóbr – a nie była skutkiem zadłużenia.Szkoła austriacka opisała przyczyny choroby trafnie.Ale dopóki nie uwzględnimy faktu, że współczesna gospodarka opiera się na pieniądzu dłużnym i systemowej nierównowadze między płacami a cenami, nie wyleczymy pacjenta – będziemy jedynie obserwować kolejne cykle „oczyszczenia”, po których zostaje coraz mniej realnej tkanki społecznej i coraz więcej długu.
Marek Michalski
"Obie strony opowiadają się za socjaldemokratycznym modelem państwa, redystrybucją, transferami i interwencjonizmem.To właśnie dlatego nie widzimy prawdziwego sporu o Polskę: emocje zagłuszają racjonalną debatę."Dzielą się władzą. Bo muszą, bo nieprzypadkowo realizują wspólnie i/lub na zmianę ETSy, restrykcje kowidowe, KPO i socjale w skali mikro i makro, dla swoich i dla obcych, a generalnie chodzi o kreowanie popytu na kredyt.Z drugiej strony nie bez powodu mówi się o stronnictwie pruskim i amerykańsko-żydowskim, a nawet wicepremier rządu i min.spraw wewnętrznych mówi (po ustąpieniu z urzędu) o swoim konkurencie, że jest niemieckim agentem.https://www.youtube.com/watch?v=uMEr88z0qF4Skoro są dwie (co najmniej) "grupy trzymające władzę", czyli tych niemiłościwie nam panujących, to scysje muszą być. I nie mogą być merytoryczne, tylko emocjonalne, bo jedni i drudzy świetnie wiedzą, że za chwilę mogą dostać polecenie realizowania innej polityki, a nawet wprost przeciwnej, czego są liczne przykłady, od polubienia  500+ przez PO do przypływu miłości do węgla kamiennego w PiS.
Grzegorz GPS Świderski
To prawda, że Mises, Hayek i Rothbard pokazali, jak wolny rynek tworzy bogactwo i innowację. Ale to nieprawda, że kapitalizm „austriacki” załamuje się w momencie kryzysu. Właśnie wtedy ujawnia się sens ich teorii cyklu koniunkturalnego.Szkoła austriacka tłumaczy, że nadprodukcja i kryzysy płynności nie są błędami rynku, lecz skutkiem wcześniejszej ingerencji państwa w system kredytowy. To fałszywe sygnały wysyłane przez bank centralny – zaniżone stopy procentowe, ekspansja kredytowa, ratowanie „zbyt dużych, by upaść” – powodują zniekształcenie struktury kapitału. Kiedy rynek przestaje ufać tym sygnałom, dochodzi do korekty – czyli do recesji, która nie jest „załamaniem kapitalizmu”, lecz procesem oczyszczania błędnych inwestycji.Twierdzenie, że państwo musi „stabilizować rynek”, brzmi rozsądnie, ale w praktyce oznacza wieczne odkładanie nieuchronnych korekt. To jak podawanie morfiny zamiast leczenia przyczyny bólu. Każdy program naprawczy oparty na interwencji finansowej tylko powtarza błąd: zamiast ograniczyć ryzyko, rozlewa je po całym systemie.Mises nie negował roli państwa – twierdził tylko, że państwo nie potrafi tworzyć informacji ekonomicznej. Nie zna preferencji, nie wie, które inwestycje są produktywne, a które sztuczne. Dlatego najlepszą polityką stabilizacyjną jest usunięcie źródła destabilizacji: monopolu banku centralnego i przymusu walutowego.Ja już o tym 10 lat temu pisałem: https://www.salon24.pl/u/gps65/631491,inflacja-deflacja-i-monopol-walutowy
Do wpisu: Stół, działka i teatr – czyli jak od 35 lat gramy w tę samą sztukę 
Data Autor
mjk1
W większości racja Spike.Jednego jednak nie obronisz nigdy. Partia której sztandarowym projektem jest CPK musi w tym celu wykupić określone grunty. W jakim celu członkowie tej partii sprzedają grunt, kluczowy dla tej inwestycji i to w momencie kiedy tracą władzę? Przecież gdyby go nie posiadali i tak musieliby go kupić. Nie ma przy tym żadnego znaczenia od kogo to wyszło a przynajmniej nie jest to żadnym usprawiedliwieniem.A co do pierwszej kwestii, to długo biłem się z myślami, czy napisać "gramy tę sztukę", "czy gramy w tę sztukę". Ostatecznie wybrałem to drugie rozwiązanie dla podkreślenia, że też uczestniczymy w tym spektaklu. Widać, że przynajmniej jednemu się nie spodobało.
spike
Kolego blogerze, uwaga nie miała być złośliwa, święty nie jestem, ale to mnie męczyło, więc napisałem.Co do reszty tekstu, mało wiemy, więc po co mamy mielić jęzorem po próżnicy, przyjdzie czas że się dowiemy, a że oskarżenie wyszło od największego urodzonego kłamcy i łajdaka, jaki chodzi po polskiej ziemi, więc z góry zakładam na 99%, że w oskarżeniach nie ma prawdy, pewne fakty już się pojawiają. Czy nie widać, o jaką stawkę jest ta gra?Zanim sprawa trafi do sądu, do tego sam proces, kroi się na kilka lat, a za dwa lata wybory, Tyfus przyjmuje zakłady, że wygra, liczy że tak obrzydzi PiSowców, że zyska znaczną przewagę, potwierdzeniem są kupione sondaże, w które tylko idiota może uwierzyć, że przez dwa lata z drugiego miejsca, nagle z dnia na dzień, KO prowadzi, a w pod stołem robią przekręty.I tak dalej, sądziłem że mądrej głowie, starczą dwie słowie."Widzimy przedstawienie Tyfusa, nie widząc rzeczy, jakie nam szykuje".Niech mu ziemia na wieki lekką nie będzie.
mjk1
Dziękuję za komentarz Danusiu i za przypomnienie innych afer. Zgadzam się, że historia polskiej polityki zna ich znacznie więcej niż tylko te związane z PiS. Amber Gold, afera Polnardu, sprawy Nowaka, Gawkowskiego i inne pokazują, że problemy systemowe nie ograniczają się do jednej partii czy jednego okresu rządów. Nie chodzi więc o wybiórcze wskazywanie winnych, lecz o pokazanie mechanizmu powtarzalności i działania układu władzy, który często pozostaje niewidoczny dla opinii publicznej.Wpis, o którym dyskutujemy, opisuje konkretną transakcję – sprzedaż działki pod CPK, klauzulę odkupu do 2028 roku i możliwe konsekwencje tej konstrukcji, jako przykład tego, jak władza może zabezpieczać własne interesy niezależnie od zmian rządów. Nie jest to ocena całej sceny politycznej ani próba rozliczania każdej partii za wszystkie afery, które miały miejsce w ostatnich dekadach.Zgadzam się, że inne sprawy, które wymieniłaś – finansowanie kampanii, decyzje polityczne w obszarze rolnictwa, procedury dyscyplinarne wobec sędziów – również zasługują na dyskusję i analizę. Jednak wpis nie mógł obejmować wszystkich tematów jednocześnie, bo jego celem jest publicystyczna refleksja nad jednym wyraźnym przykładem mechanizmu politycznego, który może być powtarzalny i systemowy.Podsumowując: wskazywanie mechanizmów nie oznacza, że jedyna partia jest winna. Wpis pokazuje wzorzec, który może występować w różnych czasach i w różnych ugrupowaniach. Dyskusja o innych aferach jest ważna i potrzebna, ale nie podważa sedna analizy zawartej w tekście.
mjk1
Dziękuję za uwagę językową, choć drobna różnica między „gramy w tę samą sztukę” a „gramy tę samą sztukę” nie zmienia sedna przekazu. Celem tekstu nie była dosłowna lekcja gramatyki, lecz opis mechanizmu powtarzalności władzy i tego, jak obywatel może poczuć się w tym układzie jak statysta. Chciałbym natomiast zapytać wprost: co dokładnie uważa Pan za „wyssane z palca”? Czy chodzi o sam fakt sprzedaży działki w ostatnich dniach rządów PiS, czy o klauzulę pozwalającą państwu odkupić ją do 2028 roku, a może o coś jeszcze innego?Bo jeśli fakty – umowa, cena zakupu, termin klauzuli – są „wyssane z palca”, to chętnie dowiem się, na czym opiera Pan swoje twierdzenie. Felieton to forma publicystyczna i oczywiście używam w nim metafor, ale opisywane mechanizmy i zdarzenia są dokumentowane w oficjalnych aktach i mediach.Tak więc pytanie pozostaje: co konkretnie jest nieprawdziwe – transakcja, klauzula, przewidywana wartość działki, czy może całe ujęcie mechanizmów politycznych? Proszę wskazać, bo chcę prowadzić dyskusję na faktach, a nie na insynuacjach.
sake2020
@mjk1....Jak to jest ,że dotąd nie poruszono żadnych afer,żadnych innych partii niż PiS? Jakby nigdy nie było Amber Gold afery Polnardu, Nowaka, Gawkowskiego i innych? Antypisowskie NB wołają głośno -mamy to! Nierzetelną Republikę zamknąć,położyć na nią brudne łapy. Ciekawe czy z równym zaangażowaniem uporamy się jako Polska z aferą nielegalnego finansowania kampanii Trzaskowskiego? Czy podpisanie przez Tuska wyroku na polskie rolnictwo nie jest większą aferą,bo teraz nie tylko Mercosour ale i Ukraina dzięki Tuskowi aleje nas swoimi towarami. Pisze pan o ,,szwindlu'' PiS ale już się okazuje ,że to nie tylko PiS-owi można go przypisać. No ale sędziulki na telefon oczywiście zrobią wszystko by tylko PiS był tu odpowiedzialny. Czy nie jest aferą że łamiąc prawo i Konstytucję Żurek wyrzuca sędziów z zawodu nie patrząc na ich pracę i zasługi tylko dlatego,że byli mianowani przez prezydenta Dudę ?Nawet jak na demokrację walczącą to chyba jest przekroczenie granicy przyzwotości. 
spike
"Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. .... " NIE "... gramy w tę samą sztukę ...", tylko "gramy tę samą sztukę". a reszta tekstu, od Złego pochodzi." wyssana z palca Tyfusa o wilczych oczach.
Es
Kompromis " zielonych" z "niebieskimi" przy okrągłym meblu określił zasady rotacji władzy ktore normalizuja rotację interesów aby wszyscy byli ukontentowani. 
Do wpisu: Gdy argumenty kończą się w pół drogi – kilka słów o spiskach, mesjaszach i śmiechu zamiast dyskusji
Data Autor
Alina@Warszawa
Artykuł z Onet-u o ArtB i wyborach prezydenckich w 1990, czyli jak nam agenci wybierali prezydenta https://wiadomosci.onet.pl/kraj/stanislaw-tyminski-przybysz-zza-oceanu-stworzyl-w-polsce-tajemnicza-partie/8nwz76w?utm_source=naszeblogi.pl_viasg_wiadomosci&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=undefined&utm_v=2 Informacje "zniechęcające" - podobne jak zastosowane w celu wyeliminowania Karola Nawrockiego w ostatnich wyborach prezydenckich... Jak widać były prawie skuteczne. Prawie, bo oszuści wyborczy nie przewidzieli skali frekwencji i oszustwo okazało się o kilkaset tysięcy głosów "ZA MAŁE"
Do wpisu: Czas skończyć z wojną polsko-polską, zanim ona skończy z Polską 
Data Autor
tricolour
@janWłaśnie czytam uważnie, że suponujesz mi brak powagi. Na jakiej podstawie?