
Tak więc nasz drogi Premier musi skupić się na polityce krajowej. Nie ma wyjścia.
Oczywiście termin “polityka krajowa” jest przez niego specyficznie rozumiany. A dzisiaj jest rozumiany wyłącznie jako zachowanie absolutnego wpływu na PO i zagwarantowanie sobie wewnątrz tej mafii pozycji władcy absolutnego. Stąd przyspieszone, bezpośrednie wybory i konieczna zmiana statutu. Tusk wykombinował, że najpierw on stanie się niekwestionowanym szefem a dopiero później, już pod jego protektoratem, nastąpią „wybory” lokalne. I już sam ten fakt mówi jasno nam, ale i platformerskim dołom, by wszyscy uważali na kogo dadzą kreskę w wyborach szefa. Bo tajność bezpośredniego głosowania za pomocą internetu i poczty, jest czystą iluzją. Ot taka nowatorska, tuskowa demokracja...
Wyraźnie widać, że zdecydował się na wycięcie Gowina i Schetyny. Co wcale mnie nie martwi...
Ale skoro obrał taką a nie inną taktykę, to znaczy, że jest dogadany z Millerem. A to z kolei oznacza, że wielce jest prawdopodobna nowa koalicja: PO-SLD-PSL. Bo tylko ona da Tuskowi parlamentarną większość.
Wydaje się jednak, że Donek całkowicie nie zdaje sobie sprawy z realnej sytuacji gospodarczej, a co za tym idzie, społecznej w kraju. Mam nieodparte wrażenie, że odleciał. Że tak się zajął zachowaniem własnego przywództwa, że sam nie zadał sobie pytania, po co mu ono? Procesy rozkładu państwa są już tak daleko zaawansowane, że dzieją się już siłą własnej inercji. Pod rządami Tysiącletniej Platformy struktury państwa ulegają procesowi dystrofii tak dalece posuniętemu, że żadna nowa koalicja, żadne zmiany na ministerialnych fotelach, żaden polityczny marketing tego nie powstrzymają i nie zmienią.
Ergo, Tusk już jest skończony. Tylko sam jeszcze o tym nie wie.
I teraz, jak sądzę, jest czas dla nas, by PiS nie tylko wygrało wybory. Ale by wygrało je tak, żeby zapewnić sobie większość konstytucyjną. Bo tylko wówczas można będzie realnie zakończyć trwanie Republiki Okrągłego Stołu.
Ale jak to zrobić? O tym napiszę wkrótce.
Pozdrawiam
Pozdrawiam