"Wyznaczenie daty przyjęcia przez Polskę nowej waluty niemiecko-unijnej, czyli Euro... bo po co nam waluta narodowa i centralny Narodowy Bank Polski, skoro w niemieckim Frankfurcie nad Menem jest EBC - Europejski Ban Centralny emitujący Euro!"
Jak na razie ten postulat publicznie nie został zgłoszony przez obecny rząd, ale nie ma co się łudzić, że temat ten został porzucony. Jestem bowiem pewien, iż w bardzo niedługim czasie rząd D. Tuska zacznie propagandowo "urabiać" Polaków, aby zmniejszyć ich opór przed wprowadzeniem waluty Euro w Polsce. A frontalny atak na polską złotówkę nastąpi wtedy, gdy "koalicja 13 grudnia" rozpocznie ostateczną wojnę z NBP i jego prezesem prof. Adamem Glapińskim. Będzie to trudne, ale "koalicja 13 grudnia" już pokazała, że prawo i praworządność to dla niej puste słowa!
Trzeba sobie też uzmysłowić, iż konieczność istnienia waluty Euro jest też jednym z postulatów tych, którzy chcą stworzyć z UE jedno scentralizowane Państwo Europa ze stolicami w Berlinie i Brukseli. A niestety obecny rząd jest podnóżkiem elit unijnych i zgodzi się na wszystko, co nakaże mu Berlin, Paryż czy Bruksela z naciskiem oczywiście na Berlin.
Dlatego też już dzisiaj musimy głośno krzyczeć i zawczasu pokazać D. Tuskowi, że jako Polacy nie zgodzimy się na utratę przez Polskę własnej waluty, bo to jest dla nas po prostu skrajnie niekorzystne, zarówno pod względem ekonomiczno-finansowo-gospodarczym, jak i społeczno-politycznym.
O zaletach i wadach posiadania przez państwo własnej waluty napisano dziesiątki artykułów, odbyto wiele konferencji naukowych, uczy się też o tym na uczelniach czy kierunkach ekonomicznych.
Skupiając się na pozytywach posiadania własnej waluty to ogólnie całość dyskusji na ten temat można sprowadzić do kilku podstawowych konstatacji, które stanowią clou korzyści z posiadania własnej waluty [2], [3], [4], [5], [6]. Wskazując zaś pozytywy łatwo zidentyfikować - jako przeciwstawne - wady z braku posiadania krajowej waluty i wprowadzenia w to miejsce np. Euro.
I. PIENIĄDZ: RYS HISTORYCZNY I STAN OBECNY.
Historia pieniądza takiego jak dziś znamy jest bardzo długa i sięga czasów Fenicjan ok. 1000 r. p.n.e.
Jednak handel w Europie kwitł już w neolicie i bardzo długo była to wymiana "towar za towar" (barterowa) a u schyłku tej wymiany pojawiły się pieniądze towarowe i tzw. płacidła, czyli wybrane towary pełniące funkcję środka płatniczego (np. bydło w regionie śródziemnomorskim, konie na stepach Euroazji, zboże na Bliskim Wschodzie, herbata w Azji Południowo-Wschodniej, ziarna kakaowca w Ameryce Środkowej, sól) czy też przedmioty, które jedynie symbolizowały wartość i pozwalały ludziom oszczędzać lub kupić dowolny towar (np. muszle w Chinach, Indiach, Japonii, Afryce, Azji i Oceanii, kamienne toporki w Nowej Gwinei i Europie Środkowej, krążki marmuru na Nowych Hybrydach, agaty na Borneo czy nefryty w Chinach).
Później pojawił się pieniądz kruszcowy, gdzie za określone towary płacono metalami o akceptowanej powszechnie wartości, które bito m.in z żelaza, brązu czy miedzi, by ostatecznie wskazać, że metalami wymiany będą złoto i srebro. I właśnie monety srebrne i złote stały się miernikiem wartości wszelkich dóbr. Bite monety musiały wtedy zawierać określoną ilość srebra a przede wszystkim złota. W tym mniej więcej czasie datuje się też powstawanie nazw walut, które związane były z określonym obszarem ich bicia i uznawania takiej waluty i najczęściej dotyczyły konkretnych miast, regionów i państw. Tak powstały m.in takie waluty jak: polski złoty, czeska korona, niemiecka marka, angielski funt, rosyjski rubel, węgierski forint, etc. Na monetach często bito sylwetki władców (królów), biskupów czy symbole narodowe takie jak godła państwowe.
U dołu: polski grosz z 1539 roku (Zygmunt I Stary - miasto Gdańsk).

Źródło: archiwum wcn.pl.
Bicie cennych monet było kosztowne a do tego transakcje były niewygodne ze względu chociażby na wagę monet. Pojawił się więc pieniądz papierowy, którego pierwowzorem były kwity wydawane przez złotników a oznaczające potwierdzenie zdeponowania u nich złota. Z czasem te kwity oznaczały potwierdzenie coraz mniejszej ilości tego kruszcu przy zachowaniu określonego parytetu złota, co spowodowało rozkwit bankowości, pieniądza dłużonego oraz umożliwiło niemal nieskrępowaną kreację pieniądza przez banki. Ostatecznie zaś banknoty i monety przestały mieć oparcie w dobrach materialnych (jak np. złoto) i tak powstał powszechny dzisiaj pieniądz fiducjarny, którego źródłem wartości jest z reguły dekretowane prawnie monopolu w wykorzystaniu go na danym obszarze jako legalnego środka płatniczego oraz na popycie generowanym przez instytucje państwowe, głównie przez pobór podatków. Wartość pieniądza fiducjarnego opiera się na zaufaniu do emitenta.
Wraz z upływem lat i postępem techniczno-technologicznym pojawiły się: pieniądz bezgotówkowy i elektroniczny. Wyrażają je czeki, weksle, rachunki bankowe i przelewy bankowe oraz karty magnetyczne (karty kredytowe i obciążeniowe są połączone z kontem, z którego jest pokrywane zadłużenie z karty; karty debetowe to karty, z których wypłaty są ograniczone do stanu rachunku). Regulowanie płatności finansowych za pomocą kart magnetycznych może następować wprost z domu, owymi kartami możemy płacić w sklepach, stacjach paliw, a także za pomocą bankomatów możemy wypłacać gotówkę z naszego konta bankowego.
Funkcjonowanie pieniądza fiducjarnego jest jednak uzależnione od systemu bankowego. Płatności elektroniczne nie zawsze funkcjonują, mogą być zablokowane. Przelewy międzybankowe trwają od kilku godzin do kilku dni, podlegają kosztom transakcyjnym (szczególnie przelewy międzynarodowe), kontroli organów państwa. Pieniądz papierowy podlega inflacji, a więc nie jest dobrym środkiem dla tezauryzacji (przechowywania wartości), ponieważ może być dodrukowany przez państwo. W celu wyeliminowania tych wad walut tradycyjnych wynaleziono w 2009 roku pierwszą kryptowalutę Bitcoin, a wkrótce potem kolejne kryptowaluty. Bitcoin jest dobrem rzadkim (nie powstanie nigdy więcej niż 21 milionów jednostek waluty) oraz bardzo szybkim i łatwym do przesłania (transfer możliwy nawet w ciągu 10 minut). Obecnie ta waluta staje się legalnym środkiem płatniczym w wielu krajach.
Obok całego historycznego rozwoju pieniądza od dawna też formułowane są mrzonki o jednej walucie światowej, która stałaby się walutą międzynarodową wypierając tym samym złoto i dolara amerykańskiego jako waluty światowej. Pomysły te są szczególnie forsowane przez elity globalistyczne, które chcą zarządzać światem w ramach Jednego Rządu Światowego (NWO). W latach 40. XX wieku brytyjski ekonomista John Maynard Keynes zachęcał do utworzenia światowego banku centralnego, którego zadaniem byłoby m.in. wypuszczenie jednostki monetarnej o nazwie "bancor". Także administracja prezydenta USA Franklina Roosevelta optowała za jedną walutą, tyle że o nazwie "unitas". Później próbowano stworzyć komunistyczną walutę o nazwie "rubel transferowy", ale od początku ta waluta nie spełniała żadnej funkcji pieniądza międzynarodowego i upadła wraz z rozpadem ZSRR. Dnia 1 stycznia 2002 roku w formie gotówkowej wprowadzono zaś nową walutę Euro w większości krajów UE i części państw będących poza UE. Walutę Euro można uznać jako pierwszą i dla niektórych udaną próbę wprowadzenia wspólnej waluty, która obowiązuje w różnych krajach i stanowi w nich oficjalny środek płatniczy. Niemniej utworzenie jednej waluty światowej cały czas jest forsowane, czego dowodem była propozycja wysunięta w 2009 roku przez prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa, który w swojej stolicy Astanie* stwierdził: "Stworzenie światowej waluty powinno znaleźć się na porządku dziennym wszystkich ważniejszych organów politycznych i gospodarczych, szczytów i spotkań, w tym G8 i G20". Propozycję Nazarbajewa poparł m.in. Ronbert Mundell, który w 1999 r. otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii za opracowanie systemu teoretycznego stanowiącego fundament wprowadzenia Euro.
II. KONIECZNOŚĆ POSIADANIA WŁASNEJ WALUTY. POWODY? [7], [8], [9], [10], [11], [12]
Po pierwsze.
Posiadanie własnej waluty jest warunkiem niezależnej państwowości, atrybutem suwerenności. W dzisiejszym świecie suwerenność państwa jest w wielu aspektach ograniczana przez różnego typu uwarunkowania międzynarodowe, w tym unijne, bo do tej UE jednak weszliśmy. Na szczęście są takie obszary, w których nasz kraj wciąż zachowuje swoją suwerenność. Takim obszarem jest polityka pieniężna. Jest to bardzo ważny atut Polski. Z prawem do prowadzenia własnej polityki pieniężnej wiąże się prawo do posiadania własnej waluty narodowej. Co prawda przystępując do UE daliśmy możliwość rezygnacji dla niej z własnej waluty, ale nie został określony żaden termin, kiedy tego dokonamy. I dobrze, bo to możemy przeciągać w nieskończoność a dzisiejszy szef NBP podkreśla, że Polski na razie nie stać na przyjęcie feralnego dla krajów Południa Europy Euro. I oby nas nie było stać do czasu, kiedy ta wspólna europejska waluta upadnie, a tego jestem pewien.
Po drugie.
Własna waluta jest narzędziem zarządzania gospodarką. Manipulując w sensie pozytywnym stopami procentowymi czy też kursem walut oraz kosztami transakcyjnymi istnieje możliwość wpływania na stan i rozwój gospodarki. I jest to wielki atut. Jak wskazują dane od początku funkcjonowania strefy euro kraje dojrzałe posiadające własne waluty narodowe osiągają szybsze tempo rozwoju gospodarczego niż strefa euro ogółem. Co więcej, na poziomie społecznym, czyli odnoszącym się do uwarunkowań na rynku pracy, sytuacja krajów dojrzałych posiadających własne waluty narodowe jest także korzystniejsza. Kraje te charakteryzują się niższym poziomem stopy bezrobocia niż strefa euro. Dotychczasowe doświadczenie pokazuje więc, że możliwe jest osiągnięcie sukcesu gospodarczego, doprowadzenie do szybkiego poziomu wzrostu gospodarczego i dobrej sytuacji na rynku pracy bez likwidacji waluty narodowej. Także wiele krajów o nieco niższym poziomie wzrostu gospodarczego albo nawet krajów jeszcze biedniejszych zachowało swoją walutę narodową i własny bank centralny prowadzący krajową politykę pieniężną. Warto zauważyć, że spośród krajów UE własne waluty zachowały: Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Dania, Polska, Rumunia, Szwecja i Węgry. Do tego grona jeszcze niedawno należała również Wielka Brytania, ale po Brexicie jest już traktowana jako kraj poza Unią. I jak na razie nie widać chęci tych krajów do przyjmowania wspólnej waluty.
Po trzecie i chyba najważniejsze.
Własna waluta jest niezbędna w okresach kryzysów i przeciwdziałania im. Stanowi najważniejszy element ochrony własnej gospodarki przed kryzysem. Kiedy gospodarka kraju słabnie, spada popyt wewnętrzny, obywatele mają mniej pieniędzy i mniej kupują, rząd mniej wydaje na inwestycje, wówczas jedyną nadzieją pozostaje trzeci składnik PKB – eksport. W czasach kryzysu waluta krajowa słabnie, rosną kursy walut zagranicznych, co powoduje iż ceny naszych produktów są dla zagranicznych kontrahentów bardziej atrakcyjne. Wówczas jest szansa, że eksport się zwiększy i nadrobi ubytek w części popytu wewnętrznego czy inwestycji rządowych. Dzięki temu bezrobocie ma szansę przestać rosnąć, wpływy do budżetu spadać, gospodarka przestanie się kurczyć. Łatwiej będzie wyjść z kryzysu. Powtarzam: doświadczenie różnych krajów pokazuje, że w sytuacjach osłabienia koniunktury gospodarczej kurs waluty narodowej zazwyczaj się osłabia. Dzięki temu rośnie rentowność eksportu oraz poprawia się opłacalność krajowej turystyki. Pozwala to łatwiej wyjść z okresów stagnacji bądź wręcz recesji. Takich możliwości nie ma, gdy nie ma się własnej waluty i jest się uzależnionym np. od decyzji EBC (Europejskiego Banku Centralnego), który dba dziś tylko o interes Francji i Niemic (ewentualnie Holandii). Posiadanie własnej waluty umożliwia też płynną, dokonywaną przez bank centralny regulację kursu waluty poprzez tzw. interwencje na rynku walutowym, czyli aprecjację lub deprecjację (dewaluację) własnej waluty. Jeśli więc kurs jest za wysoki i tworzy w ten sposób warunki niesprzyjające rozwojowi gospodarczemu, to można go próbować obniżyć poprzez taką interwencję. Ta operacja działa także w drugą stronę. "Nazywa się to wojną walutową. Wtedy gospodarka kraju, który zdewaluował własną walutę jest bardziej konkurencyjna w stosunku do gospodarek sąsiadów. Produkuje taniej. Czy to się sąsiadom może nie podobać? Może. Często się nie podoba. Ba, nawet zawsze. Czy u progu idei powstania wspólnej waluty, nie było przypadkiem pozbawienie gospodarczych konkurentów tego właśnie narzędzia stymulowania własnej gospodarki? Pytanie, moim zdaniem, retoryczne" [4]. Ponadto jest możliwe swobodne regulowanie/ustalanie stopy procentowej, która decyduje o dostępności pieniądza na rynku (oprocentowania kredytów), czyli jego podaży. To też jest bardzo ważny atrybut, gdy gospodarka zaczyna stopniowo popadać w kryzys. Można to zobaczyć na przykładzie obecnego kryzysu koronawirusowego, kiedy to NBP obniżał stopy procentowe, aby polscy przedsiębiorcy mogli (mogą) uzyskiwać tańszy pieniądz a tym samym jakoś uchronić się przed bankructwem.
PODSUMOWANIE
Bez własnej waluty Polska byłaby bezbronna w razie dużych kryzysów i nie mogłaby się rozwijać w takim tempie jak do niedawna, czyli przed koronakryzysem i trwającą wojnę na Ukrainie. Bylibyśmy zdani - z walutą Euro - na łaskę EBC a tym samym moglibyśmy tylko liczyć na jałmużnę od bogatszych od nas krajów, które chcemy dogonić gospodarczo. Bez złotego ta pogoń nigdy się nie uda, bo wielkim krajom w postaci Niemic czy Francji nie zależy, żeby nasza gospodarka dynamicznie się rozwijała i była konkurencyjna w stosunku do nich. Już to przerobiły kraje Południa Europy, gdzie ich konkurencyjność po przyjęciu Euro drastycznie spadła i musiały się po prostu zadłużać ponad miarę. Na walucie Euro najbardziej zyskały Niemcy. Po wprowadzeniu wspólnej waluty Niemcy stały się „Chinami Europy” odnotowując z roku na rok znaczną nadwyżkę w bilansie handlowym z innymi państwami unii walutowej. A pomyśleć, że D. Tusk deklarował, iż Polska może przyjąć Euro nawet w 2012 roku... Ale co mógł wówczas deklarować człowiek całkowicie wspierający niemiecką politykę i gospodarkę?
Tak na zakończenie jeszcze jeden atut posiadania własnej waluty. Mając ją własną Polska jest względnie bezpieczna i nie podzieli losu Grecji sprzed lat . Oczywiście, atak spekulacyjny na polski dług jest możliwy, ale mało prawdopodobny. Co wtedy może zrobić kraj, odcięty od źródeł zewnętrznego finansowania? W ostateczności uruchomić drukarki banku centralnego. NBP mógłby, po drobnej przeróbce ustawy o NBP, skupować polski dług obniżając jego rentowność. Tak jak robi to FED oraz Bank of Japan. Oczywiście wszystko we właściwych proporcjach i przy właściwym ukierunkowaniu strumieni pieniądza w gospodarce.
[1] https://krzysztofjaw.blo…
[2] https://naszdziennik.pl/…
[3] https://ekonomia.gosc.pl…
[4] https://wpolityce.pl/pol…
[5] https://pl.wikipedia.org…
[6] https://nbp.pl/wp-conten…
[7] https://pl.wikipedia.org…
[8] https://zasobyip2.ore.ed…
[9] https://finanse.wp.pl/hi…
[10] https://finanse.wp.pl/je…
[11] https://czasopisma.uni.l…
[12] https://pl.wikipedia.org…
* Astana jest piękną stolicą budowaną od podstaw od roku 1990. Przez wielu jest uważana za jedną ze stolic lub wręcz stolicę Iluminatów i Masonów: https://forsal.pl/galeri…
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blog…;
[email protected]
Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą.
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję!
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814
Paypal: paypal.me/kjahog
Całkowita zgoda, jak najszybciej i jak nagłośniej mówić i pisać o problemach ze wspólną walutą, łudzenie się że banda ryżego nie poważy się na napaść na złotego jest złudna i niebezpieczna dla istnienia Polski.
Tygrysek już pokazuje jak się wojsko polskie rozbraja, uwalając kontrakty z Koreańczykami.
https://niezalezna.pl/hu…
Pozdrawiam.
Mafijna banda D. Tuska najpierw zaatakuje prezesa NBP a po pozbyciu się go to już "hulaj dusza, piekła nie ma". Oczywiście będzie to rozgrywka bardzo trudna, ale oni już pokazali, że Konstytucja RP i polskie prawo obowiązują wszystkich oprócz nich a dodatkowo to ferajna, która wykonuje rozkazy Berlina i Paryża i ma ich wsparcie, które pozwala im działać poza polskim prawem.
Pzdr
Zastąpienie Tuska Morawieckim nic nie da.
Ja od lat piszę, że musimy dokonać Polexitu a w Polsce nawet nie jest podejmowana choćby dyskusja na ten temat. Boleję nad tym, bo Polexit byłby mniej kosztowny od "wielkiego bum", czyli ogólnego rozpadu UE a taki jej będzie los...
Pzdr
Kolejne pytanie, czy potrzebny pod tym podpis Prezydenta?
Jeszcze pozostał prezes NBP, który jeszcze jakiś czas będzie na stanowisku, a prof.Glapiński z pewnością się nie zgodzi, chyba że spotka go los Michniewicza.
Jeżeli Tusk nie dochowa drogi prawnej, to nie tylko w świetle prawa polskiego, ale także międzynarodowego, taka decyzja nie ma mocy prawnej, jest do anulowania np. przez kolejny rząd, a to nie będzie korzystne dla UE.
D. Tuska stać na wszystko, bowiem nie jest politykiem propolskim i co każe mu niemiecka UE to wykona.
Pzdr
Nigdy nie byłem fanatykiem PiS czy J. Kaczyńskiego. Zresztą nieraz pisałem krytycznie o rządach PiS i prezydenturze A. Dudy. Okrągły Stół jest dla mnie jeno wydarzeniem dla pospólstwa, który miał ukonstytuować wielkie oszustwo jakim było dogadanie się czerwonych i ich różowymi agentami w stylu Michnika, Geremka, Mazowieckiego i innych. Niemniej jednak to bracia Kaczyńscy byli pierwszymi, którzy zbudowali partię będącą w kontrze do tych wszystkich komuno-liberałów. Oczywiście mógł to być krok, który miał jeno zabetonować prawą stronę polskich wyborców. Jest wiele argumentów za, ale i przeciw takiemu oglądowi PC a później PiS. Moje wybory na PiS były też spowodowane brakiem alternatywy dla tej partii, która miałaby jakiekolwiek możliwości wygrania wyborów a była choć trochę propolska. Natomiast D. Tusk i jego ferajna to już jawni wrogowie Polski i Polaków.
Pzdr
Jakie są argumenty za tym, że PiS jest choć odrobinę bardziej propolski od Platformy?
Co do „komuno-liberałów”, sądzę, że kontrą dla nich miała być owa „repolonizacja”, czyli przywrócenie przewodniej roli partii w gospodarce. Inaczej mówiąc, restauracja PRL pod prawicowym sztandarem. O tym mowa?
Krzyczenie i ględzenie propagandowe- jak robią to posłowie i eurposły z PiS, pozorujący działalność patriotyczną - nic skutecznie w kwestii oporu wobec destrukcji Polski- nie zmieni. To tylko bardziej przypisana rola, niż prawdziwa wola.
Krzyczeć sobie każdy może trochę lepiej lub trochę gorzej- a szczególnie biorąc uposażenie posła ,europosła, generała wojska z prezydenckim włącznie i kolejne kadencje .Pokrzyczeć można, aby dalej brać ! Czyżby ?
Ale żadne „krzyczenie” na pełny ryj przed kamerami nie usprawiedliwia pełnej bierności ludzi mających odpowiadać za bezpieczeństwo i los państwa wobec otwarcie postępującego lawinowo przejęcia Ojczyzny wobec zewnętrznego agresora !
Począwszy od dowództwa wojska oddającego własny Kraj -bez jednego strzału, dalej przez partię PiS która odgrywając polskie stronnictwo , boi się jasno, lub nie chce oficjalnie zadeklarować programowo -za wyprowadzeniem Polski ze strefy tworzonej dojczenazistowskiej okupacji UE , po zastraszonego przez własną straż lub zamachem smoleńskim PAD- który to woli pilnować żydrandola , niż jako formalny zwierzchnik sił zbrojnych wydać swym podwładnym dyspozycje, te odpowiednie do sytuacji zagrożenia istnienia Państwa. W przeciwieństwie do PAD , nawet już ten St. A. Poniatowski , przynajmniej coś próbował nim finalnie przystał do Targowicy! . A ten obecny pr. Duda , gdy wszystko może …. , to może coś tam na forum ONZ coś kiedyś pokrzyczy ,gdy marny los Polski się dopełni. Obym się mylił !
p.s.1 Jak tak dalej, pójdzie to jedyny krzyk, jaki pozostanie, tym dziś jedynie krzyczącym oponentom „Niech żyje Pol…” na ścianie śmierci po serii z niemieckiego MG 3! Krzyku krzykaczy , którego wtedy już nikt nie usłyszy !
p.s.2 szerzej o doktrynie obronnej jako „krzyczenia nie” już wypowiedziałem się w komentarzu do
https://naszeblogi.pl/69…
Powiem szczerze, że też mam dosyć tego ględzenia. Jak słyszę, że PiS od początku był za wprowadzeniem Polski do UE i dalej zdania nie zmienia to... nóż mi się w kieszeni otwiera. Bez UE nie musielibyśmy się martwić o losy polskiego złotego, ale w ogóle wielu niebezpieczeństw moglibyśmy uniknąć. Mówienie o tym, że Polski nie stać na Polexit jest bzdurą i wynika z kompleksów wpajanych poprzez politykę wstydu. Dam taki przykład. Do tej pory nie otrzymaliśmy żadnych pieniędzy z KPO i co? Ano nic. Rozwijamy się bardzo dobrze bez tych pieniędzy. A to tylko jeden przykład. Polska ma idealne położenie dla wzrostu gospodarczego i posiada jedne z największych w Europie złóż/zasobów dóbr naturalnych oraz kreatywnych i pracowitych pracowników. Bez UE mielibyśmy "w głębokim poważaniu" te wszystkie "zielone łady" czy pakiety „Fit for 55”.
Ale trzeba to w końcu jasno powiedzieć i zacząć dyskusję o Polexicie.
Niestety prezydencki format prezydenta A. Dudy odstaje od tego prezentowanego przez ś.p. Lecha Kaczyńskiego, choć ja także miałem pretensje za TS.
Pzdr
Bo cały program poświęcony jest Tuskowi
A ty maszeruj, maszeruj, głośno krzycz, Niech żyje nam Wołodia Ilicz
Już o złotówce nie powie nic Glapiński
Bo złoty standard zniesie rząd berliński
A ty maszeruj, maszeruj, głośno krzycz, Niech żyje nam Wołodia Ilicz
Dziś w telewizji nie błyśnie Morawiecki
Bo cashless wdroży rząd zdradziecki
A ty maszeruj, maszeruj, głośno krzycz, Niech żyje nam Wołodia Ilicz
wg definicji kawa powinna być mocna, słodka i gorąca, ja piję podobną + mleko, śmietanka, choć słabszą, bo wypijam ich z pięć i więcej, zaczynając dzień od kawy, a czasami jak mam ochotę to nawet przed snem, mi kawa nie zaburza snu :)
Do kawy zamiast płynnego mleka dodaję mleko granulowane, dłużej można je przechowywać.
"mi kawa nie zaburza snu". Też tak mam, co wprawia w zdziwienie moich najbliższych.
Pzdr
a nie przeszkadza ci, że są tu tacy co piszą po większym kielichu?
Kawa to "napój bogów", jak mawiali starożytni, rozjaśnia umysł :)
Jest ogólnie tak, że nie wszyscy blogerzy czy komentatorzy znają się np. na finansach czy gospodarce. Stąd nieraz dyskusja zawęża się do wyświechtanych tekstów będących często po prostu przekazem dnia i to często przekazem obecnie rządzących. Dziś bicie w PiS już nikogo nie dziwi, ale ja nie rozumiem, że niektóre działania rządu D. Tuska są niezauważane jako bardzo szkodliwe dla Polski. Przecież oni już się zgodzili na przymusową relokację nachodźców i planują zaniechanie dużych inwestycji. A Polacy co? Ano nic.
Pzdr
Życzę sukcesów po donośnym krzyku o konieczności zachowania krajowego pieniądza. Jest w istocie bardzo zabawne gdy ktoś efektów oczekuje po krzyku...
😛😛😛
Nie chce mi się wierzyć, że Pan nie rozumie o co mi chodzi. Ale wytłumaczę - chodzi o presję społeczną na rząd D. Tuska. A taka presja może mieć sens, przynajmniej do końca czerwca tego roku, czyli już po ogłoszeniu wyników w wyborach do Europarlamentu. Druga połowa roku to będzie koszmar dla Polaków, szczególnie finansowy oraz moralno-etyczny. Wspomni Pan moje słowa.
Pzdr
Mało tego - ja nawet rozumiem, że zwrot o wspominaniu słów jest wręcz oczekiwaniem, by nic nie udało się skutecznie wykrzyczeć.