Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Fryzjerska dywersja w Legnicy

St. M. Krzyśków-Marcinowski, 30.09.2013
  Dla mieszkańców województwa zielonogórskiego i wrocławskiego podstawowym środkiem lokomocji pozostawał w tamtych latach pociąg. Sam bez końca tłukłem się na tamtejszych trasach, Żagań -Legnica i Żagań – Głogów stanowiły ich zasadnicze osie. Bardzo często moimi współpasażerami, w przepełnionych najczęściej pociągach, byli sowieccy żołnierze i cywile związani z ich wojskiem. Nigdy z tego powodu nie czułem dyskomfortu, a taki pojawiał się we mnie na widok polskich służb: milicji, sokistów, czy patrolu WSW.

  Ci sowieccy ludzie byli dla mnie jak jakieś widma, razem ze swoimi pojazdami poruszającymi się w mniejszych lub większych grupach, ze swoimi samolotami z czerwoną gwiazdą, które dzień w dzień przelatywały nad moim rodzinnym domem. Byli istotami jakby z innej rzeczywistości, nigdy do głowy nie przychodziło mi ich nienawidzić, choć jakoby reprezentowali prawdziwie nienawistny mi diabelski system i państwo z mandatu, którego przygniatała mnie czerwona tyrania. Mój mózg nie ma żadnej blizny z powodu bliskiej obecności tych ludzi, z którymi nie musiałem wchodzić w żadne interakcje. Dla porównania - do dziś mną telepie, gdy myślę o polskich pułkownikach zrywających medaliki żołnierzom, o kierownictwie szkoły zawieszającym kolegę za nieuczestniczenie w pochodzie pierwszomajowym – był świadkiem Jehowy, gdy myślę o nauczycielach historii werbujących w szeregi komunistów uczniów złaknionych „awansu społecznego”.

  Kiedyś zdarzyło mi się zamieszkać w Legnicy - lata 1969 i 1970, Studium Nauczycielskie w Zamku Piastowskim, akademik niedaleko kina. Miły dla mnie czas, w którym wiele się nauczyłem, sporo zapamiętałem, ale nie ma w tym Ruskich w jakiejś specjalnej roli. Byli oni rutyną i nudą - kręcącą się i kiwającą mechaniczną rzeczywistością, niczym te ich radary.

  Znałem inne miasta, w których czułem się mniej wolny niż właśnie w Legnicy. Przytaczam, w osobistej pamięci wyniesione z tego zacnego miasta, dwa zdarzenia (drugie potem) – formułowanie wniosków z nich wynikających nie jest łatwe i raczej daje powody do konkluzji, że świat nie jest taki prosty, jak twierdzą materialiści.
    Polityczny i fryzjer
  Jednym z dwóch oficerów prowadzących cotygodniowe zajęcia Studium Wojskowego dla przyszłych nauczycieli był major W. Do jego zadań należało między innymi właściwe ustawienie adeptów pod względem poglądów politycznych. Jego wykłady były naiwne ale dynamiczne i słuchacze się nie nudzili. Kategoryczność sądów pana majora nie pozwalała jednakże głośno powątpiewać choćby w niektóre z głoszonych prawd. Na polu walki propagandowej odnosił on nieprzerwane sukcesy. Położenie zgniłego Zachodu pogarszało się z tygodnia na tydzień. Nie była już w stanie pomóc mu ani „szara” ani „czarna propaganda”, którą uosabiało Radio Wolna Europa. Gdy padała ta nazwa (nie mówiło się, że to radio, tylko po prostu Wolna Europa), major zawieszał zwykle głos, by te dwa złowieszcze słowa wypowiedzieć z odpowiednią dozą zgrozy i zniesmaczenia tak, ażeby ukształtowani przez niego żołnierze nie mieli zahamowań przed wrzuceniem w to gniazdo niegodziwości granatu, niekoniecznie szkolnego.

  Pewnego mglistego, piątkowego poranka major W. pojawił się przed nami w stanie kompletnego rozdygotania. Wzburzony opowiadał co go dziś z rana spotkało przed przyjściem na uczelnię. Z trudem wydobywał z siebie słowa i bezskutecznie próbował podnosić wyżej ręce, bezsilne wskutek nadmiaru stresu.

  Był rano u fryzjera – aha!, umundurowana młodzież patrzy na podgoloną głowę i czeka na sensacyjną informację. W niedalekim zakładzie – na tyle zna się już Legnicę, że można ten lokal na podstawie trochę zniekształconego emocją opisu umieścić gdzieś na uliczce koło kościoła. Nie był jedynym klientem, było ich wielu i proszę sobie wyobrazić, że u tego fryzjera na cały głos płynęły z radioodbiornika informacje Wolnej Europy! - domyślić się należało, iż major zrozumiałby jeszcze taką czyjąś słabość, gdyby radio było odpowiednio przyciszone. A tu tak publicznie... Jak tak można! Jak można!

  Zajęcia majora z nami trwały kilka godzin a on nie mógł się uwolnić od porannego okropieństwa i co jakiś czas powracała ta kwestia opisywana wciąż podobnie tymi samymi słowami, burząca jego myśli i normalny tok wykładów i ćwiczeń. Jego chłopskie poczucie porządku świata zostało narażone na szwank i walczył z iskrzącymi sprzecznościami i paradoksami, osaczony przez różnoimiennie naładowane bzdurę i poranną rzeczywistość; regulaminy wojskowe wtłaczane akurat przez niego w oporne głowy studentów i zdroworozsądkową przyzwoitość Polaka.

  Co trzeba podkreślić? Przez te klika godzin wewnętrznego szarpania się i nieskrywania swojej konfuzji przed familijnie traktowaną grupką męskiej młodzieży, ani przez chwilę nie zdradzał zamiaru zrobienia „użytku”z faktu publicznego słuchania przez fryzjera wrażej rozgłośni, nie padło z jego ust żadne sformułowanie sugerujące możliwość doniesienia na golibrodę odpowiednim władzom czy resortom.

  Nie wiem co było dalej. Autentyczna historyjka z czasów, gdy wcale nie było widać końca zimnej wojny, to opisanie zdarzenia mającego miejsce w centrum Legnicy pełniącej rolę militarnego bastionu komunizmu, niechże posłuży nieznającym tamtego świata a znającym już przyszłość, do wyciągnięcia wniosków wedle własnego przygotowania do politycznych i metafizycznych analiz.  Swoje na razie wolę zachować dla siebie – nie są śmieszne.










 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 2719
St. M. Krzyśków-Marcinowski
Nazwa bloga:
Bez liczenia
Zawód:
nauczyciel

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 258
Liczba wyświetleń: 776,923
Liczba komentarzy: 744

Ostatnie wpisy blogera

  • Pięćset plus
  • W tymczasowym szpitalu covidowym
  • Wariacje covidowe

Moje ostatnie komentarze

  • W świecie przyrody, ale nie dla katolika.
  • Mojego interlokutora - nawiązuję do rozmowy wspomnianej w moim wpisie - bardzo drażnią "dzieciory" hałasujące przy trzepaku. - Okna nie można otworzyć, a nawet przez nie popatrzeć, bo zaraz widzi się…
  • W systemie biologicznym jednostka, w tym rodzina, nie ma znaczenia - ogół, zbiorowisko, populacja, społeczństwo i procesy w nim zachodzące owszem.

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Niemieckie manipulacje
  • Hasło "Żydokomuna" w Wikipedii
  • Ekspres Poznań - Wrocław

Ostatnio komentowane

  • St. M. Krzyśków-Marcinowski, W świecie przyrody, ale nie dla katolika.
  • Jabe, Jednostka niczym, jednostka bzdurą.
  • St. M. Krzyśków-Marcinowski, Mojego interlokutora - nawiązuję do rozmowy wspomnianej w moim wpisie - bardzo drażnią "dzieciory" hałasujące przy trzepaku. - Okna nie można otworzyć, a nawet przez nie popatrzeć, bo zaraz widzi się…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności