Pojazd przybył do Miasta jadąc wzdłuż kabla energetycznego. W stepie otaczającym je pojawił się późnym popołudniem. Szarozielony, zlewający się z kolorem gruntu kadłub niewyraźnie przypominał kształtem i rozmiarami czołg, nie posiadał jednak działa, a jego pancerz był gładki. W zwróconej przodem do kierunku jazdy wypukłości mogącej kojarzyć się z wieżą widniała trójka wyłupiastych, jakby szklanych oczu rozmiaru filiżanek i nieco niżej głęboki otwór. Jechał z wielką prędkością, wyrzucając spod gąsienic szczątki traw i szary, ziemny pył. Na horyzoncie przed nim pojawiły się pierwsze zabudowania. Pojazd skierował się prosto na jedno z nich. W pewnej chwili drogę zagrodził mu stary, częściowo rozmyty przez wodę nasyp kolejowy. Raptownie zatrzymał się i wrzucił tylny bieg, po czym szerokim łukiem próbował ominąć zaporę. Na obniżenie trafił za drugim razem. Przejechał w poprzek asfaltową drogę i zaczął wspinać się na strome wzgórze. Silnik pracował głośniej. Nagle zabuksował w miejscu i zaczął zsuwać się w tył. Wysprzęglił, i hamując jedną gąsienicą skręcił w bok w wjeżdżając w handlową ulicę przedmieścia.
Zauważyli go już pierwsi mieszkańcy. Niektórzy obojętnie schodzili na bok, inni, zaciekawieni wodzili za nim wzrokiem, jeszcze inni uciekali, kryjąc się w najbliższe bramy. Pojazd sprawnie omijał przechodniów i gęsto ustawione latarnie. Aleja rozdwajała się, skręcił w ślepy zaułek, zwiekszając prędkość i łomocząc gąsienicami po bruku. Tuż przed jego końcem zahamował, odwrócił wieżę i wycofał się na tylnym biegu, wybierając drugie rozwidlenie.
Dzień kończył się powoli, słońce zwolna chowało się za widnokrąg. W głębi ulicy pojawił się pierwszy samochód. Światło jego reflektorów prawie natychmiast padło na fotoreceptory pojazdu. Ryknął silnik, odległość malała błyskawicznie, usłyszano tylko łomot zderzenia i chrzęst łamanych blach. Dokonawszy zniszczenia przystanął. Przejechał po szczątkach. Teraz taranował świeżo zapalne latarnie, wdzierał się na witryny sklepów. Ludzi ogarnęła panika, stratowano kilka osób. Pojawiła się policja i karetki pogotowia. Z koszar ruszyło się wojsko. Zanim wyłączono prąd, zwarcia spowodowały awarię jednego z transformatorów. Czarny dym walił w niebo, od czasu do czasu przebijały się przez niego wielometrowe języki ognia. Tu i tam wybuchały instalacje gazowe.
Przed wjazdem w zagrożony teren pojazdy wojskowe wygasiły światła, zakazano nawet palenia papierosów. Pojazd przedostał się już do centrum Miasta. Na próby zrozumienia, co się dzieje, nie mówiąc o porozumieniu z przybyszem było już za późno. Dźwięki syren dezorganizowały go, stawał, wychylał na boki lub zawracał na chwilę. Potem przestał zwracać na nie uwagę.
Próba odciągnięcia go z obszaru Miasta za pomocą ustawionego na dachu samochodu reflektora zakończyła się fiaskiem. Podążał przez długi czas za ruchomym światłem, po czym przystanął. Obserwatorzy zauważyli, jak wykonał drobny ruch wieżą, rozległ się huk wystrzału i trafiony zapalającym pociskiem samochód stanął w płomieniach.
Na pewien czas akcję przerwano. Potem zapadła decyzja o użyciu artylerii.
Pojazd przez pewien czas miotał się w ciemnościach, płynnie i sprawnie wymijając przeszkody. Następnie trafił w labirynt dróg prowadzących ruch tranzytowy, błądził po nasypie jednej z obwodnic, tam też dostrzegł trzy, zapomniane przez drogowców lampki zawieszone na barierkach zamykających drogę na świeżo budowany most. Ruszył w ich kierunku i miażdżąc barierki zawisł w połowie nad wielometrową przepaścią. Zakołysał się i próbował wycofać, nie wytrzymało jednak podłoże. Na brzegu pojawiały się i nikły pęknięcia, nagle ściana ziemi zawaliła się.
Pojazd spadając odwrócił się gąsienicami do góry. Kręcąc wieżą, zdołał jeszcze przewrócić się na bok. Drżenie przebiegło przez kadłub, ale był to kres jego możliwości. Pojąwszy chyba bezcelowość tych wysiłków, zamarł w bezruchu.
Debatujących wojskowych zadziwiła żółta łuna pożaru na krańcu zaciemnionego miasta. Przybywszy na miejsce, dostrzegli już tylko rozpalone do białości jezioro metalu na dnie wykopu.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1996
Niebawem przerośnie i w Polsce 😉
Zastanawiam się, jaki zaprezentowałabym w takich okolicznościach styl reakcji na zagrożenie: dysocjacja, stupor, mobilizacja..? Czy też - jak wojskowi, po prostu - debata... ;)
Odwieczny problem, jak każdy informatyk widzisz problem braku broni autonomicznej, ja problem kadry konstruktorskiej i operatorów. Nie w tym ani słowa zgryźliwości. Nic się w tym zakresie nie zmieni przez następne pięćdziesiąt lat. To jedynie niewiedza nadzorców;) Czy jest rozwiązanie? Tak, ale wdrożone będzie, dopiero gdy przesiądą się na osły:)
Coraz mniej będzie dobrych okazji, a młodzież mamy rewelacyjną. Teraz jeszcze wystarczy zestawić ich z dziadkami. Póki nie są oporni, gdy chodzi o współczesną naukę niczego czy wyciąganie wniosków z przeszłości. Nie kierują się rewanżyzmem. Średnie pokolenie niech odpocznie:))
Miałem zamiar jeszcze odszukać stary tekst, jak to szkopy próbując skonstruować Wunderwaffe odkopali w Górach Sowich coś w rodzaju tolkienowskiego Balroga. Niestety, przepadł
o ogromnej wiedzy i autorytecie. Reszcie zaaplikowano kosze na głowęi śnieżki z papieru.
-Przyglądam się współcześnie inaczej trudnym czasom niż te za żelazną kurtyną.
Bóg obdarzył nas jedynie przeciętnym rozsądkiem, ale wyjątkowo duża społeczność u nas jest w stanie
dostrzec, czyja jest nienawiść czy mściwość?
Wygląda to na niezbyt popularną lewicową konkurencję dla Konfederacji. Ja przynajmniej dotąd ich nie kojarzyłem
fundujac nam takie organizacje zdecydowanie nie maja na mysli uzbrojenia autonomicznego