Kto pamięta czasy PRL, dobrze wie, że nie wszystko, nie każdemu i nie wszędzie można mówić. Wiedział to ks. Popiełuszko, Zych, Suchowolec... Nawet Kard. Wyszyński sam na sobie się o tym przekonał. No, ale jakim językiem mówić, by uniknąć represji?
1. Wcale nie mówić (można za to pokazywać);
2. Mówić szeptem i tylko do rodziców (dzieci jak dzieci, różnie z ich wiernością bywa);
3. Mówić po łacinie (ubecy i kapusie jej nie znają).
Tak, tylko tu chodzi o to, by coś jednak mówić i to z sensem a nawet jeśli pokazywać lub mówić po łacinie, to być właściwie zrozumianym . Przy tym jest jeszcze jedno utrudnienie: trzeba być też rozumianym właściwie przez wszystkich, ale tylko niektórzy mają czuć w tym inwektywy, innimają odnaleźć powód do śmiechu.
O, i tu pojawia się propozycja ożywienia życia publicznego III RP na sposób PRL. Skoro stare wraca tak szybko i tak żywotnie, to czas się dostosować. Czas na ...kabaret. I wcale nie chodzi mi o jakąś wędrowną trupę parateatralną (na TV raczej nie liczmy). Zróbmy kabaret codzienny.
Pamiętacie te czasy, kiedy każdego dnia gotowała się w Polakach krew, bo czegoś im brakowało, bo na coś/kogoś musieli uważać? Jedyne, co mogli robić, jedynym sposobem na odreagowanie tego stresu i tej złości, by nie stała się w końcu wybuchem skumulowanej agresji w formie samobójczego buntu, był śmiech. Tak, to był śmiech bezradności również. A czy nie tak wielu dziś się czuje?
Polacy mają ten sposób opanowany do perfekcji. Szkoda, że starsze pokolenia tak mało kultywowały zwyczaj naśmiewania się ze zła. Nic tak nie zniechęca do złych rzeczy, jak uczynienie tego ...nie, nie wstrętnym - śmiesznym. W tym kontekście przydatne tu moga być zasady:
1. najlepszą formą obrony jest atak;
2. najlepszym sposobem pokonania wroga jest użycie jego własnej broni;
3. prawda jest najbliższa zwycięstwu, ale kiedy nie możesz powiedzieć prawdy, pokaż ją.
Jakiś czas temu pewien gość skrzyknął na FB sporą grupę ludzi w określonym celu. Mieli wyjść na ulicę w akcie protestu. Nawet nie pamiętam, o co szło i nie silę się na przypomnienie. Chodzi bowiem o rzecz.
Wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację: patrzę na swoje pociechy i myślę, co z nich wyrośnie. Wciąż tylko tv, komputer, internet i pstro w głowie. Niby nie złe dzieciaki, ale zero odpowiedzialnosci, poczucia obowiązku. Wszystko trzeba wydusić. I nagle wpadam na pomysł, żeby je trochę rozruszać, nauczyć tego wszystkiego w praktyce. Niech poczują to na sobie. Dzieciaki mają sto pomysłów na minutę. Jedna sugestia, taka luźna, znaczy niezobowiązująca, propozycja - żart, kawał... i na drugi dzień kilkaset osób stanęło przed sejmem w rudych perukach lub z krzaczastymi wąsami obciętymi od linijki i gapiąc się w niebo albo drapały się w głowę, albo w nosie. Cisza, zero rozmów. Banda przygłupów - na pierwszy rzut oka. Na pierwszy rzut oka, bo kiedy dobrze im się przyjrzeć, widać kartoniki z napisem: czekam na cud, lub "kto kocha premiera ten głowy nie zadziera" czy "kto nie dłubie ten jest przeciwnikiem prezydenta". I tak każdego dnia. Codziennie pojawiają się jacyś ludzie w różnych "ważnych" miejscach i milczą. Czasem stoją, czasem spacerują... czasem pod nosem prezydenta idą wszyscy w strojach jaskiniowców: okryci skórami zwierząt; czasem witają służalczo, bo w pas, jak chłopi w "Nad Niemnem"... Czaem podjadą czarną Wołga, siądą w łachmanach na jej dachu z kartonem: Rybaki, na Wołgie! - promocja kultury wschodu. Czasem stojąc na baczność przed kancelarią, ale tyłem... W końcu pojawili się renciści, inwalidzi i emeryci - w autentycznie moherowych beretach. Koniecznie na wózkach, z laskami, z przypięta kroplówką... i z kartonikami: dziękuję ci łaskawy Tusku, żeś mi emerytury nie zabrać raczył; życzę ci Donaldzie wybawco tak walecznego życia jak ja miałem i takiej samej szczęśliwej starości...,
Jednocześnie do kancelarii i ministerstw szły masowo kartki i e-maile o treści równie pochlebnej: Kochany premierze pozdrawiamy z kolegami znad zmywaka. Jesteśmy na Wyspach. Niestety, prędko nie wrócimy, ale czekamy na ciebie... , Pozdrowienia z hospicjum, dla mnie już za późno, ale ty, kochany premierze, możesz jeszcze czegoś nie zepsuć. Odwiedzę Pana zaraz po swojej smierci, kiedy będę bardziej mobilny..., Pozdrowienia z Gdańska: szalupa gotowa, czekamy.
Pod kancelarią ludzie zostawiali masę prezentów. Ot, takich miłych, sympatycznych bibelocików, maskotek, kwatków. Ministrowie też dostawali. Były Lisy, Liski, Donaldy, gumy do żucia, obrazki ręcznie malowane w antyramkach, czerwone goździki, farba do włosów berety moherowe w wersji męskiej, moherowe reformy meskie... a u innych "oxfordzkie dyplomiki" z gratulacjami od całych zespołów szerzenia popularności ministra i fanklubów, pamiątki po Bondzie (bazarowe, ale liczy się gest). Żaden rząd i prezydent nigdy nie otrzymali tylu podarunków. Zaczęto wreszcie zbierać podpisy pod petycją o natychmiastowe utworzenie muzeum tych pamiątek (wiadomo, że nikt nie ma takiej chaty i garażu, by wszystko zatrzymać a po co ma niszczeć). Zorganizowano marsz poparcia PO, na którym szła masa młodych ludzi w koszukach z napisem Przed było dobrze - PO będzie lepiej; Kasia Tusk na Prezydenta; Michał Tusk na Marszałka...
Ile jest jeszcze wariantów? Nie wiem. Wiem natomiast, że chciałabym coś takiego zobaczyć: mowę i gesty miłości wobec PO ze strony jej przeciwników we wszystkich możliwych konfiguracjach - dla każdego członka ich partii dobre słowo.
I tu, widzę swoje pociechy z napisem: Kochany premierze, nie lataj, prezydent mówi, że samoloty czasem spadają!
Budzę się. Na szczęście to tylko taka imaginacja. Na szczęście?
Może to jednak nie takie głupie. Młodzi lubią się bawić. Starsi potrzebują też się zabawić. Wszyscy lubią się śmiać. Taka nowa moda na ekspresję uczuć miłosnych do PO w formie happeningu, mogłaby wnieść wiele radości do naszego życia. Obniżyłaby poziom nienawiści u opozycji. Jednostki tu wiele nie zdziałają, ale tłumek, znaczy wycieczka studentów, codzienne wycieczki na pewno mile połechczą władzę. Jej też coś się należy.
W TV tego nie pokażą, ale internet jest pojemny. Można pochwalić w oczywisty i pełen miłości sposób, w sposób zupełnie legalny każde osiągnięcie premiera i prezydenta, każdy zamiar, gest, słowo, postawę... Można. I za co niby mają pukać o szustej rano? Za co skażą? Za słowa: Premierze będziemy cię kochać i kiedy odejdziesz!, Słonce Peru tęsknimy - Peruwiańczycy, Premierze uważaj na Katar, Donaldzie Złotousty jestem z tobą - Amber..? Donaldzie, azot truje, sprzedaj go Ruskim!? Donku, tyś nam tarczą i obroną - przed Amerykanami; Niemcy przyjacielem Polaków - historia uczy!; Komorowski nie do Moskwy, na Berlin!?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2966
ps.: i róbmy piltykę - z jajami ...jajami
taki drugi obieg drugiego obiegu: produkujmy żarty, kawały i opowiadajmy je na prawo i lewo. Póki co, jeszcze za to nie wsadzają... Póki można. Potem będzie trudniej, ...lub za późno. I rzeczywiście zdrowsi i silniejsi tym będziemy.
Pani Joanno, TW ("diabeł jest inteligentny") jest inteligentny, ale inaczej. Inteligencja jest "tworem", na ktory składa sie i charakter i wiedza nabyta oraz wychowanie. Chyba coś nabazgrzę na ten temat... Dzięki za inspirację.
Kto to TW? Ktoś kto służy kłamstwu, represjom, niszczeniu i deptaniu godności, wolności i praw drugiego człowieka...
Ale jaki trzeba mieć:
1. Charakter
2. wiedzę
3. wychowanie
by tak nisko upaść?
Cóż to za inteligencja?
to spryt, cwaniactwo, edukacja - szkolenia, tresura nienawiści, upodlenia i upadlania kłamstwem, intrygą, szantażem, morderstwem... To inteligencja? Chyba jednak nie. Dla mnie to takie sztuczne twory, mutanty człowieka wewnętrznego. Największą bronią szatana ("diabeł jest inteligentny") jest: jakikolwiek strach i dwa - niewiara w człowieku w jego istnienie, taka mitologizacja jego postaci (usytuowanie na granicy prawda-fałsz) i trzy - brak wiary w to, że jest lichym i w sumie slabym stworzeniem - beznadzieja czyli ZWĄTPIENIE. Takie luźnedygresje teologiczne. I prosze, jak prawdziwie wyszło. Wiekszośc nie wierzy w to, że TW łażą tabunami po ulicach, że w ogóle są jakieś WSI, że coś mogą... Ale iedy jednak uwierzą, popadają w odrętwienie i niemal rozpacz. Chrześcijanin nie może grzeszyć rozzpaczą, bo jest Bóg, który i nad diabłami politycznymi stoi i może ich zgnieść jak wszę jednym małym spojrzeniem. Nawet palca sobie nie pobrudzi. Dlaczego czeka? Bo ich kocha (tragiczna to miłość) i czeka, jak ojciec na marnotrawnego syna. Przykład bp. Wielgusa, człowieka inteligentnego, z ogromną wiedzą naukową, dobrze wychowanego i obytego, księdza... jest przykładem na tragizm człowieka inteligentnego, który popadnie w pychę. Ta osoba dostała dobrą lekcję pokory. Im więcej tu wycierpiał, tym mniej mu zostało Tam. Są tacy, którzy nie chcą tego przechodzić. Właśnie dlatego, że z tą ich inteligencją jest nie do końca tak... Ale jak najbardziej, lekceważyć nie wolno! Przecież nikogo nie wolno lekceważyć.
Dziekuję z życzenia imienikowe serdecznie. Pozdrawiam cieplutko. TW KUL:)