Prawdziwe „wyzwolenie” Polski w 1945 roku – gwałty, grabieże, NKWD i cenzura milczenia.
Przez dziesięciolecia wmawiano Polakom, że Związek Radziecki „wyzwolił” nasz kraj spod niemieckiej okupacji. W rzeczywistości był to początek nowej, brutalnej niewoli – tym razem pod czerwonym sztandarem.
Po wkroczeniu Armii Czerwonej na ziemie polskie w latach 1944–1945 zaczęły się sceny, które z wyzwoleniem nie miały nic wspólnego. Masowe gwałty na kobietach, rabunki na niespotykaną skalę, terror NKWD i fizyczna likwidacja polskiego podziemia niepodległościowego.
Szacuje się, że tylko w Polsce ofiarą gwałtów padło od 100 000 do nawet 200 000 kobiet. Gwałcono w domach, stodołach, kościołach, a nawet w trakcie porodu. Ofiarami były dziewczynki, staruszki i zakonnice. Na Warmii i Mazurach kobiety ukrywały się w bagnach lub stodołach, by uniknąć spotkania z „bratnią armią”.
Gwałt był stosowany jako narzędzie psychologicznego podboju – miał złamać morale narodu.
Gdy do Moskwy zaczęły napływać skargi – nawet od lokalnych komunistycznych urzędników – Stalin miał odpowiedzieć:
„Żołnierz radziecki walczył przez 4 lata. Ma prawo się zabawić.”
Dowództwo frontowe przymykało oko na przestępstwa swoich żołnierzy. Zamiast rozliczeń – była zgoda i przyzwolenie.
Grabież była systemowa. Istniały tzw. trophy brigades – oddziały odpowiedzialne za plądrowanie.
Z Polski i terenów Niemiec wywożono:
– maszyny z fabryk
– bydło, zboże i konie
– książki, instrumenty muzyczne, zegary i dzieła sztuki.
Wraz z Armią Czerwoną wkroczyło NKWD, które natychmiast rozpoczęło aresztowania żołnierzy AK, NSZ, leśnych i działaczy patriotycznych.
Kulminacją fali represji była Obława Augustowska w lipcu 1945 r. – nazwano ją „drugim Katyniem”.
Zginęło ponad 600 osób, ich ciał do dziś nie odnaleziono. Aresztowania odbywały się na ulicach, w kościołach i podczas wesel.
Ci, którzy przeżyli, trafiali do więzień lub na Syberię.
Dzisiejsza Rosja nigdy nie rozliczyła się ze zbrodni ZSRR.
Wręcz przeciwnie – gloryfikuje Armię Czerwoną jako „wyzwolicieli”, stawia pomniki, zakazuje krytyki „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej”.
W rosyjskich szkołach nie mówi się o gwałtach, grabieżach ani terrorze NKWD. Każda próba przypomnienia tych faktów to „oczernianie bohaterów”.
Dlaczego dziś w Polsce nadal nie wolno mówić prawdy o „wyzwoleniu”?
Bo ta prawda burzy fundamenty III RP - zbudowane na przemilczeniu zbrodni ZSRR i „transformacji” bez rozliczenia.
Bo ci, którzy przez dekady służyli sowieckiemu okupantowi, ich dzieci, wychowankowie i środowiska - nadal trzymają rękę na medialnym, politycznym i akademickim krwiobiegu Polski.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 441
Mówi się obecnie o 2000 zaginionych. Jak słuchałem niedawno audycji w PR3 to kobieta, której dziadek został zabrany z domu mówiła, że jej babcia mówiła dobrze po rosyjsku i dowiedziała się od jednego z rosyjskich oficerów, że dla nich liczyła się liczba złapanych, a nie czy ktoś był w podziemiu czy nie. Dostali prikaz złapania partyzantów. A łapali wszyskich jak popadnie nie w lasach, tylko w domach.