|
|
Problem w tym Zdziniu, że aby być Niemcem,[takim pełnym] nie wystarczy tego chcieć, trzeba się Niemcem urodzić. Aby zostać Polakiem nie trzeba być tu urodzonym, wystarczy przyjąć polską kulture i ukochać ją jak swoją..Tak jak np książę Karol Habsburg, albo gen Dąbrowski. Rozumiesz Żdziniu?
Możesz być oczywiście obywatelem polskim i mieć gdzieś nasze wartości, ale dopóki twoja wrogość zostaje w domu, jest to tylko twój problem, gdy jednak wywleczesz ją na ulice, ogłaszasz tym samym stan wojny.. |
|
|
Optymisto,zgadzam się z tym,co napisałeś;nic dodać,nic ująć. |
|
|
Ptr Wyborca demokratyczny będzie za chwilę potrzebny w Europie, a wszelkie mniejszości się nadają. Można ich kupić. |
|
|
3.
..Gdzie jest misja, tam kraj wygląda inaczej; chaty są obszerniejsze, Murzyn karmi się lepiej, odziewa lepiej, kultura jest wyższa, produkcja znaczniejsza. W okolicach odległych od misji rozmaite szczepy prowadzą życie płonne, z dnia na dzień, niemal jak żerujące zwierzęta. Kobiety drapią ziemię, byle zasadzić trochę manioku, lecz gdy zdarzy się rok, że maniok nie urodzi, ludzie przymierają głodem w najbujniejszej na świecie ziemi. Słyszałem jeszcze w Kairze człowieka, skądinąd rozsądnego, który czynił misjom zarzut, że nie uczą Murzynów rzemiosł. Zarzut wydał mi się słuszny - i dopiero po przyjrzeniu się miejscowym stosunkom poznałem całą jego błahość. Naprzód: w miejscach, gdzie rzemiosła, jak np. w Bagamojo, mogą znaleźć jakiekolwiek zastosowanie, Murzyni uczą się ich i uczą bardzo dokładnie, ale w głębi kraju jakich rzemiosł mają uczyć misjonarze? Zapewne nie szewstwa, bo wszyscy chodzą boso; nie kołodziejstwa, bo nie ma dróg ani zwierząt pociągowych; nie budownictwa, bo każdy Murzyn potrafi zbudować sobie chatę; nie kowalstwa, bo także każdy umie wyklepać na kamieniu nieraz bardzo ozdobny nóż i dziryt. Rzemiosła idą za potrzebami, a potrzeb nie masz prawie żadnych, te zaś, które są, pierwotny miejscowy przemysł zaspokaja doskonale. Natomiast misjonarze nawet w najdalszych krańcach Afryki uczą rzeczy nierównie donioślejszej, to jest sadzenia drzew zabezpieczających od głodu. Każdą najmniejszą misję otaczają kokosy, manga, drzewa chlebowe, kawowe, mandarynki, cytryny itp. Trzeba zaś wiedzieć, że drzewa podobne, w tej przynajmniej części kraju, którą zwiedziłem, nie rosną w stanie dzikim. Owóż Murzyni, zamieszkali w stanie dzikim, idą nieodmiennie przez samo naśladownictwo za przykładem księży - i otaczają się ogrodami - podczas gdy w wioskach odleglejszych nie spotykaliśmy często ani jednego owocowego drzewka. Łatwo zrozumieć, co dzieje się w takich wioskach, gdy maniok nie urodzi.
Misje więc są, poza swą działalnością duchową, potężnym czynnikiem cywilizacyjnym, podnoszącym wytwórczość kraju. Co do duchowego wpływu ich na czarnych, powiem tylko to, że Murzyna-zwierzę zmieniają w Murzyna-człowieka, posiadającego czasem bardzo wysokie przymioty społeczne...''
Może wystarczy, chociaż się miło czyta'[To Sienkiewicz, listy z Afryki] |
|
|
Rozumiem bolku, że to tacy jak ty będą rozstrzygać w tej nowej RP dudowskiej kto Polakiem, a kto Niemcem. |
|
|
cd
...//Tak wyglądają misje, gdy się chce patrzeć na nie okiem artysty. Ale poza tym i poza działalnością swą czysto religijną mają one i inne znaczenie. Najprzód walczą z niewolnictwem i wspierają europejski humanitarny ruch przeciwniewolniczy potężniej niż wszelkie środki, potężniej nawet niż pancerniki i działa. Po wtóre, walczą z islamem, tą największą plagą Afryki, która, jak już wspomniałem, czyni Murzyna Murzynowi wilkiem i z której płynie wszystko złe, bo i samo niewolnictwo, i krwawe razzie6, i chaos stosunków, i zaguba całych narodów. Słyszałem zdania, że ponieważ praca w Afryce wspiera się na niewolnictwie, przeto podciąwszy niewolnictwo burzy się od razu wszelkie stosunki społeczne i wprowadza się w nie zamęt. Jest to obawa płonna. Ochrzczony i wolny Murzyn będzie zawsze pracował, raz dlatego, że mu misjonarz wskazuje na pracę jako na drogę wiodącą do zbawienia, po wtóre dlatego, by miał co jeść z rodziną. Ale Murzyn mahometanin przy pierwszej lepszej sposobności rad porzuca łopatę dla strzelby i dobrawszy towarzyszów idzie w głąb kraju, by tam napadać na wioski rolnicze lub pasterskie, wycinać ludność męską, uprowadzać w niewolę kobiety i dzieci lub zagarniać stada. Wobec tego, przy niepewności o jutro, nikt nie chce pracować i kraj zmienia się w dziką i krwawą pustkę. Islam znaczy tyle co niewolnictwo - niewolnictwo zaś to wojna, dzikie napady, zaniechanie pracy, morze krwi, morze łez, zastój i bezład. Ludzie stojący z dala od tych stosunków nie zawsze to rozumieją i głoszą, że gdyby misje nie walczyły z islamem, łatwiej by spełniły swe zadanie, gdy tymczasem pogodzić się z islamem byłoby to dla misjonarzy zrzec się po prostu racji bytu... |
|
|
Watykan z arabami Zdzinio mówisz?
To czytajmy jak było, stary cwaniaku
''...Ogrody misji są to po prostu obszerne lasy, wszystko zaś zostało zasadzone ręką ludzką. Budowle, których jest kilkanaście, wzniesione po największej części z koralowej rafy, obejmują wielki dom mieszkalny dla księży, szkołę, warsztaty, kościół mogący pomieścić kilkaset osób, kaplicę, dom dla sióstr miłosierdzia zajmujących się wychowywaniem czarnych dziewczynek, szkołę dla tychże, dalej kuchnię, składy itd. I pomyśleć, że wszystko to zostało zbudowane bez fachowych rzemieślników, własnymi rękoma księży, w takim klimacie, w którym biały człowiek pod grozą śmierci nie może fizycznie pracować i w którym Niemcy muszą trzymać żołnierzy Zulów i Sudańczyków, bo i karabin jest już za ciężkim brzemieniem dla białego! Jakim sposobem jedni tylko misjonarze pracują fizycznie i nie umierają? - trudno na to odpowiedzieć. Może to się tłumaczy do pewnego stopnia ich surowym życiem, ale niezawodnie bardziej jeszcze tym nastrojem duchowym czy, jeśli kto woli, tą odpornością, jaką dają nerwy owładnięte i wiedzione przez głębokie, wyegzaltowane poczucie obowiązku i wiarę w posłannictwo. Ci ludzie pracują w owych śmiertelnych krainach nie tylko jako przewodnicy duchowi, ale po prostu jak chłopi, to jest tak, jak nie przywykli pracować nawet w naszych klimatach. Rozszerzają nie tylko chrześcijaństwo - ale zmieniają postać kraju; nie tylko Murzynów chrzczą - ale uczą ich karmić się, mieszkać i odziewać się po ludzku - słowem: z dziczy zupełnej tworzą ucywilizowane społeczeństwo.'' |
|
|
Z Polski zdzichu-zdzichu z Niemiec! |
|
|
gorylisko jak zwykle pieprzysz pan od rzeczy... co do arabów to w dużej mierze racja... ale pewnikiem zapomniał pan wspomnieć, ze europejczycy kupowali murzynów na wybrzeżu sprzedwanaych przez innych murzynów... tfuuu co ja godam...afrykańczyków... czyli krótko mówiąc owe organizmy państwowe w Afryce miały niezłem profity ze sprzedaży afrykańczyków... afrykanie afrykanów sprzedawali jewropejczykom... jeszcze dzisiaj w okolicy cieśniny Bab-el-mandeb...zwłaszcza po arabskiej stronie jest sporo aukcji...za przystępna cenę można sobie kupić chłopca czy dziewczynę... przysięgam na brodę proroka... allah akbar... oooo kishemth... ;-)
co do kurica nie ptica, polsza nie zagranica... czy tam w hitlerjugend nie uczą was podstaw sojuszniczego germanskowo jazyka... |
|
|
Kura nie ptica, Polsza nie zagranica. Jakoś tak to szło.
O tym jak europejscy arcychrzescijańscy królowie zdewastowali, do spółki z arabami struktury społeczne Afryki, przy pełnej zgodzie Watykanu nie będę tobie opowiadał, bo ci się synapsy zagotują. |