Prokuratorzy wojskowi kręcą sznur na własne szyje

Są następujące, podstawowe przyczyny dzisiejszej aktywności Prokuratury Wojskowej w sprawie smoleńskiej
1. Zachód zaczyna puszczać farbę i ujawnia dowody świadczące o tym co tam się realnie stało. Przykładem książka niemieckiego dziennikarza Rotha prezentująca dwa raporty niemieckiego wywiadu jednoznacznie wskazujące na wybuch. Zamykając dziś śledztwo prokuratorzy wojskowi zwalniają się od obowiązku oceny tych dowodów.
2. Nie można dopuścić, by ktoś spoza układu spróbował przesłuchać w tej sprawie Tuska, albo kogoś z ferajny. Straty byłyby zbyt duże.

3. Kampania wyborcza Bronka. Mimo posiadania 110% możliwych narzędzi do zwycięstwa Bronek przegrywa tak bardzo, że nawet nic nie robiąc nie straciłby więcej.
Trzeba więc odwołać się do symboli znanych i ugruntowanych wśród lemingów, a te mają wdrukowane, że jeśli ktoś nie mówi "wypadek" to znaczy, że głupi i oszołom. A jak mówi "wypadek" to znaczy, że mądry (podobnie jak owce w Folwarku Zwierzącym Orwella).
Poza tym rośnie prawdopodobieństwo, że dzięki bezczelności Szeląga da się sfotografować jakieś wykrzywione w nienawiści twarze.

Jeśli chodzi o badanie katastrofy smoleńskiej dzisiejsza decyzja prokuratury nie ma żadnego szczególnego znaczenia. Najbardziej znacząca jest jednak dla karier prokuratorów, którzy ją ogłosili. 
Jeśli bowiem wybory wygra Kaczyński z Dudą, to panów prokuratorów czeka jedynie kryminał, a być może, przy poparciu Salonu uda im się wyjść z tego cało.
Jeśli wygra Bronek i wsioidy, to do wyroku sądów prokuratorzy są bezpieczni. A potem? Komu potrzebni są świadkowie nacisków? Zwłaszcza, że od 2016 w polskiej polityce rozpocznie się nowa epoka i każdy będzie chciał wejść w nią czysty.