Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” Adam Michnik z braku pomysłów na ratowanie PO wraca do czasów młodości czyli straszenia faszyzmem. Ciekawi mnie czy w wersji lokalnej za faszystów zostaną uznani niektórzy politycy PO nie realizujący inspirowanych poglądami naczelnego rodem z Komunistycznej Partii Polski.
„Gazeta Wyborcza” urządza debatę pod tytułem „czy Polsce zagraża faszyzm?” Z zaproszenia do debaty i wstępniaka naczelnego wynika, że faszyzmu w Polsce mamy pełno czego dowodzić mają opowieści o takich aktach przemocy, jak zakłócenie przez narodowców wykładu pani profesor Środy i redaktora Michnika. Warto przypomnieć jak definiowali faszystów politycy Komunistycznej Partii Polski działający w II Rzeczypospolitej. Po pewnych błędach jak poparcie zamachu majowego Marszałka Piłsudskiego linia partii wykrystalizowała się. Polską scenę polityczną podzielono na „socjalfaszystów” (PPS, większość sanacji i większość ruchu ludowego) oraz „nacjonalfaszytów” (narodowcy wszelkich odłamów, chadecy, NPR, Ozon). Jak widać jedyną demokratyczną partią było KPP. Walka z faszyzmem w wydaniu Wyborczej zapewne będzie oznaczała wrzucenie do jednego worka faszystów całej sceny politycznej poza większością PO (bez Gowina), SLD i Europą Plus. Podobnie postępowali komuniści w latach „kładzenia podwalin” nazywając faszystami zarówno Narodowe Siły Zbrojne jak i Armię Krajową nie wdając się w subtelności kto miał bliżej a kto dalej. Nazwanie kogoś faszystą miało być usprawiedliwieniem terroru, mordowania i wyrywania paznokci.
Ideologia KPP miała pewien specyficzny rys lokalny dotyczący Górnego Śląska, który mnie interesuję. Komuniści popierali „prawo do samostanowienia Górnego Śląska i Pomorza aż do oderwania włącznie”. Powołana w 1918 r. Komunistyczna Partia Górnego Śląska opowiadała się za pozostaniem całego Górnego Śląska w Niemczech wierząc w rewolucję komunistyczną w tym kraju. Nikłe wpływy KPGŚ (3 radnych w wyborach samorządowych w 1919 r. na 12 tys) jak i akces części szeregowych członków do Powstań Śląskich nie zmieniły sekciarskiego stosunku go Górnego Śląska. Tymczasem robotnicy górnośląscy w większości głosowali za Polską i licznie uczestniczyli w strajkach i powstaniach. Komunistów aresztowano a partię uznano za nielegalną jako proniemiecką. Poziom słabości śląskich komunistów pokazuje fakt stałych trudności w znalezieniu polskich korektorów mających poprawiać błędy w organie partii „Czerwony Sztandar”.
Ten KPP-owski rys widać w podejściu katowickiej „Gazety Wyborczej” obecnie. Jerzy Gorzelik to nieomal lokalny święty a każde jego kichnięcie jest znaczącym wydarzeniem politycznym. Katowicka „GW” zaczęła atakować PO za … zerwanie koalicji z RAŚ. Wcześniej nie było problemu w lansowaniu niemieckiej wersji historii przy projekcie wystawy w Muzeum Śląskim. Rację mieli mieć historycy wstawieni do rady programowej muzeum i bezkrytycznie popierający wizję dyrektora Jodlińskiego jak „bezpartyjnego fachowca” (pełna zbieżność pomysłów dyrektora z postulatami RAŚ to czysty przypadek). Największymi fanami byli oczywiście stali felietoniści Michał Smolorz (już ś.p.) i Kazimierz Kutz ale w podobnym duchu mieli pisać wszyscy dziennikarze.
O denacjonalizacji bardzo ciekawie pisze w swoim felietonie publicystka Naszego Dziennika:
„Wezwanie do apoteozy „ducha europejskiego liberalizmu” i egzorcyzmowania upiora nacjonalizmu to tylko nowe szatki starego paradygmatu „denacjonalizacji” pamięci europejskich narodów, w którego życie na nowo tchnęła m.in. niemiecka profesor Aleida Assmann z Uniwersytetu w Konstancji. Przebrany za pacyfistę demon „europejskiego liberalizmu” musi być karmiony – w jej teorii – ofiarą separacji z delikatnej tkanki pamięci wspólnotowej obszarów dlań konstytutywnych – stąd ciągłe podgryzanie panteonu narodowego. Właśnie w tego rodzaju zbiorowej amnezji Assmann, a za nią Michnik upatrują warunku niezbędnego do budowy homogenicznej, spacyfikowanej, paneuropejskiej magmy, po resekcji kulturowego DNA, niezdolnej wprawdzie do wchodzenia w konflikty (poza szturmem na bankomaty), ale i do obrony.
Najbardziej zadziwiający w tym wszystkim jest jednak fakt, że najżarliwszymi orędownikami „denacjonalizacji” wydarzeń z przeszłości są – jak zauważyła prof. Ewa Thompson – najbardziej nacjonalistyczne narody Europy, osadzone na stabilnej platformie swojej siły politycznej, których obecność na kontynencie europejskim jest widzialna i niepodważalna: Niemcy (udana ekspansja na gruncie anglosaskim teorii szkoły frankfurckiej) i Rosja.”
Ciekawe czy z powodu KPP-owskiej obsesji redaktora Michnika marszałek Sekuła czy prof.Jerzy Buzek zostaną faszystami za blokadę rozwoju „górnośląskiej wielokulturowości” ? Bo że PiS to faszyści to oczywisty standard. Ostatnio anonimowy parafianin zadzwonił do katowickiej „GW”, że rzekomo proboszcz nie zgodził się na zapowiadane na plakatach organizowane przez Katowicki Klub „Gazety Polskiej” spotkanie z prof.Jerzym Robertem Nowakiem. Wypowiedzi ks.proboszcza w tekście oczywiście nie było.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 7843
Warto też poznać ks. Denis Fahey "Chrześcijaństwo a zorganizowany naturalizm..."