Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Mniej i lepiej czy więcej i gorzej

Zbyszek, 13.09.2025

Utarło się takie powiedzenie, że „Od przybytku głowa nie boli”. Więcej pieniędzy? Lepiej! Więcej pola, domu, samochodów, wycieczek, przyjaciół, podwładnych, gadżetów, przyjemnych doświadczeń – to lepiej. Więcej możliwości – to lepiej. Więcej = lepiej.
 

„Rynek” pracy


Ostatnio rynek pracy – szczególnie tej możliwej do wykonywania zdalnie, jak informatyka – boryka się z problemami. Starający się o tę pracę doświadczają rosnącej frustracji, praca coraz bardziej wydaje się nieosiągalna, ilość negatywnych odpowiedzi rośnie i ma swój wpływ. Z kolei podmioty, które chcą zatrudnić człowieka podobnie narzekają, że generalnie jest to – wybór – problem. Dlaczego?

Otóż w odpowiedzi na kolejne odrzucenia podania o pracę, ci co jej szukają stosują racjonalną strategię mnożenia zapytań i podań. Jak wyślesz do 1 firmy, to ci prawdopodobnie odwalą i koniec twoich starań. Jak wyślesz do 100 albo do 1 000, jest znacznie większa szansa, że jakieś lub jakaś ci odpowie albo przynajmniej zacznie proces tzw. – co za okropne słowo – rekrutacji. Stąd lepiej do 1 000 ile tylko się da.

To się nie stosuje do pracowników o najwyższych kwalifikacjach i o ugruntowanej pozycji zawodowej. Ale to jest sytuacja większości aspirujących, których kwalifikacje nie są jeszcze na najwyższym poziomie, których pozycja zawodowa nie jest wysoka lub nie daj Boże jest w fazie początkowej.

Z kolei zatrudniający w odpowiedzi na ogłoszenie dostaje 500, 1 000, 3 000 zgłoszeń i jak on ma sprawdzić rzetelnie tych ludzi? To… niemożliwe. Więc stosuje różne „technologie”, progi, sita przesiewowe, które łatwo mogą odsiać potencjalnie wartościowych kandydatów, bo pod jakimś kątem, gdzieś, nie spełniają wymagań. Cały proces ulega „mechanizacji”, bo też nie ma innego wyjścia. – Jak widzisz swoją pozycję i rolę w firmie? – stawia się przed kandydatem pytanie. – Ale ja tu przyszedłem wykonywać pracę – padłaby naturalna i dobra odpowiedź, która jest zła w systemie rekrutacji, który jest zbiorem mądrych i głupich procedur, zautomatyzowanym, obiektywnym, dokonującym oceny w maksymalnie krótkim czasie.

Gdy zatrudniałem się kiedyś w firmie informatycznej to dali mi po prostu zadanie do wykonania i dwa tygodnie. Teraz to absurd. Niemożliwe. Nikt nie ma na to czasu. Ani zatrudniający ani zatrudniany.
 

„Rynek” matrymonialny


Podobna sytuacji panuje na rynku randkowo-matrymonialnym. Na jedną damską ofertę pojawiają się setki męskich propozycji. Dlaczego, bo kobiety odrzucają mężczyzn, szukając tego najlepszego w dostępnym morzu. Dlaczego tyle propozycji męskich, bo odrzucani mężczyźni mnożą zaczepki i propozycje by wreszcie „na jakąś dziewczynę się załapać”. Ten sam problem i to samo zjawisko, co wcześniej przytoczone. U mężczyzn rośnie frustracja z powodu ilości odrzuceń, u kobiet rośnie frustracja z powodu natłoku niewiadomy propozycji, z których… jak ona ma wybrać ze 150 mężczyzn? W jaki sposób? Odwala na początek 145 i może na 5 zwróci uwagę. Ale jak zrobić to pierwsze sito? No jakieś szybkie i eliminujące kryterium. Czy tak na szybko da się sprawdzić jak ten człowiek jest wartościowy? Odpowiedź brzmi – Nie. Stąd wzrost, kasa, pozycja i może odrobinę wiek, choć to mniej, stają się podstawowym narzędziem oceny człowieka.

I tu znów, problemów nie mają ci mężczyźni i te kobiety, które mają „najwyższą wartość” w kategoriach relacji damsko-męskich. Rosnące problemy ma masa pozostałych, stąd rosnąca samotność ludzi i poczucie, że nie da się jej zmienić.
 

Lojalność i jakość wyboru


Charakterystyczna, a także wynikająca z wielości ofert i możliwości, jest płynność i zmienność relacji czy to zawodowych czy to międzyludzkich. Związki tracą na trwałości, bo przecież zawsze jest 1 000 nowych możliwości. Pracownicy są mobilni i pracę traktują tak, jak ich traktują pracodawcy, jako czystą transakcję handlową, którą zmienia się natychmiast jak na widoku jest korzystniejsza oferta. Pojawia się duży ruch, największy – dla mających największe możliwości wartościowych uczestników „rynku”, trochę mniejszy dla innych z sukcesami. Pojęcia takie jak lojalność, rzetelność, tracą swoją „substancjalność” i stają się znakami graficznymi lub dźwiękowymi używanymi w procesie własnego public relations. Istotny dla wszystkich stron procesu staje się doraźny zysk, bezpośredni rachunek korzyści.

Wszystkie te następstwa wynikają z wielości, z tego, że nowoczesna forma komunikacji elektronicznej umożliwia nieograniczony wybór i nieograniczone możliwości. Na twoje miejsce czeka 2 345 chętnych. Jeśli jesteś dobry, to chętnie cię weźmie 328 oferentów czy oferentek. A gdybyś miał do wyboru tylko 10 firm, to bardziej przykładałbyś się w pracy, by utrzymać jej stabilność? A gdyby firma miała tylko 4 potencjalnych kandydatów, to nie dokładniej, by ich sprawdziła i to pod kątem długotrwałej przydatności, a nie wyłącznie bieżącego spasowania kompetencji, dla których pracownik zaraz może znaleźć lepszą ofertę. A gdybyś realnie miał lub miała do sprawdzenia jedną, dwie kandydatury na związek, to jakie byłoby twoje zangażowanie w sam związek i czy proces weryfikacji przebiegałby pod takim samym kątem?

Ofiarą masowej dostępności ofert i aspirowania pada jakość wzajemnych relacji. Wspomniana, wzajemna lojalność jest nonsensem. Nic takiego w istocie nie istnieje. Istnieje tylko drapieżne wczepianie się w to co mam lub poszukiwanie poprawy własnego bilansu korzyści. Czy to w pracy czy to w związku.

Ale czy jest lepiej czy gorzej? Czy statystycznie więcej osób jest w udanych i dających satysfakcję związkach? Czy to się da jakoś sprawdzić na rynku pracy? Wydaje się, że efekty są negatywne, że jest gorzej. Że ludzie doświadczają rosnącej frustracji, ale nic z tym nie mogą zrobić. System jest idealny dla najlepszych i bezwzględny dla większości. Ale nawet do tych najlepszych stosują się prawidłowości utraty znaczenia wzajemnej lojalności i temu podobne.
 

Oddana świadomość i strzaskana uwaga

Podobne zjawiska jednak występują we wszystkich aktywnościach, gdzie wykorzystujemy warstwę komunikacji elektronicznej. Dostępność muzyki jest jak nigdy dotąd, ale czy ludzie nadal są zdolni doświadczać jej tak jak na koncertach – masowych przecież – Pink Floyd? Czy płyty z muzyką – w jakimś sensie ambitną – bija jak dawniej rekordy popularności? Nie. Sprzedaje się towar złożony ze groźnego stękania i dukania zwanego rapem oraz dwudziesta woda po kisielu w wersji pop. Wszystko poszatkowane, pogranulowane, tak, by było w stanie oddziaływać z twoimi najbardziej prymitywnymi odruchami emocjonalnymi. Przecież w tym rapie nie ma w ogóle muzyki? To rytmiczne recytacje prymitywnych tekstów, jak to gość może komuś zpapier…lić. No bo może. I co z tego? I co z tego?

Ludzka świadomość zostaje poszatkowana, ludzka uwaga jest strzaskana, wszystko to idealnie pasuje do wykorzystania przez „mechaniczne” algorytmy zarządzające wsadem (z angielska feed) na który szeroko otwieramy oczy i przyzwalamy, aby do naszej świadomości Mark Cukienberg czy Elon Musk wkładał, co zechce tam włożyć. Więcej, więcej, więcej, więcej – śpiewał Marek Grechuta.

Tymczasem to co dobre, wielkie, piękne, wartościowe, wymaga zaangażowania, czasu, wyłączności, lojalności. Czy można sobie wyobrazić współczesnych młodych ludzi czytających „Ulissesa” Joyca? Nie. Czy on byłby w stanie napisać coś takiego, będąc wychowanym w tzw. (co za głupi akronim) pokoleniu „Z”? Czy ty jesteś w stanie czytać długie teksty, bez istotne odczucia, że pora do czegoś nowego? Czy sam tworzysz dłuższe treści, które w jakiś ciągły i spójny sposób pokazują świat, jakim go postrzegasz? Czy lepiej szybko, odruchowo, jak na X, Instagramie, czy TikToku?

„Gdzie te plany szczytne mądre? Gdzie te cele? Z każdą chwilą rozmieniamy, się na drobne. My wspaniali w ludzki bilon!” – to piosenka z czasów PRLu. Miałem nadzieję, że wraz z PRL jej prawda przeminie. Jakieś zdumienie, gdy okazuje się ona zupełnie dosłowna i powszechnie obowiązująca. To nieprawda, że nie ma wyjścia, aczkolwiek odwrócić sytuacji w pewnych dziedzinach – niepodobna. Jednak jesteśmy ludźmi, a to znaczy, że mamy rozum i wolną wolę, więc możemy świadomie wybierać. Może podstawowy wybór jakiego musimy dokonać to wybór pomiędzy CHCIWOŚCIĄ a POŚWIĘCENIEM? W pierwszym przypadku liczę się ja, to co myślę, czuję, czego potrzebuję, a inni i świat mają zaspokajać to wszystko. W drugim przypadku liczy się coś poza moim ja. Przede wszystkim drugi człowiek, przede wszystkim prawda. Przede wszystkim relacja, a to znaczy przyjaźń i miłość. Technologiczny świat w jakim spędza mnóstwo czasu coraz więcej z nas, okazuje się być wielookim, kolorowym smokiem, który sprytnie wciąga nas do swojego wnętrza pozbawiając w drodze zdolności do POŚWIĘCENIA, w następstwie samego CZŁOWIECZEŃSTWA. Patrzy się na nas oczami algorytmów i wypisuje czerwonymi, drżącymi literami w czarnej przestrzeni: „A nie mówiłem?”

Więcej to lepiej. To prawda. Ale następna prawda brzmi, to zależy o ile więcej. Pewne zwiększenie ilości tego, czego chcemy może być dla nas korzystne, ale istnieje próg, do przekroczenia którego nie jesteśmy przystosowani i wtedy zaczynamy płacić. Czym? Sobą.

 

  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 115
Mrówka

Mrówka

13.09.2025 15:28

Cyt: "Jak widzisz swoją pozycję i rolę w firmie?"  Od natychmiastowego wyrzucenia rekrutera z firmy, lub zerwania współpracy z outsourcingowym potworkiem. Pierwsze pytania powinny zgłębiać informacje zawarte w CV ze szczególnym naciskiem na dziedzinę do jakiej aplikant startuje. Reszta zależy od perspektyw, jakie przyświecają firmie zatrudniającej.

rolnik z mazur

rolnik z mazur Waldek Bargłowski

13.09.2025 17:17

Dodane przez Mrówka w odpowiedzi na Cyt: "Jak widzisz swoją…

@ autor

Wiele firm niby szuka pracowników.

Traktują to jako reklamę, ze niby są takie prężne i rozwojowe.W gruncie rzeczy nikogo nie szukają.

Zbyszek_S

Zbyszek

13.09.2025 18:09

Dodane przez rolnik z mazur w odpowiedzi na @ autorWiele firm niby szuka…

@rolnik z mazur

Takie wypadki też się zdarzają. 

u2

u2

13.09.2025 17:25

„Od przybytku głowa nie boli”

W Polsce jest również odwrotne powiedzenie: "Co za dużo, to niezdrowo"

Im większe imperium, tym większe problemy w zarządzaniu podbitymi narodami. Przekonali się o tym w przeszłości wielcy despoci. Ale nadal współcześni despoci brną w tę ślepą uliczkę zdobywania i zdobywania przestrzeni do życia "LebensRaum". Skończy się to jak zwykle. Wielką wojenką światową:) Choć przestrzeni i zasobów jest wystarczająco dużo dla wszystkich na Ziemi wbrew wrzaskom panikarzy, że "planeta płonie":)

Zbyszek
Nazwa bloga:
W drodze
Zawód:
wolny
Miasto:
Lublin

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 602
Liczba wyświetleń: 919,131
Liczba komentarzy: 4,655

Ostatnie wpisy blogera

  • Co przetwarza człowiek
  • Straszne zagrożenie
  • Metanoia czyli przemiana #1

Moje ostatnie komentarze

  • Trzeba się skupić na piętnowaniu! Innych!
  • "Obawiam się, że ówczesna 'pańszczyzna' była dużo korzystniejsza niż współczesne podatki."Ale pani wie, czy pani nie wie tylko się obawia, ile pańszczyzny musiała odrobić dla "dworu" chłopska rodzina?
  • Czy w pisaniu tekstu posiłkował się pan i w jakim zakresie jakimś LLM czy AI?

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Czy da się żyć bez Boga?
  • Prawda o nas - głupi, nieodpowiedzialni i źli
  • Pożegnanie roku 2021 i powitanie 2022 w 6 punktach

Ostatnio komentowane

  • keram, Tak, dusza Rosjanina jest przeżarta nienawiścią do Polaków !!  Jeśli ktoś z Polski jeszcze tego nie wie, jest głupcem !
  • Grzegorz GPS Świderski, Ale to wcale nie koniec naszych trosk, bo oto czai się nowe, jeszcze przeraźliwsze zagrożenie: LIBERALIZM. Tak, to nie żarty. Już za rogiem, tuż tuż, pojawi się wolność gospodarcza, pluralizm…
  • Ijontichy, Pytanie do Admina: Jak długo będzie Pan tolerował i puszczał wypociny tego trolla ze stajni Giertychalub innej....np.rosyjskiej? Przecież tam jest tylko nick ZBYSZEK a pod tym nickiem całe stado…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności