Niechęc wobec globalizacji narodów i społeczeństw, narzuconych więzi politycznych czy ekonomicznych, nie dotyczy, na szczęście, ogólnoludzkiego konsensu wokół empatii dla tragedii, kataklizmów i światowych nieszczęść. Tej duchowej sfery współodczuwania, która czyni z nas prawdziwych ludzi; sprawia, że dziś wszyscy jesteśmy bostończykami, jak wcześniej byliśmy nowojorczykami, londyńczykami, mieszkańcami Madrytu czy matkami Biesłanu. Tylko dlaczego po Smoleńsku świat nie chce być Polakami? A nieustraszony terroryzmem Barack Obama zląkł się dymu wulkanicznego? Ale protestujemy też przeciwko bezprawiu i linczach na terrorystach i popieramy wyrok Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie prawa Czeczenów do życia, ludzkiego traktowania, prawa do uczciwego śledztwa oraz poznania faktycznych przyczyn tragedii. Bo to fundamenty współczesnego, demokratycznego świata.
Tragedia na Bostońskim Maratonie, największej imprezie międzynarodowej w tym mieście, w której wzięło udział 27 tysięcy biegaczy i kilkadziesiąt tysięcy fanów, kolejny raz udowodniła solidarność w walce ze złem, ale obnażając też bezsilność rządów, utwierdziła w przekonaniu, że zamachy wpisane są w historię świata. Sprowokowała również niekończącą się dyskusję na temat światowego terroryzmu, jego przyczyn, mechanizmów i konsekwencji.
Gdy prezydent Barack Obama apelował, aby nie wyciągać pochopnych wniosków z ataków, dopóki nie ustalone zostaną fakty, w TVN24 głos zabrał „ekspert”, specjalista ds. terroryzmu z Uniwersytetu Szczecińskiego, który już wiedział, że za zamachem w stolicy stanu Massachusetts stoją „liczne agresywne grupy” – prawicowi ekstremiści antyaborcyjni oraz przeciwnicy wojen. Mylił się jednak „ekspert”, bo dwa dni później okazało się, że za atakiem na uczestników maratonu stoją dwaj bracia z Północnego Kaukazu, w dodatku jeden z nich fotografował się w t-shircie z Che Guevarą, więc na pewno nie prawica stroi za zamachem, a dwóch młodych Czeczenów. Według prezydenta Czeczenii, Kadyrowa, bracia"od lat w żaden sposób nie są związani z Czeczenią", ich światopogląd ukształtował się w USA i tam tkwi korzeń zła.
Wszystkie zamachy mają kilka prawidłowości. Pierwsza, to swego rodzaju proroctwo, uprzedzenie w mediach wypadków, które z samej swej istoty były niemożliwe do przewidzenia, lub, jak w Bostonie, zapewnianie uczestników biegu i widzów, że nie istnieje żadne niebezpieczeństwo, mimo widoku wielkiej liczby policji z psami wyszkolonymi do poszukiwania ładunków wybuchowych i spottersów, rozlokowanych na całej długości maratonu. Naoczny świadek dwóch eksplozji podczas maratonu w Bostonie mówił, że przed eksplozją wielokrotnie przez megafony ogłaszano "ćwiczenia terrorystyczne" i nawoływano do spokoju.
Do dziwnej „pomyłki”, swoistego „uprzedzenia” faktów, znanego tylko z filmu „Zdarzyło sie jutro” doszło 11 września 2001 roku w BBC News. O godzinie 17:00 reporterka poinformowała o zawaleniu się budynku WTC7, 20 minut wcześniej niż miało to miejsce. W kadrze, za jej plecami, wieżowiec stał nienaruszony. Transmisję szybko przerwano, a stacja tłumaczyła się później chaosem i bałaganem. Niestety, wszystkie kasety z tej relacji w dziwny sposób zginęły lub zostały zniszczone, co jest również charakterystyczną cechą większości zamachów, jak monitoring samolotu nad Pentagonem czy choćby wypadek księżnej Diany „Nieścisłości” w informowaniu opinii publicznej o tragedii przed samą tragedią znamy też z katastrofy smoleńskiej, gdy moskiewski dziennikarz poinformował o niej na kilka minut przed godziną katastrofy, a marszałek Komorowski wygłosił orędzie opublikowane na stronie internetowej TVPInfo z datą 10 kwietnia o godzinie 5:57, poprawioną póżniej na dzień następny.
Kolejna prawidłowość to ćwiczenia antyterrorystów, o dokładnie takim samym profilu jak zamachy, które, dziwnym trafem, miały miejsce podczas wszystkich większych "zamachów terrorystycznych" ostatnich lat. Ćwiczono scenariusze, które akurat się wydarzyły. W Norwegii, dwa dni przed zamachem Breivika też odbyły się ćwiczenia policji w Oslo przeprowadzone w pobliżu budynku Opery. Policja antyterrorystyczna detonowała ładunki w centrum treningowym, dwieście metrów od Opery, zapominając poinformować o tym społeczeństwo. Przed atakami na metro w Londynie (7/7, czyli 7 lipca 2005), przeprowadzono ćwiczenia z udziałem policji i wojska w dziedzinie „opanowywania paniki po wybuchach w metrze”. Zamach w Madrycie 11 marca 2004 roku też był poprzedzony „ćwiczeniami antyterrorystycznymi”. W Rosji, krwawe ataki w metro w Moskwie (6 lutego 2004) były poprzedzone „ćwiczeniami służb”. Podobnie było w Bostonie. Bostoński oddział policji tego dnia miał ćwiczenia jednostki saperskiej, a mimo psów wyszkolonych do szukania materiałów wybuchowych, nie wykryto podłożonych w śmietnikach bomb. To sukces akcji czy porażka? Tłumaczenia zawsze są jednakowe. Obecność na miejscu katastrofy smoleńskiej żołnierzy jednostek specjalnych Specnazu, podległych rosyjskiemu zarządowi wywiadu wojskowego GRU, strona rosyjska tlumaczyła ćwiczeniami, ktore miały rozpocząć się 18 kwietnia, w związku z czym już 10. oddziały były na miejscu.
Historia, w najtragiczniejszym swym wymiarze, lubi się powtarzać. Służby wywiadowcze dysponują sprawdzonymi od lat metodami przygotowywania i przeprowadzenia zamachów – operacji zwanych „False Flag” – „pod fałszywa flagą”. Ich nazwa i metoda jest tak stara jak wojny morskie i działania piratów, którzy wywieszali na masztach przyjazne flagi mylące przeciwnikow, by w ostatnim momencie zmienić je na trupią czaszkę i zaatakować zaskoczonego tym faktem wroga. Zawsze więc terroryzm, jako metoda osiągania celów politycznych, rodzi się w ośrodkach władzy, przy biurkach, a nie w jaskiniach Pakistanu. Takim ośrodkiem – centrum dowodzenia był trzeci budynek WTC7; musiał więc ulec zawaleniu. Oskarżenie o terroryzm czy zbrojne ataki terrorystyczne jest często stosowane dla zdyskredytowania wroga oraz jako przyczyna do rozpoczęcia wojny, co miało miejsce przed atakiem USA na Iran i przed atakiem Rosji na Czeczenię. Również w naszej historii, „Prowokacja Himmler” nie narodziła się ani w radiostacji w Gliwicach, ani wśród polskich żołnierzy, co zostało udowodnione w procesie norymberskim.
Jak było w Bostonie? Klasycznie i według tego samego schematu, wyćwiczonego na Lee H.Oswaldzie. Marchewka, czyli nowe życie, azyl, luksusowe warunki, edukacja, stypendium, portret psychologiczny ambitnych, młodych ludzi o silnej motywacji, stawiających na "pieniądze i karierę", później szkolenie jak konstruować bomby z szybkowarów i bezpiecznie nabyć materiały do ich konstrukcji, ścisła współpraca ze slużbami specjalnymi, obietnice i konkretne zadanie do wykonania. Swoisty casting na terrorystów. Nawet duże, czarne plecaki, jakie mieli na plecach najemnicy (panowie w piaskowych spodniach i czapkach z czaszką) pracujący dla firmy Craft (świadczącej usługi wynajmowania najemników), były identyczne jak ten, który znaleziono rozerwany wybuchem. Portal Humans Are Free zbiera dowody na udział służb specjalnych, zapis wydarzeń i relacji świadków z zamachu w Bostonie. Ale umarli nie mają głosu.
Tekst opublikowany w tygodniku "Warszawska Gazeta"
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2339
stwierdzil w wywiadzie "...a moze Prezydent gdzies poleci i wszystko sie zmieni...", potem proklamowal sie samozwanczo na urzad.
PS:
prosze czesciej zamieszczac swoje teksty (nie moge sie ich doczekac), -inaczej pozostaja glodne kawalki falszywych kaznodziei od "mniemanologii stosowanej " ktore przyprawiaja o mdlosci.
jakie stawia policjant: a kto na tym skorzystał?
i już jest kierunek śledztwa, jednak nie jedyny.