
Do napisania tego zmusił mnie mój wkurw na tych paru chciwych złamasów z kontroli lotów na Okęciu i w Modlinie.
Gdyby biedowali, to OK. Jednak dane o ich płacach wskazują, że to goście z wyższej klasy średniej. Co nimi powoduje, że chcą zostać bogaczami? Przecież za to co zarabiają szybko postawią chałupę w ładnym miejscu, brykę kupią do wyboru i koloru i jeszcze żonie drugą. A odpocząć sobie mogą na Karaibach, albo Malediwach. Nawet taniej niż bogacze, bo mają ulgowe loty.
Wciska się gawiedzi obraz, jak oni ciężko pracują i jaką wielką odpowiedzialność mają codziennie.
To się zapytam – górnicy i ratownicy, którzy parę dni temu zginęli w katastrofach, przy jakże lekkich i mało odpowiedzialnych robotach 1000 metrów pod ziemią, ile mogą zarabiać?
Czterdzieści lat na morzu, jako oficer elektronik, miałem do czynienia z radarami, systemami ARPA, AIS, łącznością radiową i jeszcze z mnóstwem innej elektroniki. Więc wiem, że faceci wyciągający proszalną łapę łżą jak bure suki.
Kiedyś dwa radary, na dwóch różnych zakresach fal, wymagały dużo skupienia i kalkulacji na bieżąco. Przy radarze był nawet specjalny, żółty ołówek woskowy, by na ekranie oznaczać pozycję celu.
Dzisiaj to niebo a ziemia. Systemy są cyfrowe, skomputeryzowane, a programy tak inteligentne, że same podpowiadają optymalne rozwiązania, które natychmiast można radiem przekazać ruchomym celom.
Już żaden z nich nie ślęczy nad okrągłym ekranem radaru, w dzień przysłoniętym gumową osłoną przed światłem i wpatruje się w białe kręgi i ledwo widoczne punkciki, tak, że już po pół godzinie można zwariować.
Teraz każdy cel w ruchu, czy to samolot, czy statek, które mają na pokładzie obowiązkowe transpondery (ruskie często je wyłaczają) informuje swoją nazwę, kierunek ruchu (kurs), prędkość; rodzaj, albo typ (np. pasażerski, czy towarowy, albo wojskowy), oraz skąd i dokąd się porusza.
I co najważniejsze przy dzisiejszym wzmożonym ruchu – już nie tak jak kiedyś można było śledzić kilka obiektów, tylko obecnie jednocześnie można śledzić nawet kilkaset celów na niebie.
A jak coś nie tak się dzieje, to natychmiast alarm daje znać.
Ekrany są duże jak współczesny telewizor, kolorowe i precyzyjne.
Przez to praca jest tysiąc razy mniej nerwowa i wyczerpująca, jak jeszcze dwadzieścia lat temu.
I oto uparte kozły wspierane przez zmorę demokracji, spuściznę po Marksie – związki zawodowe, decydują się rozwalić całą żeglugę powietrzną nad terytorium Polski.
Niesamowite!
Jak pamiętam, gdy parę lat temu taka sama sytuacja wydarzyła się w USA, to kontrolerów natychmiast wywalono z pracy i przejściowo skorzystano z kontrolerów wojskowych.
*****
Wróćmy do tytułu.
Warto wiedzieć, że wszyscy kontrolerzy lotów zatrudnieni są przez PAŻP – Polską Agencję Żeglugi Powietrznej.
PAŻP jest państwową (czyli nie prywatną, nie międzynarodową) osobą prawną.
Agencja podlega ministrowi właściwemu do spraw transportu (oczywiście musimy uwzględniać prawne duperele UE).
Mamy jasność – wszyscy ci protestujący są pracownikami państwowymi.
Powiem też dygresyjnie: gdyby ci panowie byliby pracownikami jakiejkolwiek poważnej korporacji, to przy takim zachowaniu najpewniej w szybkim tempie musieliby wziąć dupę w troki, zniknąć za bramą i poszukiwać innego zatrudnienia. Na przykład przy szparagach w Meklemburgii. Mieli by to jako ważny paragraf zapisane w swoich umowach o pracę.
A ja się pytam dlaczego tam oni pracują, a nie są na służbie?!
Służba to coś więcej niż zwykła praca, bo jest na niej zdecydowanie większa odpowiedzialność. Najczęściej w takim zawodzie często chodzi o ludzkie życie, lub też sprawy wagi państwowej. I także często pracujących w takich zawodach nazywa się osobami zaufania społecznego.
Dosyć charakterystyczną cechą odróżniającą takich pracowników od innych, jest praca w mundurze, bądź też tradycyjnie w szpitalach, przychodniach i aptekach w białych kitlach. To oczywiście z biegiem czasu się nieco zmienia. Lecz widzimy i kolejarza w mundurze i leśniczego też. Gdy spytać, to każdy powie, że jest dumny ze swojej służby.
Także nikogo ze służby dyplomatycznej nie zobaczy się publicznie w tiszircie, bluzie z kapturem i w rurkach.
Największy bałagan w tym całym stosunku pracy wprowadzili fanatycy prywatyzacji (a po prawdzie tworzenia państwa oligarchicznego) Leszek Balcerowicz i Janusz Lewandowski. Zgodnie z bolszewicką doktryną – Im więcej burdlu tym lepiej dla nas (znaczy swoich).
Lecz czemu ten bałagan trwa do dzisiaj?!
Czy pracownicy państwowi, jakimi są kontrolerzy lotów, mogli by tak destrukcyjnie dla całego państwa działać, gdyby umową pracy w tym sektorze ustalono, że to jest służba? Z wszelkimi konsekwencjami wynikającymi z takiego stanu rzeczy.
Ktoś zaraz powie: - No dobra – ale mundurowa policja tez strajkowała. I lekarze też.
Niestety to prawda. To efekt przysłowia na pochyłe drzewo każda koza skacze.
Jeżeli władza państwowa w sensie sprawczym i egzekucyjnym jest słaba i mało wymagająca, to każdy szmondak, któremu coś głupiego strzeli do głowy, będzie to robił, bo wie, że jest bezkarny.
Pomijając już tę całą upadłą kastę sędziowską – ogryzki po komunie – mam już tego dość, że państwo nasze boi się być asertywne i jak należy kogoś ukarać, bądź tylko się mu twardo postawić, to staje się, jak to teraz się mówi, miękiszonem.
Przekonany jestem, że tak samo myśli i się denerwuje większość Polaków. Tych uczciwych i przyzwoitych.
No właśnie. Kolega @u2 to chłopisko, a może też kawaler i jeszcze nie wie, że w ciąży mozna być co 12 miesięcy (około).
Uściski
Miałem koleżankę w pracy, która pracowała w 9 miesiącu ciąży. Inna koleżanka z kolei rodziła w okresach rocznych kolejnego proroka. Co rok to prorok. Ale w końcu wróciła do pracy :-)
Ale 3 lata na macierzyńskim, na jednej ciąży tego jeszcze nie widziałem :-)
Po drugie: kiedy kobieta urodzi i ile sztuk, to jej wyłączna decyzja. Pracodwaca w tym zakresie może się cmoknąć w męża (czy też partnera gdy nie stać na męża) i też se urodzić lub nie. Tu decyzja należy do pracodawcy i jest sprawiedliwie.
Po trzecie: prawo pracy wspiera slabszego czyli kobietę, matkę. Pracodawcy nie pasi? No to zatrudnia stare prukwy lub facetów i po krzyku.
Reasumując: zatrudnienie kobiety rodzi ryzyko ciąży w takim samym stopniu, jak zatrudnienie faceta rodzi ryzyko jego ojcostwa. Niebywałe, co?
Tak dobrze kobiety w Polsce nie mają, ale może to się zmienić w 2023 roku.
Ale, ale. To chyba dobrze, że kobiety rodzą ? Im więcej rodzą, tym lepsze warunki socjalne w Polsce dla polskich rodzin. Pamiętam jaki baby boom był wśród Polek na wyspach, kiedy Anglia otworzyła swoje granice dla Polaków. Tam jest nadal o niebo lepszy socjal :-)
Dla pracodawcy gdy ukrywają ciążę?
No chyba, że to szef zapłodnił.
Pociecha w tym, że gdy kobieta urodzi zaplanowaną przez siebie liczbę, to wroci do pracy i już rodzić nie będzie. W przeciwieństwie do innych kobiet, które można by wziąć na zastępstwo gdyby prawo pracy pozwalalo żonglować nimi jak przedmiotami i planować ich przyszłość wedle chęci zysku pracodawcy. Na szczęście nie pozwala.
Oczywiście jest też niebezpieczeństwo, że mloda mama będzie nieustannie na zwolnieniu, mniej wiecej do szkoły podstawowej, bo dzieci chorują. Ale i na to jest proste rozwiązanie: zlikwidować firmę, nająć się na etat i rodzić dzieci.
co do umiejetnosci jakimi wspolczesny kontroler musi sie wykazac, autor upraszcza aczkolwiek faktem jest ze kontrole sprawuja wyrafinowane systemy kontroli ruchu i nie potrzeba geniuszy zeby nauczyc sie je obslugiwac.
Etos pracy w Polsce jest ciągle w powijakach. Najszybciej się go uczą i często boleśnie, zatrudnieni w międzynarodowych korporacjach.
Przeważa schemat, że pracodawca to wyzyskiwacz, więc wróg, dlatego trzeba mu odpłacać pięknym za nadobne. Gdy spytasz, co to znaczy "lojalność" zobaczysz tylko wzruszenie ramion.
Kłótliwość, nieżyczliwość i zwykłe chamstwo to chyba genetyczna spuścizna po przodkach - wieśniakach bezrolnych. A pamiętamy, jeszcze za komuny śpiewano i z radością przyklaskiwano słowom "Chłop żywemu nie przepuści".
Do tego jeszcze trzeba dorzucić zaszczepioną w sporej części narodu, mentalność bolszewickiego mongoła. Z takim to już zupełnie pogadać się nie da.
Jeszcze parę lat trzeba przeżyć
https://independenttrade…
Etos pracy, jak każdy etos jest osiągnięciem, które powstaje latami. Żeby szanować podwładnego, który podjął decyzję o macierzyństwie trzeba najpierw samej zostać matką, bo warunkiem rozumienia innych jest uporządkowanie siebie samego. Szacunek jest zero-jedynkowy więc szacunek dla innych bierze się z szacunku do siebie.
Dziunia, której problem sprawia wydatek na jeden etat, tak się nadaje na pracodawcę, jak jednoręki bandyta do napadu na bank. Są firmy tak sfeminizowane, że kobiety stanowią prawie 100% etatów i tam nikt nie jęczy publicznie, że 20% albo jest w ciąży, albo na macierzyńskim, albo na zwolnieniu z maluchem, bo taka jest statystyka. Żeby to jednak rozumieć, to w pierwszej kolejności trzeba mieć porządek na własnym podwórku. I sto tysięcy na nieprzewidziane wydatki firmowe gotowe do wydania lekką ręką, ale to też jest z obszaru porządku wewnętrznego.