Orwell, aborcja i bluźnierstwo Obamy

Barack Obama przekroczył wszystkie granice przyzwoitości, przedstawiając Planned Parenthood jako organizację zapewniającą „wysokiej jakości opiekę zdrowotną dla kobiet w całej Ameryce” - pisze znany działacz chrześcijański George Weigel w „Gościu Niedzielnym”. Ludzie opowiadający się za biblijnym poglądem na temat świętości życia ludzkiego nie mogą takich słów prezydenta zignorować i muszą zdecydowanie zaprotestować.

Pod koniec kwietnia, podczas dorocznej Gali Planned Parenthood w Marriott Wardman Park Hotel w Waszyngtonie, Obama wygłosił przemówienie, które powinno wstrząsnąć i zszokować każdego, kto myśli, że amerykańskie władze nadal czerpią z wielowiekowej kultury chrześcijańskiej. Było to okropne przemówienie – ocenia Weigel. Jedyną korzyścią jaka z niego wynika, jest wyjaśnienie desperackich działań obecnej administracji państwowej w kierunku wprowadzenia możliwie najbardziej liberalnego prawa aborcyjnego.

Jak przypomina Weigel, Planned Parenthood to wielomilionowy przemysł, finansowany w dużej mierze przez przez rząd federalny, który jest bezpośrednio odpowiedzialny za śmierć milionów nienarodzonych dzieci. Jak twierdzi autor, każdego dnia ponosi odpowiedzialność za ponad tysiąc zgonów poczętych dzieci. Jednakże, i tu kłania się Orwell, w obecnej liberalno-lewicowej nowomowie nazwanie rzeczy po imieniu nie brzmi zbyt elegancko, więc przeprowadzanie aborcji nazwano dumnie „zapewnieniem wysokiej jakości opieki zdrowotnej dla kobiet w całej Ameryce”.

Podczas wspomnianej Gali z ust prezydenta USA padły jednak o wiele gorsze słowa. Prezydent Obama zakończył swoje przemówienie w następujący sposób: „Dziękuję Planned Parenthood. Niech was Bóg błogosławi”. To po prostu bluźnierstwo – pisze Weigel. Módlcie się za niego. Módlcie się za Stany Zjednoczone, które są w bardzo, bardzo poważnych tarapatach – kończy amerykański pisarz i publicysta.