Opublikowane ostatnio przez agencję ratingową S&P Global Market wskaźniki PMI za listopad br. - skrótowo ujmując przewidujące z wyprzedzeniem kondycję największych gospodarek, zwłaszcza koniunkturę w przemyśle, dotyczące zwłaszcza Niemiec i Francji wyglądają kiepsko.
Ma to istne przełożenie także dla naszej gospodarki, bowiem na oba wymienione kraje przypada 1/3 naszego eksportu. Tymczasem „przemysłowy” PMI dla Niemiec zanotował spadek z 49,6 pkt. do 48,4 pkt. W niemieckim sektorze usług analogiczny wskaźnik spadł z 54,6 pkt. do 52,7 pkt. Także we Francji PMI dla sektora wytwórczego obniżył się z 48,8 pkt. w październiku do 47,8 pkt. w listopadzie.
Niestety pierwszy (Niemcy) i trzeci (Francja) najwięksi odbiorcy polskiego eksportu - pogrążeni są w stagnacji gospodarczej. Co gorsza raczej się nie zanosi, by ta sytuacja miała się zmienić na lepsze w najbliższych miesiącach.
Według Chrisa Williamsona, głównego ekonomisty w S&P Global Market, ożywienie gospodarcze w strefie euro trwało do listopada. (...)Wzrost pozostaje jednak stosunkowo skromny, łagodzony przez stonowany optymizm biznesowy co do perspektyw gospodarczych.
Jak zaznaczył S&P Global wzrost produkcji spowolnił w Niemczech. Przy czym niemiecki eksport wytwórczy gwałtownie spadł w najostrzejszym tempie od grudnia ub. roku.
Podobnie produkcja przemysłowa we Francji spadła w najostrzejszym tempie w ciągu ostatnich 9 miesięcy, w wyniku spadku popytu krajowego.
Podobnie z jednej strony nastroje biznesowe wśród przedsiębiorców wzrosły w listopadzie, ale mimo to pozostają poniżej długoterminowej średniej badania. Firmy obu wymienionych krajów oraz innych krajów UE odczuwały globalne obawy gospodarcze, szeroko powiązane z niepewnością wobec polityki handlowej USA, a także kwestiami bardziej związanymi z rynkiem krajowym, takimi jak niestabilność polityki we Francji oraz konkurencyjnością w gospodarce tego kraju.
Na ile pogorszenie się koniunktury w Niemczech i we Francji, naszych czołowych partnerów w handlu zagranicznym może odbić się na sytuacji naszej gospodarki wyjaśnił w jeszcze niepublikowanym wywiadzie dla naszego portalu filarybiznesu.pl Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej:
- Wpływ może nie być jednoznaczny. Zwykle przyjmowało się, że gdy oba kraje przeżywają problemy to u nas są one jeszcze większe. Bywa jednak z tym różnie. Zależy to od rodzaju dóbr i zachodzących procesów. Bo kiedyś było np. tak, że porównując koniunkturę w Polsce i w Niemczech kształtowała się ona z grubsza w obu krajach w przeciwnym kierunku. Natomiast obecnie to się rozjeżdża. Przez długi czas, było tak, że gdy u nas ta koniunktura wyglądała nieźle, gdy za Odrą – wręcz przeciwnie.
Ponadto, zdaniem eksperta, okazywało się, że część procesów produkcyjnych Niemcy, aby zaoszczędzić i utrzymać się na rynku, przenosili od siebie do nas. - Można zadać pytanie: czy takie postępowanie będzie w najbliższym czasie kontynuowane? Ale częściowo może to dalej złagodzić sytuację w niemieckim przemyśle. Ponadto część problemów Niemiec, ale też po części francuskich, wynika z tego, co dzieje się w branży automotive, a także tego, że Niemcy mają problem ze sprzedażą swojej produkcji do USA.
Co ciekawe, Soroczyński uważa przy ty wszystkim, że może się okazać, że część polskich producentów, nawet gdy straci część dostaw do Niemiec czy do Francji, może szukać odbiorców w USA, którzy te części będą musieli kupić, tak by produkcja końcowa mogła się u nich odbywać. - Bo przecież Amerykanie nie są w stanie aż tyle sami wyprodukować. Będą potrzebowali jeszcze długie dekady dobrych poddostawców. A obecnie nadszedł taki czas, że gdy Niemcy produkują mniej, to nie znaczy, że dla Polski jest to koniec świata. Bowiem my część rezultatów produkcji powinniśmy uplasować w Stanach Zjednoczonych.
Ekspert zwrócił też uwagę, iż z danych GUS dotyczących naszego handlu zagranicznego wynika, że „w ostatnich latach z jednej strony maleją w nim udziały Niemiec - w eksporcie i imporcie, natomiast jednocześnie w imporcie rosną udziały USA”.
Wynika stąd, że niekoniecznie - zwłaszcza w dłuższej perspektywie - jesteśmy „skazani” na bycie „poddostawcą” Niemiec, przeżywających już od co najmniej kilku lat, łącznie z innymi największymi gospodarkami unijnymi, stagnację. A z drugiej strony potencjalne zwiększenie kontaktów gospodarczych z USA powinno nam wyjść na dobre.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 157
W jakim stopniu pogorszenie się koniunktury w Niemczech i we Francji naszych czołowych partnerów w handlu zagranicznym może odbić się na sytuacji naszej gospodarki...porównując koniunkturę w Polsce i w Niemczech kształtowała się ona z grubsza w obu krajach w przeciwnym kierunku.
W punkt,
Rzeczywiście coraz częściej słyszę lub rozmówcy uważają, że owszem dzisiaj należy zacieśniać więzi w rodzinie narodów, ale Grupy Wyszehradzkiej, oraz z państwami wyspiarskimi lub bardziej oddalonymi od nas niż Afryka.