aby do patroli do walki z dronami używać nie F-16 i F-35, których godzina lotu kosztuje więcej niż kilka dronów a jedna rakieta powietrze-powietrze od kilkuset tysięcy do miliona dolarów — tylko szkolno-treningowych samolotów PZL Orlik. Są na tyle szybkie, że bez trudu te drony dogonią, posiadają zaczepy do podwieszania uzbrojenia — co oznacza, że można je uzbroić w karabiny maszynowe. No i koszt ich lotu jest znikomy w porównaniu do odrzutowców.
Czy jest to rozwiązania, które zapewni, że polskie lotnictwo zacznie zestrzeliwać 100% dronów nadlatujących na Polskę? Nie. Ale zapewne sprawi, że zestrzeliwane będzie ich więcej niż ostatnio — i taniej. A jest to rozwiązanie, które można by wdrożyć błyskawicznie i za niewielkie pieniądze.
Zrobiono coś w tym kierunku? Oczywiście — nic.
To jest rozwiązanie tanie — a politycy nienawidzą rozwiązań tanich. Dla nich dobrym rozwiązaniem jest zakupić za pierdyliard dolarów jakiś cudowny system antydronowy od zagranicznego producenta. Im droższy, tym lepszy — bo im więcej polityce pieniędzy wydadzą, tym większe mogą mieć z tego na boku obrywy. Rozwiązania tanie ich nie interesują.
Dlatego pomysłu uzbrojenia Orlików nikt nie chce podjąć i żaden poseł na Sejm nie zgłosił u ministra obrony takiej właśnie interpelacji: Dlaczego nie użyć PZL Orlik do zestrzeliwania dronów? Kadeci z Dęblina robiliby to w ramach lotów szkolnych, które i tak wykonują. Strzelając do dronów czuliby się jak polscy piloci w Wielkiej Brytanii walczący z latającymi bombami V-1. Czyli element wychowawczy też by tu był.
Niestety — o ile rozumiemy, dlaczego nikt z polityków nie chce wprowadzania rozwiązań improwizowanych i tanich — o tyle bardzo Nas martwo postawa wojska. Wojskowi powinni być wychowani w kulcie samodzielności, w duchu, że jak się nie ma właściwych narzędzi czy broni — to się te narzędzia czy broń improwizuje z tego co jest pod ręką. Gdy w powstaniu warszawskim nie było broni — to z butli z gzem do robienia wody sodowej, jakiegoś baniaka i kawałka węża ogrodowego — robiono miotacze ognia. Tak było.
Gdy w roku 1920 pod Warszawę podchodzili bolszewicy to zebrano ileś tam cywilnych samochodów Ford Model-T, obito je blacha pancerną znalezioną w jakiś poniemieckich składach, zamontowano na nich obrotową wieżyczkę z karabinem maszynowym — i tak Polska z dnia na dzień zaczęła mieć samochody pancerne. Nikt nie czekał aż zorganizuje się kontrakt i przetarg na kupno samochodów pancernych z zagranicy — bo były potrzebne natychmiast. A gdy potrzeba coś natychmiast — to się improwizuje.
A dzisiejsi wojskowi postawieni przed problemem: Wleciały drony, wysyłanie przeciwko nim odrzutowców jest bez sensu - nie potrafią myśleć nieszablonowo, czyli: Uzbrójmy jakiś samolot szkolny czy inną awionetkę — i tym te drony zwalczajmy. Oni też jedyne rozwiązanie widzą w tym, że trzeba wydać pierdyliard na jakiś cudowny system.
Żeby nie było niejasności: Nie mamy nic przeciwko zakupieniu takiego systemu. Ale to nastąpi, w najlepszym wypadku, za parę miesięcy lub lat. A jakieś narzędzia do walki z dronami potrzebne są tu i teraz, natychmiast, na wczoraj.
Czy wojskowi są w stanie wymyślić coś takiego co można użyć od razu? Jeżeli nie — to wracamy do pytania: Dlaczego nie uzbroić PZL-Orlik?
Gdyby w latach 90. XX w. nie przetrącono projektu polskiego samolotu szturmowego PZL-230 Skorpion i projektu polskiego samolotu szkolno-bojowego PZL I-22 Iryda, nie musielibyśmy dziś obawiać się Rosji aż w takim stopniu jak ma to miejsce obecnie na naszych oczach…
https://naszeblogi.pl/74…
Drogi Wodzu co wymagasz od "Scared Donkey" Ministra Wojny jakieś pomysły. Mamy więcej wodzów, starszyzny niż nie jeden szczep . Same tęgie głowy co nie jedną skórę przytulą. Tylko pióropusze im przeszkadzają wypatrzenia interesu swojego szczepu. Nasi Indianie maja pomysły tylko starszyzna i Scared Donkey nie pozwolą na taka samowole. Hau.
@Autor
Śmieszny ten pomysł. Leci eskadra dronów; jak stare, tanie i byle jakie, to lecą tak jak te ostatnie wabiki, "na kompas" i podmuchy wiatru, natomiast jak nowoczesne, to nie tylko lecą do przodu, ale meandują jak nie przymierzając mole kierowane z satelity. I na te chmary jednych i drugich my wystawiamy przechodzone samoloty z myśliwymi mierzącymi do tego roju z wykorzystaniem muszki i szczerbinki? Do dronów i samolotów z karabinów strzelają desperaci, równie dobrze można by w nie celować kamieniami. Do niszczenia tego nowego na polu walki sprzętu używa się nie kul i rakiet, ale głowy, ogłupiając ich czy to systemy kierowania, czy to poruszania się (napędu). Tak w każdym razie wykłada jeden generał z dużego i bogatego kraju. IMO ma rację.
Jak mówi nasz "mędrzec", "jesteś w mylnym błędzie", w krajach gdzie toczą się walki o władzę, czy nawet Ukry, instalują na terenówkach działka i strzelają do dronów, jak twierdzą z sukcesem, ma to swoje ograniczenia, szczególnie w mobilności, a np. niewielkie samoloty mogą być rozmieszczone w wielu miejscach, nie potrzebują specjalnych lotnisk, łąka wystarczy i już obrona będzie działać, za niewielkie pieniądze.
Jest wyjście, wcale nie awaryjne – 1 mln osób polujących, w tym kobiety polujące, które były bardzo popularne w dwudziestoleciu międzywojennym. https://biznesalert.pl/s…
Mała uwaga do komentującego pod linkiem: po 200 km przelotu dron jest już w zasięgu. Więcej informacji: https://www.youtube.com/…
"Zrobiono coś w tym kierunku? Oczywiście — nic."
Wodzu!
Umiesz liczyć? To licz na siebie!
To stara indiańska zasada:)
PS. Paląc fajkę pokoju wokół ogniska można przewidzieć przyszłe wojny i to przewidział o. Klimuszko. czy M. Węcławek, a nawet Therese Neumann. Będzie cieżko. Bardzo ciężko. Nikt nie twierdził, że kiedy się urodziliśmy, to będziemy mieć lekko:)
Jak mawia klasyk z Torunia: Alleluja i do przodu! :)
Wodzu. Te wszystkie 28 Orlików nawet wycofane z codziennego szkolenia adeptów to stanowczo za mało. Zaniedbane zarówno przez poprzednią jak i obecną ekipę rządową pokrywaniewschodniej granicy siecią systemów wielolufowych, opartą o radiolokację również polskiej produkcji, powinno trwać już od kilku lat. Wykorzystywanie lotnictwa do walki z dronami- a szczególnie broni rakietowej- to nieracjonalna ostateczność, grożąca konsekwencjami jak te w Wyrykach.