Niestety dane dotyczące wielkości (legalnego) zatrudnienia cudzoziemców w naszym kraju publikowane są u nas ze sporym opóźnieniem.
Jednak, co charakterystyczne ich liczba, choć dość mocno wzrastała w ostatnich latach (między 2015 r. a 2024 z niecałych 200 tys. do prawie 1,2 mln), zaczęła spadać. Jedyne, co się nie zmieniło to największy udział w tej grupie pracowników z Ukrainy i Białorusi. Czy zmieni się to, gdyby - mimo ostatniego ataku rosyjskich dronów na Polskę - udało się jednak doprowadzić do (trwałego) pokoju na Ukrainie? Tego rzecz jasna nie wiemy. Jednak nagły ubytek w takiej sytuacji prawie 715 tys. pracowników z Ukrainy, którzy stanowią od lat największą grupę obcokrajowców na naszym rynku pracy, mógłby zapewne spowodować niemałe zamieszkanie na tym rynku (drugich pod względem liczebności na nim Białorusinów pracuje u nas legalnie nieco ponad 100 tysięcy).
Jak na razie jednak, według GUS, obywatele Ukrainy stanowili 67,0% ogólnej liczby cudzoziemców wykonujących pracę w Polsce. Ich udział zmniejszył się co prawda względem marca 2024 r. o 1,2 p. proc. ale pozostał taki sam w porównaniu z lutym 2025 r.
Szkoda, że najnowsze tego typu dane GUS opublikował w ostatnich dniach dopiero za koniec marca br. Z kolei ZUS w ostatniej tego typu publikacji ogłoszonej w kwietniu br. („Cudzoziemcy w polskim systemie ubezpieczeń społecznych”) ogłosił dane jeszcze starsze, bo za 2024 r. Tak czy inaczej z porównania obu zestawień wynika, że w ciągu I kwartału br. liczba obcokrajowców pracujących u nas legalnie zmniejszyła się: z 1 mln 192,9 tys. w grudniu 2024 r. do 1067,0 tys. w ostatnim dniu marca br. Co przy tym interesujące jeszcze w grudniu 2015 r., a więc niespełna 10 lat temu, było ich zaledwie 184,2 tys.
ZUS uzupełnił te dane o cudzoziemców z innych krajów, którzy oprócz Ukraińców i Białorusinów pracowali u nas (według stanu na koniec 2024 r.). Otóż pozostałymi pracownikami o największej liczebności na naszym rynku pracy są obywatele krajów spoza Unii Europejskiej, tj. Białorusini (134,9 tys.), Gruzini (25,7 tys.), Hindusi (22,7 tys.) i Kolumbijczycy (15,2 tys.).
Jak na razie jednak, ze wspomnianych danych GUS, wg stanu na koniec marca br., wynika, że najliczniejszą grupą obcokrajowców wykonujących pracę w Polsce byli obywatele Ukrainy. Było ich wówczas dokładnie 714,9 tys., tj. o 3,6% więcej niż w końcu marca 2024 r. oraz więcej o 0,9% niż w lutym 2025 r. Przy tym na koniec marca br. stanowili 2/3 ogólnej liczby cudzoziemców wykonujących pracę w Polsce.
Wcześniej ich udział wśród pracujących u nas obcokrajowców był jednak liczniejszy. Udział ubezpieczonych Ukraińców rósł do grudnia 2018 r. i osiągnął poziom 73,8%, a więc prawie 3/4 wszystkich cudzoziemców zgłoszonych do ubezpieczeń społecznych. Następnie - jak napisał ZUS, mimo wzrostu liczby ubezpieczonych obywateli Ukrainy, obserwujemy spadek ich udziału do poziomu 66,0% w grudniu 2024 r.
Jednak, jak zaznacza GUS, na koniec marca 2024 r., ich udział zmniejszył się względem marca 2024 r. o 1,2 p. proc. a jednocześnie pozostał taki sam - tj. 67,0% - w porównaniu z lutym 2025 r.
Powróćmy jednak do pytania postawionego na początku, tj. na ile niebezpieczny mógłby się okazać dla naszego rynku pracy nagły, jednorazowy ubytek ponad 700 tysięcy Ukraińców. Z jednej strony bowiem wobec ok. 17 mln pracujących u nas, to nieco ponad 4%.
Z drugiej jednak, według danych przytaczanych przez firmę rekrutacyjną Personnel Service, jednorazowy odpływ siły roboczej z Ukrainy, „może obniżyć PKB o kilka procent, zwiększyć koszty rekrutacji i szkoleń, a także zachwiać stabilnością sektorów silnie opartych na pracy migrantów, takich jak rolnictwo czy transport. Według badania Deloitte dla UNHCR wkład ukraińskich uchodźców w polską gospodarkę w 2024 r. wyniósł 2,7% PKB – to pokazuje, jak duże znaczenie ma ta grupa pracowników”.
Jednak, jak powiedział agencji Reuters Milan Trajkovic, analityk Fitch Ratings ds. Polski, zapytany o ewentualną perspektywę zbiorowego powrotu Ukraińców do swojego kraju w razie zawarcia pokoju z Rosją, czy zawieszenia broni przez obie strony, „nie sądzimy, żeby to się miało znacząco zmienić, ponieważ są oni bardzo dobrze zintegrowani z polskim rynkiem pracy. Więc nawet gdyby jutro nastąpiło zawieszenie broni, tak naprawdę nie widzimy, żeby tak wielu ukraińskich uchodźców wróciło na Ukrainę”.
Nie wiem, nie znam się, ale są dwa problemy, które zdecydowanie należy rozwiązać:
Pierwszy to: firmy sprowadzające cudzoziemców powinny być pod ścisłym nadzorem wojewodów.
I drugie to: nauczanie języka polskiego tak, aby pracownicy byli zdolni do wypełniania procedur produkcyjnych.