
Z życia i pod mikroskopem
W naszej części Europy żyje się spokojnie. Brak tu trzęsień ziemi, nie szaleją huragany, nie czyha na nas dzika przyroda rodem z tropików. Od dzieciństwa słyszymy: „U nas jest bezpiecznie”.
Nie mamy tygrysów, krokodyli, jadowitych skorpionów. A jednak – coś się zmienia. Bo oto w moim ogrodzie, wśród jabłoni i trawy, czekały na mnie... nimfy.
Nie, nie te z mitologii greckiej – nie urocze, eteryczne opiekunki źródeł, lasów i jezior. Nie boginki tańczące wśród kwiatów, które podziwiali poeci.
Te nimfy były krwiożercze, podstępne i – niestety – skuteczne.
Nimfy, które nie tańczą
W świecie entomologii „nimfa” to młoda forma życia wielu owadów i pajęczaków, w tym – kleszcza. Mała, niemal niewidoczna, przezroczysta i cicha. Ale wystarczająco sprytna, by zagnieździć się w ludzkiej skórze, niezauważona, i przekazać niechcianego pasażera – bakterię boreliozy.
Tak właśnie przydarzyło się mnie. Jeden z pięciu kleszczy, których odkryłem na nogach, okazał się zarażony. Rumień pojawił się po kilku dniach. Dziś mija ósmy dzień terapii antybiotykiem. Czuję się dobrze, ale to była lekcja – ważna, może nawet najważniejsza od lat.
Raj też potrafi kąsać
Kiedyś śmiałem się z mieszkańców Australii: jak można żyć wśród pająków wielkości talerza i rekinów czających się przy plaży? Teraz już się nie śmieję. U nas zagrożenie przyszło cicho, małe jak kropka, i ukryte między źdźbłami trawy.
Zmiany klimatyczne robią swoje. Mamy coraz więcej wilgoci, krótsze zimy. Kleszcze – a zwłaszcza ich nimfy – nie mają już „przerwy sezonowej”. Czają się nie tylko w lasach, ale i w miejskich parkach, ogródkach, przy domach.
Mój apel?
Nie chodzi o panikę, tylko o świadomość. O rozsądne podejście do natury. Bo piękno nie zawsze oznacza bezpieczeństwo. Bo „nimfa” może być zarówno muzą poety, jak i wektorem bakterii, które zatrują ci życie.
Więc – sprawdzaj skórę po spacerze. Noś długie spodnie w wysokiej trawie. A jeśli zauważysz rumień – nie czekaj.
Ten felieton nie powstałby, gdybym zlekceważył ślad na skórze. Powstał, bo zareagowałem od razu.
Z pozdrowieniami od faceta, który już wie, że nawet we własnym ogrodzie warto mieć oczy szeroko otwarte.
Jakie zmiany?
Przecież to lewackie oszustwo, specjalnie pod założenia oszukane raporty.
To o Trumpie:
"Nie dał się zmanipulować przekrętowi globalnego ocieplenia klimatu."
https://naszeblogi.pl/co…
pozdrawiam
Miałem znajomą, którą lata temu kleszcz zaraził boreliozą, żal było patrzeć, jak ta choroba po latach ją niszczyła. Na początku straciła mowę, potem pamięć, nikogo nie rozpoznawała, do tego brak kontroli fizjologiczne, aż do stanu "rośliny", żal było patrzeć.
Co najgorsze, jak pokazały się objawy, nic nie można było zrobić.
Objawy mogą się pojawić nawet po 20 latach od zakażenia.
Teraz jest o tyle lepiej, że po ukąszeniu iść do lekarza, profilaktycznie wziąć leki, potem testy i jest duża szansa na ratunek, wczesne stadium zarażenia można już skutecznie wyeliminować.
Tak się złożyło, że sfilmowali łosia, który dziwnie się zachowywał, biegał w koło, skakał, przewracał się i w pewnym momencie wbiegł do lasu.
Ekipa filmująca poszła jego tropem i znalazła go nieruchomego, opartego o drzewo, spokojnie podeszli, łoś już nie żył, okazało się, że całe ciało było zajęte przez kleszcze, były tak opite krwią, że wyglądały jak czereśnie, łoś zdechł z braku krwi.
Zaatakowany przez kleszcze łoś szaleje, jest agresywny i niebezpieczny, jedynym lekarstwem na jego cierpienie najczęściej jest uśmiercenie go.