Zgłoszenie przez prezydenta „III RP” wniosku o zaproszenie prezydenta Rosji na następne posiedzenia galwanizowanego trójkąta weimarskiego zostało odczytane, jako zwiastun możliwości rozszerzenia Unii Europejskiej lub jej następczyni o udział Rosji.
Owo zaproszenie miało być z satysfakcją zaakceptowane przez prezydenta Francji przy wstrzemięźliwym milczeniu pani kanclerz Niemiec.
Przypomina mi się jedno z posiedzeń europejskiej unii chrześcijańsko demokratycznej odbyte bodajże w Bratysławie, na którym zgłosiłem propozycję ożywienie idei Europy od Atlantyku po Ural głoszonej w swoim czasie przez de Gaulle’a. W odpowiedzi usłyszałem z ust przedstawiciela CDU, że to oznacza Europę po Władywostok, co należało rozumieć, jako nieporozumienie. Dzisiaj wygląda ta sprawa inaczej, przy tak daleko zaawansowanej współpracy Niemiec z Rosją wszystko wydaje się możliwe. Trzeba bowiem przyznać, że o ile w „trójkącie weimarskim” istnieją dwaj realni partnerzy a udział Polski, jak dotychczas ma charakter wątpliwej dekoracji, o tyle w „czworokącie” pozostanie ich w dalszym ciągu dwóch tylko że Francję zastąpi Rosja. Mały człowieczek Sarkozy nie zdaje sobie sprawy z rzeczywistej roli, do jakiej sprowadził Francję w małżeństwie z Niemcami, biedny de Gaulle przewraca się w grobie. Historyczna rola Francji powinna polegać na tworzeniu siły zdolnej do przeciwstawienia się niemieckiej hegemonii.
Jeszcze gorzej jest z obecnymi przedstawicielami Polski, którzy podobnie jak Wettinowie w XVIII wieku przykładają ręki do tworzenia wyraźnie antypolskiego układu. Do czego to doprowadzi trudno dzisiaj orzec, ale z pewnością do niczego dobrego dla Polski.
Ze względu na słabą pozycję Polski, którą zawdzięczamy nieudolnym rządom obecnych władców i ich poprzedników, lub jak wolą niektórzy działaniom celowym, nie mamy możliwości zaistnienia, jako równorzędni partnerzy. Mamy jednak nawet w tej nieszczęśliwej sytuacji możliwość tworzenia frontu oporu w stosunku do antyeuropejskiej polityki prowadzonej przez rzeczywistych władców UE. Takich zagrożonych jak my jest wielu z nowo przyjętymi krajami do Unii na czele, ale nie tylko one. Mamy o tyle dobrą / o ile można tak określić/ sytuację, że możemy występować w obronie interesów całej UE, a także / o ironio/ w obronie postanowień traktatu lizbońskiego, który formalnie powinien obowiązywać wszystkich członków tego niewydarzonego towarzystwa na zasadach równorzędności.
Dotyczy to zresztą nie tylko gry niemiecko rosyjskiej, ale także „eurolandu” i innych przedsięwzięć podejmowanych przez Niemcy.
Rosja w stosunku do zachodniej Europy ma od wieków nieodparty urok miraży wielkich zysków z eksploatacji jej naturalnych bogactw, tylko że jak dotąd, nikomu nie udało się osiągnąć tego na dłuższą skalę. Rosja też była przez wieki postrachem Europy, a w wydaniu sowieckim całego świata, a i dzisiaj ciągle stanowi niewiadomą, co do jej zachowania mimo znacznego osłabienia, Zawdzięczając jednak piramidalnej głupocie największych światowych mocarstw Rosja dostała szansę na odbudowę swojej pozycji przez niebotyczny wzrost cen ropy i w ślad za tym i gazu nieuzasadnionymi żadnymi rzeczowymi przesłankami.
W swoim czasie pisałem o niebezpieczeństwach grożących Europie w razie włączenia do UE Turcji, otóż wciągnięcie Rosji do obecnego układu europejskiego grozi tymi samymi niebezpieczeństwami tylko zwiększonymi do sześcianu.
Rosja i pozostałe kraje dawnego ZSRS powinny stać się partnerami UE na zasadzie umów zawieranych z całą Unią reprezentującą na równych prawach wszystkich jej członków. Wtedy zaistnieje największe prawdopodobieństwo uniknięcia rozgrywania jednych przeciwko drugim, jak to ma miejsce obecnie ze szczególną szkodą dla Polski.
Zadanie dla polskich władz jest oczywiste, a sprzyjającą okazją dla jego realizacji jest polskie przewodnictwo w UE. Miejmy, zatem nadzieję, że w trakcie tego przewodnictwa dojdzie do zasadniczej zmiany rządu, a tym samym do realnej szansy na rozpoczęcie intensywnej kampanii o nową politykę w UE.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1386