Czym jest ten dziwny twór, obnoszący się dziś haniebnie z „apolitycznością”, unikający jak ognia tematów smoleńskich, deklarujący „walkę wyłącznie o prawa pracownicze”, przegrywający tę „walkę” z kretesem, godzący się od dwudziestu paru lat na złodziejskie prywatyzacje, siedzący jak mysz pod miotłą, kiedy ginie Polska , od czasu do czasu organizujący festyny zamiast autentycznych protestów? Gdzie podziała się idea ruchu społecznego, gdzie są ludzie, którzy potrafili pociągnąć za sobą miliony, kiedy zniknęło to wszystko, co z Solidarności czyniło wielką siłę, z którą musiał się liczyć nawet komunistyczny reżim?
Kolejne działanie pozorowane przekroczyło już granice absurdu. CZTERODODZINNY strajk generalny!
Po miesiącach dywagacji, dziesiątkach referendów, tygodniach debatowania z przedstawicielami rządu związkowa góra znowu urodziła mysz. Noworodek ma się objawić 26 marca… Sprytnie! Znowu ich nie będzie 10 kwietnia, znowu przyjedzie paru odważnych Górników, którzy z goryczą powiedzą, że są tutaj, bo nie zastosowali się do zarządzeń Komisji Krajowej. Komisja Krajowa będzie w tym czasie świętować sukces – CZTEROGODZINNY strajk generalny , po którym już tego samego dnia śladu nie będzie ani na Śląsku, ani w Alejach Ujazdowskich, ani w umysłach Polaków. Ot, po prostu zrobi sobie śląska „Solidarność” dłuższą przerwę śniadaniową.
Brawo, Panie Duda! Wałęsa ma pełne prawo powiedzieć dziś - „nie o taki związek walczyłem”. Nawet on.
A ci, którzy za Solidarność ginęli? Czy oni, Panie Przewodniczący Duda, chcieli Pańskiego modelu „obrony praw pracowniczych”, czy wolnej Polski?!
A ci, którzy żyją w nędzy, umierają z głodu, bo Pańska „obrona praw pracowniczych”, zamiast stawiać tamę oligarchii, układom, politycznej prostytucji , niszczeniu kraju – ogranicza się do paru okrzyków na Placu Zamkowym, robienia za gwiazdę (z małej litery!) w reżimowych telewizjach i rozmówek z ministrami, którzy myślą o Panu dokładnie to, co premier?
Ja wiem, istnieją struktury, przepisy, statuty. Od Komisji Zakładowej po Komisję Krajową – działacze. Jak w CRZZ - dożywotni. W większości Komisji Zakładowych przewodniczący ci sami od 1989 roku. Beton, idący na układziki z dyrekcjami. Beton o mentalności PRL-owskich urzędasów, załapany na „fuchę” związkową i panicznie bojący się zawirowań, które mogłyby postawić pod wielkim znakiem zapytania zarówno ich przydatność dla Związku, jak i ich kompetencje, nieadekwatne do kierowniczych (tak, tak!) stanowisk, które prawem kaduka piastują w „swoich” zakładach. Tym ludziom niepotrzebna jest wolna Polska. Ostatnia akcja, jaką pamiętam – to podpisywanie list poparcia dla kandydatury Jarosława Kaczyńskiego. Janusz Śniadek musiał odejść, bo był niewygodny dla związkowego betonu. Bo opowiedział się jednoznacznie po stronie PiS.
Czy kiedykolwiek przyszłoby nam do głowy, że Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność” nie będzie sobie życzył Przewodniczącego, który czynnie popiera polskich patriotów? Dziwnym trafem – zdarzyło się to po wyborach prezydenckich, kiedy stało się jasne, że nadchodzą dla Polski bardzo trudne czasy.
Czy Zjazd Delegatów uznał, że wygodniej będzie przepoczwarzyć się w „apolityczną” ćmę? Czy Zjazd Delegatów uznał, że lepiej będzie się nie narażać? Bo jeśli tak, to w październiku 2010 roku Zjazd Delegatów pokazał, czym w istocie jest. Zbieraniną oportunistów.
I tylko w takim kontekście nie dziwi bezwład Solidarności, naszej dumy, naszej nadziei i naszej ogromnej porażki. Tak, naszej - bo ci, którzy do Związku należą, mają prawo dopominać się o jego inne oblicze iż to, które widać dziś – i z tego prawa nie korzystają. Nawet w zachodniej demokracji związek zawodowy nie śmiałby obnosić się z tak oplutą przez rządzących twarzą, jaką w roku 2013 demonstruje Solidarność. Ani w Grecji, ani w Hiszpanii, ani w jakimkolwiek innym państwie europejskim żaden z liderów związkowych nie śmiałby mówić o „apolityczności”, kiedy ginie jego kraj.
„Prawa pracownicze” – to także prawa obywatelskie. Nikt z nas nie przestaje być obywatelem, kiedy podejmuje pracę. Jeśli liderzy związkowi tak prostych zależności nie rozumieją i boją się tak bardzo, że muszą za każdym razem deklarować brak zainteresowania Polską ( „apolityczność” tym w istocie jest!), to albo powinni odejść, albo zostać odwołani ze stanowisk.
A jeśli inercja w Związku jest tak wielka, że jakiekolwiek zmiany są niemożliwe, to trzeba stanąć wreszcie w obliczu prawdy i ogłosić, że Solidarność umarła. Została zamordowana lub popełniła samobójstwo. Nikt nie będzie dociekał, jaki wariant zastosowano, bo dla „apolitycznych” związkowców to kompletnie nie ma znaczenia.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 7546
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję Pani za ten tekst.
To ja dziękuję.
Serdecznie pozdrawiam