Zima. Ulice pokryte śniegiem i błotem na jakieś pięć centymetrów. Miałem szybki interes w Sanepidzie, więc zapaprkowałem sobie na dziwnie pustym miejscu tuż obok, na ulicy Starowiejskiej. Gdy tylko wysiadłem z samochodu, dostojnym krokiem, jakże mi znanym ze stanu wojennego, podszedł do mnie osobnik w mundurze Straży Miejskiej. Dać mu tylko białą pałę, a przeżywałbym specyficzne deja vu?
- A pan se myśli po co ja tu stoję? – zagadnął nieco zaczepnie.
- Bo nie ma pan nic lepszego do roboty? – zapytałem pokornie.
- Stanął pan na ścieżce rowerowej i ja tego pilnuję. Proszę natychmiast odjechać.
- Panie oficerze, przecież jest zima, śniegu po kolana, więc nic nie widać, a poza tym, kto by jeździł teraz na rowerze?
- Bez dyskusji! Bo ukaram.
Odjechałem jak niepyszny. Mafia rowerowa wreszcie mnie dopadła.
W ramach europeizacji miast polskich, po słynnych aquaparkach i ukochanych Orlikach Tuska- piłkarza, rozpoczęto zmasowaną walkę z nic nie wartymi pieszymi i żeby było demokratycznie, z tymi burżujami w samochodach.
Gdynia nareszcie wyszła z codziennej szarości. Oko cieszy coraz więcej ulic i chodników pomalowanych kolorowo. Są to właśnie te słynne ścieżki rowerowe, z których tak dumni są włodarze miasta.
Na razie jest to tylko jeden kolor – barwa czerwona. To po czerwieni mają jeździć rowerzyści wyrażający w ten sposób pogardę dla bolszewickich symboli.
Lokalni kierowcy aut są zdezorientowani i wściekli. Ruch samochodowy jest ogromny, ulice pozatykane, a tu jeszcze ktoś idiotycznie tworzy czerwone "no zone" obszary, które zazwyczaj są puste i tylko czasami w oddali przemknie cień dumnego rowerzysty.
A co będzie, jak wkrótce Gdynię opanują turyści?! To będzie masakra!
A propos... zainteresowałem się tą czerwoną farbą. Bo przecież nie może to być zwykły akryl na ścianę. Wyszukałem sobie takiego producenta - https://www.noxan.pl/farby/farby-drogowe-malowanie-drog.html i okazuje się, że te farby to coś specjalnego. Więc niestety drogie okrutnie.
Czerwona, ekologiczna (musi być oczywiście ekologiczna, bo w UE innych nie uznają) farba Aquaroad kosztuje za 5 kg baniak 209,10 zł / 170 zł netto. Aby pomalować to dobrze, wg. producenta należy zużyć 1 kilogram na metr kwadratowy. Czyli – wydać 34 zł.
No to policzmy sobie: chuda, nie wypasiona ścieżka rowerowa ma jakieś półtora metra szerokości. Czyli metr bieżący farby na ścieżkę, to skromne 51 złotych.
A na kilometr – 51 tysięcy złotych. A na sto kilometrów, bo lekko licząc, co najmniej tyle ścieżek powstanie w Gdyni, to skromne 5 milionów złotych.
Przypominam – na samą farbę, bez robocizny i co najważniejsze i kosztowne – bez samej budowy tych upragnionych ścieżek!
I to w momencie, gdy moja Gdynia nie ma forsy, bo bez-durnie wpakowała ją w takie fajne sprawy jak gdyńskie lotnisko (100 mln zł), słynny wiadukt rowerowy typu Kamikadze przy Bazie Kontenerowej (12 mln zł) i kolejkę linową na 40-to metrowy pagórek noszący dumną nazwę Kamienna Góra (6 mln zł).
Ale co tam! Europa jest najważniejsza!
Jedno jednak trzeba włodarzom Gdyni przyznać: nie są nadmiernie ambitni. Nie zdecydowali się więc malować ścieżek rowerowych w otaczających miasto morenowych lasach.
Lecz znienacka, wyrósł zupełnie nowy problem: wywalani z ulic, wywalani z chodników, a teraz zapewne też z czerwonych dróżek dla bicyklistów, zaczęli się buntować wrotkarze. Oni też chcą mieć swoje ścieżki. I jak twierdzą, jest ich więcej niż rowerzystów. A na pewno mają więcej kół.
Tak może więc czas, by pomyśleć, czy nie zacząć instalować obok ścieżek rowerowych, dodatkowe pasy dla wrotkarzy.
Bardzo roztropnie trzeba wybrać kolor, bo inaczej wkrótce zrobi się nam LGBT na gdyńskich ulicach. I zapewne nie powinien to być kolor różowy, bo ci wszyscy maczo na kółkach się wściekną i przestaną głosować na włodarzy.
Koegzystencja wrotkarzy i bicyklistów na jednej ścieżce jest niemożliwa i może doprowadzić do rozruchów społecznych. Zapewne też Unia wkrótce wyda rozporządzenie, kto, kiedy i jak może się poruszać po poszczególnych pasach ruchu.
Osobiście w ramach demokracji i równości popieram powstający ruch wrotkarzy. Dlaczego tylko pedałujący, a już nie ci poruszający się krokiem ślizgającym mają mieć osobne prawa?
Jesteśmy narodem kreatywnym. Więc oczekuję dalszych propozycji w tworzeniu pasów ruchu.
Ps. A na placach i skwerach proponuję wydzielenie obszarów, na których kredkami bedzie można wyrażać protest albo odpowiednią solidarność.
Nie chodzi przecież o budowanie tras rowerowych nowych, np. w plenerze, albo w mieście w sposób niekomplikujący ruchu wszystkich użytkowników. Celem jest ostentacja (stąd czerwona farba) i bierna agresja (stąd kursy kolizyjne z autami). Ludzie napuszczani na siebie są łatwi w obsłudze. Oczywiście propagandową podgotowką jest do tego ekologia, zdrowie, walka ze smogiem, z emisją CO2.
Te same zasady dotyczą pieszych. Robi się z nich święte krowy z wzrokiem wlepionym w smartfona snujące się po przejściu dla pieszych, na które wejdą nie wtedy gdy auta jadą gdzieś na horyzoncie, tylko z godnością oczekujące na szpaler aut z każdej strony przejścia. Czysta paranoja dla kogoś kto ma stare nawyki i z kolei czuje się molestowany przez kierowców wymuszających przejście bo nieopatrznie zbliżyło się do pasów. Wtedy nie ma ekologii, smogu i emisji CO2 - są inhalacje dla pieszych wśród samochodowych korków.
Rola strażników, policjantów w tym "procesie społecznym" jest równie wraża jak za komuny, za pierwszej komuny trzeba napisać. Nie mają poczucia czym jest befehl a po co są.
Czyli po prostu wojna kulturowa i świadome niszczenie starej cywilizacji.
Pozdrawiam
1. Ten typ ścieżki rowerowej, który Pan opisał, malowany czerwoną ekofarbą to wersja komfort, spotykana w dużych aglomeracjach. Zwykle ścieżkę rowerową robimy tak: bierzemy kawałek chodnika o szerokości co najmniej półtora metra, malujemy wzdłuż środka białą linię a na początku domalowywujemy z jednej strony ikonkę pieszego, z drugiej ikonkę rowerka. Po takich ścieżkach biegają dzieci, pomykają małe rowerki, mamy z wózkami zatrzymują się na pogaduszki a absolutnym hitem są pieski znienacka przeciągające smycz przez całą szerokość ścieżki. Od biedy po takiej ścieżce można toczyć się 10 km na godzinę rowerem city z wypożyczalni. Powyżej 20 km na godzinę jechać się nie da. Chyba, że tylko jeden raz. I to bardzo krótko.
2. Na środku ścieżek rowerowych nagminnie pojawiają się słupy, drzewa, wiaty przystanków i nieoznaczone wykopki. Ścieżka często kończy się ślepo po lewej stronie ulicy. Trzeba więc zejść z roweru i przeprowadzić go na drugą stronę ruchliwej drogi tam, gdzie nie ma przejścia. Nie jest to ani komfortowe ani bezpieczne.
3. Kierowcy często nie znają nowych przepisów dotyczących rowerzystów. A w razie kolizji co mi przyjdzie z tego, że miałem pierwszeństwo? Istotne jest to, że ważę z rowerem poniżej 100 kg a samochód około półtorej tony.
Tak na mój gust lepiej w ogóle nie tworzyć ścieżek rowerowych, niż prowadzić je bez sensu.
Ale dość malkontenctwa. To jest nasz egoistyczny (Pana - kierowcy i mój - rowerzysty) punkt widzenia. Musimy dostrzegać szersze aspekty. Bo korzyści ze ścieżek rowerowych są oczywiste. Dostaliśmy kupę kasy na wymalowanie białej kreski pośrodku chodnika. Mamy się czym pochwalić- jesteśmy postępowi i ekologiczni. Możemy inkasować mandaty. Od Pana - za zatrzymywanie się na ścieżce rowerowej w kopnym śniegu. Ode mnie - gdy wiedziony instynktem samozachowawczym jadę po jezdni zamiast po bezsensownej ścieżce rowerowej. I może o to chodzi.
Kup sobie rower i nie będziesz musiał marudzić, straż miejska upilnuje twoich praw.
Policja udaje, że nie widzi problemu......
Niestety podobne "wynalazki" znajduję w moim Gdańsku, nie zauważyłem (dotychczas) kolorowych malowanek, ale np. przy ulicy Jesionowej (jednokierunkowa) jakiś geniusz wymalował po lewej stronie jezdni ścieżkę, która doskonale utrudnia włączenie się do ruchu na skrzyżowaniu z ul. Partyzantów. Wcześniej przy wjeździe na Partyzantów mieściły się dwa samochody - jeden skręcający w lewo drugi w prawo. Teraz skręcający w lewo, jeśli nie chce wjechać na ścieżkę blokuje wyjazd skręcającemu w prawo.
Nie jestem wrogiem ścieżek ani broń Panie Boże cyklistów. Sam czasami jeżdżę na rowerze ale jak w swoim mottcie napisała pani Eska "Ludzie, myślcie, to nie boli..."
A tak na marginesie nikt jeszcze nie wpadł na to, że jeżeli wzdłuż ulicy wytyczona jest ścieżka rowerowa, to na jezdni powinien obowiązywać BEZWZGLĘDNY zakaz ruchu rowerów. Przykład: Aleja Zwycięstwa w Gdańsku i równoległy do niej Trakt Konny, ścieżka wytyczona praktycznie na całej długości Aleji, a na Trakcie radośnie lawirujący między samochodami rowerzyści, doskonale dezorganizujący ruch.
Ale policja nie reaguje, bo mogłaby być oskarżona o.... rowerofobię...? :D
odnoszę wrażenie, że Pan nie posiada samochodu.
Jazda na rowerze z jednoczesną rozmową czy pisaniem sms-ów staje nagminna, podobnie jest z pieszymi, wg moich doświadczeń, jest to domena "płci pięknej", która też dominuje w specyficznej, znanej tylko sobie technice jazdy samochodem :)