Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Dlaczego tylko Jezus Chrystus?

Zbyszek, 15.12.2021
Postawienie takiego pytania, przez osobę świecką w świeckich warunkach jest odbierane bez mała jako coś skrajnie niestosownego, żeby nie powiedzieć gorzej. Odwołanie do Jezusa Chrystusa zostało zastrzeżone dla osób duchownych, w odpowiednich strojach, okolicznościach, celebracjach, nabożeństwach. Wtedy tak. Teraz nie. Ta niestosowność wynika zarówno z postawy księży, jak i świeckich.

Tymczasem wydaje się, że tylko jego Osoba, może być odpowiedzią. Na co? Na wszystko. Jak to? Tak to.

Przede wszystkim należy pamiętać, że cywilizacja zachodnia z jej prawami człowieka została zbudowana na pewnych założeniach. Prawa i zasady nie wzięły się znikąd. Zostały zapisane i stworzone w oparciu o pewne fundamentalne przekonania, które należą do chrześcijaństwa. Wszyscy ludzie są równi przed Bogiem. Każdy człowiek ma nieśmiertelną w sobie część swojego istnienia, swojej świadomości, którą nazywa się duszą. Każdy odpowiada za innych i choć oczywiście w ramach rozsądku, to ta odpowiedzialność istnieje i w żaden sposób nie znika.

To dlatego Hindusi byli zaszokowani, gdy św. Matka Teresa zbierała umierających z ulic Kalkuty. Ich zdaniem, ci biedacy mieli swój los, swoją karmę, a inni mieli inny los. Nie byli odpowiedzialni za to, co się dzieje z tymi umierającymi. Ale chrześcijaństwo mówi inaczej. Mówi, że nikt nie jest wyłączony z miłości, że takie wyłączenie to droga do piekła, czyli stanu, z którego nie ma wyjścia, który jest wiecznym cierpieniem.
Te przekonania powiązane z pewnością, co do ich prawdziwości, oddziaływały na kulturę i cywilizację zachodu. Ludzie jednak je odrzucili, najpierw oszołomieni sukcesami oświecenia czyli modernizmu, potem władzą i siłą, jaką oferowało anty-oświecenie czyli post-modernizm. I tak zostaliśmy - mówię statystycznie - bez realnej wiary, bez realnej relacji, bez realnego odniesienia do Jezusa Chrystusa, zastępując go ogólnie pojętymi szlachetnymi poglądami, na temat prawdy, dobra i tak dalej.

Jednak te ogólne, szlachetne poglądy, to za mało, żeby ludzie byli zdolni. Do czego? Do czegokolwiek w obliczu nacisku. Zło bowiem stopniując swoje oddziaływanie, w końcu stawia człowieka pod murem i albo zawrze się kompromis i przejdzie na jego stronę albo człowiek zostanie mniej lub bardziej, ale - nie na niby - rozjechany, wykluczony, zniszczony, osamotniony.

Brak fundamentalnych przekonań natury religijnej usunął podstawy wszelkich praw i zasad. Stąd te prawa i zasady straciły moc i stały się świstkami papieru. Przecież nikt ich poważnie nie traktuje, bo nie stoi za aktami prawnymi nic oprócz siły. Wszystko staje się teatrem i pozorem, bo żadne słowa nic nie znaczą, bo ostatecznie liczy się wyłącznie siła i jej bilans między stronami.

Jeśli powyższe usunięcie fundamentów skojarzyć z propagowanym przekształceniem świadomości ludzi, polegającym na usunięciu przekonania o wyjątkowości każdego człowieka, to wszyscy ludzie, dość nagle, stają się bezbronni wobec stosowanej przeciw nim siły. Nie mają się do czego odwołać ani w swoim wnętrzu, bo nie traktują realnie relacji z Bogiem, ani w instytucjach, które uległy korupcji, ani w procesach społecznych sterowanych przez wrogie chrześcijaństwu światowe siły.

Brak realnej relacji - nie chodzi tu o nabożność - z Bogiem podmywa także człowieka. Usuwa z jego życia sens ostateczny, który by owo życie przekraczał i tym samym był poza możliwością unieważnienia lub uczynienia niedostępnym. Usuwa z jego życia, możliwość i potrzebę, postawy "Non possumus", bez względu na konsekwencje. Wszystko staje się kwestią względną, wszystko staje się przedmiotem rachunku korzyści, wszystko jest "do negocjacji", bo nie ma niczego, co by owo wszystko - przekraczało.

Wydaje się, że tylko On, druga osoba Boska, Syn Ojca, może ludzi, nas wszystkich, z powrotem postawić na nogi. Zarówno w życiu osobistym, indywidualnym, jak i tym społecznym. Dużym problemem jest tu postawa tych, się mianowali samodzielnie jego jedynymi reprezentantami. Przy całym szacunku dla nich, za poświęcenie i bardzo często dobre życie, to jako instytucja i całość, nie za bardzo zdają egzamin. Nie jest im łatwo, to prawda. Ale pobłądzili i trzeba się zacząć podnosić. Będzie to sprawa ogromnie trudna, ale nie należy stawać ramię w ramię z wrogami kościoła instytucjonalnego. Z "zaorania" tej instytucji nic dobrego nie wyjdzie. Przeciwnie, musi ona, i to jest przymus metafizyczny, wieczny i duchowy, podnieść się z upadku, który nie tylko polegał na odrażających praktykach na słabszych i młodszych, nie tylko polegał na zgubnej klerykalizacji i legalizacji, ale może głównie sprowadzał się do braku dwóch: zdrowego życiowego rozsądku i żarliwej wiary.

Żeby mieć rozsądek to trzeba niestety trochę żyć, życiem ludzi. Wtedy człowiek widzi rzeczy jakimi są. Inaczej, to mu się wydaje, wiele. Żeby mieć żarliwą wiarę, to trzeba czasem sobie samemu zaprzeczyć, a to jest trudne, czasem niemożliwe.

To, co wypada robić, to przywracać ludziom świadomość, że bez wiary w to, co mówił Jezus, nigdzie nie zajedziemy. Że wówczas nie obronimy ani naszego zdrowego rozsądku, ani naszego myślenia. Bo będziemy kłamać, będziemy się mitygować, będziemy wchodzić w kompromisy. Będziemy wreszcie milczeć. Aż zgłupiejemy, a nasi oprawcy i agresorzy pokiwają głowami i przywalą nam następne kontrole, następne dolegliwości, następne wymagania i żądania, następne ograniczenia wolności.

Czy możemy się jakoś uratować? Być może w sensie doczesnym - nie. Ale w sensie wiecznym - zawsze. Każde dobro, każde piękno, każda prawda, ma swoje źródło w rzeczywistości określanej religijnie jako Bóg. Każde zło, każda krzywda, każde kłamstwo, ma swoje źródło w rzeczywistości określanej religijnie jako piekło albo diabeł. Przechodząc na stronę Boga, przegrać życia nie możemy, a to co będziemy czynić, będzie w Nim samym zakotwiczone. Będziemy więc Nim "nasiąkać", będziemy jego "przyjaciółmi", a On będzie naszą drogą, panoramą, widnokręgiem, nocą rozgwieżdżoną nad głową i słońcem śmiejącym się w oczy.
O przejściu na drugą stronę, lepiej nie pisać. Bo tam wg słów Pan Jezusa "ogień nieugaszony", choć na początku jest "kupa bonusów".

Każdy z nas, myśli - to mnie nie dotyczy. Albo... nie teraz. Guzik prawda. To nas dotyczy właśnie TERAZ w całej możliwej w wszechświecie rozciągłości. I każdy z nas, dokonuje wyboru. Właśnie... teraz.

Wybierajmy.

Wybierajmy rozsądnie.

---------------------------------------
Blog pielgrzymkowy: {TUTAJ}
 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 1425
JanAndJan

JanAndJan

15.12.2021 22:34

@Zbyszek
Dziękuję Panu za tę opowieść, chwilami nawet - intymną. Przypadek, lub nie - rozważania na czasie, dla mnie. Poruszył Pan wiele kwestii. Ja spytam o jedną. Tak, jak w szkole pisze się wypracowanie, albo np. "robi na drutach". W pewnym momencie - błąd - trzeba się cofnąć, zacząć jeszcze raz. Pytam. Do którego momentu TRZEBA cofnąć Katolicyzm, żeby przywrócić żar wiary, prawdę i powszechność świadectwa, pozbawić pychy i zbytku, zepsucia moralnego. Obedrzeć z setletnich (?) naleciałości wprowadzonych, zadekretowanych przez ludzi w uniformach (funkcjonariuszy): rytuałów, zwyczajów, pacykowanej tradycji? Pozłacanego oraz arcybogatego  blichtru. Wszystkiego tego, czego nie było u zarania chrześcijaństwa. Żartobliwie powiem - nie chodzi mi o to, by wierzący i praktykujący chrześcijanie byli zjadani przez lwy, na arenie. Myślę, że ani strach, ani pseudomodernizm, ani Pachamama, nie są na tyle autentyczne, silne i transcendentne, kreatywne, immanentnie zacumowane w duszy człowieka (jak poczucie prawdy, piękna, ładu itp.) by na nowo rozpalić płomień i rozbudzić NADZIEJĘ. Naiwnie, infantylnie (?) dopytam Pana. Bierze Pan książkę i pokazuje ludziom mówiąc: słuchaj ludku (l.p. - to, do mnie) tego i tego dnia, tego i tego roku zaczęły się zmiany i wypaczenia. Wszystko wcześniej było ok. Nauczyć się mnie tego i tak mi żyć od dziś. Przkład i pomoc dadzą ludkom (l.m.) wybrani przez Was pasterze (herezja?), których nakarmicie, odziejecie i dach nad głową... Dlaczego TO ważne? Bo wspólnota oparta na zaufaniu i idei  jest ważna, m.in. by się wspierać. Zwłaszcza dzisiaj. Da się tak? Czy już tylko - szpachla, więcej szpachli?
Domyślny avatar

ruisdael

16.12.2021 07:29

Dodane przez JanAndJan w odpowiedzi na @Zbyszek Dziękuję Panu za tę

Myślę, że mógłby to być czas przed SWII.
JanAndJan

JanAndJan

16.12.2021 11:50

Dodane przez ruisdael w odpowiedzi na Myślę, że mógłby to być czas

@ruisdael
Miał Pan na myśli II wojnę światową? Dla mnie - raczej dużo, dużo wcześniej. Bo, np. W  Rzeczpospolitej (dodatek) z dnia 19.12.2019. napisano: "Pierwsi chrześcijanie nie przywiązywali wagi do miejsca i czasu narodzin Jezusa Chrystusa. Dla nich najważniejszym wydarzeniem było odkupienie świata przez śmierć i zmartwychwstanie Zbawiciela. Dlatego pierwsze obchody Bożego Narodzenia miały miejsce dopiero 300 lat po jego ziemskiej wędrówce". Lub, dalej: "Jeszcze do XVII w. okres Bożego Narodzenia był nazywany przez lud polski godami. Wiele obyczajów pochodziło z czasów pogańskich i nie miało żadnego odniesienia do tradycji chrześcijańskiej. Jak wspominał Zygmunt Gloger, gody trwały od wigilii Bożego Narodzenia aż do Trzech Króli, a każdy wieczór w tym okresie miał charakter świąteczny". To, tylko przykładowe kwestie - nie aż tak - istotne dla konstruktywnej krytyki teorii i praktyki katolicyzmu. Wydaje mnie się, że mnogość "naleciałości" i dodatków, często utylitarnych  (biznesowych?) , ułatwienia i ekumenizm - "rozwodniły" esencję doktryny i jej Moc. A, co za tym idzie (duży skrót tutaj) wiarygodność Instytucji i uczestników/wyznawców.
Pozdrawiam
Zbyszek_S

Zbyszek

16.12.2021 19:23

Dodane przez JanAndJan w odpowiedzi na @Zbyszek Dziękuję Panu za tę

Ja byłbym ostrożny w "cofaniu się". Z drugiej strony, warto czerpać, z tego co wielkie i dobre. Generalnie też nie podzielam wizji, że oto przyjdzie "odnowiciel" czy to w postaci osoby, czy organizacji. Chodzi to o pewną wizję "sprawstwa", że oto my to albo oni tamto.
Nad Atlantykiem. Góry Kantabryjskie. Mgła, nic nie widać. Leje niemiłosiernie. Wiatr targa na wszystkie strony drzewami. Co ma wtedy człowiek? Ma przed sobą wąską, kamienistą ścieżkę.  Czasem rozleglejszą błotnistą drogę. I tylko tyle. I to już koniec. I to, co można zrobić, to iść. Krok za krokiem naprzód. Bez wiedzy, jak będzie. Czy na pewno będzie, gdzie spać. Czy się dojdzie? Jak to będzie.
Więc za W. Młynarskim, wypada powtórzyć: "Róbmy swoje". Choć wiele mówiłoby, że to na nic. Choć perspektyw ani widoków nie widać. Choć... może przegramy. Bo... i tu tysiąc realnych powodów. Ale... Róbmy swoje. Idźmy do Tego, który może wszystko. Krok, za krokiem. Każdy na miarę swoich możliwości. Każdy z całego serca swojego. Każdy niosąc swój osobisty krzyż, a bywają rozmaite.
I wspierajmy się w tej drodze. Tak jakoś, na "ścieżkach Jakubowych" rodzi się wspólnota. Taka, że jak ktoś jej doświadczył, to zostaje w nim do końca życia. Tak właśnie, z prób upartego posuwania się do celu i z wzajemnych gestów wsparcia, może zrodzi się na nowo. Co? Wszystko. Wszystko to, co dobry Bóg zechce.
pozdrawiam
JanAndJan

JanAndJan

16.12.2021 23:48

Dodane przez Zbyszek_S w odpowiedzi na Ja byłbym ostrożny w "cofaniu

@Zbyszek
Nie domyślam się dlaczego, byłby Pan ostrożny w cofaniu się. Chyba "czuję", ale z werbalizacją.. nie bardzo cóś.. Przeczytałem Pańską odpowiedź kilka razy, zwizualizowałem...Tak. Pańska argumentacja przekonuje mnie. Chyba zacząłem z niewłaściwej strony "kontestowanie"? Wysokie "c", to nie moja liga. I, de facto, potrzeby. Takie tam, teoretyzowanie. Mea culpa. Piękno jest w prostocie i bliskości, ufnej bliskości. No i - oczywiście - na targanej wiatrem, chłostanej deszczem ścieżce..
Bardzo dziękuję
Pozdrawiam
Zbyszek
Nazwa bloga:
W drodze
Zawód:
wolny
Miasto:
Lublin

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 602
Liczba wyświetleń: 919,147
Liczba komentarzy: 4,655

Ostatnie wpisy blogera

  • Co przetwarza człowiek
  • Straszne zagrożenie
  • Metanoia czyli przemiana #1

Moje ostatnie komentarze

  • Trzeba się skupić na piętnowaniu! Innych!
  • "Obawiam się, że ówczesna 'pańszczyzna' była dużo korzystniejsza niż współczesne podatki."Ale pani wie, czy pani nie wie tylko się obawia, ile pańszczyzny musiała odrobić dla "dworu" chłopska rodzina?
  • Czy w pisaniu tekstu posiłkował się pan i w jakim zakresie jakimś LLM czy AI?

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Czy da się żyć bez Boga?
  • Prawda o nas - głupi, nieodpowiedzialni i źli
  • Pożegnanie roku 2021 i powitanie 2022 w 6 punktach

Ostatnio komentowane

  • keram, Tak, dusza Rosjanina jest przeżarta nienawiścią do Polaków !!  Jeśli ktoś z Polski jeszcze tego nie wie, jest głupcem !
  • Grzegorz GPS Świderski, Ale to wcale nie koniec naszych trosk, bo oto czai się nowe, jeszcze przeraźliwsze zagrożenie: LIBERALIZM. Tak, to nie żarty. Już za rogiem, tuż tuż, pojawi się wolność gospodarcza, pluralizm…
  • Ijontichy, Pytanie do Admina: Jak długo będzie Pan tolerował i puszczał wypociny tego trolla ze stajni Giertychalub innej....np.rosyjskiej? Przecież tam jest tylko nick ZBYSZEK a pod tym nickiem całe stado…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności