90 lat temu w dniach 20 – 26 września 1920 roku rozegrała się druga wielka bitwa wojny polsko bolszewickiej zwana bitwą niemeńską jako że rzeczywiście toczyła się w dużej mierze nad Niemnem. W odróżnieniu od bitwy warszawskiej z sierpnia tegoż roku nie została wyróżniona specjalnie w annałach i do dzisiejszego dnia za sprawą propagandy ale także i prac historycznych w opinii publicznej panuje powszechne przekonanie że zwycięstwo w bitwie pod Warszawą jest równoznaczne ze zwycięstwem w całej wojnie z bolszewikami.
Prawda jest jednak taka że o zwycięstwie w tej wojnie zdecydowała właśnie bitwa niemeńska.
Po klęsce pod Warszawą Tuchaczewski bardzo szybko odtworzył swoje armie i za zgodą głównodowodzącego Czerwoną Armią Kamieniewa przy akceptacji samego Lenina zadecydował o ponownym podjęciu ofensywy na Warszawę licząc na osłabienie sił polskich poprzednimi bojami na tym froncie.
Naczelny Wódz armii polskiej marszałek Józef Piłsudski którego rolę w bitwie warszawskiej różnie oceniano, tym razem już bez wszelkich wątpliwości objął dowodzenie całą operacją począwszy od zaplanowania, przygotowania i dowodzenia w trakcie bitwy. Nie chcąc dopuścić do podjęcia działań ofensywnych przez bolszewików uprzedził ich zamiary akcją zaczepną skierowaną na odzyskanie wstępnym bojem Grodna przy równoczesnym zastosowaniu ulubionego przezeń manewru okrążającego od północy przechodząc przez tereny odstąpione przez cofających się bolszewików Litwie. Był to manewr nie ustępujący śmiałością manewrowi znad Wieprza w bitwie warszawskiej i do tego przeprowadzony równie błyskawicznie i niespodzianie dla przeciwnika. Różnica polegała na tym że tym razem bolszewicy stawili większy opór i walki miały charakter zacięty i krwawy. Jednak manewr powiódł się na tyle że bolszewicy poniósłszy duże straty w bezpośrednich starciach podjęli paniczną ucieczkę oddając do niewoli 40 tysięcy czerwonoarmistów i masę sprzętu. Wprawdzie ze względu na tempo ucieczki nie udało się zamknąć kotła, ale rozmiar klęski bolszewickiej był taki że już nie było szans na odtworzenie sił ani nawet stawienie skutecznego oporu w marszu wojsk polskich na wschód. W tych okolicznościach bolszewicy zrezygnowali z dalszego prowadzenia wojny dając Polsce zupełnie nowe możliwości zawarcia pokoju
Klęska pod Warszawą, rozbicie konarmii Budionnego pod Komarowem, bitwa niemeńska, a ostatecznie zagon na Korosteń wywołały wśród bolszewików przekonanie że z Polską nie da się wygrać wojny, gdyż jak to powiadał Piłsudski, będą bici przy każdej okazji i w każdych okolicznościach.
Rozmiar zwycięstwa stwarzał możliwości zawarcia pokoju na każdych warunkach podyktowanych przez Polskę, niestety nie zostało to wykorzystane przez polską delegację w Rydze, o czym zresztą piszę odrębnie.
Natomiast zwycięstwo w wojnie 1920 roku wywalczone „nogami polskiej piechoty” i „szablą naszej jazdy” wpłynęło na sformułowanie naszej doktryny wojennej absolutnie nieprzydatnej w wojnie z Niemcami w 1939 roku.
Zwycięskie marsze naszej piechoty w 1920 roku osiągające nawet do 80 kilometrów na dobę odbywały się w warunkach gdy przeciwnik również maszerował na piechotę, a nasza szabla natrafiała na szablę bolszewicką. W 1939 roku zmotoryzowany przeciwnik poruszał się znacznie szybciej nie tylko od piechoty ale również od kawalerii. Ponadto forsowny marsz połączony jest zawsze z koniecznością pozostawiania w tyle nie wytrzymujących tempa, w akcji ofensywnej istnieją warunki na dołączenie odstających, przy marszach defensywnych takich możliwości najczęściej nie ma.
Zwycięska doktryna w jednej wojnie nie odznacza możliwości jej skutecznego zastosowania w innej wojnie. Przekonali się o tym boleśnie Francuzi którzy swoją koncepcję wojny z Niemcami oparli na sukcesie wojny okopowej z I Wojny Światowej i ponieśli druzgocącą klęskę w 1940 roku mimo liczebnej przewagi w sile żywej i uzbrojeniu.
Rozmiar polskiego zwycięstwa w 1920 roku nie został dostatecznie doceniony przez koła kierownicze polskiego życia politycznego, niektórzy politycy wprost uznali że w porównaniu ze stanem z maja 1920 roku kiedy byliśmy w Kijowie nasza pozycja w październiku 1920 roku była dużo słabsza. Przeciwnicy Piłsudskiego chcąc go pozbawić laurów zwycięscy pomijali całkowicie sukces bitwy niemieńskiej wypominając nieudaną wyprawę kijowską i rzeczywiste a głównie wyimaginowane błędy w czasie odwrotu i bitwy warszawskiej.
Tak się złożyło że właśnie oni decydowali o składzie polskiej delegacji pokojowej w Rydze która jakby wystraszona poprzednią sytuacją pokojowych negocjacji w Bobrujsku pragnęła zawrzeć pokój na byle jakich warunkach mając jakby zakodowany strach przed bolszewikami.
Ten stan rzeczy można ocenić też jako błąd Piłsudskiego który był nie tylko naczelnym wodzem w tej wojnie, ale też Naczelnikiem Państwa, chcąc ocalić co się jeszcze dało z własnej idei federacyjnej powinien był rozpędzić całą polską delegację pozostawiając z niej tylko Leona Wasilewskiego i Zwierzchowskiego. A zatem nie wyprawa kijowska, nie niezrozumiałe dla wielu ówczesnych a także i współczesnych Polaków zachowanie w czasie bitwy warszawskiej, ale właśnie wycofanie się z wpływu na skład i instrukcje dla delegacji ryskiej było największym błędem Piłsudskiego w tej wojnie.
Pokłosiem tej wojny było nie tylko zażegnanie niebezpieczeństwa bolszewizacji Polski, a nawet dalszych części Europy, ale powstanie konkretnej sytuacji geopolitycznej która wpłynęła zasadniczo na nasze położenie w 1939 roku i możliwości powtórzenia nieudanej sowieckiej inwazji z 1920 roku. W przypadku odsunięcia Sowietów dalej na wschód aniżeli miało to miejsce w Rydze byłoby to znacznie trudniejsze.