Powiada przysłowie, że na pochyłe drzewo to i koza wejdzie. Można w nim znaleźć iskrę optymizu: wystarczy, by drzewo się wyprostowało i żadna koza nie będzie miała doń dostępu.
Prawda ta w równym stopniu odnosi się i do Ciebie. Nie musisz pozwalać, aby inni po tobie chodzili, w końcu nie jesteś dywanikiem. Wystarczy, że się wyprostujesz.
Jest takie określenie na polski zryw sierpniowy: „Święto Podniesionych Głów”. Powstało w latach stanu wojennego, gdy nikt przy zdrowych zmysłach nie przypuszczał, że cała ta historia, która zaczęła się od wyprostowania głów (w czym kluczową rolę odegrała pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Ojczyzny) zakończy się tak, jak się zakończyła: globalnym upadkiem komunistycznego totalitaryzmu, „imperium zła” - jak zwykł mawiać Ronald Reagan.
Chociaż między posłuszeństwem a uległością nie ma przepaści, to jednak w powszechnym odbiorze wartościuje się je krańcowo różnie. Dlaczego?
Powiedziałbym, że uległość to posłuszeństwo ogołocone z godności. Jest obrzydliwością, gdy ktoś przemocą zabiera godność drugiemu (wtedy mówisz o zniewoleniu). Lecz nie mniejszą obrzydliwością jest własnowolne oddawanie swej godności swemu oprawcy, co właśnie ma miejsce w przypadku uległości.
Słynny rosyjski dysydent Aleksander Sołżenicyn pisał w Archipelagu Gułag gorzkie słowa pod adresem swego narodu. Bez jego spolegliwości - twierdzi - nie byłoby Archipelagu. Strach i obojętność sparaliżowały prawie dwustumilionowy naród: czyż to nie przerażające?
Lecz obok wielkiej jest też mała, przyziemna uległość. Szef każe Ci zrobić to i tamto; wiesz, że to bez sensu, lecz nic nie powiesz. Nie to, żebyś się bał, skądże, tchórzem to ty nie jesteś, ale czy to warto sobie i komuś szarpać nerwy?
Może i nie warto. Lecz spójrz odrobinę dalej: wszyscy Twoi koledzy w pracy podobnie zachowują się wobec szefa. Ten zaś wydaje coraz to głupsze polecenia z coraz to głębszą pewnością o swych zdolnościach kierowniczych, o słuszności swych „strategii”... Niechby się teraz znalazł naiwny, z właściwą sobie prostolinijnością odkrywający to, co od dawna wiedzą i po kątach szepczą wszyscy: że „król jest nagi”... Wariat, co?
A w domu ulegasz żonie (żeby nie skrzeczała za uszami), mężowi (lepiej być cicho, a swoje robić za plecami), dzieciom (zapchają gębę czekoladą, to będzie przynajmniej pięć minut ciszy).
Tak oto żyjesz w świecie absurdu, mając o to do wszystkich pretensje. Do wszystkich, z wyjątkiem siebie. A przecież chyba masz swoją godność. Nie musisz ulegać na każdym kroku. Miej swoje zdanie i broń go, gdyś do niego sam przekonany. Zachowaj przy tym szacunek wobec adwersarza, pamiętając, że to on właśnie, ten szacunek nakazuje Ci szczerość! Jeśli zaś ta szczerość go zirytuje, to znak, że on Twego szacunku niewart - znów wygrałeś!
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2645
Pozdrawiam bracie!
Pozdrawiam wzajemnie :)