Ujawniono wreszcie od dawna oczekiwaną część zbioru zastrzeżonego IPN i... i nic z tego nie wyniknie, poza oczywiście interesującymi szczegółami spraw dla badaczy i historyków. Poza tym – zapewne wszystko będzie dalej po staremu zgodnie ze sprawdzoną zasadą, że prawda historyczna wychodzi zwykle wtedy na jaw, gdy już nikogo tak naprawdę nie interesuje. Nawet, jeżeli takie stwierdzenie w stosunku do opublikowanego dziś zbioru zastrzeżonego jest jakąś tam przesadą, to jest w nim też i sporo prawdy.
Oczywiście lepiej, że te dokumenty ujrzały światło dzienne późno niż wcale ale przeglądając spis jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to tylko jakieś powierzchowne i spóźnione majstrowanie przy sprawie, która właściwie nigdy nie została załatwiona i już chyba załatwiona nie zostanie. Wygląda po prostu na to, że gdy przegapi się odpowiedni moment, to potem okazja już nie wraca – tak najwyraźniej mają się sprawy z działalnością PRLowskich służb i ich „pozainstytucjonalną” kontynuacją w IIIRP.
Przejrzałam – pośród zawieszających się i odmawiających posłuszeństwa serwerów (w godzinach południowych było szczególnie ciężko, potem zrobiło się nieco lepiej) – mniej więcej jedną trzecią tego zasobu. Oczywiście, przy dalszej mrówczej pracy mogą powychodzić różne ciekawe rzeczy tyle, że są to sprawy mniej więcej znane i raczej te mniejszego kalibru. Tak więc zbiór niewątpliwie może poszerzyć wiedzę o metodach działania wywiadu i kontrwywiadu PRL (sporo dokumentów dotyczy ambasad i cudzoziemców mających różnego rodzaju związki z Polską), o konkretnych akcjach i operacjach. Czy jednak otworzy nam wiedzę o tym, co najważniejsze i co ciągle ma niemały wpływ na obecne patologie, czyli o konkretach, mechanizmach i kulisach dogadywania się części opozycji z komunistycznymi władzami i z bezpieką? Albo czy dowiemy się więcej o przyzwoleniu i przebiegu masowej grabieży państwa w latach 90-tych? Albo o zbrodniach lat 80-tych? Śmiem wątpić ale obym się myliła.
Tak myślałam sobie, gdy na którejś ze stron znalazłam w spisie akta dotyczące dwóch osób, z którymi wiele lat temu się zetknęłam. Jedna z nich to naukowiec, nie z mojego wydziału ale, powiedzmy, z „wydziału pokrewnego”. Dziś mocno starszy człowiek na emeryturze, wtedy jeden z lepszych fachowców w swojej dziedzinie. Był osobą rozpracowywaną, tyle wynika ze spisu, dokładnie tyle można też było się domyślać i bez spisu. Naukowiec ów jeździł za komuny na Zachód i miał tam zapewne kontakty nie tylko służbowe ale i prywatne. Nie pamiętam, czy był w partii ale chyba był, poza tym część ludzi miała o nim dobre zdanie, część takie sobie, generalnie miał opinię dobrej siły fachowej. No więc pewnie dowiemy się wszystkiego dokładniej, jak to się odbywało, może dowiemy się też kto rozpracowywał i kto donosił. Czyli posiądziemy kolejną porcję wiedzy „rzemieślniczej”. Ponadto jeżeli gnida, która donosiła na swego kolegę siedzi ciągle jeszcze na uczelni i jest np.dziekanem czy nawet rektorem, to może nawet będzie można ją jakoś ujawnić a nawet przegonić – o ile jeszcze żyje. Poza tym też nie jest powiedziane, że nie zrobiła już dawno jakiegoś lewego majątku i siedzi sobie gdzieś spokojnie w jakimś ładnym miejscu i ma wszelkie lustracje i IPN równo w nosie. Albo np.wykłada na jakiejś renomowanej uczelni zachodniej i dalej donosi, tym razem już nie na kolegę tylko na swoje państwo.
Druga osoba, dziś też już mocno starsza, pracowała przez jakiś czas w jednej z zachodnich ambasad. To, że była rozpracowywana było też od zawsze więcej niż pewne. I znów wyjdzie zapewne na światło dzienne kilka dodatkowych szczegółów, bo generalnie, jak się odbywało „rozpracowywanie” placówek dyplomatycznych i ich pracowników też już wiadomo. Oprócz tego rodzaju spraw akta zawierają całą masę dokumentów ewidencyjnych poszczególnych pracowników służb, informacji o mieszkaniach konspiracyjnych (o romantycznych kryptonimach np. „Sezam” lub „Połonina”), informacji księgowych i podobnych.
Należy się cieszyć z każdej informacji o tym ponurym okresie, która może służyć do rozszerzenia wiedzy o przeszłości. Nadzieje na to, że zbiór pozwoli w jakiś sposób dotrzeć do tego, co najważniejsze, wydają się jednak wygórowane. I tak ciągle – niestety – pozostaje powszechne odczucie, że mrówcza praca archiwistów i historyków znów będzie się kręcić wokół ludzi i spraw mniej istotnych a to co najważniejsze i tak pozostanie niedostępne i niewyjaśnione. I będzie się dalej w najlepsze kisić w śmierdzącej zalewie razem z całą starą i nową patologią IIIRP.
P.S. Koniec jest nieco pesymistyczny – niestety, tak to widzę i co gorsze nie mam zupełnie żadnej sensownej wizji, jak dzić można byłoby ten stan rzeczy zmienić.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5428
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Prawda jest taka, że wiedza z IPN może uzupełniać lub wyjaśniać szczegóły, ale co naprawdę się działo, wiedzą ci, co byli blisko. I wcale nie tak trudno poskładać to do kupy, tylko że obowiązuje powszechna omerta na tamten czas.
Ale historycy wierzą tylko w papiery, opowieści i zeznania ich nie interesują.
Przejrzałam to jeszcze wieczorem do końca - głównie dokumenty z agentury umocowanej za granicą, teczki pracowników służb (dokumenty ewidencyjne - chyba to się tak nazywa) i akta TW, kontaktów, itp. - ale raczej wszystko mniejsze rybki. Po dokładnym zbadaniu na pewno tę czy tamtą sprawę wyjaśni ale obawiam się, że tych zasadniczych raczej nie.
I jest dokładnie jak piszesz - jak grabili jakieś przedsiębiorstwo albo instytucję, to o oficjalne pozwolenia nie pytali ani nie księgowali tego grzecznie więc i w papierkach nie będzie. I właśnie powinno się do pełnego obrazu łączyć - wiedzę i zeznania świadków z dokumentami.
Serdecznie pozdrawiam