Paranoja jest stanem lękowym. Koszmarną wizję tego szaleństwa wykreowała Catherine Deneuve we “Wstręcie” Romana Polańskiego. Jednak ekranowy horror w zderzeniu z okrutną rzeczywistością przypominał zaledwie instruktażowy film dla początkujących psychiatrów. Żeby nie sięgać do prehistorii z Neronem czy Popielem, wystarczy przypomnieć takie dwudziestowieczne potwory jak Hitler, który nawet na proszone obiady u doktorostwa Goebbelsów przynosił własne jarskie klopsiki, Stalin, Polpot czy dynastia Kimów. Czyż zatem wniosek, że paranoja sprzyja tworzeniu tyranii nie jest pozbawiony sensu, zwłaszcza, że utrudnia ich obalanie, bo absolutny brak zaufania uniemożliwia konspirację.
Z drugiej wszak strony lekceważenie paranoi, ba, traktowanie jej jako dewiacji, może powodować katastrofalne skutki dla beztroskich lekkoduchów(tautologia wzmacnia przekaz) niepodzielających przekonania Jana Jakuba Rousseau, że wprawdzie człowiek jest dobry, ale ludzie są źli. Dlatego we własnym, najlepiej pojmowanym interesie, powinniśmy szczelnie chronić naszą prywatność i publiczność przed totalną inwigilacją, która nie spuszcza z nas oka i nastawia ucha od kolebki po grób. Ja na przykład, aby nie wyjść z wprawy, nawet o pogodzie rozmawiam z żoną na migi w całkowitej ciemności zniekształcając drgania powietrza wywoływane ruchami rąk, wirowaniem wentylatora.
Gdyby taką ostrożność zachowywali politycy, zmasowany cyberatak na ich łącza elektroniczne spełzłby na niczym. I hakerom wpadłyby w łapska wyłącznie fałszywki preparowane w celu wykiwania wroga. Zresztą w dobie permanentnej gry wywiadów może i tak było w istocie.
Akurat. Genetyczni nosiciele prawdy objawionej wiedzą swoje. I rzucają się na enigmę informacyjną jak szczerbaci na suchary, łysi na papiloty, a w porywach niczym eunuchy na hurysy. I klecą natrętne analogie między włamami do mailowych skrzynek pisowskich prominentów, a pułapką podsłuchową, w którą powpadali politycy PO w restauracji u Sowy. Ów jazgot służy głównie podsycaniu życzeniowego przekonania, że tak jak ośmiorniczki Platformę, tak skrzynka Dworczyka pogrąży PiS. Tymczasem plotka głosi, że wkrótce do sieci trafi sekretna korespondencja polityków opozycji. Pożyjemy, poczytamy.
W cieniu hakerskiej szarży senat odrzucił piątą już kandydaturę sejmu na stanowisko RPO. I gdyby nie spóźniona wprawdzie reakcja Trybunału Konstytucyjnego, Adam Bodnar mógłby prawem kaduka usankcjonowanym przez nieporadność zapisów konstytucyjnych pełnić swój urząd mimo upływu kadencji we wrześniu, aż do wyborów parlamentarnych, a może i dłużej.
Kandydatka sejmu, pani senator Lidia Staroń dzielnie stawała przeciw nawale lewackiej większości w wyższej izbie parlamentu, pouczana o powinnościach rzecznika. Furda sekowani przez czyścicieli kamienic bezbronni lokatorzy czynszówek i sprowadzani do roli poddanych prezesów członkowie spółdzielni mieszkaniowych. Chrzanić działkowców przypisanych niczym chłopi pańszczyźniani do przesiąkniętego peerelowską nomenklaturą związku. Co tam łupiący dłużników bezwzględni komornicy. Co tam lichwiarze albo cwani aż poza granice prawa rejenci. Jakiego znów prawa? Przecież jego normy i tak wyznacza wedle własnego widzimisię dążąca do metawładzy kasta rozzuchwalonych swą bezkarnością sędziów.
RPO ma przede wszystkim stać na straży przywilejów prześladowanej mniejszości homoseksualnej. Cóż stąd, że środowisko LGBTitd jest wyłącznie mniejszością statystyczną? Natomiast w praktyce stanowi potężne, butne i bogate lobby o światowym zasięgu. I mocą swych wpływów, prąc w awangardzie liberalnego progresu Demoluje, niestety dość skutecznie, ukształtowany przez wieki ład aksjologiczny, z rodziną tworzoną przez związek kobiety i mężczyzny w centrum.
Drugim oczkiem w głowie rzecznika powinny być wyzwolone kobiety, sorry, feministki, żądające prawa do wypatraszania z łon do kubłów niechcianych dzieci. O zastrzykach fenolu po urodzeniu nie mówi się jeszcze głośno, ale w dobie rozwoju eutanazji, ten kierunek wydaje się oczywisty. No i do czego to podobne, żeby rzecznik odrzucał aksjomat o dominującym wpływie religii i tradycyjnej rodziny na przemoc domową, co głosi tzw. Konwencja Stambulska…
Wystarczy. Skrzecząca pospolitość doskwiera w upale dwakroć bardziej. “Ceń cień”, radził Jan Izydor Sztaudynger. Ale gdzie szukać chłodu, jeśli nawet ciemne chmury zbierające się nad polskimi piłkarzami przegnała przynajmniej do środy główka Roberta Lewandowskiego. I paradoksalnie spekulacje o wyjściu naszych z grupy pozostały niezmienne od momentu losowania, które postawiło na drodze biało-czerwonych Hiszpanów, Słowaków i Szwedów. Bowiem już wówczas było jasne, że właśnie z potomkami Karola Gustawa powalczymy o awans. I albo my albo oni. Tylko o tym, że im będzie nieco bliżej, wiemy od soboty. Ale za to, że ich pokonamy wiemy od zawsze. I tak trzymać.
Sekator
Ps.
- A może ty zaproponowałbyś kogoś na stanowisko RPO? Zachęca mnie Eustachy, więc aby ochłonął, wyłączam go z sieci.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 753
mieszkaniowych. ....................Przecież jego normy i tak wyznacza wedle własnego widzimisię
dążąca do metawładzy kasta rozzuchwalonych swą bezkarnością sędziów.
Uczciwie napisane. Ciśnienie podnosi pomysł opozycji na budowę mieszkań czynszowych.
Budują je siedemdziesiąt lat, skąd w takim razie dzika pazerna reprywatyzacja?
Raczej nie z nudów.
W komentarzu do wczorajszego głosowania, gdzie głosy PO, PSL i Konfederacji?
- Trzeba zaproponować kandydata na stanowisko RPO !