W dniu wczorajszym miałam okazję posłuchać fragmentu audycji radiowej z udziałem pana Glińskiego, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Pan Piotr usłyszał pod swoim adresem kilka cierpkich słów od słuchaczy, choć - najprawdopodobniej - spodziewał się prawie samych pochwał. Zastanawiam się, czy wypowiedziane słowa krytyki, skierowane nie tylko do pana Glińskiego personalnie, ale wobec wszystkich osób zajmujących się szeroko pojętą kulturą, zostaną dobrze zrozumiane. Postaram się zebrać parę z zasłyszanych wczoraj zarzutów wobec aktualnych decydentów w sferze kultury i przedstawić je w nieco rozszerzonym kontekście.
Otóż, wiele osób korzystających z publicznych mediów ma pretensje o to, iż treści proponowane polskiemu widzowi nie są właściwe. Stanowią jedynie pozór kultury, praktycznie nie mając z nią wiele wspólnego. Co proponują mass media ? Weźmy pod uwagę serwisy informacyjne, przepełnione drobnymi, mało istotnymi informacjami, okrojonymi przekazami, nie wnoszącymi wiele wartości w rozumienie świata przez polskiego odbiorcę. Kolejny zarzut dotyczy promowania na szeroką skalę spraw, które w istocie rzeczy w ogóle na to nie zasługują. Sztandarowym przykładem niech będą wszelkiego typu kwestie związane ze sportem - zdobywanie medali, wygrywanie meczów, kibicowanie ulubionej drużynie piłkarskiej, koszykarskiej lub innej. Informacje w swej naturze mało istotne przedstawiane są jako rzeczy najważniejsze, roszczące sobie prawo do oceny tego, kto jest, a kto nie jest polskim patriotą. Nie-kibice uważani są za .... ludzi mało kulturalnych, którym nie zależy na Polsce. Próby łączenia kibicowania danym sportowcom z oznaką patriotyzmu stanowią zupełne nieporozumienie. Proszę Państwa, spójrzmy prawdzie w oczy - istnieje wiele ważniejszych rzeczy niż sukcesy w sporcie.
Kolejny punkt krytyki dotyczy pomijania powszechnie uznawanego dziedzictwa narodowego, przy jednoczesnym reklamowaniu taniej rozrywki, jaką są przykładowo festiwale muzyki disco polo.
Niezrozumiałą sprawą dla wielu polskich użytkowników kultury jest samo dozwalanie na wyświetlanie w kinach filmu godzącego w najświętsze polskie wartości. Argument wolności nie stanowi w tym przypadku żadnego usprawiedliwienia. Niemalże identycznie wygląda sprawa rynku księgarskiego. Czy instytucja cenzury nie była znana polskim elitom rządowym przed II wojną światową ? Czy przypadkiem ustrój II Rzeczpospolitej nie zakładał istnienia wstępnej selekcji różnych artykułów, wydawnictw księgarskich, itp pod kątem ich szacunku dla polskich wartości ?
Czy dzisiejsza całkowita swoboda w zakładaniu różnorodnych stowarzyszeń wyszła Polsce na dobre ?
Wydaje się, że współczesna Rzeczpospolita stoi przed ogromną szansą naprawy tego, co w niej błędne, niewłaściwe, godzące w podstawowe polskie wartości. Zmarnowanie tej szansy byłoby czymś niewybaczalnym.
Wielką ambicją jednego z wybitnych polityków i zarazem męża stanu jest doprowadzenie do wzbogacenia polskiego społeczeństwa. Zgodnie z jego założeniem zasobne finansowo państwo mogłoby być zupełnie niezależne względem nie tylko swoich sąsiadów, ale i całej reszty świata. Nie można odmówić racji tej koncepcji. Ale nie można przyjmować, iż bogactwo materialne będzie w stanie zastąpić znacznie bardziej donioślejsze od niego - bogactwo duchowe Narodu Polskiego. Czyż usilna praca podejmowana w celu promocji typowo polskich wartości nie powinna stanowić centrum wokół którego wszystko inne organizuje swój byt ?
Czyż kiedykolwiek oznaką polskości był ateizm ? Czyż zwykła głupota niewiary nie dopada coraz więcej ofiar (szczególnie młodych) wśród polskiego społeczeństwa ?
Ilu ludzi zdaje sobie sprawę z faktu posiadania przez Polskę znakomitych myślicieli, trafnie określających najistotniejsze cele filozofii ?
Odwołam się do znanego już Państwu przykładu Aleksandra Żychlińskiego - katolickiego duchownego, który w taki oto sposób opisywał znaczenie terminu "prawda", łącząc go zarazem z pojęciem katolicyzmu :
"Chcąc głębiej zrozumieć katolicyzm jako prawdę, najlepiej nawiązać do nauki filozoficznej wyróżniającej prawdę rzeczową (ontologiczną) od prawdy logicznej. Prawda rzeczowa tkwi w rzeczach; rzecz jakaś jest prawdziwa, jeśli posiada to, co powinna mieć mocą swej natury. A że naturę każdej rzeczy stworzonej pomyślał Bóg jako pierwowzór wszystkiego, co jest, stąd wynika, że rzecz jakaś wówczas jest prawdziwa, jeśli odpowiada pierwowzorowi swemu w Bogu, czyli idei Bożej, według której Bóg powołał ją do bytu. Prawda zatem rzeczowa polega na zgodności rzeczy z wzorczą ideą Bożą.
Natomiast prawda logiczna tkwi w umyśle naszym, kiedy wydaje sądy o rzeczach. Człowiek posiada prawdę, kiedy wypowiada sąd prawdziwy; sąd zaś jest prawdziwy, kiedy treść jego odpowiada rzeczywistości przedmiotowej, innymi słowy, kiedy orzeka to, co w rzeczywistości jest. Mocą takiego sądu zdobywamy prawdę, czyli to, co jest, ubogacając nią duszę naszą.
(...)
Katolicyzm posiada w pełni wymienioną prawdę rzeczową, innymi słowy urzeczywistnia w sobie wybitnie ów pierwowzór, jaki Bóg pomyślał powołując go do bytu. Wszak twórcą katolicyzmu jest Jezus Chrystus, Słowo Boże wcielone; więcej, jest On nie tylko twórcą katolicyzmu, ale żyje w katolicyzmie; katolicyzm jest przedłużeniem Jego życia. (...)
Chrystus zaś nie tylko posiada prawdę, ale jest Prawdą" (Żychliński, str. 14 - 15).
"Prawda rzeczowa czyli ontologiczna jest podstawą dla prawdy logicznej. O ile rzecz jakaś jest (ontologicznie) prawdziwa, jest zdolna, byśmy ją poznali taką, jaką jest, zdobywając tym samym prawdę logiczną (...)
Tylko z pomocą wiary możemy zdobyć katolicyzm dla siebie jako prawdę (...). Bez wiary, czyli przyrodzoną siła rozumu, poznajemy go tylko w zewnętrznych jego objawach i całkiem materialnie" (Żychliński, str. 16).
"Katolicyzm jest życiem wiary i prawdy. Gdzie prawda - tam i życie; prawda bowiem jest rzeczą intelektu, w którym życie istot rozumnych najdoskonalej się ujawnia. Jeśli katolicyzm jest prawdą - to tym samym jest życiem" (Żychliński, str. 18).
"Życie - to ruch; wszakże nie każdy ruch jest wyrazem życia. Żywymi zwiemy te jestestwa, których działanie jest wsobne, immanentne, tzn. które mają w sobie źródło jak i kres swej czynności. Innymi słowy : rodzą one ruch z własnego wnętrza i zachowują w sobie owoc własnej działalności. Im doskonalsza jest ta wsobność, tym doskonalsze jest życie (...)
Najbardziej wsobnie działa Bóg, i dlatego posiada życie - a raczej jest Życiem najpełniejszym.
(...)
Jak wielkie bogactwo życia zawiera w sobie katolicyzm. Chcąc go poznać głębiej, trzeba życie katolicyzmu rozważać w jego ostatecznym rozkwicie, który nastąpi w wiekuistej chwale; żywot wieczny jest normalnym kresem i rozkwitem życia katolicyzmu. Życie zaś wiekuistej chwały jest pełnią życia, w której urzeczywistniają się wszelkie doskonałości życia przyrodzonego i nadprzyrodzonego wolnego od jakichkolwiek braków" (Żychliński, str. 19 - 21).
"Jedność życiową Chrystusa i katolicyzmu nazywamy jednością mistyczną. Jest to jedność rzeczywista, realna, ale całkiem nadprzyrodzona i dlatego niepojęta dla nas i niewysłowiona. Nie ma analogicznego odpowiednika w porządku przyrodzonym.
(...)
Ewangelia Pawłowa głosi tajemnicę, misterium, ukrytą przedwiecznie w Bożych wyrokach a spełnioną w pełni czasów w Chrystusie. Treścią tej tajemnicy jest : zjednoczyć wszystkich, bez różnicy narodowości i rasy w jedno Ciało mistyczne z Chrystusem, a przez Chrystusa z Bogiem w trójcy Świętej jedynym (...). To zjednoczenie dokonało się podstawowo przez Wcielenie" (Żychliński, str. 22 - 23).
Wszystkie zacytowane fragmenty pochodzą z książki A. Żychlińskiego zatytułowanej "Tajemnica katolicyzmu. Szkice teleologiczne", wydanej w Poznaniu w 1946 roku.
Czy spodobały się Państwu zaprezentowane urywki myśli księdza Żychlińskiego ? Mam nadzieję, że zechcą Państwo przyjrzeć się refleksjom katolickiego duchownego w moim kolejnym wpisie - tym razem za 2 tygodnie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2492
Zabiorę głos w sprawie średnio ważnej, jaką jest sport i transmisje z imprez sportowych.
Każdy, kto choć trochę próbował uprawiać wyczynowo cokolwiek w tzw. sporcie, wie, że współczesny sport niewiele ma wspólnego ze zdrowiem i uczciwą walką, ot chociażby afery dopingowe dotyczące różnych nacji, Rosjan, Norwegów czy Amerykanów. Inaczej mówiąc, czynne uprawianie sportu może wykończyć najzdrowszego człowieka, czego mamy liczne przykłady. -- Co z tym można zrobić? -- Otóż, nic. -- Ludzie od przeszło 2 tysięcy lat domagają się igrzysk sportowych. Taka jest natura człowieka. Nazywamy sportem imprezy, które należałoby nazwać zawodami cyrkowców. -- Czy to źle? -- Otóż, nie. Lepsze to niż inne warianty, które sobie łatwo możemy wyobrazić.
Autorkę serdecznie pozdrawiam i życzę powodzenia, K.J.
Rola TV w propagandzie jest istotna dla polityki, ale samo schlebianie gustom prostym jest tym samym co wyścigi w socjalu. Drogą fałszywą. Brakuje w mediach normalności spektrum. Wbrew autoreklamie brakuje misji szerzenia kultury i dziedzictwa.
Tych orgii nie znam, a diskopolo tak. Swojego umiarkowanego upodobanie do "ona tańczy dla mnie" nie narzucałbym bliźnim.
Punktem wyjścia w pierwszym komentarzu była intencja, by nie przeciwstawiać katolicyzmu logice.
Wymienione logiki odebrałem jako narzędzie. Tak jak packa na muchy jest wygodna zamiast armaty, tak nie jest narzędziem uniwersalnym.
Wygodna jest zasada wyłączonego środka, że każde zdanie jest prawdziwe albo prawdziwe jest jego zaprzeczenie, ale jest tylko packą - jak zrozumiałem.
Inne sytuacje - gdy nie spełniona jest w/w zasada - wymagają do analizy innych narzędzi. Np. dwa zdania mogą być fałszywe: kura ma trzy nogi i kura ma cztery nogi, a to obecnie podstawowy spór polityczny (wiadomo 4 nogi lepiej). Jakim narzędziem to to obrabiamy?