Trotyl i Sawicka

Mnie też wydawało się że mam omamy, kiedy w radiu usłyszałem, iż Sawicka jest niewinna. I że po raz kolejny okazało się, iż winna jest tzw. IV RP. 
I pierwszy raz myśl na poważnie, że czas uciekać z kraju lemingów, plastikowych satanistów, chudych i tępych sepleniących modelek, Premiera, Prezydenta, Rycha, Zdzicha, Mira, Bolka, Olka 40 volt, świńskiego penisa, hien spod śmietnika, ludzi honoru i tym podobnych przedstawicieli tegoż narodu.
Ale zaraz przyszła konstatacja, że przecież można z nami wszystko.

Od dnia 30 października 2012 roku, można z nami zrobić wszystko.
To przecież ten dzień, powinien przejść do historii, jako dzień hańby dla polskich mediów. I mam nadzieje, że kiedyś będzie taka Polska, która będzie przypominać o tej dacie.
To wtedy w przeciągu pół dnia, przykryto informację dotyczącą obecności trotylu na pozostałościach po TU 154 M. I wtedy wiedzieliśmy i dziś wiemy, że trotyl był. I co?
I nic.
Po pierwsze i najważniejsze: ta wiadomość była idealnym i ostatecznym pretekstem dla prokuratury  do wzięcia pod uwagę hipotezy o zamachu i prowadzenia śledztwa w oparciu o dowód ISTNIENIA TROTYLU na wraku Tupolewa.I co?
I nic.
A po drugie, cały ten potępieńczy taniec, dotyczący:
- spotkania pod śmietnikiem (ciekawe dlaczego mamy wierzyć, że cała ta szopka odbyła się pod śmietnikiem, a nie w mieszkaniu, przy szklaneczce whisky, hm?)
- wyrzucenia dziennikarzy z Rzeczpospolitej
- szukanie przez media alibi dla trotylu (to są jaja: salceson, namiot, dezodorant i pasta do butów i mniejsze jaja: pozostałości po II wojnie światowej, lub trotyl z mundurów naszych komandosów, którzy zasiadali np...na skrzydłach Tupolewa, a w ogóle to na drugim Tupolewie też jest trotyl tralalalala...)
nie zakończył się żadnymi wnioskami adekwatnymi do rangi zdarzenia.

Więc jeśli sprawa trotylu przeszła tak łatwo przez polską opinię publiczną, dało radę "skręcić" informację tego kalibru, to teraz każdy temat (wyrok, afera...cokolwiek) przejdzie.
"I co nam zrobicie?"