Mawiają, że człowiek ze WSI może i wyjdzie, ale ta z człowieka nigdy. Jak powszechnie starszym wiadomo, żeby za komuny zostać łatwiej przyjętym do stanu sędziowskiego, trzeba było być naprawdę członkiem (konkretnie członkiem PZPR), a żeby zgodzić się na to dla kariery, to w dodatku pozbawionym elementu usztywniającego, czyli kręgosłupa.
Zdaniem p. Michalkiewicza, Francuzi wymowni powiadają, że kto raz był królem, ten zawsze zachowa majestat i trudno się z nimi nie zgodzić, skoro wyraźnie widać, że gdy ktoś raz dla kariery zgodził się zostać członkiem, ten już na zawsze zostanie..., no właśnie, członkiem, tylko po pierwsze byłym i coraz starszym, a po drugie po staremu „miękkim”, z racji wspomnianego braku kręgosłupa, a więc i niezbędnej sztywności.
Karku, rzecz jasna.
Rączka jest – jak sądzę – dla takich członków (również byłych) po prostu elementem niezbędnym. Ta energia, ta uniwersytecka delikatność i kultura działania nieznana w głębinach PRL, ta chęć usłużenia „Najstarszemu”, co to miał nadzieję związaną z Gersdorf (konkretnie z jej odejściem), no po prostu gracja i balet.
Ciekawostka przyrodnicza polega na jednym ciekawym fakcie, który gdzieś umyka, a o którym warto pamiętać, bo rzuca nieco światła na tę niecodzienną sprawność. Rączka jest członkiem. Nóżka niby też, ale członek członkowi nierówny. Znaczy obecnie to jest już niby członkiem byłym, ale jak tak się patrzy, to zupełnie całą gębą.
Rączka, służąc różnym „nadzwyczajnym” członkom, najwyraźniej spełnia się całkowicie, ale też i godzien jest zaszczytu z racji odpowiedniego ukształtowania. Towarzyskiego i moralnego, oczywiście. Również jako mistrz ciętej riposty wobec nie-członków, obiecujący różne atrakcje na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, który to Wydział ma honor piastować uniwersytecki stolec Rączki w czasie oczekiwania na jego powrót z figli w Sądzie Najwyższym.
Nie wnikając kto, komu, kiedy, co, gdzie, jak i czym, muszę jednak przyznać że gnębi mnie jedno pytanie. Rączka ze starymi członkami, zwody, uśmiechy, togi, łańcuchy, dęte miny, etc. – ale czy do tego żeby starym komuchom usługiwać publicznie, naprawdę niezbędna jest habilitacja?
Ale w sumie słusznie, niech młody narybek prawniczy na Uniwersytecie uczy się od mistrza, co tak naprawdę u "nadzwyczajnych" gwarantuje karierę.
I niech będzie, że prawniczą.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3715
a skąd wziąłeś te 98 % upartyjnienia sędziów w PRL, więcej niż w MO i LWP - zapewne ze szkoleń nieocenionej TVPiS? Tylko młody ,wiek może usprawiedliwiać tę głupotę powtarzaną za telewizyjną propagandą nie wstydzącą się żadnych kłamstw ani manipulacji. Gdybyś żył w tamtych czasach, to wiedziałbyś,że z tym upartyjnieniem było cakiem inaczej; nikt nie wymagał od szeregowych (nie funkcyjnych) sędziów sądzących np. w sądach rodzinnych czy cywilnych zwłaszcza,przynależności do partii.Ale wiem,że i tak będziesz twardo obstawał przy swoim, a mnie co najwyżej zwyzywasz od płatnych agentów i zdrajców Polski, ale ja już do tego przywykłem,choć nadal będę się upierał,że PiS to nie jest Polska.
Miesiac temu zalozyl konto, zeby 'rzucać mięsem '.
A wszystkim wytyka, 'dyrdymały, pewnie po milicyjnym liceum tak zmądrzał.