Nie wiadomo czego spodziewano się po tej przemowie… Przypuszczać można, że wdzięczności, ogłady i kurtuazji, skoro w kilka tygodni po jej wygłoszeniu, gdy już sens przesłania dotarł do wszystkich, na autora Archipelagu Gułag spuszczono zasłonę milczenia… Było to - kto wie – być może jedno z pierwszych, ustalających późniejszy wzorzec, unieważnień…
Uważano zapewne, że wyświadczono Sołżenicynowi łaskę, dając mu okazję do wypowiedzi w tak szacownym miejscu… Oczekiwano, że uzna okazję wystąpienia za nobilitację. Podczas przemówienia w podniosłych momentach wybuchały oklaski, ale, jak mówią świadkowie, wielu oficjeli nietęgie miało miny… Oklaski często wpisane są w naszym życiu w konwencję scenariusza uroczystości… Tak i tu: klaskano częściowo mechanicznie, agregując jednocześnie konsternację… I urazę… Środowisko poczuło się dotknięte – być może ten pierwszy, wzorcowy raz…
Sołżenicyn wstąpił na scenę i czerpiąc z najlepszych, zachodnich tradycji w stopniowaniu napięcia po dosłownie jednozdaniowym powinszowaniu absolwentom, czerpiąc z najlepszych zachodnich tradycji w stopniowaniu napięcia, niczym Hitchcock w 1963 rozpoczął od… trzęsienia ziemi. Pierwsze bowiem zdanie po krótkiej pauzie brzmiało: „Mottem waszego uniwersytetu jest: veritas”…
A więc jednak prawda istnieje? Co więcej – jak dowodzi motto uczelni - kiedyś była w cenie… Nie jest tylko narracją lub narracją o narracji, jak chcą postmoderniści? Nie jest konstruktem spreparowanym przez tego, który ma władzę? Uff - dobra nasza – z ulgą można byłoby odetchnąć… Toć przecież Sołżenicyn wypowiada tu najzacniejsze przekonania naszej łacińskiej cywilizacji… Wobec tego z jakiego powodu spadną na niego takie cięgi?
Ażeby przybliżyć zachodniemu społeczeństwu myśli Sołżenicyna zawarte w tej przemowie, świetny amerykański filozof, dr Peter Kreeft referuje przemówienie wprowadzając do referatu urywki rozmowy z przyjacielem, z którym to wspólnie na odczyt Sołżenicyna się wybrał. Dick, bo takie towarzysz wyprawy nosi imię, podobnie jak Kreeft jest wykładowcą, ale reprezentuje świat bardziej liberalny; jest typem naukowca-modernisty. Kreeft odsłania krok po kroku argumentację Sołżenicyna uzupełniając ją zabawną relacją o uwagach, jakie na bieżąco pod wpływem słów mówcy, wymieniali ze sobą Dick i on. Jakie to gorzkie słowa Sołżenicyna trzeba humorem łagodzić?
Sołżenicyn twierdzi, że podczas swojego czteroletniego, przymusowego pobytu na Zachodzie zaobserwował takie zjawiska, jak:
- Zanik odwagi cywilnej - z postępem którego równolegle idą zabiegi rządów, instytucji, by przekonująco uzasadniać i wybielać wizerunkowo wybór drogi opartej na słabości i tchórzostwie. Spadkowi męstwa towarzyszy folgowanie sobie manifestacją gniewu względem partnerów słabszych, natomiast wobec partnera postrzeganego jako silny włącza automatycznie się postawa uległości.
- Dobrobyt – zapewnienie współczesnym społeczeństwom optymalnych warunków rozwoju jako realizacja gwarantowanego w konstytucji Stanów Zjednoczonych prawa ludzi do szczęścia nie uwzględniło tzw. hedonistycznej bieżni – adaptacji do dobrych warunków z następowym głodem kolejnych, jeszcze lepszych. Dodatkowo człowiek Zachodni często o status materialny walczy, a gdy w tych zmaganiach przegrywa, przeważnie reaguje niepokojem i depresją. Stały element rywalizacji o dobra czyni trudnym, mówi Sołżenicyn, bardziej duchowy namysł i zamyka drogę duchowego rozwoju.
- Legalizm - przejawiający się w redukcji rozumienia sprawiedliwości do przeżycia jej jako wywiązania się z litery prawa. Na skutek legalistycznej atmosfery typowy reprezentant społeczeństwa Zachodu umiejętnie balansuje na granicy prawa, przyjmując, że co nie zostało zakazane, jest dopuszczalne. Egzystencja w duchu legalizmu utrudnia promocję idei samowyrzeczenia, sprzyjając formacji przeciętnego moralnie człowieka.
- Na Zachodzie można zaobserwować tzw. przechył wolności w stronę zła – nierówno rozkłada się proporcja w dobrowolnym podejmowaniu dobrych i złych uczynków. Prawa człowieka są tak dobrze określone i bronione, że w trosce o podmiot tych praw, należałoby zacząć mówić o obronie człowieczych obowiązków. Wolności do dekadencji przyznano bardzo dużo swobody, a społeczeństwa zdają się być w tym zakresie bezbronne – przejawia się to m.in. w raczeniu młodzieży filmami pełnymi przemocy, pornografii i okropieństw i nazywaniem tego wolnością.
- Upowszechniające się od czasów Oświecenia przeświadczenie, jakoby w ludzką naturę nie było wpisane żadne zło, a wadliwe życie społeczne jest wynikiem źle zaaranżowanych systemów społecznych, które wystarczy ulepszyć.
- Pojawienie się tzw. czwartej władzy – nie wiadomo, przez kogo i na jaki czas wybranej a także ze swoich działań praktycznie nierozliczanej, która podobnie, jak już wcześniej było powiedziane balansuje w zakresie przepisów prawa, a odpowiedzialność za dysproporcje lub deformację wiadomości przykrywa ekonomiczny cel sprzedaży. Wielki wpływ prasy polega według Sołżenicyna na tym, że może ona symulować opinię publiczną, a jednocześnie zwrotnie dezinformować ją.
- Istnieją na Zachodzie pewne wspólne wzorce osądu – mody, trendy, które są przez różne siły promowane. Cenzura nie istnieje, ale selekcja – owszem… Selekcja wywiera presję, by środowiska, chociażby uczelniane funkcjonowały według pożądanych standardów, blokuje i uniemożliwia to rozwój badaczom o myśli bardziej niezależnej.
„Ooo, Czytelniku” – jak czasami, zwracał się do nas Sołżenicyn w Archipelagu Gułag – czy zrealizowaliśmy już nasze aspiracje? Czy przypominamy już człowieka Zachodu, do którego, by skutecznie przemówić, wprowadzić trzeba pocieszną postać, z którą będziemy mogli się nieświadomie identyfikować troszkę, by potem zdystansować od niej, gdy już uświadomimy sobie jej niedojrzałość… Postać, której profesor Kreeft odważnie nadał miano: Dicka..?
Mowa Sołżenicyna podporządkowana jest zdaniu, które stanowi rdzeń przemówienia, a pada zaraz za prztyczkiem, przypominającym uniwersytetowi brzmienie jego motta. Zdanie to brzmi: „Niektórzy już o tym wiedzą, inni przekonają się na przestrzeni swojego życia, że prawda umyka nam, jeśli nie skupimy się z całkowitą uwagą na jej poszukiwaniach, a ponieważ się wymyka, mamy często wrażenie, że jednak ją posiadamy, a to prowadzi do wielu nieporozumień. Prawda rzadko bywa przyjemna. Prawie zawsze ma gorzki smak.”.
Dalszą część przemówienia stanowi diagnoza możliwych rozproszeń utrudniających rzeczone skupienie oraz rady… Rady dla śmiałków.
Przemówienie Sołżenicyna: https://www.youtube.com/…
Wykład prof. Kreeft'a o Sołżenicynowym commencement adress: https://www.youtube.com/…
Kwiatek za odwagę paplania w szambie 🌼
Parafrazując kinowy hit wszechczasów: nie jestem odważna, odwaga: 1.
Odwaga mi się wymyka :)
Czy uważa Autorka, że podobny archipelag ktoś napisze tu i teraz?
Mniemam jedynie, że ekranizacja będzie wcześniej p.t. " 20 miesięcy"
Autorka myślała, myślała i spostrzegła, że z produktów tego procesu sprowokowanego Pana pytaniem zrodził się szkielet nowego tekstu. Jeśli pozwoliłby Pan, odpowiem odrębnym wpisem. Serdeczności.
Cieszę się podwójnie. Takie pamiątki są ważne.
Mam taką z wysp, z łowiska na wodach Królowej.
Zaświadczenie wypisał właściciel i nadzorca wód.
Cena, gdy dziś wspominam, drobna. Ale nie o tym.
Skromna kartka papieru potwierdziła opłatę i mapę.
RAPR, czyli regulamin streścił w dwóch zdaniach. "Pstrąg:
Pstrąg do 8 cali jest chroniony, lipień nie. Łów etycznie."
Wspomnienie w ramce z podpisem, ozdobione muszką.
Pozdrawiam serdecznie.
Zachód uwierzył w swoje rycerstwo i chrześcijaństwo. Ale rycerstwo - patrz polska szlachta - budowało dla pozostałych obóz pracy przymusowej, a chrześcijaństwo zostało odrzucone przez oświecenie, które w człowieku samym i jego rozumie upatrywało ostatecznej prawdy.
Wiek wielkich nadziei - wiek oświecenia - zakończył się dwoma wojnami światowymi i bombą atomową, co dowiodło, że rozumem nie sposób się kierować w wyborze: "Co należy czynić". Przestraszeni ludzie Zachodu, chcieli po prostu żyć, bez wielkich idei, bez ura-bura. Odnaleźć sens życia w codzienności, w twórczości, w wolności.
I znów komfort, więc koło się zamyka, trudne czasy tworzą wielkich ludzi, wielcy ludzie tworzą dobre czasy, dobre czasy tworzą słabych ludzi, słabi ludzie tworzą trudne czasy.
Nie wysłuchałem przemówienia Sołżenicyna, ale nie ufam intelektualistom z tamtej strony. To nie jest dobry obszar ludzkości. Zwykli ludzie tak, to zwykli ludzie. Ale w intelektualistach jest jakieś ukąszenie mongolskim batem. Do swojej pasywności, uległości właśnie, bo to konstytutywna cecha ludzi z tamtej strony względem władzy, dorabiają różne teorie. Każdy musi się jakoś wybielać, choćby przed samym sobą.
My mamy eksperyment Calhouna na ludziach w całej okazałości. I dobrze, zasłużyliśmy na to. To też naturalny bieg zdarzeń. Współczynnik dzietności w Polsce jest 1,03 więc następne pokolenie będzie połową istniejącego. W Azji jest jeszcze gorzej. I co? I pstro. Plutokraci od dawna mówią, że jest nas za dużo.
Dzień dobry. Pomyślałam sobie czytając Pana komentarz, że jakoś te myszy Calhounowskie, choć tak już przecież znane do ludzi nie przemawiają... Ani mrówki ze Stu lat samotności... Do mnie na przykład przemawia Sołżenicowe zilustrowanie "na ludziach" - skoro Pan nie wysluchał, pozwolę sobie zacytować: "Istnieją charakterystyczne symptomy, poprzez które historia ostrzega zagrożone lub ginące społeczeństwa. Takimi są na przykład dekadencja sztuki lub brak wielkich mężów stanu.".
Dobry i potrzebny wpis.
"Mysi raj" dr Calhouna to memento (naukowo dowiedzione) dla naszej upadającej cywilizacji.
Piszę/ostrzegam od lat, naświetlając nadciągającą hekatombę Starej Europy z różnych perspektyw.
Cóż, chcącemu nie dzieje się krzywda.
Każdy może wybrać sobie los męczennika...
Poniżej jeden z takich elaboratów:
NADCIĄGA PATRIARCHAT
„Albo wpuścimy tu świeżą krew z Afryki, albo Europa będzie muzeum dla bogatych Chińczyków…” – twierdzi dobrze poinformowana Gazeta Wyborcza. „Wkrótce będzie tu pół Afryki” – ujawnia zamysł lewackich elit Agnieszka Holland. Multi-kulti postrzegane jest dziś na Zachodzie jako antidotum na wszelkie kłopoty...
Co spowodowało taką zmianę kursu najbogatszych krajów UE? Spektakularny upadek cywilizacji łacińskiej (która do niedawna dominowała nad światem) nie wziął się znikąd... Doprowadziła do niego konsekwentna polityka rządów krajów postkolonialnych Starego Kontynentu, pod światłym przywództwem urzędników niemieckich… Kto zniszczył religię i etos rodziny, a tym samym wyhamował przyrost demograficzny białej rasy? Komu zawdzięczmy postępujący infantylizm i brak przystosowania do życia w realu pokolenia „płatków śniegu”? I kto zdemolował naturalny w przyrodzie podział na dwie płcie, zaburzając rozwój chłopaków i dziewczyn, przysparzając im cierpień i prowadząc często do tragedii? Czy naprawdę jedynym panaceum na wszystkie przypadłości tego świata jest brutalny, kolorowy facet z maczetą w dłoni? Czemu ma służyć tresura wg praw dżungli, jakiej poddawani są na ulicach miast i miasteczek Zachodu sparaliżowani strachem i poprawnością polityczną biali tubylcy? Od gwałtów dokonywanych na białych kobietach nie przybędzie nowych obywateli. A już z całą pewnością nie w krajach, w których aborcja jest ich niezbywalnym prawem… A co z ekonomią? Żadne państwo nie może funkcjonować bez pracy, drukując wyłącznie pieniądze na zasiłki. Zatem to zwykli Francuzi, Niemcy, Szwedzi czy Włosi zarabiać muszą na czynsz i wyżywienie. Swoje – i nielegalnych migrantów…Nie wiem, w jakim kierunku zdryfuje Polska. Być może już wkrótce zaczną tu powstawać prawdziwe „polskie obozy” – z całym wachlarzem multikulturowego ubogacenia. Postępowe elity: feministki, czerwoni, zieloni, tęczowi i bezbarwni – zderzą się z ekstremalnym, islamskim patriarchatem.
Dziekuję za komentarz.
PS Czytam ostatnio Dół, Waldemara Łysiaka (Ijon mi kazał) i nie wiem, czy Pan wie, ale jest Pan w książce tej cytowany. Ukłony :)
Zdradź w którym to seminarium uczą historii z komunistycznych podręczników:
Ale rycerstwo - patrz polska szlachta - budowało dla pozostałych obóz pracy przymusowej 😎
Poczta na Ciebie czeka😉
Si. Czytając Twój komentarz podniosłam wzrok i spostrzegłam mrówkę, która podążała w moją stronę... Wyniosłam ją na dwór. Pewnie zwiadowca. Miło było Was wszystkich znać.
Czytałem przed chwilą artykuł o rodzicach szukających latami swe dzieci, które ostatnie, zarejestrowane chwile swego życia, spędziły na moście gdańskim.
Weź mnie nie denerwuj...
Często się modlisz?
Może z osiemset razy w roku.
Przepraszam, że spytałam. Czasami zachęcasz, by Cię pytać, więc pozwoliłam sobie.
Chciałam chyba wprowadzając temat modlitwy, przypomnieć jeden z moich ulubionych ostnio cytatów, który niedawno pisałam już Sake3: ""Fakt, iż macierzyńska dłoń zmieniła bieg śmiercionośnego pocisku, jest tylko jeszcze jednym dowodem na to, że nie istnieje nieodwołalne przeznaczenie, że wiara i modlitwa to potężne siły, które mogą oddziaływać na historię, i że ostatecznie modlitwa okazuje się potężniejsza od pocisków, a wiara od dywizji.". Benedykt XVI o zamachu na Jana Pawła II.
Raczej źle wycelował bo nie był dostatecznie dobrze wyszkolony.
Dobry wieczór, a kto miałby interes, by niedostatecznie wyszkolonego szarego wilka do takiej fuchy najmować? Zresztą ten domniemany partacz powiedział podobno, iż: 1. podczas składania się do drugiego strzału Ktoś szarpnął go za ramię oraz 2. nie rozumie, jak to się stało, że Papież przeżył. https://newdailycompass…
Czy po spotkaniu z kolorową mrówką nie zapomniałaś się zdezynfekować?
Te spotkania z kolorowymi są szalenie niebezpieczne 😉
Błagam - nie ta książka...