Tak jak jeden z tutejszych blogerów dziś apeluje, chciałam przemilczeć sprawę abdykacji Benedykta XVI. Nie to, żeby mnie to nie obchodziło, albo, żebym nie miała swego zdania. Z szacunku właśnie. Jestem katoliczką i sprawa w naturalny sposób mnie interesuje. Jak dla wielu, i dla mnie ta decyzja była zaskoczeniem. Rodzi to również we mnie wiele pytań natury dogmatycznej, eklezjalnej, organizacyjnej czy moralnej. Jako członek Kościoła, wierzący, praktykujący zatem, słucham wynurzeń różnych Kraśnych chłopców, którzy zajmują się licytacjami, bukmacherką, plebiscytem pozakoscielnym... Żyją nowym konklawe, choć póki co papież spokojnie urzęduje. I tak wszędzie. Dziennikarze prześcigają się w materialach i nowinkach biograficznych. Właściwie to już nakręcili sporo materiału na całkiem zgrabne ...epitafium. Kościół jednak ich nie interesuje. Duchownych również chyba, bo nikt nie zastanawia się nad szczególami, które mają istotny wpływ na życie Kościoła i wiążą się z doktryną katolicką. A za chwilę ktos coś podsłucha i wrzaśnie: oto bzdurność dogmatów Kościoła. Ja nie posłucham, ale znajda się tacy, którzy ucieszą się, że wreszcie znaleźli wystarczający powód, by skończyć z Kościołem - ci, dla których apostazja Palikota jest jednak zbyt, mhm ...żenującym happeningiem bez treści, sztuka nowoczesna znaczy się. A tu chodzi o TREŚCI. I o to, ile treści jest w treści.
Jak słusznie ów bloger zauważył, głos zabierają najczęściej ci, którzy z Kościołem mają mało wspólnego. Pomijam (póki co) konferencję zorganizowaną przez Konferencję Episkopatu Polski. Pozostali konentujący są to ludzie, którzy o strukturze Koscioła oraz samej jego istocie mają wiedzę bliską zeru. Tuż po wspomnianej konferencji prasowej KEP do studia TVP Info redaktor o blisko zerowej wiedzy na powyższe tematy, bo wiedza, że Kościół jest i od czasu do czasu wybiera w Rzymie papieża, nie stanowi wiedzy dostatecznej do prowadzenia rozmów na ten temat, zaprosił eksperta - pana Jacka Moskwę. I tak panowie sobie gawędzili, wspominali, planowali, przypuszczali i wytyczali drogę Kościołowi. Właściwie, papież to już jest niepotrzebny. Panowie wszystko jasno wyłożyli. I pewnie konklawe by nie zbierano, gdyby nie to, że oni dwaj jednak do niego się przygotowyją. Na początek nakreślili istote Kościoła Katolickiego, jego strukturę i scharakteryzowali Benedykta XVI - abdykanta. Okazuje się, że Benedykt XVI to "monarcha absolutny" Watykanu i abdykuje, bo nie ma nie tylko sił czy chęci, ale i możliwości rządzenia swym państwem, które toczy rak tradycjonalizmu, objawiającego się w kancelaryjnych układach, w których on się gubi. To ci absolut, to ci monarchia. No, i teraz Jacek Moskwa życzy sobie papieża - nie-kancelisty, papieża, który będzie życiem świadczył o Wcieleniu, Męce, Śmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa. Znaczy, Benedykt - teolog, wieloletni przewodniczący Kongregacji Nauki Wiary, dał ciała. Teologię podobno zna, ale ze świadectwem to kicha. Pewnie właśnie tym świadectwem ma być postulowany przez redaktora powrót do teologii wyzwolenia czy zniesienie celibatu. Bo takie widzi podstawowe problemy, z którymi obok sekularyzacji, będzie musiał zmierzyć się nowy papież. Poseł Ruchu Palikota dodałby pewnie jeszcze pedofilię wśród księży. Jacek Moskwa zaś nie tłumaczy samej abdykacji faktem złego stanu zdrowia Ojca Świętego Benedykta XVI, który jego zdaniem faktycznie nie najlepiej ostatnio sie trzymał. Prawdziwym powodem jest chęć uniknięcia sytuacji, w której znalazł sie Jan Paweł II. Jego choroba, starość, umieranie i cała ta medialna otoczka, która towarzyszyła ostatnim chwilom papieża Polaka... To było nieludzkie. Benedykt XVI zdaniem p. Moskwy, jak wnioskuję ze sposobu rozumowania, nie ma odwagi starzeć się bardziej i chorować bardziej, stojąc twarzą w twarz ze swoimi wiernymi, jest konformistą, żeby nie powiedzieć tchórzem. W powietrzu zawisło pytanie o postawę Jana Pawła II, którego nikt nie miał odwagi nazwać stetryczałym ekscentrykiem - masochistą lub psychologicznym ekshibicjonistą.
Co się jednak dziwić takim wypowiedziom, jeśli na wspomnianej konferencji prasowej Konferencji Episkopatu Polski, kard. Nycz wypowiada słowa, mówiące o tym, że decyzja Benedykta XVI jest decyzją odważną. To decyzja prawdziwie męska. Nie, nie ma tu sprzeczności. To sprzeczność pozorna. Nie bardzo rozumiem jedynie, co kard. Nycz chciał przez to powiedzieć. Czy to, że Jan Paweł II był kobietą, czy to, że nie był dość męski? Chyba kardynał się tak rozpędził w peanach, że zapędził się w kozi róg. I co się dziwić, że zaraz pojawiają się komentarze dziennikarzy, którzy mówią: "kampania wyborcza w Kościele się rozpoczęła". Słowo daję, na własne uszy słyszałam z telewizora. Teraz ponoć każdy kardynał będzie szczególnie troskliwy o dobro Kościoła, które będzie wyrażać się w trosce o wiernych Kościoła, pokój, ład moralny itd., klucząc między liberalizmem a trydocjonalizmem tak, by nie wyszło, za czym się opowiada a właściwie, by każdy usłyszał, co usłyszeć chce. Wiadomo, jak to w kampanii wyborczej. No, a Duch Święty?
No, z tym Duchem Świętym a konkretnie z Jego działaniem w Kościele, szczególnie podczas konklawe, to bywa różnie. Kard. Nycz - i ja tu się z nim zgadzam - twiedzi, że po pontyfikacie Jana Pawła II, człowieka głębokiej wiary i modlitwy, mistyka i intelektualisty w jednym, Duch Święty żywo jeszcze (znamienne to słowo -jeszcze) unosił się nad głowami kardynałów, wybierających jego następcę. I wybór Benedykta XVI był Bożym działaniem. Tak też sądzę i o to, jak pamiętam gorliwie sie modliłam, kiedy ci obradowali. Ze stwierdzeniem, czy za decyzją też stoi Duch Święty, byłabym jednak ostrożniejsza, a nasz potencjalny kandydat na jego nasępcę, kard. Nycz, tak właśnie uważa.
Kiedy dowiedziałam się o decyzji papieża, poinformowałam o tym swoją mamę, mało od niego młodszą. Była nie tylko zdziwiona, ale i wstrząśnięta. Ta wierna całe życie Bogu i Kościołowi, zdolna do największych poświęceń wobec bliźnich w imię miłości Boga i człowieka, kobieta wolno i spokojnie skomentowała: Jan Paweł II też chorował a nie ustąpił. On odchodzi, bo to nie Polak. To Niemiec. On nie jest przyzwyczajony do skrajnych warunków. On tyle nie przeszedł, co Jan Paweł II. Przygotował sobie kiedyś dom na emeryturę i teraz chce spokojnie dożyć w nim starości. Jak sądzę tylko w tym ostatnim stwierdzeniu, wolnym od przytyków i osądzania zresztą, mama minęła się z prawdą. Do heroicznego znoszenia bólu, cierpienia, starości, choroby a przy tym towarzyszących im: litości, krytyki, poniżenia i poniżania, trzeba być zahartowanym przez życie. Słysząc słowa matki i płynące z telewizora dźwieki tłumaczące chorobą odejście papieża, widziałam, nie ruszające się gadające głowy, ale powieść Sienkiewicza. I jakby ktoś mi recytował tekst popularnej piosenki: Powiedz, Panie, dokąd zdążasz..., Czemu w oczach taki wielki smutek masz, czemu patrzysz, jakbyś prosił o coś... - Idę jeszcze raz dać do krzyża przybić ręce... Legenda mówi, że Chrystus stanął na drodze, uciekającego przed męczenską śmiercią, Piotra, mówiąc właśnie takie słowa.
Nie mam prawa wymagać od papieża heroizmu, męstwa. Nie mam prawa decydować za niego, co powinien zrobić, ani oceniać jego wyboru. Jeden jest tylko Sędzia a każdy, kto stawia się w Jego kompetencje, grzeszy pychą. Nie chcę więc siać zawieruchy, wystarczy, że niektórzy już mylnie pojęli niektóre moje teksty, jako atak na Kościół. Ale nie z powodów kampanijnych. Nie, ja zwyczajnie wierzę: w Jeden, Święty, Powszechny i Apostolski Kościół. Pamiętam przy tym, że świętość Kościoła nie jest pochodzenia ludzkiego. To nie świetością ludzi a Boga, Kościół jest Święty. Bóg jest w nim obecny i Duch Świety działa. Inna sprawa, że nie wszyscy chcą Go szukać, słyszeć, widzieć, dać się Mu prowadzić. Gdyby tak było, historia Kościoła nie obfitowałaby w przypadki papieży typu Aleksander VI. Całe szczęście odeszliśmy od tego już bardzo dawno i od tego czasu Kościół wzbogacił się o kilku papieży ogłoszonych świętymi. A że wierzę też w świętych obcowanie, wierzę też, że i oni pomagają kardynałom dokonać wyboru właściwego, otworzyć im się na działanie Boga.
Czy jednak Benedykt XVI abdykował pod natchnieniem Ducha Świętego? Nie wiem, zobaczymy w stosownym czasie. Dla mnie jednak jedno jest pewne, była do decyzja podjęta z rozsądku. To nie tak, że za tego papieża - teologa i kancelisty, kuria rzymska stała się siedliskiem afer, spisków itp. historii. To brzmi jak osąd - on temu winny. Niedawno krzyczano, że kuria rzymska jest kurią polską, gdzie nie do zniesienia stały się odłosy pantofli polskich duchownych. Jak kto zechce na kims coś powiesić - powiesi, hak się znajdzie. Sedno sprawy leży w tym, że znając swoją kondycję, aktualne predyspozycje, papież mówi uczciwie: nie dam rady tym się zająć, a nie: nie dałem rady... On, widząc swoją ograniczoność przy bardzo wysokich wymaganiach naszych czasów (ilość i gradacja problemów przed Kościołem i w Kościele), szuka sposobu podołania im. Może, owszem, oznaczać to jego nieufność do współpracowników po ostatnich ekscesach niektórych, ale może - i tak chyba jest w istocie - być wynikiem bezradego i pełnego ufności wobec Boga, zdaniem się na Niego. I jeśli Jacek Moskwa porównywał Benedykta XVI do Jana Pawła II, konfrontował ich raczej, to powinien dostrzec tę niby chęć ucieczki przed powtórką z losów poprzednika w czym innym. Mianowicie, Benedykt XVI doskonale widział, jak pracowała kuria rzymska podczas ostatniej choroby Jana Pawła II. Stojąc w kuluarach widział aż nadto. Kiedy papież Polak ukazywał światu wartość i godność cierpienia i ludzkiej śmierci, obok toczyły się gry i układanki. Trudno winić za to papieża, godny zaufania może nawet nie podejrzewał a może to było zbyt mało ważne. Dziś, obecny papież stawia się pod pręgierz tych, którzy posądzą go o ucieczkę od "heroizmu do końca dla Chrystusa", o tchórzostwo, konformizm... I spokojnie oddaje klucze do Stolicy Piotrowej bliżej nieokreślonemu, ale Bogu znanemu, następcy. Mnie będzie obchodzić, kogo wybrali i co robi mój nowy papież, ale śmieszą mnie domniemania, zakłady czy przepowiednie jasnowidzów, kto może nim być.
Zastanawia mnie jedynie: który papież będzie nieomylny w nauczaniu: senior czy urzędujący? I co, jeśli bedą mieli różne zdania na temat wiary, moralności i obyczajów? Jego następca może nie być profesorem teologii i tradycjonalistą... Który będzie bardziej nieomylny? Bo któryś będzie... Czy papież abdykując przestaje być nieomylny? Czy Duch Święty go wówczas opuszcza? Ot, zagwostka.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5564
Kto miał złudzenia co do mediów, powinien je stracić.
Nie sądzę, żeby Szostkiewicz byl szczególnie lubiany ani nawet rozpoznawalny dla gawiedzi, ale gadane to on ma i wie, co gadać. Ekspertem jest się dlatego, ze zaprosila go telewizja.