Na tej dostojnej, starożytnej budowli zawieszono kiedyś, zauważalny dla każdego przechodnia obraz Matki Boskiej. Wisiał na niej w okresie zaborów, w czasie pierwszej wojny światowej i oczywiście po niej. Na obrazach, fotografiach a przede wszystkim pocztówkach widnieje bez konieczności podretuszowywania jako istotny element charakterystycznej, zabytkowej budowli. W czasie drugiej wojny nie zaszkodziły mu bombardowania i zmieniająca się władza w mieście. Potem komuniści tolerowali go prawie 10 lat. Gdy budowa komunizmu była już dostatecznie zaawansowana, zniknął. Stało się to w roku 1953.
Bramę Krakowską odnawiano w ramach tzw. projektu europejskiego. Z takim przedsięwzięciem wiąże się nachalna, uporczywa kampania reklamowa, mająca na celu zmuszenie obywateli do wdzięczności i podziwu wobec Europy-dobrodziejki. Z jednej strony należy przekonać nuworyszów do Wspólnoty a z drugiej zmienić ich odpowiednio, aby nie przynosili wstydu towarzystwu, w którym dominują kontynuatorzy Rewolucji Francuskiej i pruskich herezji. Przez ileś tam miesięcy raczono mieszkańców Lublina takim oto banerem:
Najczęściej wypełniał on okna pojazdów miejskiej komunikacji publicznej. Nie dawało się od niego uciec, atakował oczy przechodniów i kierowców. Było w nim coś znamiennego. Na Bramie Krakowskiej brakuje świętego obrazu - tak powinna ona wyglądać i taka kiedyś będzie. Taka będzie dla chłoptysia ze słuchawkami. Te sztuczne uszy kojarzą mi się z wyrzeczeniem się części rozumu, ograniczeniem percepcji nastawionej na słuchanie głosów z abstrakcyjnego zewnątrz, kosztem interesowania się najbliższym otoczeniem, jego przeżywania. Teraz nadchodzi era młodych – mówi ten afisz. To 2007, początki ofensywy budowniczych nowej Polski, Platformy Obywatelskiej, klakierów europejskiego lewactwa. Dlatego w projekcie plastycznym usunięto chrześcijański obraz. To nie jest przypadek. Przebudowywany dom kultury na ulicy Hempla długo w trakcie remontu był przysłaniany tkaniną z wizualizacją modernizowanego obiektu. Zawierała ona fragment ulicy przed budynkiem, ale nie było można dostrzec tam kapliczki z Chrystusem Frasobliwym stojącej w tym miejscu od ponad 200 lat. Najwyraźniej dogmaty europejskie skłoniły autorów plastyków do pominięcia nieprawomyślnej pamiątki.
Prowokacja ukazywana przez grafikę podrzuconą milionom spojrzeń wędrujących po mieście jest jasna - tę część muru Bramy Krakowskiej, gdzie powinien wisieć obraz wyeksponowano, a mogłaby być dyplomatycznie przysłonięta, skoro, jak się tutaj okazuje, wizerunek Matki Boskiej godzi w europejskie prawa. Na tysiącach rycin, zdjęć i innych plastycznych odtworzeń Bramy, jeśli tylko skala pozwalała umieścić jakieś jej szczegóły, pojawiał się ciemny prostokąt obrazu, jakaś plamka w tym miejscu albo kropka. Już ta czarna kropka, w sposób wystarczający, stanowiła poświadczenie zrozumienia przez ilustratora ducha tego miejsca, dowód szacunku dla miasta.
Niedawno mogłem przekonać się, że to zaprogramowane zgorszenie działa. Młoda wykształcona wszechstronnie osoba związana mocno z Lublinem reprezentuje uzasadnione aspiracje artystyczne. Jej prace malarskie wzbudzają uzasadniony podziw. I co widzę? Na obrazie ukazującym krasę Bramy Krakowskiej, z frontem w świetle słońca kończącego swój bieg, nie ma śladu obrazu z Matką Boską. Wykluczyć należy ignorancję, to zamierzone pominięcie. Podobnie jak na banerze z młodym człowiekiem widać w tym miejscu nagi, odarty ze znaku polskiej chwały mur miasta zdobytego przez obcych.
2014. Jak daleko zamysłom bezbożnych do ich urzeczywistnienia, faktycznego ogołocenia narodu z jego wiary i z jego świętych pamiątek? Skoro milczący tłum w nominalnie najbardziej katolickim mieście w Polsce przyzwala na tego rodzaju impertynencje, odpowiedź brzmi : - Blisko.