Jak wiadomo Pan Bóg cieszy się bardziej z jednego nawróconego grzesznika niż z dziesięciu sprawiedliwych. Do sprawiedliwych zalicza się z pewnością Piotr Lisiewicz, który w solidnym tekście w GPC griluje – jak dziś zwykło się mówić – obecnego ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina.
Działa wytacza Lisiewicz potężne i strzela celnie. A to, że był Gowin przeciwnikiem rządów Jana Olszewskiego i lustracji podjętej przez Antoniego Macierewicza; a to, że w kierowanym przez siebie Znaku krytykował religijność maryjną Polaków i ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego za promocję tejże. A to wreszcie, że w sprawie zmiany ustawy o IPN-ie, niszczącej niezależność tej instytucji Gowin spotyka się potajemnie w Krakowie z prezesem IPN-u prof. Januszem Kurtyką. Doradza mu, prezentuje się jako przeciwnik nowelizacji. Potem w Sejmie głosuje... za zmianami.
Kolejnym grzechem Gowina jest wyrażona w rozmowie z Moniką Olejnik niewiara w teorię dwóch wybuchów na pokładzie TU 154M.
Jednocześnie stwierdza Lisiewicz: Afera Rywina zmienia całkowicie stosunek Jarosława Gowina do III RP. Ci, którzy go znają, przecierają oczy ze zdumienia. Pieszczoszek salonu z kilkunastoletnim stażem nagle ogłasza niemal wprost, że to bracia Kaczyńscy mieli rację, gdy chodzi o postkomunizm. I dalej: Dziś „GW" ustawia Gowina w roli przeciwnika, tym samym reklamując go prawicowemu elektoratowi. Tymczasem w latach 90. Gowin był pieszczoszkiem salonu, który swoje polityczne manifesty ogłaszał na łamach... tejże „GW" oraz „Tygodnika Powszechnego" i „Znaku", które „GW" nachalnie reklamowała.
Zasadnicze, choć nie postawione w tekście pytanie, brzmi: Czy Gowin może być nasz? Odpowiedź i diagnoza Lisiewicza jest negatywna. Za wiele grzeszył w przeszłości, zbyt labilny jest dzisiaj, byśmy mogli go uznać za człowieka anty-salonu.
W tym miejscu chciałbym Autorowi zadedykować refleksję Stanisława Żaryna n.t. innego ulubieńca salonu – Lecha Wałęsy. (Ten wprawdzie przeszedł inną drogę – od nienawiści do pełnej akceptacji środowiska postkomunistycznego i GW.) Na swoim bligu pisze Żaryn: Sprawa Wałęsy jest symptomatyczna. Pokazuje, na czym polega w Polsce działalność środowisk dominujących i kształtujących polską debatę publiczną. Prowadzi ona do wypaczenia debaty publicznej. W niej nie jest istotne co się mówi, ale kto mówi. W niej operuje się systemem zerojedynkowym. Ktoś ma rację, albo bzdurzy. Dlaczego? Bo jest z tego czy innego obozu, bo ma taką czy inną etykietę naklejoną przez salon. To etykietowanie jest salonowi niezbędne, by utrzymać przewagę nad umysłami Polaków. Oni muszą mieć wbite do głów, że jedni mają rację, a inni się mylą. Bo tak.
No właśnie, czy jednak etykietowanie przeciwnika dotyczy wyłącznie „onych”? Czy nie jesteśmy nim zainfekowani? Jest przecież aż nadto przykładów na bezmyślny brak tolerancji dla postaw również po patriotycznej stronie.
Tak więc „zaetykietowany” Jarosław Gowin pozostanie na ziemi niczyjej. Wczorajsi swoi uznają go za wroga, a dzisiejsi nie chcą uznać za swego. Znak to upadku, czy wstęp do dużej kariery? Wiele zależy od tego, jaki los spotka deregulacyjne projekty ustaw ministra Gowina.
Osobiście jestem pełen obaw. Premier Tusk i inni doskonale pamiętają, że stanowisko ministra sprawiedliwości było dla Lecha Kaczyńskiego odskocznią do prezydentury. Nie pozwolą więc Gawinowi na to, by osiągnął sukces. Poza wszystkim istnieje też opór materii – choćby samego środowiska prawniczego. Tak więc projekt, dla którego Jarosław Gowin je dzisiaj żabę zwaną PO, ma nikłe szanse realizacji. O wiele większe byłyby jego szanse w technicznym rządzie prof. Piotra Glińskiego. Prawdopodobnie Gowin i pozostali konserwatyści przegapili właściwy moment, jakim było zapowiadane głosowanie konstruktywnego votum nieufności, by zrobić coś dobrego dla Polski. Opuszczenie klubu PO przez konserwatystów na kilka dni przed głosowaniem mogło być detonatorem gwałtownych zmian politycznych. Bez frakcji konserwatywnej PO piramida większości sejmowej rządów Tuska – tak na pozór stabilna - mogłaby runąć. Czy minister Gowin dostanie kolejną szansę? I czy, jeśli ją dostanie, będzie umiał ją wykorzystać?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4381
Czy można to zmienić? Nie. W dającej się przewidzieć przyszlości. Co nie oznacza, że nie można w długotrwałym procesie społeczno-politycznym.
Ale do tego potrzebna jest żelazna wola dziś garstki polityków niesprzedajnych i sprzyjających warunków społecznych i politycznych.
Bez czynnego zaangażowania w politykę zwykłego Kowalskiego na poziomie, najpierw gminnym, potem powiatowym, wojewódzkim itp, nic z tego nie wyjdzie. W Polsce pookrągłostołowa banda uczyniła i czyni nadal bardzo wiele by politykę i polityków obrzydzić społeczeństwu. I osiągnęli na tym polu wielki sukces.
Dopóki nie odwrocimy tego procesu, a jest to zadanie długotrwałe, musimy poruszać się po tym polu minowym mądrze. I dlatego, choć Gowin nie może być nasz, jak sądzę, to nie wykluczm, że może, w odpowiedniej chwili i warunkach być "dla nas" Ale ja np. nigdy mu nie dam wiary. "Kto raz k...wa, zawsze k...wa". I nie ja to powiedziałem.
Pozdrawiam.