Ludowe przysłowie głosi, że nie masz rzeczy cenniejszej niż zdrowie, choć podobno Rosjanie na pierwszym miejscu stawiają jednak szczęście, bo ostatecznie wszyscy kosmonauci zdrowi byli jednakowo...
Ale u nas w kosmos się nie lata, natomiast w celu ratowania zdrowia niekiedy trzeba udać się do szpitala. No i nie da się ukryć, że pacjent wchodzi tam jak ruski kosmonauta do windy na wyrzutni, licząc na szczęście, cud i opiekę boską, choć - jak się ponoć okazuje - wystarczy posiadać elementarne zdolności negocjacyjne.
Otóż podobno w niektórych placówkach postanowiono wyjść naprzeciw pacjentom przepełnionym pragnieniem szczęścia i utworzyć swoiste kolektury, w których każdy może nabyć los na loterię życia i śmierci lub zdrowia i niekoniecznie, a - jak wiadomo - podstawą szans wygrania na loterii jest zakup losu ("...Icek, ty daj mnie szansę, ty raz kup los...") .
Ponieważ jednak prowadzenie kolektur i punktów bookmacherskich wymaga koncesji i w ogóle, natomiast w tego typu akurat zakładach wzajemnych istotą jest dwustronne zaufanie, najlepiej jest sprawę powierzyć konkretnej fundacji, która przez sam fakt przyjęcia wpłaty gwarantuje, że choć sztuka jest sztuka, to jednak ktoś sprawdzi czy to właściwa noga i u właściwego pacjenta PRZED jej obcięciem. Na ten przykład, oczywiście.
Żeby życie ułatwić i chorego po mieście z kopertami nie ganiać, sytuuje się na miejscu, w szpitalu, najlepiej we właściwym gabinecie, kancelarię półtajną, gdzie można w warunkach pełnego zaufania złożyć stosowną kwotę, dla pewności zapakowaną kopertę, do właściwej "szuflady podawczej", no a dalej to już jest z górki - pacjent kupił los i zarówno on jak i jego rodzina mogą wreszcie liczyć już wyłącznie na szczęście (choć, jak "trupa przywieźli", to nawet szczęście nie pomoże, ale - jak wiadomo - po odejściu od szuflady reklamacje przyjmowane nie będą).
No i powstaje znakomicie funkcjonujące przedsięwzięcie, gdzie pacjenci sami siebie nawzajem informują ile kosztuje los na jaki rodzaj szczęścia, gdzie i jak można go nabyć oraz - co najważniejsze - jakie są szanse na cokolwiek bez zabawy w hazard. No i już tylko pojemność szuflady musi być odpowiednia.
Nasuwa się oczywiście zasadne pytanie, czy ktoś, kto od wniesienia nienależnej opłaty uzależnia rodzaj decyzji i działań podejmowanych odnośnie zdrowia lub życia osób nad którymi się podjął opieki, za nieco większą opłatą nie będzie podejmował dowolnych innych działań? Ostatecznie to sprawa wyłącznie ilościowa, a więc jedynie kwestia skali, jako że zagadnienie jakościowe zostało już rozstrzygnięte.
Jest taki stary dowcip, znakomicie obrazujący różnicę:
"...Na raucie do młodej kobiety podchodzi starszy milioner i zaczyna się dialog:
- Czy poszłaby Pani ze mną do łóżka za tysiąc dolarów?
- Jak Pan śmie składać mi takie bezczelne propozycje, proszę natychmiast dać mi spokój albo wezwę pomoc !
- Ależ oczywiście, przepraszam, niemniej co by Pani powiedziała o stu tysiącach dolarów?
- Proszę Pana, niech Pan nie nalega, nie chcę z Panem rozmawiać.
- Rozumiem, ale czy kwota miliona dolarów byłaby dla Pani satysfakcjonująca?
- Ale tylko raz?
- Tak, tylko raz.
- No dobrze, co Pan proponuje?
- Pięciogwiazdkowy hotel, dobra kolacja, apartament, no i oczywiście pieniądze z góry. Z tym że sto dolarów.
- Jak to "sto dolarów"?!? Przecież mówił Pan o milionie !?! Czy uważa mnie Pan za zwykłą dziwkę !?!
- To już ustaliliśmy, teraz się targujemy..."
Zdaje się że najmniejsza, publicznie poruszana kwota zdeponowana w "szufladzie podawczej" wynosiła czterysta złotych gotówką? Co by nie mówić, niemal równo sto dolarów, jak w mordę strzelił...
No i pięknie będzie się prezentować twórca tej spółdzielni na tle unijnej flagi w Brukseli, troszczący się o europejskie standardy, sprawiedliwość, sądy i w ogóle.
Wręcz - parafrazując napis który podobno był kiedyś na nagrobku Kanta - "Sztandar gwiaździsty nade mną, a prawo moralne we mnie" (aczkolwiek tak konkretnie, to w dupie).
Czy w tej Brukseli to w ogóle wiedzą z kim będą gadać?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3572
To kwestia rozgrywającego się na naszych oczach dramatu cywilizacyjnego - demokratycznego zabijania Cywilizacji Łacińskiej, której resztki przedstawicieli (w znacznej części nieświadomych tego faktu) są całkowicie nierozumiani przez decydujących o wynikach wyborów.
A wyniki tych wyborów i tak nie mają większego znaczenia dla sposobu funkcjonowania rdzenia administracji oraz narzucanego nam prawodawstwa unijnego - zaś dla Cywilizacji Łacińskiej jedno z drugim jest zabójcze...
Czlowiek, ktory reprezentuje prawo, powinien to prawo wypelniac, poniewaz jest to jakies nieporozumienie, zeby taki czlowiek decydowal o wprowadzaniu ustaw. Sila rzeczy bedzie dzialal, zeby prawo wobec niego i innych przestepcow bylo spolegliwe.
znowu sądzi innych według siebie,zwłaszcza jeśli chodzi o pewne skłonności lub zaszłości niektóre nawet niezgodne z prawem. I nic dziwnego: zaczadzenie propagandą sukcesu i dobrej zmiany działa na wiele słabych umysłów...
Za operacje 1500, a za prosty zabieg, tylko 500.
A przeciez mogl zolic po 2000 od kazdego, a co, ludziska dadzą, jak kostucha na progu, ale tego nie robil, jednak ciut ciut moralnosci mu zostalo.
a) pokazać jakiekolwiek ślady dowodów łapówkarskiej działalności marsz.Grodzkiego,jak choćby jakieś sprawy karne (ale bez tych rzekomych "zeznań",z których owi "świadkowie" się wycofali i bez powtarzania tej mega durnoty,że prof.Grodzki w 1994 r. dostał 400 zł łapówki, bo w tamtym czasie przed denominacją złotówki za 40 zł nie kupiłby nawet biletu tramwajowego),
b) wyjaśnić dlaczego dopiero od momentu wybrania prof.Grodzkiego na marszałka Senatu narodowo-patriotyczne media i w ślad za nimi zaczadzeni ich odbiorcy (ciemny lud, jak mawia klasyk) obrzucają prof.Grodzkiego kalumniami o jego łapówkarstwie, choć przecież przez 4 lata poprzedniej kadencji był on senatorem i nikt mu niczego nie usiłował zarzucać, a tym bardziej robić jakieś sprawy karnej za tak poważne przestępstwa?
Nie sądzę jednak, abym doczekała się jakiejkolwiek, a zwłaszcza logicznej i przekonującej odpowiedzi... Przecież nie chodzi o prawdę, chodzi wyłącznie o oplucie kogoś, obrzucenie błotem,zawsze jakaś grudka takiego błota może przyschnąć do opluwanego - nieprawdaż?
Konia z rzędem temu kto wiedział o jakimś senatorze Grodzkim oprócz paru Szczecinian, do chwili eksplozji jego ego, pychy, zwykłego chamstwa i śmieszności.
Naprawdę przez cztery lata nikt mu niczego nie próbował zarzucić? Ano były szanowna pani takie próby, ale kobieta szntażowana pozbawieniem pracy ze strachu-co zrozumiał- wszystko odwołała.Proszę zechcieć poszukać w sieci